Adam Chętnik, etnograf, historyk i działacz społeczny, którego biografię opublikowaliśmy w 2009 roku (https://historialomzy.pl/adam-chetnik/), był jednym z aktywniejszych autorów publikujących swoje artykuły we Wspólnej Pracy. W artykule „Szanujmy stare zabytki” (https://historialomzy.pl/szanujmy-stare-zabytki/) zachęcał czytelników do szanowania i gromadzenia wszelkich przedmiotów o wartości historycznej. Poniżej publikujemy jego artykuł o drogach, nie tylko lokalnych, zamieszczony w 26 numerze Wspólnej Pracy z 24 września 1910 roku. Następne artykuły tegoż autora w przygotowaniu do publikacji. Redakcja serwisu
Nasze drogi.
Oj te nasze polskie drogi! Szerokie to, piasczyste i błotniste, a czasem tak nawodnione, że hej! choć łódką po nich jeździć, albo karpie hodowaćby można. Dobrze to jeszcze, gdy lato suche, a jesień nie mokra. Idziemy wtedy po piasku, aż się kurzy. Oczyści się tylko później ubranie, buty i nic. Wszystko dobrze.
Gorzej jednak jest z błotem. Ani idź wtedy boso, ani w butach; ani środkiem drogi, ani bokiem. Wszędzie rzadko, jak w maźnicy. Trzeba więc wybierać miedze, zagony, i, o ile kto posiada wprawę — skakać z kamienia na kamień. Ale niech się wtedy zmyli noga, to bywaj zdrów, ładny buciku! Nie szczotki, ale gracy trzeba później użyć do jego oczyszczenia. Takie przyjemności są w dzień, a w nocy? – trzeba iść tylko środkiem gościńca, gdyż inaczej można w rowie wycisnąć swoją osobą niepotrzebny zupełnie model
Nie lepiej też jechać po takich drogach i wozem. Porznięte przez wodę rowy. doły i kupy kamieni utrzymują wóz w takim stanie, że ten skacze, aż zęby ognia dają. Na najzwyczajniejszym wozie jedzie się jak na resorach!
Tak wyglądają różne „gościńce” i trakty, ale podobne są i ulice wioskowe i małomiasteczkowe, na których wozy grzęzną po piasty kół, koty się topią, a dzieci uprawiają nową gałęź przemysłu: robią „masło.” Znane są też rynki targowe, na których przez dużą część roku hodują się kaczki i gęsi, a po jarmarku niektórzy goście używają w tych zbiornikach orzeźwiającej kąpieli
Podobnych przykładów, jak powyżej, mamy niemało, wszędzie bowiem u nas, z wyjątkiem piasków kurpiowskich, wioski i miasta toną w biocie. Co stąd niechlujstwa, szkód i obrazy boskiej, to strach pomyśleć! Ludzie niszczą sobie ubranie i inwentarz gospodarski; omijając błoto, wyjeżdżają wozami i wydeptują zagony obsiane zbożem i przyprawiają przez to właścicieli o duże straty; roznosząc błoto na nogach, zanieczyszczają mieszkania, których przeto nigdy nie można utrzymać w porządku. A czy ładne są zabudowania, grzęznące w śmierdzącym bagnie? Czy zdrowe są takie wioski? Wiadomo, że nie, gdyż wszelkiego rodzaju bakterje mają tam korzystne warunki rozmnażania się, a choroby różne trapią ludzi bez przestanku.
Złe to i brzydko bardzo, że tyle jeszcze mamy u siebie różnego niechlujstwa, boć to przecie porządek każdy świadczy o wysokości kultury danej ziemi lub wioski. A czy te topieliska na gościńcach mogą świadczyć dobrze o naszej kulturze?
Co do porządku, to dużo on zależy od zrozumienia rzeczy i dobrych chęci mieszkańców wiosek i miasteczek naszych. Niechby tylko wójci starali się być dobrymi gospodarzami w powierzonych sobie gminach i niechby pamiętali o tern, że łańcuch urzędowy obowiązuje ich do czegoś więcej, niż przykładanie pieczęci i podpisywanie papierów. Zbiorowemi silami można by dużo zrobić, boć przecie okopać drogi rowami i obsadzić drzewami ludzie potrafią. Lepiej też byłoby brukować drogi wiejskie, niż sypać na nie cale fury kamieni, które tylko zwiększają nieporządek. Brukowane w ten sposób wioski spotkać można w powiecie kolneńskim (Janowo, Kąty), gdzie ludzie wykonali tę pracę zbiorowo. W innych wioskach każdy gospodarz brukował drogę przed swoją zagrodą i tak pomału cała wieś się zabrukowywa. A kamieni na naszych polach nie brakuje, na funty ich nie trzeba kupować. Nieco tylko pracy i zabiegliwości w gminach, a otrząsnęlibyśmy się z niechlujstwa, które nam wstyd tylko i szkodę przynosi.
Adam Chętnik