A kiedyś miałem sen… – Tomik poezji Zenona Faszyńskiego
Inteligentny dialog o obiecanym spacerze
— Piękne lato mamy tego roku, a ty taki blady.
— Obiecałeś wspólne spacery, ale jak na razie
to obiecanki-cacanki.
— Przepraszam, ale teologicznie jeszcze nie dorosłem
do spacerów z Tobą.
— Spacerem w milczeniu też można się uświęcać,
skoro mowa jest srebrem, a milczenie złotem;
cisza jest głosów — zbieraniem.
A zatem nie widzę przeszkód, nawet teologicznych
i czekam z nadzieją,
że poprawisz moje zewnętrzne oblicze jeszcze tego lata.
— Nie wiem, jak to ci się udaje,
ale prawie zawsze spadasz na cztery łapy.
Niewiele myśląc wiesz, co powiedzieć,
przenikając prawdą i szczerością aż do szpiku kości.
Czynisz to z klasą, dlatego mniej boli.
Zazdroszczę ci, tego inteligentnego dialogu z humorem.
Spacer obiecuję, ale już nie tego lata.
— Nie jestem natrętny i nie będę nalegał.
Niepełnosprawność ćwiczy mnie w cierpliwości,
a więc cierpliwie czekam,
aby dać ci możliwość uczynienia dobrego uczynku
dla Pana Jezusa.
Jednocześnie powtórzę za ks. Twardowskim:
Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.
Miłości pragnę
Spodnie, koszula, wieczne buty,
Żółte szelki, pampers dla dorosłych.
Ubrane sparaliżowane ciało
W silnych rękach brata.
Czułe, kochające ręce matki
Z grzebieniem i zapachem mężczyzny w sztyfcie.
Czerwony spacerowy wózek
Z inwalidzkim rodowodem przygotowany do drogi.
Znajomy obiecał — nie przyszedł.
Siostrzenica umówiona na aerobic.
Jeden telefon nie odpowiada.
Kleryk kierowca na wyciszeniu
Wybieram drugi numer — Alleluja!
Pozdrawia automat — ksiądz nieobecny.
Godzina zero wybija
Zegar jak sędzia wylicza do dziesięciu.
Choćby ojciec i matka o tobie zapomnieli,
Ja o tobie nie zapomnę.
Dziwne, ból dodaje siły.
Uczeń nie jest nad Mistrza.
Dziś mówię pas — aby jutro
Po raz kolejny pozwolić się ubrać, wziąć na ręce
I dla Niego, tylko dla Niego
Ciągle szukać, zachęcać, prosić:
Weź w ręce cierpienie
I trzymaj, jak kapłan trzyma Hostię
Z miłością, szacunkiem i czcią.
Aby godnie nosić imię — człowiek.
Teresie Ł. i Robertowi Ch.
Nowenna o uzdrowienie
Mówią, że jesteś sprawiedliwy — śmiechu warte…
Dlaczego jestem cieniem człowieka?
Czym zasłużyłem na taki los?
Dlaczego fizycznie jestem mniej niż zero?
Przecież nie jestem taki zły.
Są gorsi, a cieszą się życiem, tryskają zdrowiem.
Powiedz mi, o Sprawiedliwy:
Dlaczego to ja jestem kaleką,
A nie ten spod budki z piwem?
Czy Ty to słyszysz?
Czy Ty w ogóle jesteś?
Tak było i jeszcze gorzej!
Dziś z przyjaciółmi tymi na ziemi i tymi w niebie
Kończymy nowennę w intencji mojego uzdrowienia.
I nic! Powiedziałby ktoś z boku
Fizycznie ani drgnęło;
A ja wiem, że zostałem wysłuchany.
Po raz kolejny poruszyłeś mi duszę.
Tym razem szczególnie:
Nie bój się cierpienia. Nie krzycz z rozpaczy!
Właśnie w cierpieniu i rozpaczy
Ujrzysz Świat Niewidzialny.
Cierpienie przyniesie miłość.
Nie poczujesz fizycznej ulgi.
Poczujesz smak zwycięstwa!
Potrzebowałeś czasu, żeby to powiedzieć.
Dorosłem, żeby to zrozumieć.
Dojrzałem, żeby to przyjąć.
Dziękuję, że chcesz się posłużyć moim cierpieniem.
Choć nie wszystkim umiem wytłumaczyć,
Że to nie cierpiętnictwo, to Miłość!
Wam, bowiem z łaski dane jest dla Chrystusa:
Nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć…
Trudne to, tajemnicze, ale prawdziwe, a zarazem piękne.
Witoldowi D.
Wyznanie
Nie znam granicy swojej słabości.
Nie znam granicy Twojej mocy.
Ale to wiem:
Krzyżem lęk odjąłeś,
Słabość mocą uczyniłeś.
Jak Cię nie kochać, Panie?!
Dedykuję ten wiersz ks. Grzegorzowi K., którego postawa przyczyniła się do powstania
tego utworu
Pierwszy piątek
Czy to mróz, upał, czy jesienna plucha,
idę wiejskimi ścieżkami, miejskim trotuarem
już bez ministranta z dzwonkiem i lampionem – a szkoda.
Za to zawsze z moim Panem Jezusem Chrystusem
do naszego Pana Jezusa Chrystusa — skarbu Kościoła.
— Masło maślane – zaczepia mnie Piotr i dodaje
— coś z tym twoim pisaniem jest nie najlepiej,
popraw się, bo inaczej zacznę cię nie zauważać.
A otóż nie! Nie widzę w tym niczego nagannego,
tylko w tym momencie trzeba powiedzieć pas rozumowi,
a dać upust wierze, aby usłyszeć w sercu:
(…) Wszystko, co uczyniliście
jednemu z tych braci moich najmniejszych,
Mnieście uczynili. (…)
Musisz przyznać, nie tylko Piotrze,
że to, co na pierwszy rzut oka wydawało się,
delikatnie mówiąc, nieprzemyślane,
dla ateisty wręcz głupie,
jest prawdziwe, a na dodatek śmiesznie proste,
jak pomnażać skarby na koncie w niebie.
— Przyznaję — już poważnie stwierdza Piotr i dedukuje
—faktycznie proste, a mimo tego świat i człowiek w tym
świecie
wciąż taki zagubiony, skomplikowany, niezrozumiały.
Czy sedno nie tkwi w niewłaściwym wartościowaniu?!
Skoro dziś w Afryce dzieci umierają z głodu,
a my tak łatwo ulegamy mirażom świata
i wolimy budować skomputeryzowane, bezduszne pałace.
Zaprawdę, to należy czynić, a tamtego nie opuszczać.
Bo przecież nieraz tak niewiele trzeba — wystarczy podać
kubek zimnej wody
albo zwyczajnie siąść u stóp jednego z tych braci
najmniejszych
i słuchać, co mówi do mnie mój Pan Jezus Chrystus
przez niego,
czy trzymając jego rękę, we wspólnej modlitwie ukołysać
go do snu.
— kończy Piotr.
Piękne to! Wiedziałem, od samego początku, że tylko
mnie zaczepiasz,
ale ja do czegoś innego zmierzam, ponieważ nieraz
odnoszę wrażenie,
oczywiście nie uogólniam, i dlatego już teraz przepraszam,
że nie każdy kapłan wie o tym.
Grzegorz powiedziałby: ptak nie kala własnego gniazda.
No właśnie …to prawda, zgadzam się, ale…
Nie myśl, że jest mi z tym łatwo.
Dlatego jeszcze raz przepraszam, może tym razem
za moje zaczepki,
a może za szczerość aż do szpiku kości,
w kolejnym już Światowym Dniu Chorego
i Międzynarodowym Roku Osób Niepełnosprawnych
Anno Domini 2003.
Tylko nie myśl, że ja nie kocham,
że nie pamiętam w modlitwie, w cierpieniu.
A może, dlatego, że kocham, ty możesz dziś to czytać,
bo ja mam odwagę zaczepiać, pisać o tym z miłością.
Wszystkim, których poznałem w CITON-ie
Cierpienie
Stało się to,
Czego nie chciałem.
Stało się to,
Czego nie życzyłbym wrogowi.
Stało się to,
Czego do końca zgłębić nie potrafię.
A jednak:
Wypełnia się to,
o czym marzyłem.
Wypełnia się to,
Czego szukałem.
Wypełnia się to,
Czego pragnie człowiek.
Powiesz, że dziwne.
A ja jestem szczęśliwy!
Bratu Ireneuszowi
Kto tu normalny
Krzyżykiem znaczy swoją tożsamość.
Nie czyta, nie liczy, nie piszę
Nie mierzy, nie przelicza, nie kalkuluje,
Nie kłamie, nie kradnie, nie kombinuje;
Idzie, gdzie proszą, kocha nie znając;
Przyjmuje razy, ciągle kochając.
Mówią, że głupi, że nie zna życia.
Kilka literek tuż przed nazwiskiem.
Czyta, liczy, pisze,
Mierzy, przelicza, kalkuluje,
Kłamie, kradnie, kombinuje;
Kocha mamonę, wciąż pomnażając;
Przyjmuje laury, Boga nie znając.
Mówią, że mądry, że zna życie.
Kto tu normalny, kto nienormalny;
Kto wygra, kto przegra życie?
Brat
Miał brudne, przetłuszczone włosy,
ale czystą głowę.Miał brudne dłonie,
ale czyste ręce.
Miał trzy zawały,
ale zdrowe serce.
Miał obolałe, przepocone ciało,
ale śnieżnobiałe wnętrze.
Mówią, że umarł,
Ale On żyje.
Przyjaciel
Kleryk, diakon, biała alba.
Procesja z radosnym śpiewem.
Ślubowanie, krzyżmo na rękach.
Oto jestem, poślij mnie.
Prymicja, pierwsze błogosławieństwa,
Spowiedzi, śluby, pogrzeby
Katecheza — jedynki, szóstki;
Spotkania z młodzieżą, wycieczki,
Przeziębienie, kolęda, przeziębienie:
Pigułki, mikstury, balsamy,
Osłuchiwanie, opukiwanie, badania;
Zdrowie nie wraca do normy.
Szpital jeden, drugi, trzeci
Probówki, krew, mocz;
Wyniki, analizy, porównania,
Rozmowy, konsultacje — diagnoza:
RAK KRWI – białaczka!
Wyrok — nie! Śmierć — nie!
To Miłość. A Miłość nie umiera.
Odwagi przyjacielu — odwagi!
Nie jesteś sam, bo Bóg z tymi,
którzy Go miłują, współdziała
we wszystkim dla ich dobra.
We wszystkim!
Polski tandem Stefan i Karol
Stefan osierocony przez matkę
i Karol jako dziecko klęka nad sercem matki.
Stefan usłyszał: Pójdź za Mną
i Karol nie przegapił okazji.
Stefan rzuca się w ramiona Jasnogórskiej Pani
i Karol mówi: Totus tuus.
Stefan z pastorałem u steru
i Karol z pierścieniem na drugim siodełku.
Stefan w sercu nosił i wciąż wspiera Ojczyznę
i Karol z miłością całuje matkę ziemię.
Stefan w więzieniu
i Karol pracuje w niewoli
Stefan przebacza
i Karol prosi o przebaczenie.
Stefan wśród purpuratów na konklawe
i Karol w Watykanie, ale już w bieli.
Stefan — Nie lękaj się, prowadź w trzecie tysiąclecie.
Karol — Bez Twojej purpury nie byłoby tej bieli.
Karol i Stefan biało-czerwony tandem
na niebiańskim szlaku.
Zenon Faszyński.