Po co Ona żyje.
Jednych jako lekarzy, innych jako nauczycieli, kapłanów, kierowców czy siostry zakonne. W życiu spotykamy się z biedą, bogactwem, smutkiem, radością, tajemnicą bólu i cierpienia. Przed tobą też jest jakaś droga – mówiłem Ani – ale żeby życia nie przegrać, a godnie i owocnie przeżywać dany nam czas ziemskiego pielgrzymowania, trzeba starać się być blisko Boga. Pamiętaj! Bardzo ważne jest, żebyś przez całe życie szła z Panem Jezusem, uczyła się postępować tak, jak On naucza przez Kościół, między innymi w Słowie Bożym. Uparcie, wytrwale i cierpliwie przełamuj pieczęć po pieczęci i zgłębiaj tę Świętą Księgę. Prawa i obowiązki, wypływające z wiary, nie mogą być sprzeczne z twoim postępowaniem, ale jedno z drugim powinno uzupełniać się i tworzyć coraz doskonalszą całość. Po to Pan Jezus narodził się w Betlejem i ty po to się urodziłaś, aby się z Panem Jezusem zjednoczyć. Właśnie to jest najważniejsze w życiu, abyśmy byli jedno z Bogiem.
Przez taką rozmowę chciałem pomóc mojej siostrzenicy w odpowiedzi na to zasadnicze pytanie: po co ona żyje?
W podsumowaniu ujęliśmy to wszystko w jednym zdaniu. Ania zrobiła też kilka małych rysunków, na których zobrazowała to, o czym wcześniej rozmawialiśmy:
– rodzice w Sakramencie Chrztu ofiarują ją w Kościele Panu Bogu,
– mama uczy ją pierwszych modlitw,
– lekcja religii,
– pierwsza Komunia Święta,
– ręce biskupa nad głową Ani w Sakramencie Bierzmowania,
– czytanie Pisma Świętego,
– Ania ze swoją rodziną na Eucharystii,
– Ania z Panem Jezusem w niebie.
Teraz można zapytać, czy dużo z tej rozmowy dotarło do jej dziecięcego umysłu. Sprawdziłem to i za chwilę do tego wrócę. Już wtedy zauważyłem, że w pełni ona tego nie rozumie, ale miałem nadzieję, że jakiś ślad pozostanie w jej pamięci. Doskonale wiem, że jedną rozmową nie można dać odpowiedzi na takie pytanie człowiekowi dorosłemu, a tym bardziej dziecku. W moim odczuciu dla dziecka z pierwszej klasy tak postawione pytanie jest po prostu za trudne. Nie trzeba za bardzo śpieszyć się z zadawaniem tak bezpośrednich pytań, ale czuwać i pracować nad tym, aby dziecko w miarę samodzielnie mogło udzielić sobie odpowiedzi. Nie od dziś wiadomo, że dzieci są dobrymi obserwatorami. Jeżeli w życiu dorosłych Pan Bóg jest na pierwszym miejscu i dzieci widzą ich wiarę w codziennych uczynkach, to automatycznie udziela się im odpowiedzi. Poprzez naszą świadomą wiarę dzieci dorastają do trudnych pytań. Trzeba jednak przy tym temacie zaznaczyć, że my często ograniczamy swoje rozumienie szczęścia do spraw przyziemnych, czysto ludzkich. I przez to zbytnie wyeksponowanie przez nas materialnej strony życia dzieciom ogranicza się wymiar szczęścia do roweru, komputera czy samochodu. Są tacy, którzy z czasem uporządkują hierarchię wartości i zrozumieją prawdziwy sens życia, ale niestety niemało jest takich, którzy przez całe życie gonią za wartościami materialnymi i żegnają się z tym światem nie wiedząc, jaki rodzaj egzystencji się skończył, a jaki zaczyna. Nie wiedzą, po co żyje człowiek, nie wiedzą, że prawdziwe szczęście to coś więcej niż przemijająca materia, niż ziemska pielgrzymka.Dziś Anka ma 16 lat i z pewnością wie, co w życiu jest najważniejsze. Chociaż może wyda się to dziwne, ale ona prawie nic nie pamięta z tej rozmowy sprzed kilku lat. Obserwuję jej życie i mogę powiedzieć, że stopniowo, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę, przeszła przez wszystko, o czym wcześniej pisałem. Od trzech lat jest w Ruchu Światło-Życie. W tym roku przygotowuje się do trzeciego stopnia formacji duchowej. Gdy przystępowała do Sakramentu Bierzmowania, podarowałem jej Pismo Święte i prenumeratę miesięcznika Słowo wśród nas, który pomaga jej w codziennej medytacji nad Słowem Bożym. Widzę, że pracuje nad sobą. Wiem, że ciężko przychodzi jej lubić człowieka, który czyni zło. Teoretycznie rozumie, że powinniśmy kochać grzesznego człowieka takim, jaki jest, a odrzucać grzech, który czyni. Sama przyznaje, że choć wie, co w życiu liczy się najbardziej, to jeszcze jej miłość daleka jest od tej postawy wobec Boga, jaką dostrzega na kartach Pisma Świętego. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (por.} 15,13). Pan Jezus, wypowiadając te słowa, miał na myśli miłość posuniętą aż do przelewu krwi. Ania, mówiąc o swojej niedoskonałej miłości, ma na myśli bezkrwawe oddanie się w życiu bliźniemu; dążąc do tego, aby być dobrym jak chleb i umieć się dzielić z głodnymi pajdkami Chrystusowej miłości. Bardzo pięknie zobrazował to Prymas Tysiąclecia: Sztukę jest umierać za Ojczyznę, ale dziś nie mniejszą sztuką jest dobrze dla niej żyć. Mamy nieustannie siebie poświęcać dla innych, jak Chrystus poświęcił siebie dla nas. I z pewnością dodałby: czas to miłość, a nie jak zwykle się mówi: czas to pieniądz. W tym roku na urodziny napisałem dla niej wiersz pt. Mów przeciętności nie, zachęcając ją w ten sposób do dalszej pracy nad sobą. Nie wiem, jak potoczy się życie mojej siostrzenicy. O pełnym zwycięstwie też za wcześnie mówić, ale już dziś dziękuję Bogu za to, co dał Ani – pokornie proszę o więcej.
Mów przeciętności – nie
Zgodzić się na przeciętność
to błąd, to obumieranie.
Bawić się talentem,
tylko cieszyć się nim,
to mało, to przegrana.
Jeśli pozwolisz – ważna uwaga:
Jak kondor lataj wysoko.
Na skrzydłach Ducha
szybuj ku szczytom, wznoś ponad chmury;
spalaj się w Słońcu świętości.
Przy wysokich lotach
bądź przygotowana na mocne podmuchy,
bądź czujna, bo często są to wiatry przeciwne,
ale nie zniżaj lotu za żadną cenę – za żadną.
To dziecięce pytanie sprzed kilku lat z pozoru wydaje się proste, a jednak często przysparza wiele kłopotów dorosłym. Zgadzam się z Panią, że nieraz u innych dostrzegamy lęk przed nim, a nawet świadome uciekanie od tego tematu. Czy nie jest to dziwne, zastanawiające?! Szatan doskonale wie, jakie jest powołanie człowieka. A my wcale nierzadko udajemy, że nie wiemy o tym lub nie chcemy wiedzieć. Kiedyś moja znajoma ujęła to nieco żartobliwie: Zenek udając, że nie wiemy o tym, jest nam łatwiej, wygodniej żyć i dodała z ironicznym uśmiechem, uciekając w ten sposób od tematu – wpieUe jest weselej, bo tam więcej znajomych. Myślę, że warto się nad tym zastanowić! Nasz wieszcz narodowy, Adam Mickiewicz, napisał: Wierzysz, że Syn Boży narodził się w żłobie, ale biada ci, jeśli nie narodził się w tobie. Poeta trafnie ujął ten problem; ostrzega, a zarazem pragnie zachęcić do przemyśleń nad naszą wiarą.
C. d. n.
Redakcja Serwisu