Dzisiejsza Dworna, od 1934 roku Generała Bronisława Pierackiego, do1 lutego 1940 roku.
Kim był Bronisław Pieracki, czym się zasłużył, że jego imieniem została nazwana jedna z dwóch głównych ulic w Łomży ulica Dworna, która nosiła swoją nazwę od XVI wieku.
Bronisław Wilhelm Pieracki (ur. 28 maja 1895 r. w Gorlicach, zm. 15 czerwca 1934 r. w Warszawie) – legionista, polityk, pułkownik dyplomowany piechoty Wojska Polskiego, minister Spraw Wewnętrznych
Bronisław Pieracki urodził się w rodzinie Stanisława Pierackiego, który był naczelnikiem straży skarbowej, oraz Eugenii Budziszewskiej. Jego rodzina osiadła w Galicji, uchodząc przed prześladowaniami rosyjskimi tuż po powstaniu listopadowym. Pieracki przyszedł na świat w Gorlicach, ale dzieciństwo i młodość spędził w Nowym Sączu. Tam uczęszczał do I Gimnazjum. Wkrótce wstąpił do Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego, a także tajnej organizacji niepodległościowej o nazwie Związek Jastrzębi.
W 1913 r. ukończył szkołę oficerską Związku Strzeleckiego w Nowym Sączu, która zakończyła się dla niego uzyskaniem stopnia chorążego.
W latach 1914 – 1917 pełnił służbę w Legionach Polskich. Był dowódcą plutonu (od sierpnia 1914 do maja 1915), a później kompanii 2 pułku piechoty Legionów. W 1914 r. został podporucznikiem, a w maju 1915 – porucznikiem. Był już wówczas dowódcą 7 kompanii 4 pułku piechoty Legionów. Ciężko ranny podczas bitwy pod Jastkowem. Później (od stycznia do października 1916) walczył na Wołyniu. W listopadzie 1916 r. został kapitanem. Objął wówczas dowództwo II batalionu 4 pułku piechoty Legionów.
Podczas kryzysu przysięgowego odmówił złożenia przysięgi wierności cesarzowi niemieckiemu. W efekcie został zdegradowany i wcielony do armii austro-węgierskiej (do 16 pułku obrony krajowej Krakau c.k. armii), w której służył do maja 1918. Następnie objął stanowisko dowódcy okręgu Polskiej Organizacji Wojskowej w Nowym Sączu a później we Lwowie. W tym czasie wznowił studia prawnicze na Uniwersytecie Jana Kazimierza .Od listopada 1918 w Wojsku Polskim, w stopniu majora. Był uczestnikiem walk z Ukraińcami we Lwowie. W marcu 1919 przeszedł do pracy w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Do lipca 1920 zajmował stanowisko w I Departamencie MSW, gdzie stał na czele Samodzielnej Sekcji Wyznań Niekatolickich. W lipcu 1920 awansowano go na stopień podpułkownika, a następnie otrzymał przydział do Kwatery Głównej Naczelnego Wodza. W okresie 1922-1924 był słuchaczem warszawskiej Wyższej Szkoły Wojennej.
W 1924 znajdował się w dyspozycji ministra spraw wojskowych i był oficerem nadetatowym 4 Pułku Piechoty Legionów. 1 grudnia 1924 Prezydent RP Stanisław Wojciechowski na wniosek ministra spraw wojskowych, gen. dyw.Władysława Sikorskiego awansował go na pułkownika ze starszeństwem z 15 sierpnia 1924 i 12 lokatą w korpusie oficerów zawodowych piechoty[2].
Uczestnik przewrotu majowego. Został wybrany posłem na Sejm w marcu 1928 z listy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem z okręgu 44. (województwo krakowskie). Z dniem 26 marca tego roku przeniesiony z dyspozycji szefa Sztabu Generalnego WP w stan nieczynny na czas trwania kadencji sejmowej[3]. Bardzo szybko zrzekł się mandatu i powrócił do Wojska Polskiego na stanowisko zastępcy szefa Sztabu Głównego. Karierę wojskową zakończył w 1929.
Od 1929 zajmował różne stanowiska rządowe. Od grudnia 1930 do czerwca 1931 minister bez teki w randze wicepremiera w rządzie Walerego Sławka. W latach 1931–1934 minister spraw wewnętrznych w rządach Aleksandra Prystora, Janusza Jędrzejewicza i Leona Kozłowskiego. Jako szef resortu był zwolennikiem zwalczania sił antypaństwowych, szczególnie komunistów. Opowiadał się także za porozumieniem z umiarkowanymi grupami ukraińskimi, z pominięciem kierownictw radykalnych, nacjonalistycznych organizacji. Powołał m.in. Komitet ds. Narodowościowych (w 1934 r.). Prowadził zdecydowaną politykę, ale potępiał rasizm i terroryzm.
Zabójstwo Bronisława Pierackiego, polityka sanacji, ministra spraw wewnętrznych w rządzie Leona Kozłowskiego miało miejsce 15 czerwca 1934 roku przed budynkiem Klubu Towarzyskiego przy ulicy Foksal w Warszawie. Pieracki został postrzelony przez członka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Hryhorija Maciejkę. Przewieziono go do szpitala, ale zmarł tego samego dnia.
Bronisław Pieracki był legionistą, uczestnikiem walk z Ukraińcami o Lwów, ministrem spraw wewnętrznych, odpowiedzialnym m.in. za politykę resortu względem mniejszości narodowych. Na zjeździe nielegalnej w Polsce Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, który odbył się w Berlinie, zapadła decyzja o konieczności zorganizowania zamachu na ministra ds. wyznań religijnych Janusza Jędrzejewicza lub właśnie Pierackiego. Morderstwo miało być odpowiedzią na aresztowania, jakich dokonały polskie władze po nieudanym napadzie nacjonalistów ukraińskich na pocztę w Gródku Jagiellońskim. Decyzja o zamachu na Bronisława Pierackiego zapadła, gdy podjął on próbę porozumienia z umiarkowanymi grupami Ukraińców mieszkających w Polsce. Zdaniem radykalnych organizacji ukraińskich, zagrażało to ich dalszej konfrontacyjnej polityce.
Przygotowania do zamachu rozpoczęły się wiosną 1934 r., gdy do Warszawy przyjechał jeden z liderów OUN, Mykoła Łebed. Przeprowadził on rozpoznanie w stolicy, w czym pomagała mu Daria Hnatkiwska. Do zamachu miało nie dojść, ponieważ na jego odwołanie nalegali Niemcy, wspierający ukraińskich nacjonalistów. Naciski, aby przerwać przygotowania do akcji miały związek z czasowym polepszeniem stosunków polsko-niemieckich po dojściu Adolfa Hitlera do władzy. Istnieją dwie hipotezy, próbujące wyjaśnić, dlaczego doszło do morderstwa. Pierwsza mówi o tym, że popełniono je za wiedzą i zgodą Jewhena Konowalca, głównego prowydnika OUN. Druga twierdzi, że zamach został wykonany przez radykalną grupę „młodych” w OUN.
Jak się później okazało, współpracowników Łebeda obserwował od dawna polska policja, ale postanowiono ich nie aresztować, ponieważ działo się to w czasie, gdy Pieracki próbował porozumieć się z umiarkowanymi organizacjami ukraińskimi. Ukraińcy mieli świadomość tego, że OUN (a zwłaszcza lwowska część organizacji) jest rozpracowywana przez polskie służby. W związku z tym Stepan Bandera wydał rozkaz odwołania zamachu na Pierackiego. Nie dotarł on jednak do Warszawy na czas.
Do przeprowadzenia zamachu na Pierackiego wyznaczono Hryhorija Maciejkę, ps. Gonta. Postanowiono, że zaczai się on przed warszawskim Klubem Towarzyskim przy ul. Foksal 3, miejscu, w którym często spotykali się politycy obozu rządzącego, wysokiej rangi wojskowi i przemysłowcy. 15 czerwca 1934 r. Maciejka zjawił się tam rano i przez dłuższy czas oczekiwał na przybycie Pierackiego, kilkakrotnie odchodząc i zjawiając się ponownie w okolicy budynku. Nie zwrócił na siebie uwagi portiera, pomimo podejrzanego zachowania i faktu, że w rękach trzymał kartonowe, obwinięte w papier pudełko, w którym znajdowała się bomba. Mechanizm jej zapalnika bazował na reakcji chemicznej wywoływanej przez połączenie kwasu azotowego, cukru i piorunianu rtęci[1].
Około godziny przed budynek Klubu Towarzyskiego zajechał premier Leon Kozłowski, nieco później pojawił się minister opieki społecznej Jerzy Paciorkowski. O 15.30 pojawił się Bronisław Pieracki, który na Foksal przyjechał służbową limuzyną, prowadzoną przez szofera Witulskiego. Minister wysiadł z samochodu. Ruszył za nim Maciejko, który podszedł do Pierackiego i usiłował zdetonować bombę. Jej zapalnik, którym była szklana rurka, zawiódł. Okazało się, że wykonano ją ze zbyt grubego szkła, aby zgnieść ją jednym ruchem. Wobec takiego rozwoju sytuacji, Maciejko wyciągnął rewolwer hispan kaliber 7,65 i trzykrotnie strzelił do Pierackiego. Dwie kule trafiły go w tył głowy. Następnie zamachowiec wyszedł na ulicę i szybkim krokiem ruszył w kierunku Nowego Światu. Maciejki nie zatrzymał ani portier, ani szoferzy limuzyn, oczekujący na ulicy na gości klubu. Zamachowiec minął nawet policjanta, który zaczął za nim pościg dopiero po chwili, zaalarmowany przez portiera, który otrząsnął się z szoku i wybiegł na ulicę. Mordercę jako pierwszy zaczął jednak gonić woźny poselstwa Japonii, Franciszek Wywrocki. Zamachowiec zauważył pościg i na rogu ul. Kopernika strzelił do tego ostatniego, ale chybił.
W tym samym czasie szofer Pierackiego zawrócił samochodem w wąskiej uliczce i zaczął pościg autem za Maciejką. Policjant sprzed kamienicy nr 8 wskoczył na stopień limuzyny i w ten sposób ścigał zamachowca. Na ul. Kopernika udało im się dogonić Maciejkę, który oddał strzał do szofera. Temu udało się uchylić, ale przez moment nie obserwował ulicy. W tym czasie zamachowiec wskoczył w ulicę Szczyglą, podczas gdy samochód pojechał dalej prosto. Dopiero po chwili zawrócił i również skręcił w Szczyglą. W tym czasie Maciejko był już jednak w bramie domu przy ul. Okólnik 5. Goniący go policjant został zmylony przez wspólnika zamachowca, który poinformował go, że Ukrainiec pobiegł w odwrotnym kierunku. Wykorzystując to, Maciejko zdjął w bramie płaszcz i zostawił tam paczkę w wadliwą bombą. Następnie wyszedł na ulicę i spokojnie oddalił się, nie wywołując żadnych podejrzeń[1]. Zamachowiec nie został schwytany. Udało mu się zbiec – najpierw do Czechosłowacji, a później do Argentyny.
Po ciężko rannego Pierackiego bardzo szybko przyjechała karetka. Minister został przewieziony do Szpitala Ujazdowskiego, gdzie poddano go operacji. Pomimo tego, zmarł jeszcze tego samego dnia. Rządowa Gazeta Polska relacjonowała:
Upływ krwi udało się zatamować. Następnie lekarze dokonali trepanacji czaszki i wydobyli kulę. Stan ministra pogarszał się z każdą chwilą. Tętno słabło. O godz. 5 minut 15 po południu nastąpiła agonia.
Początkowo o zamordowanie Bronisława Pierackiego podejrzewano radykalne organizacje prawicowe, przede wszystkim Obóz Narodowo-Radykalny. Akcja miała być odwetem za delegalizację ONR przez władze, która nastąpiła 10 czerwca 1934 r. Gdy wiadomość o śmierci Pierackiego rozniosła się po Warszawie, doszło do manifestacji antyprawicowych. Ok. 150 osób zdemolowało redakcję i drukarnię endeckiej Gazety Warszawskiej przy ul. Zgoda[4]. Już w nocy z 16 na 17 czerwca aresztowano 600 osób w związku z zamachem[5]. Gazeta Polska pisała tuż po zabójstwie Pierackiego:
Na pewno odżegnają się jutro od nieznanego zbrodniarza wszystkie stronnictwa polityczne… Gdy wyjaśnione zostanie, gdzie tkwią korzenie mordu, na jakim fermencie wezbrała zbrodnia – to trzeba będzie chore miejsce organizmu społecznego wypalić białym żelazem. I pora, by wiedzieli i pamiętali o tym wszyscy – okres nieodpowiedzialności w dziejach Polski skończył się
Gdy informacja o zamachu na Pierackiego dotarła do Józefa Piłsudskiego, wstrząsnęła ona marszałkiem. Jego adiutant, Mieczysław Lepecki wspominał, że Piłsudski nie przyjął gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego, który przywiózł mu ze szpitala wiadomość o śmierci ministra.
Poza narodowcami, o dokonanie zamachu podejrzewani byli także Ukraińcy. Ta druga hipoteza potwierdziła się, gdy wkrótce do zamordowania Pierackiego przyznała się OUN.
Sprawa zabójstwa ministra wyjątkowo bulwersowała opinię publiczną, ponieważ zamachu dokonano w dzień, w samym centrum stolicy, na osobie odpowiedzialną za bezpieczeństwo wewnętrzne, a zamordowany równie dobrze mógł zostać szef rządu.
Sprawa była dodatkowo, jak się później okazało, o tyle kompromitująca, że nieco wcześniej w rękach władz znalazło się archiwum OUN wraz z dokumentami dotyczącymi przygotowań do tej właśnie akcji. Odszyfrować miano je dopiero po zamachu. Spowodowało to narodzenie się pogłosek, że śmierć Pierackiego nastąpiła za wiedzą podległych mu władz bezpieczeństwa.
Zamach na Bronisława Pierackiego był jednym z głównych powodów, jakie skłoniły sanacyjne władze do założenia obozu dla więźniów politycznych w Berezie Kartuskiej. Tuż po śmierci ministra, jego resort trafił pod bezpośrednie zwierzchnictwo premiera Kozłowskiego, który nad trumną Pierackiego mówił:
Rząd Rzeczypospolitej jest zdecydowany dać społeczeństwu i naszej dobrej sławie narodowej satysfakcję za tę obrazę i zadośćuczynienie za życie Bronisława Pierackiego oraz sięgnąć po stanowcze środki pohamowania instynktów, z których rodzi się zbrodnia
Kozłowski przygotował plany utworzenia tzw. obozu izolacyjnego. Spotkał się w tej sprawie z Piłsudskim, który wyraził zgodę na utworzenie „Miejsca Odosobnienia”. Trzy dni po zabójstwie Pierackiego ukazało się
Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1934 r. w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu. Na jego mocy utworzono obóz w Berezie, a sam dokument umożliwiał zamykanie tam osób, których działalność lub postępowanie daje podstawy do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju lub porządku publicznego.
Władze sanacyjne mogły więc więzić swych przeciwników politycznych bez potrzeby przeprowadzania jakiegokolwiek postępowania sądowego. Do Berezy trafiali przede wszystkim członkowie ONR, nacjonaliści ukraińscy oraz komuniści.
W śledztwo zaangażował się nawet ówczesny minister sprawiedliwości, Czesław Michałowski.
Pomimo pierwszych podejrzeń, jakie padły na organizacje skrajnie prawicowe, w toku śledztwa bardzo szybko pojawiły się poszlaki świadczące o popełnieniu morderstwa przez nacjonalistów ukraińskich. Podczas przeszukiwania okolic miejsca zabójstwa, odnaleziono płaszcz porzucony przez Maciejkę, a także bombę, która nie zadziałała. W kieszeni płaszcza znajdowała się kokardka w barwach niebiesko-żółtych (ukraińskich) oraz spinka ze szkiełkiem w tych samych kolorach. Oba przedmioty były w czasach II Rzeczypospolitej[10]. demonstracyjnie noszone przez nacjonalistów ukraińskich
Podczas śledztwa ponowne podejrzenie padło jednak na ONR, gdy okazało się, że w dniu zamachu z Pierackim usiłował skontaktować się przywódca organizacji, Jan Mosdorf. Gdy sekretarz ministra oświadczył mu, że ten będzie w stanie pomówić z nim następnego dnia, Mosdorf odrzekł, iż wówczas To już będzie za późno[11]. Tym bardziej podejrzany był fakt, że po śmierci Pierackiego, Mosdorf ukrywał się przez półtora roku, w obawie przed aresztowaniem[10]. Zjawił się jednak na procesie Ukraińców oskarżonych o udzielenie pomocy zamachowcowi i oświadczył, że pragnął spotkać się z Pierackim w celu skłonienia go do uchylenia decyzji zamknięcia oenerowskiego czasopisma Sztafeta[12]. Na korzyść ONR zeznawał także inspektor Policji Państwowej, Józef Piątkiewicz, który powiedział m.in.:
Zamach nie mógł wyjść ze sfer ONR, bowiem blisko będąc ministra Pierackiego, wiem, że z przywódcami ONR prowadził on pewne pertraktacje, które w dniu jego śmierci były w toku. Oenerowcy nie mieliby celu i interesu w tym zabójstwie. Gdyby ONR dokonał tego zamachu, miałby on raczej charakter zamachu stanu, a nie mordu politycznego.
W toku dochodzenia udało się ustalić, że zamachu dokonano z tej samej broni, z której kilka tygodni wcześniej we Lwowie zginął członek OUN, Jakub Baczyński, oskarżony przez członków organizacji o to, że donosił na nich polskiej policji. Badania znalezionego ładunku wybuchowego pozwoliło natomiast stwierdzić, że skonstruował go Jarosław Karpyniec, pirotechnik OUN studiujący w Krakowie, obserwowany od dawna przez polskie służby bezpieczeństwa. Dwa tygodnie po zabójstwie Pierackiego minister Michałowski ujawnił w jednym z wywiadów prasowych, że zamachu dokonała Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich. Jednocześnie przyznał, że morderca, Hrihorij Maciejko, zdołał ujść].
Jesienią 1934 roku bojowe skrzydło OUN – Ukraińska Wojskowa Organizacja przyznała się do przeprowadzenia zamachu na Pierackiego:
15.VI.1934 bojowiec UWO wykonał w imieniu ukraińskiej rewolucji narodowej wyrok śmierci na jednym z katów narodu ukraińskiego. 15.VI.1934 bojowiec UWO zabił w Warszawie Ministra Spraw Wewnętrznych polskiego Rządu okupacyjnego na ZUZ – Pierackiego.
Czyn bojowca, uderzając w lackiego ministra Pierackiego, jako jednego z twórców, realizatorów i przedstawicieli okupacyjnego lackiego panowania na ZUZ, uderzył tem samem w system gnębicielskiego panowania Lachów nad narodem ukraińskim ZUZ.
Tuż po zamachu Łebed wyjechał z Warszawy przez Gdańsk do Niemiec, a Hnatkiwska powróciła do swego rodzinnego Kosowa. Ten pierwszy został zatrzymany przez Niemców i wydany Polsce. Znaleziono przy nim notatki, w których pisał:
Akt jego wykorzystanie i skapitalizowanie. Obozy koncentracyjne. Wyroki lub może śmierć niektórych w kraju, by przeciwstawić się, musimy stworzyć grupę ludzi bojową… Jeszcze może nastąpić zryw pojedynczych wsi i powiatów. Mała partyzantka. Wydać komunikat z naświetleniem aktu (za pomstę). Rozpowszechnić w prasie legalnej i za pomocą ulotek (na wsie).
Hnatkiwską zaaresztowano wkrótce potem. Samemu mordercy udało się zbiec za granicę. Z tego względu proces sądowy objął tylko te osoby, które oskarżono o udzielenie pomocy Hryhorijowi Maciejce.
Proces rozpoczął się 18 listopada 1935 r. Przewodniczącym zespołu sędziowskiego był Kazimierz Posemkiewicz. Oskarżono 12 osób, podzielonych na dwie grupy. W skład pierwszej wchodzili: Stepan Bandera, Mykoła Łebed, Daria Hnatkiwska, Jarosław Karpyniec, Mykoła Kłymyszyn, Iwan Maluca i Bohdan Pidhajnyj. Dwóch pierwszych prokuratorzy Władysław Żeleński i Kazimierz Rudnicki oskarżyli także o zlecenie zabójstwa Maciejce. W skład drugiej grupy (oskarżonych o udzielenie pomocy zabójcy przy ukryciu się i ucieczce) wchodzili natomiast: Jakiw Czornij, Jewhen Kaczmarskyj, Roman Myhal, Jarosław Rak i Katarzyna Zarzycka. Wszystkim postawiono także zarzut członkostwa w nielegalnej organizacji w celu oderwania od Państwa Polskiego jego południowo-wschodnich województw[17]. Akt oskarżenia obejmował 110 stron maszynopisu[18]. Członków OUN bronili ukraińscy adwokaci: Ołeksandr Pawenćkyj, Jarosław Szłapak, Łew Hankewycz i Wołodymyr Horbowyj. W trakcie procesu na świadków powołano 140 osób. Skorzystano także z opinii 4 biegłych[19].
Akt oskarżenia zarzucał poszczególnym Ukraińcom: Banderze – nakłanianie Maciejki do zabójstwa, udzielanie pomocy Łebedowi i Maciejce w postaci pieniędzy i broni; Łebedowi – nakłanianie Maciejki do zabójstwa, prowadzenie dla niego wywiadu w Warszawie odnośnie trybu życia Pierackiego; Hnatkiwskiej – prowadzenie wywiadu, Karpyńcowi – sporządzenie bomby, Kłymyszynowi – dostarczenie materiałów wybuchowych i przewiezienie bomby do Warszawy, Pidhajnemu – dostarczenie pistoletu mordercy, Maluce – dostarczenie Łebedowi pieniędzy i przygotowanie schronień dla zamachowca w Lublinie i Poznaniu. Reszcie postawiono zarzut pomagania Maciejce w ucieczce na początku sierpnia 1934 roku do Jasin w Czechosłowacji[19].
Oskarżeni odmówili udzielenia wyjaśnień w języku polskim. Chcieli natomiast wypowiadać się w po ukraińsku, na co zgody nie wyraził sąd, który uznał, iż odmówili oni składania zeznań w ogóle[20].
Wyroki ogłoszono 13 stycznia 1936 r. Wszystkich oskarżonych uznano winnych zarzucanych im czynów. Skazano ich odpowiednio na:
- Bandera, Łebed i Karpynec – karę śmierci z zamianą na mocy amnestii na karę dożywotniego więzienia,
- Kłymyszyn i Pidhajnyj – karę dożywotniego więzienia,
- Hnatkiwska – 16 lat,
- Maluca, Myhal i Kaczmarskyj – 12 lat,
- Zarzycka – 8 lat,
- Czornyj i Rak – 7 lat więzienia (po zastosowaniu amnestii i z zaliczeniem aresztu śledczego
Już w toku śledztwa przeprowadzonego tuż po morderstwie, pojawiło się wiele wątpliwości odnośnie okoliczności i przebiegu zamachu:
- fundamentalne rozbieżności w różnych opisach zamachowca – Polska Agencja Telegraficzna podała, że sprawca był niskiego wzrostu, ubrany był w czapkę cyklistówkę, sportowe ubranie, miał wąsy przystrzyżone po angielsku[24]. Natomiast według Żeleńskiego, mordercą był wysoki, ogorzały, młody blondyn lub szatyn o bujnej czuprynie w jasnym, zielonkawym płaszczu[25]Robotnik z 16 czerwca 1934 r. pisał nawet nie o jednym, ale o trzech zamachowcach, którzy wbiegli na ulicę Szczyglą. Na przodzie biegł jeden z nich z rewolwerem w ręku, dwaj inni, również z rewolwerami, podążali za nim[26].
- dziwne zachowanie szofera Pierackiego – Stanisława Wituskiego, który zaraz po zabójstwie nie wysiadł z auta i nie rozpoczął pościgu za mordercą, tylko stracił dużo czasu na zawracaniu samochodu w wąskiej uliczce,
- tuż po zamachu w opisach wydarzeniach zamieszczonych w ówczesnych gazetach pojawiły się różne dane dotyczące tego, kto wskazał pościgowi mylny kierunek ucieczki mordercy. Według różnych doniesień był to człowiek w mundurze oficerskim, cywil lub nawet trzy osoby. Robotnik pisał 16 czerwca 1934 r. nawet o trzech osobnikach, którzy ukryci za drzewami ogródka, otaczającego dom, strzelali do ministra[26].
Zdaniem historyka Dariusza Baliszewskiego, Bronisław Pieracki zginął w innych okolicznościach, niż ustalono to w trakcie policyjnego śledztwa. Przytoczył on szereg wątpliwości, jakie pojawiły się podczas dochodzenia (m.in. co do opisu sprawcy), a także przytacza wypowiedzi ówczesnych polityków, podających w wątpliwość fakt, że ministra zabili nacjonaliści ukraińscy. Wincenty Witos pisał m.in.”
22 lipca 1934 r. przybył Bagiński (Kazimierz) z wiadomościami. (…) Posiada zupełnie pewne wiadomości, że Pierackiego zamordowali przyjaciele polityczni. Znaleziona bomba pochodzenia ukraińskiego była umyślnie podrzucona, by zmylić ślady. Zupełnie bezpodstawne jest aresztowanie studenta ukraińskiego.
Podobnego zdania był starosta gnieźnieński Julian Suski:
Pieracki był jedynym pośród bliskich Marszałka, który pragnął porozumienia z obozem narodowym i jego śmierć była prawdopodobnie zamknięciem tych planów. I dlatego nie wierzę, by była ona postanowiona przez Ukraińców
Baliszewski opisał także cały szereg wątpliwości, jakie wyrażała polska opinia publiczna po ogłoszeniu przez władze, że zamachu dokonali Ukraińcy:
Wiązano ten zamach z Niemcami i wizytą w Warszawie min. Goebbelsa, którego Pieracki na kilka godzin przed śmiercią żegnał na dworcu w Warszawie, wiązano z tajemniczymi, poufnymi, misjami pułkownika Pierackiego, które kilka lat wcześniej zlecał mu marszałek Piłsudski. Najmniej jego śmierć wiązano z postawionymi przed sądem Ukraińcami. Prasa ukraińska, jak choćby „Diło”, ironicznie zaznaczała, że „zamachowiec był albo urodzonym warszawianinem, albo znał doskonale topografię Warszawy”, twierdząc jednocześnie, że sugestie, jakoby zamach na Pierackiego mógł wyjść z kół ukraińskich, „nie wytrzymują krytyki”. Ukraińcy podnosili argument trudny do pominięcia. Oto – pytali – jeśli już przyjąć, że za zamachem na Pierackiego rzeczywiście ukrywała się OUN, to jak zrozumieć, że na wykonawcę zamachu wyznaczono Maciejkę, nierozgarniętego półanalfabetę, który gdyby został schwytany, skompromitowałby na sali sądowej Ukrainę i jej niepodległościowe marzenia. To niemożliwe – twierdzili. – Nie my zabiliśmy waszego ministra.
Baliszewski przytoczył także relację dr Iwony Zaciewskiej, której ciotka Grażyna Wajda poznała w 1968 r. w Argentynie góral, któremu minister rzekomo uwiódł żonę. osobę twierdzącą, iż to ona zamordowała Pierackiego. Według niej zabójcą miał być Mieczysław Różański –
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zab%C3%B3jstwo_Bronis%C5%82awa_Pierackiego
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bronis%C5%82aw_Pieracki
http://www.wprost.pl/ar/90608/Bereza-pod-falszywym-pretekstem/?I=1224
3 comments
Z ciekawoscia przeczytalem zawarte informacje.Musze przyznac,ze
po uplywie lat posiadane wiadomsci o W. Pierackim mocno sie zatarly.Pamietam,ze jeszcze po drugiej wojnie ulica Jego imieniem
byla w Radomiu gdzie przez dluzszy okres czasu mieszkalem.
Temat POW interesuje mnie poniewaz Ojciec moj byl jej czlonkiem
i bral udzial w akcjach rozbrajania niemcow.Mysle,ze jest zbyt
malo publikacji na te jak wazne i interesujace temat.
Pozdrawiam
Artykuł poprawiony o dodatkowe informacje.
Kilka uwag do biografii Generała-Ministra.
1.W/g akt personalnych P-7563 w Centralnym Archiwum Wojskowym(CAW) imię matki Generała brzmi Maria a nie Eugenia.
2.W walkach legionowych odznaczył się w bitwach pod Nadwórną,Mołotkowem,Rafajłową i Jastkowem,gdzie był ranny.
3.W czasie obrony Lwowa komendant IV odcinka.
4.Nie był de facto słuchaczem WSWoj.,od 1 XI 1923 do 15 X 1924 odbył tam kurs doszkolenia,uprawniający do używania tytułu oficera dyplomowanego.
5.Był po zrzeczeniu się mandatu posła był dokładnie nie zastępcą a II zastępcą szefa Sztabu Generalnego(Głównego)dla koordynowania prac ministerstw cywilnych w dziedzinie przygotowań obronnych.
6.Pochowany na cmentarzu w Nowym Sączu.
Marszałek Piłsudski osobiście zdecydował,aby pogrzeb Pierackiego odbył się z pełnymi honorami wojskowymi:mianował Go pośmiertnie generałem brygady.
Nie był żonaty.