“Jak u większości ludzi starych, przychodzi taki czas, gdy w sposób niemal natrętny wspomina się lata, które minęły. Tak się złożyło, że ten okres mojego życia, zwłaszcza dzieciństwo, przypadł na apokalipsę wojny światowej. Były to czasy niezwykłe i dlatego chcę przekazać wszystko to, co widziałem i przeżyłem jako dziecko, a czego dzieci nigdy nie powinny doświadczać.
Początkowo chciałem opisać tylko dzieciństwo, potem w miarę pisania pojawiła się chęć utrwalenia mojej młodości. Opisuję je głównie dla siebie, ale może kiedyś zaciekawi to moje wnuki, a może i kogoś innego.”
Tadeusz Rawa
Rodzina
Urodziłem się w lipcu 1932 roku w Łomży, w mieszkaniu dziadków, gdzie przyjechała moja mama, aby powić swojego drugiego syna. Pierwszym był Zbyszek, starszy ode mnie o 7 lat, który też urodził się Łomży. W dalszych latach mieszkałem z rodzicami najpierw w Warszawie potem w Poznaniu. Do Łomży przyjeżdżaliśmy w każde wakacje mieszkaliśmy trochę u dziadków Adeli i Władysława: poza tym „na letnisku” w okolicznych wsiach w wynajętych od gospodarzy wynajętych od pokojach. Dlatego też moje wspomnienia z tamtego okresu kojarzą się bardziej z rodziną mamy, niż z rodziną ojca, z którą miałem mniejszy kontakt.
W mojej pamięci z wczesnego dzieciństwa egzystują w Łomży dwie spokrewnione ze sobą rodziny; Żalków i Wejrochów, które we wspomnieniach jawią się jako jedna wielka rodzina. Związek ten wynikał z faktu, że małżonki nestorów obu tych klanów były rodzonymi siostrami.
Z zawieruchy wojennej 1939-45 jakimś cudem zachowały się dowody osobiste dziadków Żalków z 1922 r. Stąd wiem, że babcia Adela, Karolina, z domu Grodzka urodziła się w osiedlu Stawiski, powiat Kolno, 22 grudnia 1880 roku. Imiona jej rodziców to Stanisław i Maria Grodzcy. Babcia Adela miała trzy siostry: starszą Wandę (po mężu Wejroch) i dwie młodsze Lucynę Wendel) i Marię (Pusz). Zupełnie nie wiem, czym zajmował się dziadek Stanisław, ani kiedy się urodził i gdzie został pochowany, jego żona moja prababka, Maria z domu Konopka urodziła się w 1846 r., zmarła w 1931 r. i jest pochowana w grobowcu rodzinnym Wejrochów na cmentarzu w Łomży. Ślub pradziadków Grodzkich odbył się prawdopodobnie w 1874 r. Na ich temat wiem niewiele, tylko pewne fragmenty ze wspomnień ciotki Wandy, i nie jestem pewny, co w nich jest prawdą, co jej fantazją, a co moją wyobraźnią. Rodzina Grodzkich była to zubożała szlachta, posiadająca niewielki majątek w okolicy Stawisk. W czasie powstania styczniowego 1863 r. część mężczyzn zginęła w walkach, inni zostali zesłani na Sybir, a majątek został skonfiskowany przez Rosjan. Babcia Adela posiadała niewątpliwie jakieś wykształcenie, ale nic na ten temat nie wiem. Na zachowanym zdjęciu babci Adeli wykonanym w Warszawie prawdopodobnie w 1893 r. (przy okazji ślubu jej starszej siostry Wandy) widać młodą, urodziwą pannę w modnej wówczas krynolinie. Z ubioru tego nie wynika, aby była osobą biedną.
Głową rodziny mojej mamy był Władysław Paweł Żalek. Jak wynika z jego dowodu osobistego, urodził się 8 czerwca 1870 roku we wsi Bączów, gmina Bobrowniki, powiat Będzin. Imiona jego rodziców to Jan i Karolina. Pamiętam go jako już starszego, szczupłego, energicznego pana o bujnej, ale siwej, a właściwie białej czuprynie. Okazywał nam, dzieciom, dużo uwagi i serdeczności i zupełnie nie mogę pojąć, dlaczego nigdy nie spytałem go o szczegóły jego życia. Jak przez mgłę przypominam sobie opowieści ciotki Wandy, że początkowo nazywał się Żrałek. Jego rodzina posiadała gdzieś na Śląsku małą kopalnię czy hutę. Ukończył jakąś szkołę handlową. Był pasierbem i po większej awanturze rodzinnej uciekł z domu. Imał się różnych prac, a między innymi zatrudnił się w cyrku (chyba jako księgowy). Z tym cyrkiem zawędrował do Łomży i tu poznał swoją przyszłą żonę Adelę. Ich ślub odbył się w 1900 lub 1901 roku. Mieli trzy córki i syna; Janina, najstarsza (ur. 1902) była moją mamą, Maria (1904), którą nazywano w domu nie inaczej tylko Lilka, Wanda (1906) i Czesiek (1908).
Nie powodziło się im zbyt dobrze, skoro około 1904 roku z dwójką małych córek (moją mamą i ciotką Lilką) wyemigrowali na zarobek do USA. Tam w 1906 roku urodziła się Wanda. Dziadek w Stanach ciężko pracował, wykonywał różne prace fizyczne, między innymi jako stolarz. Babcia, ze względu na trójkę małych dzieci, musiała zajmować się domem. Wrócili do kraju po kilku latach, chyba z jakąś gotówką, gdyż otworzyli w Łomży w 1912 roku sklep kolonialny, który mieścił się w domu jej siostry Wandy. W domu tym również zamieszkali.
Ciotka Lilka wyszła za mąż za Heńka Pieńkowskiego, mieli jednego syna Staśka, który był młodszy ode mnie o ponad rok. Ze Staśkiem miałem częste kontakty przed wojną, a w czasie wojny i po wojnie mieszkaliśmy razem ciotka Wanda razem. Ciotka Wanda była panną, a wujek Czesiek kawalerem (w tamtym czasie).
Drugą rodziną spokrewnioną z dziadkami była rodzina Wejrochów. Jej głową był Adam Wejroch urodzony w 1861 roku w Dobrzyjałowie. Jego rodzina przywędrowała tam z Prus Wschodnich pod koniec XVIII w.: z pokolenia na pokolenie zajmowali się młynarstwem. Dopiero Adam zerwał z tą tradycją i po zdobyciu zawodu piekarza w końcu XIX w. sprzedał młyn w Dobrzyjałowie, przeniósł się do Łomży, gdzie wybudował piekarnię i dom mieszkalny. W Łomży poznał pannę Wandę Grodzką. Ich ślub odbył się w Warszawie w 1893 roku. Od tego czasu oboje prowadzili piekarnię, która usytuowana była w piętrowym budynku na rogu ulicy Krótkiej i Długiej. Pomieszczenia mieszkalne mieściły się na się na piętrze i parterze, natomiast piekarnia w wysokiej suterenie. Piekarnia ta stała się podstawą zamożności rodziny Wejrochów. W czasach. które pamiętam, mąż Wandy Adam już nie żył (zmarł w 1935 roku, miałem 3 lata) i całym majątkiem zarządzała babcia Wanda. Wejrochowie mieli liczne potomstwo: 4 synów i 2 córki. Synowie, to: Tadeusz, był wziętym lekarzem w Łomży, internistą, Kazimierz, też lekarz, pracował w Warszawie jako chirurg, Wacław inżynier oraz najmłodszy Stanisław, który w momencie wybuchu wojny był chyba po trzecim roku medycyny, w czasie okupacji pracował w szpitalu w Łomży i zaraz po wojnie kończył studia. Później pracował w Warszawie jako chirurg wojskowy. Dwie córki Wejrochów to Natalia i Janina. Obie ukończyły szkołę średnią w Łomży. Ciocia Natalia rozpoczęła studia w Warszawie, na wydziale chemii lub farmacji, ale ich nie ukończyła. Wyszła za mąż za inżyniera Zacha. Janina chyba nie zdobyła żadnego zawodu. Była jeszcze jedna córka Celinka, zmarła w 1902 roku w wieku 8 lat.
Przy piekarni na samym rogu ulicy Krótkiej i Długiej był sklep, w którym sprzedawano własne wypieki, a oprócz tego własnym transportem (wóz i para koni) rozwożone było pieczywo w ilościach hurtowych w specjalnych wiklinowych koszach do różnych stałych odbiorców, takich jak restauracje, hotele i zajazdy. Bardzo lubiłem rozwozić z chłopakiem z piekarni to pieczywo. Zwykle przedtem babcia Adela zrzucała z trzeciego piętra pieniądze pracownikowi piekarni z przykazaniem, aby kupił mi świeżego serdelka (koniecznie od Jakubowskiego, bo tam były najlepsze) i żebym to zjadł ze świeżą, jeszcze ciepłą bułką. Smak tego serdelka i chrupiącej, pachnącej bułeczki niemal czuję do chwili obecnej.
Mój ojciec Mieczysław Rawa urodził się 18 października 1895 roku w Ostrołęce. Jego ojciec, a mój dziadek Daniel Rawa był rewidentem na kolei, wówczas carskiej, babcia Jadwiga zajmowała się domem. Nie wydaje mi się, aby była to lukratywna posada i choć sam nie miał wyższego wykształcenia, dołożył wszelkich starań, aby jego czterej synowie osiągnęli więcej niż on. Najstarszy Bronisław ukończył w Warszawie szkołę techniczną Wawelberga, a następnie studiował we Francji, był cenionym inżynierem specjalistą od kotłów wysokoprężnych. Drugi z kolei mój ojciec, po ukończeniu w Ostrołęce szkoły średniej w wieku 14-15 lat (ok. 1909 roku) rozpoczął naukę w Carskiej Szkole Kadetów w Petersburgu. Rok później do tej samej Szkoły Kadetów poszedł jego młodszy brat Stanisław. Po odzyskaniu niepodległości obaj służyli w wojsku polskim. Najmłodszy z braci, Stefan, już po 1920 roku ukończył studia medyczne w Warszawie, gdzie pracował przez całe życie jako wzięty ginekolog.
Tadeusz Rawa
/koniec części 1/