Czy warto czytać gazety ?
Gazetę wymyślili Chińczycy w IV wieku. Ten chiński wynalazek na przełomie XVI/XVII wieku dotarł do Europy. Pierwsza polska gazeta – Merkuriusz Polski Ordynaryjny – ukazała się w roku 1661. Między styczniem a majem tego roku była drukowana w Krakowie (41 wydań ukazujących się 1 – 2 razy w tygodniu w nakładzie ok. 200 egzemplarzy) po czym druk został przeniesiony do Warszawy, gdzie w końcu lipca tegoż roku ukazał się jej ostatni numer.
Przez kilkadziesiąt dalszych lat podstawowym sposobem przekazywania wiadomości były wydawane nieregularnie gazety ulotne. Regularna prasa zarówno europejska jak i krajowa – polska ukazała się dopiero w wieku XVIII. Pierwszym pismem, które w odróżnieniu od wydawanych dotychczas pism czysto informacyjnych miało ambicję ulepszania społeczeństwa, przedstawiało pewien pogląd na świat, a jego autorzy podejmowali także tematykę społeczną i naukową był założony w Anglii w roku 1711 „The Spectator”. Pierwsze regularnie ukazujące się polskie periodyki Nowiny Polskie i poświęcone sprawom zagranicznym Relata Refero zaczęły wychodzić w Warszawie w roku 1729. Obydwa pisma, pod zmienionymi tytułami, przetrwały prawie trzydzieści lat. W roku 1765 zastąpił je wydawany dwa razy w tygodniu, redagowany na wzór angielskiego „The Spectator” – Monitor, którego ostatni numer ukazał się w roku 1785.
W tym samym roku londyński drukarz John Walter wydal pierwszy numer dziennika „The Daily Universal Register”, która to gazeta w roku 1788 przyjęła swoją obowiązującą do dzisiaj nazwę – „The Times”.
W roku 1835, we Francji, Charlie Havas założył pierwszą gromadzącą i rozpowszechniającą informacje agencję prasową, poprzedniczkę najstarszej, pracującej do dzisiaj, światowej agencji informacyjnej – „Agence France-Presse”..
Wiek XX to wiek najintensywniejszego rozwoju prasy drukowanej, ale też wiek powstawania jej konkurentów. W latach dwudziestych – filmu ( od 1927 roku wyświetlano już kroniki filmowe), radia, które w tym też czasie rozpoczęło nadawanie regularnych programów, czy telewizji, która wprawdzie w Polsce narodziła się już w 1937 roku, ale prawdziwą popularność zyskała dopiero w latach pięćdziesiątych. Koniec tego wieku to powszechny rozwój Internetu.
Dzisiaj prasę, radio, telewizję, fonografię i Internet określa się powszechnie jako środki masowego przekazu, w skrócie – publikatory, czy z angielska – mass media. Ten termin powstał w latach 40 ub. wieku w USA, jako określenie instytucji i urządzeń technicznych za pomocą których przekazuje się treści informacyjne bardzo licznym i zróżnicowanym odbiorcom. Żadna jednak z tych instytucji, żadne z tych urządzeń nie mogłoby spełnić swojej roli bez autora przekazywanych treści – dziennikarza czy publicysty. I to ich twórczość oceniali kiedyś czytelnicy gazet a dzisiaj oceniają czytelnicy, słuchacze, czy widzowie środków masowego przekazu.
O ile jednak, jak podaliśmy to wyżej, urządzenia techniczne zmieniały się i doskonaliły znacznie i w bardzo szybkim tempie, to opinie o jakości i wartości zamieszczanych w nich tekstów przez lata zmieniły się niewiele. Gdyby T.N. – autor zamieszczonego poniżej artykułu – nie zmieniając jego treści a dokonując jedynie drobnej, uaktualniającej korekty, zadane pytanie Czy warto czytać gazety ? zastąpił pytaniem Czy warto zaglądać do środków masowego przekazu? – mógłby z powodzeniem zamieścić go dzisiaj w którymś z publikatorów.
Jerzy Smurzyński.
Czy warto czytać gazety?
Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.
Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.
Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.
Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.
Niestety czasopism poważnych dużo nieraz leży w czytelniach — nierozciętych. A cukiernie i kawiarnie snać przeważnie uważają je za sprzeczne z wymogami gastronomij.
T. N.
Wspólna Praca Łomża dnia 12 listopada 1910 roku. Nr 33. Str. 1, 2.