DWUNASTA RODZINA JEZIORKOWSKA ODNALEZIONA!
Znalazła Zgubę
Kilkanaście dni wcześniej śniła jej się nieżyjąca już babcia, która razem z mamą (również nie żyje od kilku lat) szła przez zburzoną Warszawę. Obie czegoś szukały… Ten sen nie wzbudził w niej żadnego niepokoju. Wprost przeciwnie. Obudziła się z nadzieją, że czeka ją jakiś życiowy przełom, że coś dobrego w jej życiu się wydarzy.
Minęły dwa tygodnie i oto pani Halina Rogowska (bo to o niej mowa) znalazła Zgubę, której bezskutecznie szukały babcia i mama. Zgubą jest jej dziadek, rozstrzelany przez hitlerowców w lesie jeziorkowskim, w nocy z 29 na 30 czerwca 1943 roku, którego grobu nie mógł odnaleźć dotychczas nikt z rodziny, gdyż przez lata leżała na nim fałszywa tablica, z zupełnie innymi nazwiskami.
O istnieniu prawdziwej listy Ofiar więźniów z łomżyńskiego więzienia pani Halina dowiedziała się od właściciela Muzeum „Fort” w Piątnicy – pułkownika Ludwika Zalewskiego. Natychmiast pojechała na Miejsce Pamięci Narodowej w Jeziorku i na własne oczy przekonała się, że wśród 62 nazwisk widnieje to jedno ukochane – „Stanisław Tomczuk”. Długo go szukali… Nawet nie wiedzieli, że został rozstrzelany w lesie za wsią Jeziorko leżącą w odległości 7 km od Łomży. Nie wątpili w to, że nie żyje, ale jego los był im nieznany.
W bieżącym roku mija 70 lat od jego tajemniczej śmierci. Tajemniczej, bo w założeniu oprawców, zbrodnia nie miała ujrzeć światła dziennego. Dokonana nocą, w odosobnieniu, nikomu nie została wyjaśniona. Nikt nie wiedział, co stało się z Polakami aresztowanymi i osadzonymi w łomżyńskim więzieniu w czerwcu 1943 roku. Niemcy próbowali nawet ją zamaskować (w 1944 roku) posypując grób substancją, która spaliła zwłoki Ofiar.
Wątek warszawski snu pani Haliny także da się wyjaśnić. Otóż ostatni żyjący skazaniec z jeziorkowskiego lasu, pan Jerzy Smurzyński, jest mieszkańcem Warszawy i to on właśnie odkrył prawdziwą listę Ofiar grobu więźniów z łomżyńskiego więzienia. Znajdowała się w depeszy Delegata Rządu na Kraj, razem z listą Ofiar z grobu inteligencji łomżyńskiej. Pan Smurzyński, poszukując informacji o zbrodniach dokonanych w czasie II wojny światowej na ziemi łomżyńskiej, tę depeszę znalazł w 1994 roku w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Dzięki jego usilnym staraniom wznowiono śledztwo w sprawie zbrodni jeziorkowskich i naprawiono szereg przekłamań, z których najważniejszym była, funkcjonująca na leśnym cmentarzu w Jeziorku aż do 2006 roku, całkowicie błędna lista więźniów. Właśnie w 2006 roku dokonano, w oparciu o informacje przesłane przez pana Jerzego Smurzyńskiego (udokumentowane prawomocną decyzją IPN w Białymstoku z 12 września 2005 roku) , remontu w Miejscu Pamięci Narodowej w Jeziorku. Na grobie więźniów pojawiły się właściwe 62 nazwiska, a na miejscu bezwyznaniowego słupka stanął krzyż. Prawda zwyciężyła.
Rodzina Stanisława Tomczuka to już dwunasta Rodzina Jeziorkowska. Tym mianem określane są kolejne rodziny, które na leśnym cmentarzu w Jeziorku odnajdują swoich bliskich, głównie w grobie więźniów politycznych.
Jak podaje pani Halina Rogowska, jej dziadek ze strony mamy – Stanisław Tomczuk urodził się około roku 1912 w Lubowiczu Wielkim w gminie Klukowo. Ożenił się z Leontyną z domu Tur z miejscowości Patoki gmina Brańsk. Pani Halina informuje: – Według mojego ojca Tadeusza Siekierki, Stanisław wywodził się z rodziny posiadającej duże gospodarstwo we wsi Lubowicz Wielki. Ponieważ w okresie wojny ojciec Stanisława już nie żył, gospodarstwo prowadził najstarszy brat Jan, który zaginął wcielony do Armii Czerwonej. Z chwilą opuszczenia rodziny przez Jana opiekę nad całością przejął Stanisław – jak wiadomo na krótko. Czym dziadek zajmował się przed wojną, nie wiadomo. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że miał coś wspólnego z wojskiem, bo zachowywał się jak wojskowy, przy tym jego dwaj bracia pracowali w wojsku i to jest do dziś rodzinną tradycją (mężczyźni w rodzinie Tomczuków pracują w wojsku lub na policji).
W czasie, gdy ziemie te stanowiły część tzw. Zachodniej Białorusi Stanisław Tomczuk został przewodniczącym sielsowietu.
– W 39 roku, relacjonuje dalej pani Halina, mój tato jako siedmiolatek wielokrotnie widział swojego późniejszego teścia (Stanisława Tomczuka), jak odwiedzał ich rodzinę (Siekierków). O czym rozmawiano, nigdy nie słyszał. Dziś wiadomo, że w tym czasie Stanisław był przewodniczącym sielsowietu i musiał wiedzieć, że w tym domu mieszka ukrywający się policjant sanacyjny – mój drugi dziadek. Prawdopodobnie z powodu pracy dziadka Siekierko na policji rodzina Siekierków znalazła się na liście wytypowanych do deportacji na Sybir. Najprawdopodobniej też to Stanisław ostrzegł rodzinę przed zagrożeniem”.
Stanisław miał dwoje dzieci – Kazimierza, który zmarł jeszcze przed wybuchem II wojny światowej oraz córkę Henrykę (matka pani Haliny Rogowskiej). Pani Halina opowiada: – Niemcy dwukrotnie aresztowali dziadka. Wydał go ktoś ze znajomych ze wsi, bo niektórzy współpracowali z Niemcami. Po pierwszym razie go wypuścili, ale był tak zmasakrowany, że sąsiad ledwie go poznał, głównie po ubraniu. Po raz drugi był aresztowany nie wcześniej jak w 43 r., ponieważ moja mama pamiętała chwilę, gdy gestapowcy pozwolili mu pożegnać się z córką i częstowali ją cukierkami czekoladowymi – w tym czasie Henia ma niespełna 4 latka. Za drugim razem wlekli go przez całą wieś, przywiązanego do powroza. Już więcej do domu nie wrócił. Babcia została sama z małą córką. Jej udziałem były tragiczne i bolesne wydarzenia, o których nie chciała mówić. Ciągle nas tylko przestrzegała, że najgorzej w czasie wojny mają młode i piękne kobiety.
Rodzina nie wiedziała o zaangażowaniu Stanisława w pomoc polskiemu podziemiu. Nie wiedziała też o jego losie po aresztowaniu. Pani Halina precyzuje: – Babcia zawsze mówiła, że ostatni ślad prowadził do Łomży, ponieważ z tutejszego więzienia otrzymała paczkę z ubraniem Stanisława. Była przekonana, że Dziadek z Łomży został przewieziony do któregoś z obozów i próbowała zdobyć informacje na ten temat, lecz jak wiadomo – bezskutecznie. Dopiero starzy mieszkańcy wsi, w której mieszkał, w zasadzie u progu swojego życia odważyli się mówić o strasznej przeszłości. Wcześniej panowała psychoza strachu wymuszając na wszystkich zmowę milczenia, żeby nikomu nie zaszkodzić (a zwłaszcza najbliższym) w trudnych i kontrowersyjnych czasach, które nastąpiły w Polsce bezpośrednio po wojnie.
Dziś bliscy Stanisława Tomczuka są nie tylko szczęśliwi, że odnaleźli jego grób. Są dumni, że był on człowiekiem honoru, postacią nietuzinkową i że zginął za Ojczyznę. – Patriotyzm w naszej rodzinie to sprawa genów – twierdzi prawnuk Stanisława – Piotr, który żywo interesuje się losami swego kraju, jest dumny z jego przeszłości i tradycji polskich walk narodowowyzwoleńczych oraz deklaruje umiłowanie swojej Ojczyzny, zupełnie jak jego pradziadek.
opracowała Beata Sejnowska – Runo, społeczny kustosz Miejsca Pamięci Narodowej w Jeziorku na podstawie rozmowy telefonicznej oraz korespondencji z wnuczką Stanisława Tomczuka – Haliną Rogowską oraz informacji pozyskanych w rozmowie z jego prawnukiem Piotrem Rogowskim. Artykuł autoryzowany.