Dzięki komu i czemu zwyciężyliśmy w 1920 roku? Cz. 1
Jan Drzewiecki oficer , pisarz, dziennikarz urodził się 20 kwietnia 1898 r. w Leśmierzu w b. powiecie łęczyckim. W 1917 r. rozpoczął studia w Wyższej Szkole Rolniczej w Warszawie, ale już w 1918 r. wstąpił ochotniczo do Wojska Polskiego i służył w 3 Pułku Ułanów, z którym brał udział w walkach na Ukrainie, a następnie w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Po zakończeniu działań wojennych, w stopniu porucznika przez rok służył w 5 Pułku Strzelców Podhalańskich w Przemyślu, po czym przeszedł do rezerwy i wrócił do Warszawy.
Od 1927 r. był kolejno: kierownikiem Agencji Prasowej „Iskra”, współredaktorem „Głosu Prawdy”, zmienionego następnie na „Gazetę Polską”, w latach 1936-1938 kierownikiem gazety wojskowej „Polska Zbrojna”.
W 1937 roku Wojskowy Instytut Naukowo-Oświatowy w Warszawie wydał dwie jego broszurki publikowane pod pseudonimem Jan z Drzewiec: „Dzięki komu i czemu zwyciężyliśmy w 1920 roku” i „ Pod sztandarem wojskowym staje młodzież polska do apelu”. Pierwszą z nich, ze zbiorów i za zgodą Polskiej Biblioteki Cyfrowej Polona, publikujemy poniżej.
Na początku 1938 r Jan Drzewiecki został przeniesiony do Torunia gdzie był właścicielem „Narodowej Spółki Wydawniczej” oraz redaktorem naczelnym pisma Gazeta Pomorska”. Awansowany w 1939 roku do stopnia kapitana, po zmobilizowaniu we wrześniu tegoż roku objął w Toruniu dowództwo nad oddziałem odkomenderowanym do konwojowania internowanych miejscowych Niemców, podejrzanych o możliwość dywersji, sabotażu i szpiegostwa. W drodze do Warszawy część Niemców podjęła próbę ucieczki. W trakcie nocnej strzelaniny wśród konwojowanych byli zabici i ranni. Mimo tak niezwykle trudnych warunków kpt. Drzewiecki doprowadził konwój do oblężonej Warszawy i wraz ze swoimi podkomendnymi wziął udział w walkach w obronie stolicy.
Po kapitulacji trafił do oflagu skąd w 1940 roku został oddany w ręce gestapo. Przypisywano mu zarzut mordowania Niemców w czasie konwojowania ich we wrześniu 1939 r. z Po blisko dwuletnim dochodzeniu policyjnym, śledztwie i poszukiwaniu „winnych”, wiosną 1942 r. odbył się przed Sądem Specjalnym w Bydgoszczy proces kpt. Jana Drzewieckiego i jego 37 towarzyszy. Wyrok na kpt. Janie Drzewieckim został w wykonany przez powieszenie dnia 1 lipca 1942 r. na dziedzińcu budynku toruńskiego gestapo przy ul. Bydgoskiej. Dwudziestu jego podkomendnych ścięto 2 i 3 lipca tegoż roku w więzieniu w Poznaniu
Ciało kapitana Niemcy wywieźli do lasu w Olku i zakopali w nieoznakowanym miejscu. Odkryto je przypadkowo 23 lipca 1945 r. Następnego dnia na cmentarzu przy ul. Gen. Józefa. Wybickiego w Toruniu odbył się uroczysty pogrzeb śp. kpt. Jana Drzewieckiego. Społeczeństwo Torunia uczciło pamięć zamordowanego oficera. Jego Imię nosi ulica na Osiedlu Koniuchy w Toruniu, a od 1963 r. toruńska Szkoła Podstawowa nr 3.
Redakcja
PRZED SIEDEMNASTU LATY
Siedemnaście lat to szmat czasu. A tyle właśnie minęło od owego roku pamiętnego, kiedy, to nawała bolszewicka pół państwa polskiego ogarnęła i ludzie słabej wiary sądzili, że niema w nas już mocy, aby wraży pochód zatrzymać. Ludzie dojrzali doskonale pamiętają te czasy. Pytajcie ich o rok 1920, a z ogniem w oku wam opowiedzą, jak to w drugim roku wojny polsko – bolszewickiej, kiedy czerwone wojska już pod samą Warszawę dotarły, Marszałek Józef Piłsudski mocnym ramieniem pchnął nasze wojska do nowego boju i porażkę w znakomite zwycięstwo obrócił. Corocznie dnia 15 sierpnia, w dniu Matki Boskiej Zielnej, rocznicę tamtych bojów zwycięskich święcimy. Godzi się więc czasy te wspomnieć i wielką wdzięcznością za ogromne dzieło, na chwałę Rzeczypospolitej Polskiej dokonane, cześć ś. p. Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu oddać.
A więc posłuchajcie o roku wojny, aby chwałą polskiego żołnierza serca nasze ukrzepić, aby przykłady bohaterstwa wzorem dla nas były, nauką na dziś i na jutro. Gdy powstało odrodzone państwo polskie — paliły się wokół granice. Na zachodzie Niemcy chciały kęs ziemi polskiej urwać, od południowo – zachodniej granicy Czech podstępnie Śląsk Cieszyński najechał, na południowym wschodzie, w Małopolsce wschodniej, toczyły się boje z Ukraińcami, którzy za austriackim poparciem napadli na Lwów, od wschodu zaś coraz mocniej parła nawała bolszewicka.
PIERWSI ŻOŁNIERZE POLSCY
Skąd Marszałek Piłsudski czerpał siły, aby stawić czoło okrążającym Polskę nieprzyjaciołom? Trzeba pamiętać, że przedświt powstawania państwa polskiego był długi. Zaczął się jeszcze przed wojną, gdy tworzyły się potajemne organizacje niepodległościowe pod przewodem Józefa Piłsudskiego. Gdy więc wybuchła wielka wojna światowa, Wódz narodu i Twórca wojska polskiego już w sierpniu 1914 rzucił do walki z Rosją pierwsze polskie ochotnicze oddziały strzelców: wtedy to wyruszyła z Krakowa pierwsza kompania kadrowa pod dowództwem dzisiejszego ministra spraw wojskowych generała dywizji Tadeusza Kasprzyckiego i pierwszy patrol kawaleryjski z pułkownikiem Beliną-Prażmowskim na czele. W ciągu czterech lat wojny światowej w Legionach Polskich wyszkoliły się setki oficerów i tysiące żołnierzy.;
Jednocześnie z rozkazu Marszałka Piłsudskiego utworzona została Polska Organizacja W ojskowa, licząca kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a choć potajemnie była organizowana i mundurów nie nosiła, to jednak — ucząc się wiedzy wojskowej — każdego dnia stanąć mogła w szeregach. Za tym przykładem wszędzie, gdzie się tylko dało, formowały się oddziały polskie przy obcych wojskach: w Rosji, we Francji, we Włoszech… Toteż, gdy Marszałek Piłsudski w listopadzie 1918 roku przybył do W arszaw y, szybko napływali ochotnicy, w całym kraju organizowano oddziały wojska polskiego z legionistów, peowiaków, a za nimi napływali dowborczycy, b. żołnierze wojsk rosyjskiego, austriackiego, niemieckiego, przybyły następnie oddziały polskie z Francji, Włoch, a nawet dalekiego Murmanu i Syberii. Do wojska szedł każdy, kto wolnego państwa polskiego pragnął sercem całym, kto czuł, że Polakiem należy być przede wszystkim z czynu, a nie z imienia. To już nie obce, ale własne wojsko, które bronić musi ojczyzny i ojcowizny.
Nie wahali się więc ani starzy żołnierze, którzy powracali z okopów wojny światowej do swych warsztatów pracy po miastach, czy na roli, nie wahała się tym bardziej młodzież, którą ogarnął zapał powszechny. Chwyciła wówczas za karabin młodzież szkolna, inteligencja, polski robotnik, rzemieślnik, stanęła pod sztandarami formujących się oddziałów ludność miejska, stanął chłop, gospodarz wraz z bezrolnym parobczakiem. Wszystkich ich łączyła jedna wielka wspólnota, zadzierzgnięta w legionowej i peowiackiej pracy niepodległościowej, czy nawet w obcych szeregach poczęta tęsknota — miłość Ojczyzny. Tę armię Marszałek Piłsudski pchnął na granice, aby młody żołnierz polski bagnetem je wykreślił, piersią własną osłonił i krwią swoją uświęcił. I jeśli dzisiaj Polska jest państwem rozległym i wielkim, zasługa to przede wszystkim tamtych czasów.
NAJAZD BOLSZEWICKI
Gdy gasły na granicach stopniowo pożary wojenne, zbierały się ciężkie chmury na w schodzie. To bolszewicy, korzystając z tego, że wycofały się niemieckie wojska okupacyjne, coraz dalej i głębiej poczęli się zapuszczać w ziemie polskie, aczkolwiek głosili, że uznają niepodległe państwo polskie. To bolszewicka Rosja czerwona, mamiąc fałszywymi słowami, wzorem carskiej Rosji zapragnęła podboju naszych ziem, aby po „trupie Polski“ — jak powiedział jeden z wyższych bolszewickich dowódców — przejść i wzniecić pożar w całej Europie. Marszałek Piłsudski, który był nie tylko wodzem naczelnym wojsk polskich, lecz i Naczelnikiem państwa, jedną ręką wojując, drugą musiał budować, organizować i porządkować nowe państwo. Dlatego też, aby osiągnąć konieczny do tej pracy spokój, zaczął od tego, że wojska bolszewickie precz na najdalsze kresy w kilku bojach zwycięskich odrzucił. Toczyły się co prawda bitwy, wojna trwała, żołnierz walczył na froncie, ale kraj wolny od nieprzyjaciela mógł swobodnie urządzać nowe swe życie państwowe. Żołnierz nasz nie tylko bronił polskich granic, ale też przychodził z pomocą bratnim narodom sąsiednim. W zimie z r. 1919 na 1920 wojsko polskie pomogło Łotyszom odeprzeć bolszewików i zajęło Dynaburg i Inflanty, a w kwietniu 1920 zajęło Kiiów, podając bratnią dłoń odradzającej się państwowości ukraińskiej. Tak przyszła wiosna 1920 roku.
SZKODNICTWO
A co się działo tymczasem wewnątrz kraju, osłoniętym piersią walczących na froncie wojsk? Po pierwszym okresie zamieszania zaczynał wkraczać porządek: organizowały się władze państwowe, zapewnione zostało bezpieczeństwo publiczne, życie zaczęło powracać do swego łożyska. Stronnictwa polityczne początkowo w większej części bądź się podporządkowały władzy Naczelnika Państwa, bądź Mu pracy nie utrudniały. Ale były to czasy, kiedy pojęcie wolności stanowiło jeszcze wielką nowość i mało kto wiedział, jak należy z niej korzystać. Ten i ów myślał, że wolność to znaczy: mogę czynić, co mi się podoba, nie oglądając się na drugich. Wielu ludzi nie rozumiało, że interes jednostki zależy od losów gromady, że dobro całego państwa, dobro wszystkich jego obywateli jest znacznie ważniejsze niż pomyślność jednego człowieka, gminy czy powiatu. To pojęcie narodowej wspólnoty nie łatwo było zrozumieć, bo przecież do dnia dzisiejszego się go uczymy. Dlatego ówczesnemu Naczelnikowi Państwa sprawowanie rządów wiele trudności sprawiało. Musiał On uczyć zarówno ludzi wykształconych, jak i prostych tego wielkiego prawa, jakim jest dobro całego narodu. Dziś to rozumiemy lepiej, ale wówczas siaki-taki mówił: byle mnie dobrze, o resztę głowa mnie nie boli. Rozum późno przychodzi do głowy. Dopiero gdy się pali domostwo najbliższego sąsiada, ludzie pojmują, że ogień przecież łatwo może się przerzucić na dom ich własny, pojmują, że trzeba ratować dom sąsiada, bo w przeciwnym wypadku i własny zgorzeje. Zdawałoby się, że to rozumowanie proste, które dziecko nawet pojmie, a przecież niejeden obywatel, niejedna partia polityczna tego prostego rozumowania nie pojmowała.
NIESNASKI PARTYJNE
Naczelnik Państwa Marszałek Józef Piłsudski pragnął po pierwszych dniach organizowania odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej oddać władzę w ręce narodu. W tym celu rozpisał wybory w styczniu 1919 roku, a w lutym tegoż roku już się zebrał pierwszy Sejm polski.
Sejm ten jednomyślnie złożył Marszałkowi Piłsudskiemu podziękowanie za wielkie trudy, położone dla Polski, i powołał Go ponownie na stanowisko najwyższe w państwie — Naczelnika. Z biegiem czasu położenie wśród partii politycznych, zasiadających w Sejmie, poczęło się zmieniać. Stronnictwa, zadowolone z tego, że kraj nie odczuwał grozy wojennej, że wojna toczyła się daleko, lekceważyły niebezpieczeństwo wojenne. Poczęły przypisywać sobie coraz większe znaczenie, starały się coraz bardziej ograniczać władzę Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza. Niektóre z nich coraz głośniej domagały się zakończenia wojny, jak gdyby ona była prowadzona z polskiej woli, nie zaś spowodowana obcym najazdem. Tymczasem żołnierz na froncie bohatersko walczył, by kraj własny od najazdu wroga osłonić, a ci, którzy bezpiecznie wewnątrz państwa siedzieli, poczęli zapominać, że na dalekich kresach toczy się wojna. Z drugiej strony wróg, który rozumiał, że w walce otwartej nie zdoła zwyciężyć walecznego żołnierza polskiego, począł przez tajnych agitatorów szerzyć ferment w kraju, podjudzać jednych przeciw drugim, byle skłócić, a tym samym osłabić młode państwo polskie.
Propaganda komunistyczna, obiecująca złote góry, bo przecież nic ją to nie kosztowało, próbowała bałamucić Polaków, nawoływać do przerwania działań wojennych, by później znienacka uderzyć, jak się i stało. Zwłaszcza dużo zamieszania ta agitacja komunistyczna zdołała uczynić wśród obywateli polskich obcych narodowości. Szli oni łatwo na lep, bo Polska była im obca, bo szukali tylko własnych korzyści u tego, kto im więcej obiecywał, choć polski chleb jedli i na polskiej ziemi od wieków siedzieli.
WIOSNA 1920 ROKU
W roku 1920 zmieniło się mocno położenie w Rosji. Bolszewicy opanowali już władzę w całym państwie, mogli więc przeciw Polsce rzucić ogromne siły. Na domiar złego Rzeczpospolita Polska wyniszczona była przez wojnę, która już szósty rok trwała na naszych ziemiach. Wojsko polskie zaopatrzone było przeważnie w taką broń, jaką zdołało zdobyć na nieprzyjacielu, a nowe transporty sprzętu wojennego płynęły bardzo wolno, Rosja zaś przejęła całe zaopatrzenie po dawnym wojsku carskim. Toteż po odpowiednim przygotowaniu się mogła czerwona Rosja ogromne siły rzucić na front polski, siły, znacznie przekraczające liczebnie nasze wojska.
Tak właśnie się stało z wiosną 1920 roku. Front polski był wówczas olbrzymi: rozciągał się na północy od Dźwińska (Dynaburg) na dzisiejszym terytorium Republiki Łotewskiej, biegł wzdłuż rzeki Berezyny, na Polesiu sięgał po miasto Mozyrz, a na południu docierał do Dniepru, po czym ciągnął się do rzeki Dniestr. Front to ogromny, rozciągły i niezmiernie trudny do obrony dla niezbyt wówczas licznych sił polskich. Ale wielka umiejętność naszego Wodza Naczelnego i bitność żołnierza sprawiały, źe mieliśmy do tego czasu stałą przewagę nad nieprzyjacielem. Zawsze on był pobity, zawsze on się cofał. W połowie maja zaczęło się jednak odmieniać. Bolszewicy natarli z dużą przewagą sił na nasz front północny, wobec czego wojsko polskie musiało się cofnąć, ale przeciwuderzeniem powstrzymało nieprzyjaciela. Stosunkowo lepiej powiodło się wojskom bolszewickim na południu. Tutaj bolszewicka konna armia Budionnego przerwała front polski i wtargnęła na tyły, powodując znaczne zamieszanie. Mając nieprzyjaciela na tyłach, armia nasza zmuszona była się cofnąć. Stwierdzić jednak trzeba, ze mimo trudnego położenia, mimo że na tatarską modłę przeprowadzony najazd konnej armii zaskoczył nasze wojska i zwłaszcza na tyłach spowodował zamęt, oddziały nasze na froncie południowym do końca rosyjskiego natarcia bardzo dobrze się trzymały.
ZAŁAMANIE DUCHOWE
Walki na północy i południu, ze zmiennym szczęściem prowadzone, powinny były otrzeźwić naród i przypomnieć mu, że wojna trwa, że nieprzyjaciel jest groźny. Tymczasem działo się przeciwnie. Częściowe niepowodzenia wojsk naszych wobec wielokrotnie przeważających sił nieprzyjaciela jeszcze bardziej rozzuchwaliły wrogą agitację, zmierzającą do osłabienia wewnętrznego, a co za tym idzie i sił obronnych kraju. Z początkiem lipca wojska bolszewickie, wzmocnione rezerwami z kraju, rozpoczęły na froncie północnym nowe, jeszcze silniejsze natarcie. Wojska nasze poczęły się cofać, nie mogąc powstrzymać naporu przeważających sił nieprzyjacielskich. Teraz dopiero ujawniło się w całej pełni, ile znaczy
duch w narodzie, jaki ma on ogromny wpływ na zdolność żołnierza do walki. Ten brak ducha nie krzepił nastroju w walczącym na froncie wojsku. A wojsko nasze, słabo zaopatrzone w odzież, żywność, nawet sprzęt wojenny i amunicję, dzielnie i po bohatersku stawiało czoła nieprzyjacielowi mimo braku wytchnienia, braku odpoczynku. A przecież miało ono już za sobą półtora roku nieustannych, zwycięskich walk i trudy ciężkiej kampanii zimowej. Podczas gdy nieprzyjaciel po cichu zbierał ogromne siły, u nas domagano się demobilizacji starszych roczników, co prowadziło do dalszego osłabienia wojska. Toteż mimo zawziętej obrony, mimo twardego odporu cienki front polski nie zdołał powstrzymać najazdu moskiewskiej szarańczy. Przeciw naszym przemęczonym ustawiczną służbą frontową i kompaniom rzucili bolszewicy świeże nowozorganizowane i wypoczęte pułki. Linia frontu polskiego drgnęła, poczęła się cofać. Gdyby uprzednio miast radzić o pokoju, miast czas marnować na partyjne swary, naród gotował się do powiększenia naszych sił obronnych, jak domagał się tego Wódz Naczelny, można by było tę chwilową przewagę nieprzyjaciela szybko wyrównać. Ale brak rezerw na uzupełnienia, przemęczenie wojska, brak gorącego pragnienia zwycięstwa w samym narodzie—odbiły się na losach wojny. Zaczyna się na naszym froncie północnym odwrót Wszelkie wysiłki do powstrzymania nawały bolszewickiej na nic się nie zdały — siły nasze były zbyt słabe. Nieprzyjaciel zajmuje ogromne połacie kraju, dochodzi do rzeki Wisły.
koniec części pierwszej.
Materiał pobrano Biblioteki Cyfrowej Polona
Link do Części 2
https://historialomzy.pl/dzieki-komu-i-czemu-zwyciezylismy-w-1920-roku-cz-2/