Jak chłop polski doszedł do własnego zagona.
W roku 1864, t. j. pięćdziesiąt dwa lata temu, chłop polski otrzymał w Królestwie Polskiem na własność ziemię, na której siedział; nastąpiło, jak to się mówi, uwłaszczenie włościan. Uwłaszczenie to przeprowadził rząd rosyjski. Jak się przekonamy później, przeprowadzić je musiał, gdyż nie miał innego sposobu. Mimo to jednak starał się rząd rosyjski przez urzędników swoich wmówić w chłopa naszego, źe uwłaszczenie to było łaską carską, że car darował chłopu polskiemu ziemię.
Niejeden może spyta, skąd przyszło carowi rosyjskiemu na taką miłość i to do kogo jeszcze — do chłopa polskiego, katolika, nie prawosławnego, nie rosjanina? Czyżby naprawdę można pokochać kogoś tak zdaleka, nie widząc go wcale na oczy? A przytem dlaczego w takim razie nie zabronił car krzywdzić tego kochanego przez się chłopa całej zgrai urzędników, jaką na kraj nasłał? Co tu zresztą długo pytać! Powiedzmy prawdę odrazu. Oszukał rząd carski chłopa polskiego, ziemi mu nie darował, lecz kazał za nią zapłacić, a choć to ziemia była nie jego, z tej zapłaty dla siebie zabrał blizko połowę. Przy tej darowiźnie obłowił się rząd rosyjski, obłowili się urzędnicy, a sporo ziemi, którą należało rozdać chłopom, poszło na majoraty dla moskali. Jak to się wszystko stało, opowiemy w tej książeczce.
Już w r. 1807 włościanie otrzymali w Królestwie Polskiem Wolność. Nastąpiło to po zwycięstwie cesarza francuzów Napoleona. Napoleon utworzył wtedy z części ziem polskich tak zwane Księstwo Warszawskie, które miało swój rząd polski i swego króla. Podług praw Księstwa Warszawskiego, każdy człowiek był wolny, czyli dawniejsza niewola, t. j. przywiązanie chłopa do roli, zostało skasowane.
Ale chociaż niewolę skasowano, nie dano jeszcze chłopu ziemi. Ziemia cała została we władaniu szlachty, jak dawniej.
A było bardzo źle, że chłop ziemi nie dostał. Gdy była pańszczyzna, dziedzic nie miał prawa rugować czyli wyrzucać chłopa ze wsi. Obecnie, gdy chłop był wolny, dziedzic też był wolny, mógł więc ze swą ziemią robić, co chciał — mógł ją oddawać chłopom na czynsz lub na odrobek, ale mógł też wyrzucać tych chłopów i sam gospodarzyć.
Pierwotnie było jednak nienajgorzej jeszcze. Pamiętała szlachta, że od wieków chłop siedzi na roli, a więc nie można go przecież z niej wypędzać. Ale czasy się zmieniały, Moskale pobili w końcu Napoleona. Cesarz rosyjski Aleksander I zabrał Królestwo Polskie i przyłączył je do Rosji. Początkowo Królestwo to miało jeszcze swój rząd, ale po powstaniu r, 1851 rosjanie zupełnie zapanowali nad naszym krajem i rządzili przez swoich urzędników,
W tych ciężkich czasach zaczęła się dziać wielka krzywda naszemu ludowi. Między szlachtą, t. j. dziedzicami, znaleźli się ludzie źli, którzy zapomnieli dawne czasy, gdy nikomu do głowy nawet przyjść nie mogło wyrzucenie chłopa z ziemi, i zaczęli tych chłopów usuwać, którzy siedzieli w szachownicy z gruntami dworskimi. Ano — mówili oni — skoro ziemia jest moja, a chłop może iść w świat, jako człowiek wolny, niech więc rusza w ten świat szeroki; mnie tu samemu potrzebne są grunta, aby módz więcej siać pszenicy, więcej chować owiec! , Niemało gospodarzy zeszło wtedy na komorników, niemało musiało wyjechać w Lubelskie i Siedleckie i tam na karczunkach brać ziemię na czynsz od nowych dziedziców, niemało i tak bez ziemi tułało się tylko po świecie.
Trzeba więc było wydać prawo, zakazujące przynajmniej rugowania włościan. A prawo mógł wydać tylko rząd. A więc rząd rosyjski winien był, że długie lata nie dawał prawa, które broniłoby chłopa od nieszczęścia wyrzucenia go z ziemi. Powinien był ten rząd wydać przynajmniej prawo, któreby mówiło, że jeżeli chłop siedział już na roli od wieków, nie wolno | było go ruszyć z tej roli. Wtedy byłby porządek, wiadomo byłoby czego się trzymać, nikł by też nie myślał o rugowaniu chłopów.
Rządowi rosyjskiemu chodziło jednak o to, aby między polakami nie było zgody. Wiedział ten rząd, że nic tak łatwo łudzi nie powaśni, nic tak łatwo nie wywoła złości i zawziętości, jak pozwolić jednemu krzywdzić drugiego. A więc cieszył się rząd, że chłopu polskiemu działa się krzywda, gdyż przez to chłop* ten stawał się zawziętym na dziedzica. Szatańska to była robota ze strony rządu. Widział on, że jest źle, zacierał jednak ręce z radości i myślał — „a gryźcie się między sobą.”
Ale ludzie są różni Na szczęście, większość szlachty nie wygnała chłopów. Zacniejsi ludzie zaczęli też myśleć, jakby zrobić ostatecznie jakiś ład w kraju. Długo radzili ze sobą, zjeżdżali się. W końcu zawiązali oni w Warszawie Towarzystwo Rolnicze. Towarzystwo Rolnicze zaczęło też myśleć, jakby to ulżyć chłopom. Wymyślili w końcu taką rzecz. Ponieważ rząd nie chciał pomódz chłopom, należało namówić wszystkich dziedziców, aby dobrowolnie najpierw oczynszowali włościan, a później wzięli spłatę za ten czynsz, licząc za każdego rubla czynszu po 16 rubli spłaty. Już i przedtem dużo dworów oczynszowało swych włościan, a czynsze były niewysokie, po 50 kop., 60 kop,, rzadko rubla z morgi. Nie trudno więc byłoby chłopu spłacić czynsz i zostać właścicielem gruntu. Towarzystwo Kredytowe Ziemskie miało dawać pożyczki na te spłaty. Dało zgodę na taką rzecz odrazu 1000 dworów. Można więc było przypuszczać, że w ten sposób namówi się wszystkie dwory, żeby polubownie, po bratersku, ułożyły się z włościanami, aby ci włościanie dostali wreszcie ziemię na własność.
A tymczasem rząd widział, że zaczynają ludzie swoim rozumem dochodzić do zgody. Przedtym jeszcze więc w r. 1846 wydał dawno oczekiwane prawo, że nie wolno rugować włościan, ale nie pozwolił rugować tylko większych nieco gospodarzy. Kto miał 5 morgi lub mniej mógł być, jak dawniej, wyrzucony. Później, gdy dowiedział się rząd o postanowieniu Towarzystwa Rolniczego, zaraz to Towarzystwo zamknął i nie pozwolił nic robić. Tak mu chodziło o to, aby między dziedzicem a Wsią nie nastąpiła zgoda!
Upłynęło znowu parę lat. Polska miała już dosyć ciemiężcy swego, moskala. Gdy więc ogłoszono pobór rekruta do wojska rosyjskiego, pobór rekruta, któryby zabrał na długie lata, na poniewierkę, głód i męczeństwo najlepszych młodych ludzi z Polski, postanowiono urządzić powstanie. Powstanie wybuchło 22 stycznia r. 1865.
“Utworzono Rząd Narodowy. Rząd ten miał kierować powstaniem i zawiadywać różnemi sprawami. Od razu już pierwszego dnia, t. j. 22 stycznia r. 1863, wydał on manifest w sprawie włościańskiej. W manifeście tym było napisane:
„Rząd Narodowy, zważywszy, że uwłaszczenie włościan, pomimo ogólnej chęci kraju, z powodu stawianych przez rząd najezdniczy przeszkód, dotąd do skutku nie doszło, obok tego, zważywszy, że oddanie gospodarzom rolnym na własność gruntów, dotąd przez nich tytułem czynszów, pańszczyzny lub innych obowiązków posiadanych, zmniejsza mienie dotychczasowych właścicieli, postanowił i nakazuje.
„Artykuł 1. Wszelka własność ziemska, jaką każdy gospodarz dotąd tytułem pańszczyzny lub innym tytułem posiada, — wraz z należnemi do niej zabudowaniami mieszkalnemi i gospodarczemi, tudzież prawami* i przywilejami do niej przywiązanemi — od daty niniejszego dekretu staje się wyłączną i dziedziczną dotychczasowego posiadacza własnością, bez żadnych jakichkolwiek-bądż obowiązków lub czynszów, danin lub pańszczyzny, z warunkiem jedynie opłacania przypadających z niej podatków i odbywania należnej służby krajowej.
„Artykuł 2. Dotychczasowi właściciele nadanych gospodarzom rolnym gruntów, otrzymają odpowiednie wartości tychże wynagrodzenie z funduszów narodowych za pośrednictwem długu państwa,
„Artykuł 3. Zasady do oznaczenia wysokości szacunku ziemi oraz instytucji kredytowej w stosownych dekretach Wskazane będą.
„Artykuł 4, Wszelkie ukazy, reskrypta przez rząd najezdniczy Wydane, w przedmiocie tak zwanych stosunków włościańskich, znoszą się, a tem samem nie obowiązują nikogo.
„Artykuł 5. Dekret niniejszy stosowany być winien tak do własności prywatnych, jakoteż i do własności rządowych, donacyjnych, kościelnych i wszelkich innych.
„Artykuł 6. Ogłoszenie i wprowadzenie w wykonanie niniejszego dekretu:
Rząd Narodowy naczelnikom wojskowym i wojewódzkim poleca.
Dan w Warszawie 22 Stycznia roku 1863.
Tego samego dnia przez powstańczy Rząd Narodowy wydany został dekret, to jest rozporządzenie, o nadaniu ziemi bezrolnym. W dekrecie tym było napisane:
Zważywszy, że zrzucenie ; obcego jarzma wymaga jaknajwyższej liczby walczących i nikt od pełnienia służby Wojskowej wymówić się nie może,
Zważywszy nadto, że, każdy obywatel, z pracy rąk utrzymujący’ się, skoro pójdzie na wojnę, mieć winien zapewniony byt tak dla siebie jak i dla swej rodziny.
Rząd Narodowy postanowił i nakazuje:
Artykuł 1. Chałupnicy, zagrodnicy, komornicy, parobcy i wogóle wszyscy obywatele, z zarobku jedynie utrzymanie mający, którzy powołani do broni w szeregach wojska narodowego za Ojczyznę walczyć będą, a w razie ich śmierci żony i dzieci, otrzymają na wyłączną własność i po ukończeniu wojny z dóbr narodowych dział gruntu najmniej mórg 3 przestrzeni zawierający.
Artykuł 2. Ogłoszenie i wprowadzenie w wykonanie niniejszego dekretu Rząd Narodowy poleca Naczelnikom wojennym i wojewódzkim.
Dan w Warszawie 22 Stycznia roku 1863″.
A więc powstańczy Rząd Narodowy ogłosił, że wszyscy włościanie, którzy już siedzieli na roli, otrzymają tę rolę na własność i to otrzymają zupełnie bezpłatnie. Dopiero przyszłe Państwo Polskie, które miało być przez powstańców wywalczone, zapłaciłoby szlachcie za jej ziemię, która została oddana przez rząd powstańczy włościanom. Zapłacić można było niekoniecznie gotówką, gdyż Państwo mogło wydać pożyczkę na to. Zrobiłoby się to w ten sposób, iż każdy z dziedziców otrzymałby od Państwa Polskiego tak zwane listy procentowe, które oznaczałyby, że Państwo winne jest owemu dziedzicowi dajmy na to 10000 rubli i że będzie płaciło co roku procent od tych 10000 rubli, a po pewnym czasie spłaci i dług. Jest to sposób, który bywa używany bardzo często na zaciąganie pożyczki rządowej.
Dekret o nadaniu ziemi bezrolnym mówił, że dostaną ziemię ci wszyscy bezrolni, którzy pójdą walczyć z Moskalem i to dostaną conajmniej po 3 morgi gruntu.
Dekret ten nazywa bezrolnych obywatelami. Nie trzeba myśleć, że jest tu mowa o dziedzicach. Obywatel oznacza człowieka wolnego, który żyje w wolnem państwie. Ponieważ Polska miała być wolnem państwem, gdyby powstanie udało się. więc też każdy człowiek byłby obywatelem, wszystko jedno, czy byłby on parobkiem, czy gospodarzem, czy dziedzicem , czy księdzem.
Gdyby powstańcy wypędzili Moskali, rząd Polski miałby do rozdania ziem skarbowych bardzo dużo. W roku 1863 w samem tylko Królestwie Polskiem było 1,730,000 morgów takich ziem. Rodzin zaś bezrolnych było wszystkiego 275,000. Gdyby zaś wszystkie ziemie skarbowe rozdać między bezrolnych, wypadłoby na jedną rodzinę po 6 morgów. Jeżeli więc Rząd Narodowy obiecywał dać tym bezrolnym, którzy pójdą walczyć przeciwko Moskalom, conajmniej po 3 morgi ziemi, bardzo łatwo mógłby dotrzymać tej obietnicy, gdyby Moskali udało się z kraju wypędzić.
Po wydaniu manifestu o uwłaszczeniu włościan i skasowaniu pańszczyzny, dowódcy powstańców po całym kraju nakazali księżom odczytywać z ambony ten manifest i wszędzie ogłaszali, iż włościanie dostali ziemie na własność. Zabraniali więc szlachcie ściągać od chłopa czynsze lub żądać od niego pańszczyzny. I chociaż Rząd Narodowy był tajny, chociaż więcej władzy w kraju mieli moskale, niż ten Rząd Narodowy, mimo to niemal wszyscy musieli usłuchać tego rozkazu. Jedni usłuchali z dobrej woli, inni zaś bali się ryzykować i też usłuchali.
I oto po długich latach prawie wszędzie chłop w Królestwie Polskiem otrzymał w ten sposób ziemię z rąk rządu powstańczego. Wprawdzie chłopi powstańcom nie ufali, nie wierzyli, aby mogli oni moskali wypędzić z kraju i często nawet zdradzali powstańców, mimo to jednak przyzwyczajali się powoli do tego, że już czynszów płacić nie trzeba, pańszczyzny też odrabiać nie trzeba, a że ziemia jest własnością już nie dziedzica, lecz chłopa.
Na nieszczęście powstanie całe od początku już nie udawało się. Powstańcy zdołali zgromadzić zaledwie 30,000 wojska, rozrzuconego w małych partjach po całym kraju. A tymczasem rząd rosyjski nasyłał swego wojska coraz to więcej, tak, że w końcu było już w Królestwie Polskiem żołdactwa moskiewskiego blizko 300,000, to jest 10 razy więcej niż powstańców. Powstańcy jednak walczyli z wielkim bohaterstwem, i owe ogromne armje rosyjskie długi czas nie mogły uporać się z oddziałami powstańczemi. Walka trwała 18 miesięcy. Od początku tej walki chłop polski przestał już płacić czynsz i odrabiać pańszczyznę, a że to trwało całe półtora roku, więc też niełatwo byłoby nawet wrócić do dawnych dziejów i napowrót odebrać chłopu ziemię.
Jak się później przekonamy, zrozumiał to rząd rosyjski. Miał on jednak oprócz tego inne swoje spekulacje.
Zwalczając powstańców zaczął przemyśliwać rząd rosyjski, jakby utrwalić swą władzę w Polsce. Znowu przypomniał stare dzieje, jakto starał się powaśnić wieś z dworem, aby tem łatwiej było i szlachtę i chłopów w garści mocno trzymać. Postanowiono znowu tę waśń rozdmuchać, ale już inaczej. Tym razem rząd powiedział, że będzie dbał o chłopa i nibyto nim się opiekował. Ten sam rząd, który ręce zacierał z radości, gdy widział, jak się ruguje chłopa z odwiecznej jego roli, obecnie postanowił stać się niby to dobroczyńcą tego chłopa.
Do Królestwa Polskiego wysłany został niejaki Milutin, moskal, człowiek chytry, udający wieiką miłość do ludu prostego. Ów Milutin wyznaczony był przez rząd rosyjski do załatwienia sprawy oczynszowania włościan.
Po przyjeździe do Warszawy, Milutin zaczął rozglądać się, jak to rzeczy stoją z nadaniem ziemi włościanom. Wybrał się on w podróż po Królestwie, zwiedził pewną ilość wiosek, rozpytywał ludzi o różne Rzeczy. I oto przekonał się Milutin, że chłopu odebrać ziemi już nie można, że chociaż, podług jego rozumienia rzeczy, jako moskala, rząd powstańczy nie miał prawa chłopu dać ziemi, ale skoro ją dał, a chłop wziął, nie ma już jak odebrać. Ciekawy był list Milutina do cara, który ten moskal napisał po swojej podróży. Warto ten list wydrukować tutaj dosłownie. A więc pisze Milutin do cara:
„Stałość tajnego rządu i jego agentów w stosowaniu surowych środków dla wykonania dekretu o darowiźnie gruntów, jak również długie trwanie powstania dają prawo przypuszczać, że włościanie mimo nieufności, z jaką przyjęli ten dekret, przyzwyczaili się powoli do tego, że nie płacą nic i obecnie każdy nakaz, któryby powracał dawne czynsze, musiałby wywołać poważne trudności”.
Zapytajmy co znaczy ten list. Oto moskal Milutin, nie-cierpiący powstańców z całei swej duszy, chcący aby car był dobroczyńcą chłopa polskiego, przyznaje otwarcie, że już rząd powstańczy darował chłopu ziemię. Milutin, który przyjechał z Petersburga z tem, aby zrobić w imieniu cara dobrodziejstwo chłopom polskim, skasować pańszczyznę, a natomiast zaprowadzić czynsze, pisze do swego cara, że już jest zapóźno, że już rząd powstańczy chłopu ziemię oddał, a chłop ziemię tę uważa za swoją. Milutin więc potwierdził to, że nim zabrano się w Petersburgu do pisania uszczęśliwiających chłopa polskiego ukazów, chłop polski otrzymał ziemię z rąk rządu powstańczego.
Rząd rosyjski nie miał już innego sposobu i musiał potwierdzić swemi ukazami to, co stało się przed wydaniem tych ukazów, musiał więc przyznać ziemię chłopu, dać ziemię bezrolnym, zaś pańszczyznę i czynsze skasować.
Na początku roku 1864 powstanie chyliło się już ku upadkowi. Coraz mniej było oddziałów powstańczych, coraz mniej wierzyli powstańcy w możność wyrzucenia z Polski moskali. Rząd Narodowy miał już także mniejszą władzę, gdyż miał – mniej ludzi swoich i mniej mógł zrobić. Natomiast moskale brali wszędzie górę, krajem zaczęli rządzić oficerowie rosyjscy, którzy pastwili się nad wszystkimi podejrzanymi o pomoc powstańcom.
Już zimą roku 1864 rząd rosyjski zaczął puszczać przez swoich urzędników pogłoski, że na wiosnę car rozda chłopom ziemię. W sam czas wystąpił rząd rosyjski z temi pogłoskami, gdyż włościanie polscy, zaczęli tu i tam niepokoić się o to, czy po rozbiciu ostatecznem powstańców, nie wrócą dawne czasy, czy nie trzeba będzie znowu chodzić na pańszczyznę lub płacić czynsze. Ten i ów zaczął przemyśliwać nawet, czy nie dobrze byłoby odrazu pomódz powstańcom, aby mogli oni naprawdę z kraju moskali wypędzić.
Puszczał więc rząd rosyjski pogłoski, że wszystkie ziemie, które włościanie mieli dotąd, jako czynszownicy lub jako chłopi pańszczyźniani, zostaną im oddane. Oprócz tego bezrolnym rozdane będą wszystkie ziemie skarbowe, kościelne, a także odebrane od tych dziedziców, którzy byli buntownikami i walczyli w powstaniu przeciwko rządowi rosyjskiemu. Wieści te uspokajały chłopów
I oto na początek marca roku 1864 zjechał do Warszawy generał Baranów. Dnia 6 marca w niedzielę generał ten z Wielką paradą objeżdżał ulice Warszawy i odczytywał wszędzie ukaz carski, wydany dnia 2 marca, a podług kalendarza rosyjskiego, 19 lutego. Ukaz ten mówił, w jaki sposób car postanowił oddawać chłopom ziemię. Oprócz ukazu carskiego rozklejono wszędzie i czytano też wszędzie odezwę hrabiego Berga, który wtedy był namiestnikiem rosyjskim w Warszawie — namiestnikiem, to jest głównym naczelnikiem kraju. Odezwa hrabiego Berga zawierała same kłamstwa, starała się wmówić w chłopa polskiego, jakim to dobroczyńcą jego jest car rosyjski. Powstańców zaś szkalowała w najbezczelniejszy sposób, dowodząc, że zrobili oni powstanie, aby nie dać możności carowi uszczęśliwić chłopa polskiego.
Warto przypomnieć co pisał hrabia Berg w swojej odezwie. A więc było w niej napisane;
„Ludzie niekontenci z tych dobroczynnych dla ludu rozporządzeń podnieśli bunt. Buntownicy powstali przeciwko prawej władzy cesarza i króla; poważyli się do walki z wojskami cesarskiemi, a że otwartą siłą i wojną nie zdołali niczego dokazać, uciekli się do nikczemnego podstępu: obiecywali bezpłatnie dawać wam grunty, przyrzekając zapłacić za nie właścicielom, jakgdybyście sami tego nie mogli pojąć, że buntownicy, sami żyjąc z grabieży i zaboru, nie mają z czego spłacić właścicielom tej ogromnej sumy, jaką wynosi wartość posiadanych przez was gruntów”.
Dziwić się można do jakiego stopnia bezczelnym kłamstwem była odezwa ta. Powiedziano w niej, że ludzie, nie kontenci z rozporządzeń carskich, podnieśli bunt. Tymczasem rozporządzenie carskie o nadaniu chłopom ziemi wydane zostało 2 marca roku 1864, gdy powstanie, to jest to, co nazywa odezwa buntem, wybuchło 22 Stycznia roku 1863, A wiec powstanie wybuchło z górą rok przed manifestem carskim. Tymczasem odezwa hrabiego Berga mówi, że to ktoś zbuntował się przeciwko temu manifestowi. Następnie odezwa mówi, że gdy już powstańcy nie mogli uporać się z wojskami rosyjskiemi, ogłosili, iż będą dawać chłopom ziemię. Tymczasem manifest Rządu Narodowego o nadaniu włościanom w Polsce ziemi wyszedł pierwszego dnia powstania, to jest 22 stycznia roku 1863, gdy jeszcze nie było wcale bitew z moskalami, nie można więc było wiedzieć czy powstańcy uporają się z wojskami rosyjskiemi, czy też nie dadzą im rady. Dalej odezwa hrabiego Berga pisze, że buntownicy, to jest powstańcy, nie mieliby z czego zapłacić właścicielom za odebrane od nich ziemie, tymczasem rząd powstańczy odrazu przecież ogłaszał, że nie będzie za ziemię dziedzicom płacił gotówką, ale że wyda pożyczkę państwową.
Proszę porównać tylko dwie rzeczy: najpierw Milutin pisał do cara, że naprawdę to już rząd powstańczy rozdał chłopom ziemię, niema więc sposobu odebrania jej z powrotem, później zaś wyszedł manifest carski, który drugi raz tę samę ziemię chłopom nadal i oto hrabia Berg na tyle był bezczelny, że w swojej odezwie mówił, że to powstańcy zbuntowali się przeciwko tej woli carskiej, nadania ziemi chłopom. Czy może być bezczelniejsze cygaństwo!
Oprócz odezwy hr. Berga, którą po całym kraju czytano, różni urzędnicy rosyjscy, żandarmi i policja wszędzie wmawiali chłopom owo dobrodziejstwo carskie, kazali zakupywać msze dziękczynne, po mszach poili chłopów gorzałką, kazali im krzyczeć „niech żyje cesarz!“ i wogóle starali się zrobić wiele hałasu, aby wszyscy wiedzieli, jakim to dobroczyńcą chłopa polskiego jest car rosyjski. Wmawiano wszędzie w chłopów, że car umiłował ich sobie i że dał tym chłopom polskim z wielkiej łaski swojej i wolność i ziemię.
A dziwna to była darowizna!
Ostatecznie po długim hałasie trzeba było jakoś ułożyć tę nibyto darowiznę carską. Ziemia była własnością szlachty, trzeba więc było tej szlachcie zapłacić. Rząd narodowy powstańczy miał zapłacić pożyczką państwową. Odezwa hrabiego Berga wykpiwała ten sposób powstańców. Co się jednak okazało? Oto rząd rosyjski także nie zechciał wykładać gotówki na zapłacenie szlachcie, a więc postanowił spłacić należność za ziemię tak samo, jak miał to zrobić rząd powstańczy, pożyczką państwową, Wydrukował sobie rząd tak zwane listy likwidacyjne i powiedział, że o ile odebrano od dziedzica dajmy na to ziemi za 10,000 rubli, otrzymuje ten dziedzic zamiast gotówki owych listów likwidacyjnych za 10,000 rubli. Od listów zaś tych obowiązał się rząd płacić 4% rocznie, to znaczy półtora raza mniej, niż należało płacić w owym czasie. Stopniowo w ciągu 42 łat miał rząd spłacać te listy. W ten sposób w roku 1906 miały być już wszystkie listy likwidacyjne spłacone.
Cała ziemia oszacowana była niedrogo, gdyż wogóle ceny ziemi były wtedy nizkie. Wypadło wszystkiego zapłacić szlachcie około 20 rubli za mórg.
Musiał więc rząd rosyjski płacić procenta od listów likwidacyjnych, Trzeba było też powoli spłacać owe listy likwidacyjne. Ogłoszone było, że to car darował chłopom ziemię. Myślicie więc moi czytelnicy, że procenta owe i ową spłatę listów ponosił sam car, albo też, że kazał płacić to rządowi rosyjskiemu. Nim przyszło co do czego, rozmyślił się widocznie car co do swojej darowizny i oto kazano i na procenta od owych listów likwidacyjnych i na spłatę samych listów płacić podatek. 1 jak wam się zdaje, kto miał płacić ten podatek? A przecież nie kto inny, jeno właśnie ten sam chłop, któremu car ziemię darował. Kazano zapłacić mu nawet więcej niż car miał do zapłacenia szlachcie. Taka to już darowizna carska! Najpierw kupił car wołu za 50 rubli, później darował tego wołu Maćkowi, a później kazał płacić temu Maćkowi za wołu tyle, że zarobił jeszcze car na tej darowiźnie rubla na rublu. Śmiać się trzeba byłoby z tego, gdyby nie to, że to chłopa naszego przy tej okazji skrzywdzono, że to haniebnie wyłudzono od niego krwawy jego grosz.
A więc kazano chłopu polskiemu na raty spłacać podarowaną mu przez cara ziemię. Lata płynęły, chłop płacił wciąż i płacił. Tymczasem i wszystkie listy likwidacyjne zostały wykupione, niebyło więc już nic do spłacania, a chłop płacił – i płacił do ostatniej chwili, nim moskale rządzili naszym krajem. Wciąż jakoś nie mógł się on wykupić od tej darowizny. Warto byłoby wyliczyć, ile też chłopi polscy za nibyto darowaną ziemię przepłacili rządowi rosyjskiemu, ile rząd rosyjski na tej darowiźnie zarobił.
Obrachować to może będzie trudno, bo rząd umyślnie tak rozłożył te wypłaty, aby nie łatwo było połapać się, co na co idzie. Ale wyrachować można.
A więc szlachcie dał rząd za ziemię listów likwidacyjnych razem za 65 miljonów rubli. Płacąc procenta od tych listów i spłacając je powoli, w ciągu 42 lat, musiał rząd co roku wypłacać 5,250,000 rubli, czyli 31/* miljona rubli. Gdyby prawda była, że car darował chłopu polskiemu ziemię, musiałby ten car co roku wyjąć ze szkatuły swojej po 31/* miljona rubli, aż by po 42 latach wszystko spłacił. Ale, jak widzieliśmy, zamiast cara za tę darowiznę kazano płacić samemu chłopu. A więc odrazu nałożono na te spłaty. takie podatki:
Zwiększono podatek gruntowy o 1,545,298 rubli
,, “Ofiarę” „ 623,754 ,,
,, podatek podymny „ 231,111 ,,
Zabrano dochód z propinacji 900,000 ,,
Zwiększono na to podatek
podymny w miastach o 291,952 ,,
…………………………
Razem 3,577,116 rubli
A więc odrazu już rząd zaczął ściągać rocznie o 300,000 rubli więcej, niż go ta darowizna samego kosztowała. Najbezczelniej w świecie kazano za darowiznę carską płacić i miastom podatek podymny.
Z biegiem lat ziemi przybywało z karczunków, budowano nowe domy, kupowali włościanie ziemię. Owe podatki też rosły. Rząd zaczął zgarniać więcej, niż miał sam płacić za listy likwidacyjne o 400,000 rubli, o 500,000, aż w końcu roku 1905 otrzymał już nadwyżki 700,000 rubli. Podług tego obrachunku od roku 1906 nie potrzebował rząd już (nic ściągać. Ale, że nie przestał sobie pobierać tych wszystkich dodatków od podatków, więc miał od tego czasu z tej darowizny carskiej już po 4 miljony rubli rocznie. Zapłacił rząd szlachcie 65 miljonów, ściągnął od włościan za to prawie 120 miljonów, ściągnął o 50 z górą miljonów więcej, niż gdyby wprost kazał chłopom zapłacić szlachcie za ziemię.
Ale od owych wielkich liczb to się pstro tylko w oczach robi, nie wiele zaś można wyrozumieć, jak to tam było. Lepiej więc zróbmy inny trochę rachunek. Obliczmy sobie, ile co roku rząd zarabiał na każdym morgu niby to darowanej chłopu ziemi. Obliczmy później, ile by się zebrało z tych nadwyżek morgowych, gdyby tak owe pieniądze składać na procenta do kasy lub banku.
Najpierw więc wypadło rządowi co roku zarobku tylko 57 kopiejki z morgi ziemi włościańskiej. W r. 1905 zarobek ten wynosił już 8 kopiejek, zaś od r. 1906, gdy już listy likwidacyjne były spłacone, dosięgnął 46 kop. z morgi.
Wydaje się w pierwszej chwili, że to nie wiele. Gdyby jednak złożyć, jak mówiłem wszystkie te kopiejki na procenta do kasy lub banku od r. 1864 do r. 1914, t. j. w 50 lat uzbierałoby się razem na jeden mórg 15 rubli 70 kopiejek. Na gospodarstwo 30 morgowe wyniosłoby to 471 rubli. Za takie gospodarstwo rząd zapłacił dziedzicowi 600 rubli, od chłopa zaś wziął nie tylko owe 600 rubli, lecz jeszcze porękawicznego 471 rubli, a razem 1071 rubli. Zresztą gdyby moskale rządzili u nas dłużej, wciążby brali jeszcze owe porękawiczne i zapewne wcale nie odpadłaby im ochota brać choćby do skończenia świata.
W taki to sposób car darował chłopu polskiemu ziemię. Całe szczęście, że ziemia była w r. 1864 tania. Gdyby była droga, chłopu od darowizny carskiej z głodu wypadłoby chyba umrzeć.
W istocie rząd rosyjski, pomimo szumnych swoich zapowiedzi, nie tylko że chłopu polskiemu ziemi nie darował, lecz był wprost faktorem przy kupnie tej ziemi i jako faktor przy tej okazji grubo się obłowił. Rząd pośredniczył między szlachtą a chłopem i, jak to zwykle bywa, oszuka! zarówno dziedzica jak i chłopa. Chłop za ziemię drogo zapłacił i płacił niemal do dnia dzisiejszego, a szlachcic dostał zamiast gotówki listy likwidacyjne, od których rząd mu płacił tylko 4%,
Przypatrzmy się jeszcze, w jaki sposób ukazy carskie uszczęśliwiły naszych chłopów bezrolnych. Było bezrolnych w Królestwie Polskiem w r. 1864,275 tysięcy rodzin; na każde 100 rodzin chłopskich wypadało 36 rodzin takich, które nie miały ani kawałka własnej ziemi. Byli to komornicy* ogrodnicy, chałupnicy, służba folwarczna i różna inna biedota. Powstańczy Rząd Narodowy w manifeście swoim z dnia 22 Stycznia roku 1863 obiecał po wyzwoleniu kraju dać wszystkim bezrolnym, którzy pójdą walczyć z moskalem, z ziem skarbowych conajmniej po 3 morgi gruntu. Mimo to owi i bezrolni nie usłuchali rządu powstańczego, do powstania nie poszli, moskala nie wypędzili. A więc moskale, jak zapowiedział manifest carski, postanowili odwdzięczyć się im i nadać im ziemię za to właśnie, że do powstania nie poszli. Pisała znowu odezwa hr. Berga:
„Najjaśniejszy Pan rozkazał władzom w Królestwie Polskim zwrócić szczególną uwagę na los tych włościan, którzy obecnie żadnych gruntów nie posiadają, ale którzy swoim dobrem sprawowaniem, trzeźwością, oszczędnością, a również pokorą wobec władz prawowitych, zasłużą na taką łaskę”
Zaczęto to uszczęśliwianie bezrolnych od komorników, chałupników i służby folwarcznej. Kto posiadał we dworze choćby kawałek gruntu na odrobek, albo też dostawał kilka zagonów w dodatku do ordynarji, czy też miał kilka grządek w ogrodzie dworskim jako parobek, albo wprost kawałek ziemi przy czworaku lub chałupie, otrzymywał ten kawałek ziemi na własność jako łaskę carską. Podostawali więc ci biedacy po kilkadziesiąt lub kilka prętów, za to mieli płacić dodatek od podatku przez 42 lata. Naprawdę zaś płacili przez 50 lat. Oprócz tego dawnym parobkom i komornikom rozdawano pustki, na których kiedyś dawniej siedzieli włościanie. I pustki te rozdawano w małych kawałkach. W ten sposób rozdano ziemią z górą 100 tysiącom rodzin bezrolnych, rozdano zresztą ziemi bardzo mało, natworzono masę nędzot, niby to gospodarstw, z których jednak wyżyć nikt nie potrafi. Dobrodziejstwo carskie dało odrazu Królestwu Polskiemu 100 tysięcy chłopów biedaków, co to ani żyć ze swego zagonu, ani umrzeć z głodu nie mogli.
Oprócz tych 100 tysięcy biedaków pozostawało jeszcze 175 tysięcy chłopów bezrolnych, którym obiecano dać ziemie skarbowe, Gruntów tych, jakeśmy już pisali, było bardzo wiele. Do tych kroci tysięcy morgów, które starczyłyby na wydzielenie wszystkim bez wyjątku bezrolnym po 6 morgów gruntu, po pobiciu powstańców przybyły jeszcze rządowi rosyjskiemu ziemie, zagrabione kościołowi katolickiemu i poodbierane szlachcie za udział w powstaniu.
Mógł rząd rosyjski dotrzymać swojej obietnicy i uszczęśliwić bezrolnych, nadając im spore gospodarstwa na własność.
Ale cóż, bliższa koszula ciała, niż kaftan. Bliżsi więc byli carowi jego jenerałowie i czynownicy, niż biedny chłop polski. Gdy przyszło do rozdawania ziem skarbowych owi jenerałowie i czynownicy zaczęli przypominać rządowi rosyjskiemu, jakto oni pomogli powstańców zwalczyć, jakto trzeba ich wynagrodzić za to i t. d, Prosili i prosili, a że też i sami mieli władzę w ręku, więc otrzymali to, o co im chodziło. Sam Milutin, o którym pisaliśmy, że udawał wielkiego przyjaciela chłopa polskiego, zagarnął sobie ogromne łasy w Suwalszczyźnie i 22 folwarki po kilkadziesiąt włók każdy. To co zabrał Milutin starczyłoby na urządzenie tysiąca porządnych gospodarstw włościańskich. Taki był przyjaciel chłopa polskiego Milutin, iż wolał, aby tysiąc rodzin chłopskich z głodu umierało, żeby za to on sam miał i piękne powozy i piękne konie, żeby on sam mógł żyć po pańsku, jako jeden z bogatszych czynowników w Petersburgu.
Tworzono więc z ziem rządowych majoraty, część tych ziem oddano na własność carowi. No i ażeby przecież coś zrobić także i dla chłopa polskiego, rozdano trochę tych ziem bezrolnym, przeważnie zresztą z ziem, zagrabionych kościołowi katolickiemu.
Ten sprawiedliwy podział carski wypadł w fen sposób:
71 urzędników moskiewskich dostało
z rąk carskich ……………………………… 550 tysięcy morgów
Na sprzedaż kacapom przeznaczono 50 ,, ,,
Do dawnych majoratów dodano moskalom
właścicielom tych majoratów ………………… 70 ,, ,,
Dla bezrolnych przeznaczono tylko 150 ,, ,,
Owe 150 tysięcy morgów rozdano 45 tysiącom rodzin chłopskich; a więc gdy te 45 tysiące rodzin chłopskich dostały wszystkiego 150 tysięcy morgów, 71 urzędników rosyjskich otrzymało 550 tysięcy morgów.
Oprócz tego 130 tysięcy rodzin nie otrzymało ani kawałka ziemi pomimo obietnic rządu i hr, Berga. A przecież to, co wzięli moskale wynosiło razem 470 tysięcy morgów. Gdyby rozdać tę ziemię owym puszczonym z kwitkiem bezrolnym, każdy z nich otrzymałby po 3VŹ morga. Wszyscy więc owi czynownicy rosyjscy, którzy otrzymali ziemię w Królestwie Polskim po roku 1864 otrzymali to, co należało dać ludziom najbiedniejszym. Wszyscy bezrolni, których pominięto przy uwłaszczeniu w roku 1864, pokrzywdzeni zostali dla tego tylko, aby można było wynagrodzić urzędników rosyjskich za zwalczanie powstania. I nie dość, że tę ziemię rozdano czynownikom, jeszcze położono na nią zakaz, jako na ziemię majoracką, zakaz sprzedawania jej komukolwiek. A więc ów nieszczęsny bezrolny, który winien był dostać część ziemi majorackiej, gdy się gdzie w świecie szerokim dorobił grosza, niemiał nawet prawa kupić za swój krwawy grosz tej ziemi, która przecież jemu przez cara rosyjskiego obiecaną była.
I oto mamy nędzę wsi naszej, nędzę ludu polskiego. Setki tysięcy ludu tego wychodziły na saksy szukać zarobku, albo też tułały się po kraju. Dziesiątki tysięcy wyjeżdżały co roku het za morze do Ameryki, by tam, ciężko pracując, zbierać grosz na kupno ziemi. Ale czy wszyscy stamtąd wracają. Ileż to ludu naszego zostaje w Ameryce, i, chociaż pamiętają oni o Polsce, o kraju swoim rodzinnym, dzieci ich często po polsku mówić nie umieją. I ginie chłop polski dla kraju swego, W drugiem pokoleniu zapomina już mowę ojców swoich, a w trzeeiem może i wiarę ojców swoich. A tymczasem majoraty jak były tak i są w ręku tych samych czynowników.
Nie jednemu może się często zdaje, że to najlepiej będzie gdy rząd rosyjski za nas pomyśli, zrobi porządek w naszym kraju, da nam swoje prawa i będzie rządzić nami. Jakto dobrze jest z temi moskiewskiemi rządami, mamy przykład na oszustwie rządu rosyjskiego przy uwłaszczeniu włościan.
Gdybyśmy mieli wtedy rząd własny, polski, rząd ten mógłby albo bezpłatnie rozdać ziemię chłopom, jak miał to uczynić rząd powstańczy, albo też kazałby włościanom spłacać tyle, ile rzetelnie się należało. Nie doliczałby sobie rząd polski faktornego, nie krzywdziłby tymbardziej bezrolnych, nie oddawałby ziem majoratom. Zresztą żaden z rządów nie zwlekał tak długo z uwłaszczeniem włościan, jak rząd rosyjski. W Galicji nadano ziemię chłopom już w r. 1848, w Poznańskim w r. 1823. W krajach obcych jeszcze wcześniej. Rząd rosyjski do ostatniej chwili nie mógł się zgodzić na nadanie naszemu chłopu ziemi. Wysyłając Milutina miał ochotę tylko oczynszować włościan. W Rosji rząd rosyjski swoich chłopów rosjan oczynszował w r. 1861. Gdy Milutin napisał do cara, że zapóźno już czynszować chłopa w Polsce, że trzeba temu chłopu dać ziemię tak, jak obiecał to uczynić rząd powstańczy, musiano zgodzić się na to. A następnie pozwolono już wykupić ziemię i chłopu rosyjskiemu, aby nie miał on krzywdy w porównaniu z chłopem polskim. Ale widzieliśmy, że nasi włościanie dużo więcej musieli zapłacić rządowi za ziemię, niż się należało. Tymczasem chłopi rosyjscy bardzo mało spłacali, a wciąż tylko przypisywano im zaległości do długu; W końcu zebrało się tych zaległości straszna ilość — l1/, miljarda rubli. Półtora miljarda rubli. Półtora miłjarda rubli to znaczy 20 razy więcej, niż kosztowała cała ziemia, nadana włościanom w Królestwie Polskim. I co się stało. Oto gdy chłop polski płacił i płaci za ziemię, chłopu rosyjskiemu rząd rosyjski darował w końcu owe l1/, miłjarda, czyli w końcu chłop rosyjski dostał ziemię prawie darmo.
A spytacie może dlaczego rząd rosyjski skrzywdził chłopa polskiego, a chłopu rosyjskiemu darował ziemię. A przecież tylko dlatego, że swój swojego popiera! A kto nie ma rządu własnego zawsze krzywdzony będzie.
Materiał pobrano z Biblioteki Cyfrowej Polona