Część I
Botanik i nauczyciel
ADAM DOBROŃSKI
Uniwersytet w Białymstoku
Jakub Waga – łomżanin
O związkach Jakuba Wagi z Łomżą napisano już dużo, podobnie i zasługach całego rodu Wagów dla tegoż grodu i regionu. Pracom naukowym towarzyszą materiały popularyzujące patronów Łomżyńskiego Towarzystwa Naukowego. Tytułem przykładu zacytuję opinię autorstwa pani Heleny Czernekowej: „Ziemia łomżyńska może poszczycić się od najdawniejszych czasów wieloma uczonymi rozsławili jej imię na całą Polskę, a nawet i zagranicą w różnych dziedzinach wiedzy. Jednym z takich mężów był Jakub Waga.”1 W tym tomie znajdują się artykuły omawiające działalność pedagogiczną i dorobek badawczy Jakuba Wagi, wydaje się jednak celowym przypomnienie także i innych istotnych faktów z życiorysu autora Flory Polskiej, zespolenie ich oraz ukazanie nowych aspektów związków wielkiego łomżanina ze stronami rodzinnymi.
Wagowie według ustaleń prof. Jerzego Wiśniewskiego2 pojawili się na ziemi łomżyńskiej prawdopodobnie w początkach XV wieku, a pierwsza znana wzmianka źródłowa o przedstawicielu tego rodu pochodzi z 1438 r. W XVIII w. wyróżniała się linia Wagów ze wsi Brzóski, z której wywodzili się także: historyk, geograf i prawnik Teodor (1739 – 1801) oraz Bernard, ostatni skarbnik ziemi wiskiej. Ten drugi nabył wsie Grabowo, Sulimy i częściowo Grabowskie. Właśnie w Grabowie w rodzinie Bernarda i Agaty z Gutowskich urodziło się czterech synów: Antoni, Jakub, Feliks, Michał. Dwaj pierwsi zasłynąć mieli z badań przyrodniczych i zoologicznych, zaś Feliks uczynił z Grabowa pięknie urządzone i dobrze prowadzone gniazdo ziemiańskie.
Jakub Ignacy Waga przyszedł na świat 25 lipca 1800 r.3, zatem już w czasie rządów zaborcy pruskiego, ale jako dorastający chłopiec mógł podziwiać wojska napoleońskie wraz z rodzicami przeżywać nadzieje, radości i smutki z obrotów koła historii. I on skorzystał z szansy, jaką dawały kolegia w Łomży oraz Szczuczynie, a potem trafił do Szkoły Wojewódzkiej w Warszawie, by tam w 1821 r. uzyskać maturę. O obu wielce zasłużonych szkołach w Łomżyńskiem bardziej szczegółowo pisze ks. prof. W. Jemielity, chcę więc tylko zwrócić uwagę na znaczną łatwość, z jaką wychowankowie kolegiów mogli kontynuować nauki w stolicy. Tu też Jakub Waga podjął studia uniwersyteckie na Wydziale Filozoficznym.
Początek lat dwudziestych XIX wieku był bardzo korzystny dla autonomicznego Królestwa Kongresowego i samej Warszawy, stołecznych środowisk naukowych oraz pedagogicznych. Gorzej natomiast miała się Łomża, wcześniejsza siedziba władz departamentu, od 1815 r. włączona do województwa augustowskiego. Nie powiodły się próby uprzemysłowienia Mazowsza Północno-Wschodniego i uczynienia z Narwi ważnej drogi wodnej. W 1827 r. Łomża liczyła 3,2 tys. mieszkańców i 340 domów, „była wciąż jeszcze miastem niewielkim, pełniąc jednak rolę miasta obwodowego i tym samym centrum administracyjno-handlowego. Brak w nim większego przemysłu nie pozwalał na rozwój i bogacenie się mieszkańców”4. Powiększał się stopniowo dystans gospodarczy i cywilizacyjny między centrum Królestwa a Łomżyńskiem, zaś interesujący nas region nabierał cech swoistych, wynikających między innymi z nadgranicznego (peryferyjnego) położenia i zagęszczonego osadnictwa drobnej szlachty.
Po ukończeniu studiów Jakub Waga pozostawał w kontakcie w prof. Michałem Szubertem i podjął się nauczania przyrody w szkołach warszawskich oraz radomskich. W tym drugim mieście nie czuł się jednak dobrze5 i nowy rok szkolny rozpoczął już w Szczuczynie, mieście znanym sobie dobrze, blisko położonym od rodowego Grabowa. Tu energicznie i udanie kontynuował zbieranie cennych okazów roślin oraz owadów. Miał natomiast kłopoty finansowe, nie otrzymywał regularnie pensji.
Być może problemy materialne obok nadziei na szybszą karierę pedagogiczną miały wpływ na decyzję o kolejnej zmianie miejsca pracy, latem 1828 r. Jakub Waga osiadł na stałe w Łomży, by nauczać miejscowej Szkole Wojewódzkiej. Placówka ta cieszyła się dobrą opinią i skutecznie przeciwstawiała się obcemu systemowi forsowanemu przez Nowosilcowa. „Profesorowie szkoły (wszyscy Polacy) : stanowili główne ogniwo inteligencji łomżyńskiej”6. J. Waga uczył przedmiotów: języka polskiego, geografii, historii powszechnej i Polski, kaligrafii. Taka wymuszona wszechstronność wynikała ze szczupłości kadry, konieczności przyjmowania zastępstw.
Wakacje 1829 r. Jakub Waga wziął udział w kilkuosobowej ekspedycji florystycznej, której patronował prof. M. Szubert. Poszukiwacze roślin krajowych spenetrowali m.in. ziemie sąsiadujące z Łomżyńskiem, w tym okolice Ciechanowca. Najbliższym kolegą Wagi był wówczas Wojciech Jastrzębowski, wieloletni profesor szkoły rolniczej w Marymoncie, który w latach późniejszych dobrze przysłużyła się regionowi przy zalesianiu wydm (Czerwony Bór). Te kontakty naukowe podnosiły także prestiż Szkoły Wojewódzkiej i mogły być pomocne przy prowadzeniu łomżyńskiego Ogrodu Botanicznego, założonego w 1827 r. przez Jana Koprowskiego. Wspomnianą pieszą wycieczkę dobrze oceniło Warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk7.
Z 1829 r. pochodzi debiut naukowy Jakuba Wagi. W „Pamiętniku Warszawskim Umiejętności Czystych i Stosowanych” ukazał się artykuł profesora łomżyńskiej szkoły o okolicznościach znalezienia Grabowie stanowiska zimoziołu północnego (Linnea borealis)8. Temat ten wywoływał kontrowersje prasowe ostatecznie wyjaśnione przez J. Wagę9. Przy okazji wszyscy zainteresowani mogli przekonać się o bogactwie flory ziemi łomżyńskiej oraz uznać fachowość autora, który systematycznie wzbogacał swój zielnik.
Łączenie pracy pedagogicznej i badawczej pozwoliło Jakubowi Wadze spróbować opracować oraz wydać w 1830 r. podręcznik, ułatwiający oznaczanie roślin Królestwa Polskiego. W pierwszym rękopisie ograniczył się do podania cech rodzajów (genus). W tym przedsięwzięciu można dostrzec podobieństwo do działań ks. Krzysztofa Kluka z Ciechanowca. Niestety, Towarzystwo Ksiąg Elementarnych nie przyjęło takiego rękopisu do druku. Autor nie załamał się jednak, postanowił jeszcze wytrwałej penetrować tereny łomżyńskie i podlaskie, co zaowocować miało bardziej znaczącym, kompletnym (uwzględniając gatunki) i obszernym dziełem.
W trzecim roku pobytu Jakuba Wagi w Łomży uporządkowany już tryb pracy pedagoga i badacza zakłócił wybuch powstania listopadowego. Wiemy, że młodzież Szkoły Wojewódzkiej z ochotą zaciągała się do wojsk narodowych, w czym z pewnością udział mieli i niektórzy profesorowie. Przez nieudolne działania organizacyjne zmarnowano jednak częściowo entuzjazm patriotów, a sytuacja uległa gwałtownemu pogorszeniu w końcu pierwszej połowy lutego 1831 r., kiedy Łomżyńskie zajęte zostało przez ciągnące na Warszawę wojska feldmarszałka Iwana Dybicza.
Łomża była ważnym punktem etapowym na Trakcie Kowieńskim, na którym komunikację starały się zakłócić polskie oddziały partyzanckie. Rosjanie wzmagali w mieście terror, zaostrzali przepisy porządkowe. W marcu burmistrz łomżyński na polecenie komisarza wojewódzkiego przygotował listę osób urzędowych, które wbrew nakazom oddaliły się z miejsca zamieszkania i pracy. Wśród 45 nazwisk figuruje i Jakub Waga jako jeden z dwóch napiętnowanych profesorów 10. Ten fakt świadczy o patriotycznej postawie łomżyńskiego botanika. Nie ma jednak zapisów o represjach carskich, jakie mogły dotknąć Wagę, nie musiał on porzucić szkoły.
Powstanie i wojna polsko – rosyjska nie przerwały penetracji terenowych Jakuba Wagi. Na przykład w 1831 r. profesor łomżyński wyprawił się w okolice Grajewa, Rajgrodu i Augustowa, tym samym wędrując w pasie nadbiebrzańskim. Każdą ze znalezionych roślin należało rozpoznać, opisać i włączyć do zbiorów. Wycieczki ze względu na udział wybranych uczniów miały także znaczenie wychowawcze i dydaktyczne.
Po reformie 1833 r. Szkoła Wojewódzka w Łomży została przekształcona w Gimnazjum Wojewódzkie. Dokonano innych jeszcze zmian organizacyjnych, ale pozostała większość kadry i dzięki temu trwał dawny nastrój. Tak było w całym mieście, choć wstrząśniętym wydarzeniami lat 1830-1831, to nadal wyraźnie polskim i katolickim. Miejscowa inteligencja miała wsparcie ze strony okolicznych dworów ziemiańskich oraz księży, a większość uczniów nadal rekrutowała się z byłych zaścianków szlacheckich. Dla Jakuba Wagi był to okres intensywnych poszukiwań, kolejnych wycieczek (aż 60 w latach 1833 -1839). Sam pisał, że dzięki takiej metodzie dodał, rozszerzył lub sprostował „wszystko, co się dawniej bądź pominęło, bądź dla braku
dostatecznej liczby świeżych egzemplarzy niedokładnie opisało”. Rósł autorytet profesora i tak trzeba interpretować zapis jednego z wychowanków o doznawanych słodyczach z racji pobierania w Łomży u Jakuba a w Warszawie u Antoniego Wagów11.
Rośliny żywe, lub świeżo zebrane, następnie opisane i ułożone według nieco zmienionej metody Linneusza wypełniały kolejne karty Flory Polskiej. W kwietniu 1839 r. autor poinformował brata Antoniego. że książka jest już gotowa, a list z 20 lipca tego roku zaczyna się od zdania: „Przesyłam Ci tedy dzieło moje na czysto przepisane…”. Tym radosnym wieściom towarzyszył niepokój o możliwość wydania pracy w czasach „krytycznych i niepewnych”12. Autor nie miał odpowiednich funduszów, chciał więc pozyskać sponsora i jem zadedykować swe dzieło. Miał przy tym świadomość, że że możnego patrona patrona szukać trzeba poza biedną Łomżą. Ubolewał także nad drogością ksiąg botanicznych i innymi utrudnieniami w dostępie do nich. Dobrą ilustracją jest w tym względzie przypadek berliński. Waga poprosił nauczyciela języka niemieckiego, który pojechał do tego miasta, o zakupienie dzieła o prawach austriackich. Niestety, okazało się, że książka kosztuje zbyt dużo 13. Tymczasem sytuacja w szkole łomżyńskiej pogarszała się. Od 1839 r. było to już siedmioklasowe Gimnazjum Gubernialne podporządkowane Ministerstwu Oświaty w Petersburgu.
Lata czterdzieste mijały Jakubowi Wadze na poprawianiu Flory Polskiej, rejestrowaniu nowych okazów, nie tylko roślin, ale i zwierząt z myślą o bracie Antonim. Botanik łomżyński był proszony o przesyłanie okazów do warszawskiego Ogrodu Botanicznego, sam zaś korzystał z nadarzających się okazji, bo prosić o konsultacje uczonych o uznanej sławie. W maju 1846 r. Antoni Waga podpisał wreszcie w imieniu brata umowę wydawniczą ze spółką nakładową. Honorarium za 80 arkuszy i tysiąc egzemplarzy nakładu miało wynieść -300 złotych, ale płatnych po pokryciu kosztów druku. Autor z jednej strony bardzo liczył na uzyskanie pokaźnej sumy, a z drugiej miał wątpliwości, czy będzie to przedsięwzięcie dochodowe. Bardziej cieszył się, że „przy ogólnej dążności do tego tylko, co materialny zysk przynosi – znalazł się kto taki, aby się nie wahał wykonać rzecz wymagającą tak znacznego nakładu …”. Sam pracował niezwykle ofiarnie nad przepisywaniem partii tekstu i jego korektą, słał często listy do brata. Wciąż wnosił uzupełnienia do książki, z czego wynikła nawet propozycja wstrzymania druku. Autor miał też problem z wprowadzeniem nazw polskich dla niektórych z 1061 gatunków dziko rosnących krajowych roślin. W części skorzystał z dorobku poprzedników, zawsze jednak podczas wycieczek pytał o nazwy ludowe, używane przez ogrodników. Był świadom, że „uklecone naprędce, źle dobrane lub niewłaściwe słowa” uczynią tekst niezrozumiałym, wręcz śmiesznym. Konieczne są badania dla ustalenia, ile w ten sposób do Flory Polskiej trafiło nazw używanych w Łomżyńskiem14.
W okresie najbardziej intensywnych prac finalnych nad wydaniem Flory Polskiej nadeszła prestiżowa propozycja redagowania i nadsyłania artykułów do „Biblioteki Polskiej”. J. Waga odpowiedział odmownie tłumacząc się małą wprawą w języku niemieckim i słabym stylem (?). Bardziej przekonywująco brzmi jednak inny argument: „moje 20 godzin fizyki i matematyki tyle czasu zabierają, że zaledwie zostaje mi jedna wolna godzina na przysposobienie Władka na lekcje codzienne”. List kończy się zdaniem: „Dla mnie ta czynność byłaby mozolną, a Redakcja może nie raz byłaby na zawód narażoną, którego nie chciałbym być przyczyną”. Autor wielokrotnie żalił się bratu Antoniemu, że brakuje mu książek, o których sprowadzenie bardzo się starał. Miał też J. Waga kłopoty z żoną trapioną skomplikowaną chorobą nerwową, a i zdrowie wspomnianego syna Władysława było „nie bardzo mocne”. W dodatku docierały do Łomży złe wieści o kolejnej reorganizacji szkoły. Nadal bardzo wiele czas zajmowała autorowi korekta dzieła, usuwanie dostrzeżonych opuszczeń w druku15.
Charakterystyczny dla pracy naukowca na prowincji był incydent z głąbikami krakowskimi. Ich nasiona w końcu lat trzydziestych przywiózł do Łomży profesor tutejszej szkoły. Posiano je w miejscowym ogrodzie, głąbiki wyrosły, ale cieńsze od krakowskich, a po zakwaszeniu okazały się twardsze. „Na nieszczęście – wyznał J. Waga – nie miałem wówczas dosyć sposobności zastanowienia się bliżej nad samą rośliną i porównania jej z sałatą zwyczajną, ziarna zaś z tego pierwszego zbioru otrzymane myszy zjadły”. Dotkliwie brakowało J. Wadze współpracowników na miejscu, natomiast wielkim udogodnieniem była warszawska pozycja brata Antoniego16.
Również znamienne były perypetie z dedykowaniem „Flory Polskiej” . J Waga wysnuł – czy sam? – taktyczny wniosek, że najlepiej w ten sposób w. ks. Konstantego, prezesa Towarzystwa: Geograficznego Rosyjskiego w Petersburgu. „Możeby coś można „ było za to dostać, co by się w tych ciężkich czasach wielce przydać mogło”. – O opinię na ten temat poprosił brata, uznając że sam nie zna się na takowych manipulacjach. Bardziej pryncypialną okazała się Kornelia żona uczonego: “Gdyby moje zdanie znaczyć coś mogło powiedziałabym: Veto! Boć jeżeli ofiarować swoją pracę: „Gdyby moje zdanie znaczyć coś mogło odziałabym – Veto! Boć jeżeli ofiarować swoją pracę to jakiemu mężowi znakomitemu nauką, lub też komu, co się jakimkolwiek sposobem przyłożył do dobra kraju – ale Ci! Doprawdy nie wiem, co by warci byli. gdyby zeszli ze swego piedestału, i nie wiem czyby ich kto wyróżniał wśród tłumu, chyba dla wybitnej nędzoty i małości Ich duszy : Toteż to nie Jakuba myśl, to Go namówili, tylko niepotrzebnie, a jakkolwiek nie żyjemy bardzo dostatnie to lepiej jest bardziej jeszcze ograniczyć potrzeby swoje, jak składać hołdy, cześć i uszanowanie komuś, co na nie nie zasłużył”. Ostatecznie tom 1 Flory Polskiej zadedykowany hr. Leonowi Łubieńskiemu, który przewodził spółce wydawniczej
Na ziemiach polskich nasilały się niepokoje społeczne i narodowe. w całej Europie nadciągały wydarzenia Wiosny Ludów, a Jakub Waga w mozole czynił korekty i uzupełnienia, trapił się z powodu zakłóceń w druku, słał często listy do brata i szukał pomocy na miejscu. W tej fazie widać, jak bardzo badacz z Łomży starał się o nadanie swej pracy wysokiego poziomu naukowego, stale poszerzał zestaw lektur, zabiegał o nowe kontakty. W 1848 r. ukazał się tom 2 Flory Polskiej i tom 3 z indeksami, jednym autorstwa Jakuba, a drugim (Ukaziciel polskich nazwisk na rodzaje królestwa roślinnego) brata Antoniego. Jakub Waga po zakończeniu druku podziękował serdecznie bratu „za starania i trudy podjęte w wydaniu tej długiej bazgraniny, która jeśli nie zadowoli biegłych botaników, to przynajmniej dla początkujących zwolenników flory krajowej jakąkolwiek przynieść będzie mogła korzyść, a dla mnie miłą pozostanie pamiątką owych chwil błogich, tak przyjemnie na łąkach, polach, w lasach, zaroślach i kniejach spędzanych”18.
To wyznanie przynosi zaszczyt Jakubowi Wadze, ale pośrednio też świadczy o stylu pracy oraz statusie uczonego postawionego samemu sobie w powiatowej Łomży.
Po skończonym trudzie związanym z wydaniem Flory Polskiej autor postanowił skuteczniej zadbać o dalszą karierę pedagogiczną. Poprosił brata Antoniego o wstawienie się za nim dla otrzymania posady inspektora w Gimnazjum Łomżyńskim. Wydawało się mu to oczywistym ze względu na „25 lat ciągłych zasług i potrzebną kwalifikację”. Nadzieje spełzły jednak na niczym. „Najpiękniejszą miałem sposobność do posunięcia się na wyższą posadę – tu – przy tej szkole, gdziem tyle zasług położył, gdziem prawie ćwierć wieku uczył z gorliwością i bez przerwy”. Ten awans pozwoliłby Wadze uwolnić się od nauczania matematyki, która go „codziennie zabijała”. Żal z przegranej spowodował, że autor listu zapowiedział: „… złorzeczyć będę owej chwili, w której po raz pierwszy wylągł mi się zamiar zostania nauczycielem. Złorzeczyć będę do grobu, który, jak się spodziewam nie długo się dla mnie otworzy!” Postanowił jednak nie odwoływać się do kuratora, bo nie wierzył, że można dojść prawdy w labiryncie intryg i zamieszania, gdzie „zasługi nasze są jako loteria, w którą i sto lat grać możesz, a żadnej nie odniesiesz korzyści’.’19. Odczucia indywidualne Jakuba Wagi łączyły się z opinią środowisk prowincjonalnych odnośnie zmian zachodzących w Warszawie w końcowym okresie panowania cara Mikołaja I.
Najbliższe miesiące nie przyniosły dobrych wiadomości. Nie nadchodziło honorarium, na które autor bardzo czekał, Flora Polska skierowana została do sprzedaży po zbyt wysokiej cenie 37 zł, co mogło rzutować na wynik finansowy ze sprzedaży książki. J. Waga kłopotał się własnymi problemami, gdyż napisał ostry artykuł polemiczny do „Biblioteki Warszawskiej” w sprawie jednej z nazw roślin i zastanawiał się, czy go nie złagodzić. W tym czasie powiatowa Łomża jeszcze miała charakter rolniczy, szybko jednak rosła liczba ludności żydowskiej, zaś słabła siła ekonomiczna okolicznego ziemiaństwa. Z pewnością natomiast ucieszyło Jakuba Wagę założenie w 1842 r. miejskiego ogrodu spacerowego, choć były kłopoty z jego ogrodzeniem i urządzeniem. Satysfakcję największą mógł mieć miejscowy botanik z nadal wyróżniającego poziomu szkoły, w której nauczał 20.
W sierpniu 1850 r. jednak i w tej, najważniejszej placówce oświatowej w regionie, zaszły prognozowane wcześniej, niekorzystne zmiany. Gimnazjum Gubernialne stało się Szkołą Powiatową i utraciło dwie najwyższe klasy. Jakubowi Wadze radzono, by przeniósł się na stanowisko inspektora w Mariampolu. Zainteresowany bał się jednak złożyć podanie, by w ogóle nie zostać bez pracy i liczył na podjęcie w tej sprawie zakulisowych pertraktacji przez brata Antoniego. Przeszkodą w opuszczeniu rodzinnego miasta była także utrzymująca choroba żony. W tej sytuacji pojawiła się szansa na objęcie stanowiska inspektora w Łomży oraz zakończenie nauczania matematyki i i fizyki a przejęcie lekcji języka polskiego. W odpowiedzi na podjęte starania padło zapewnienie ze strony władz, że szukający odmiany może liczyć na dobrą posadę, ale w Pułtusku, lub w Warszawie. Z dwóch propozycji małżeństwo Wagów wybrało warszawską. Jakub chciał wejść w skład kadry Szkoły Powiatowej przy ul. Królewskiej e i z tego chyba powodu, że poprawiłyby się jego warunki do prowadzenia pracy naukowej, zaś żona miała na względzie kontynuację w stolicy nauki przez syna Władysława przy skromnych dożach rodziny.
Co ważne, przez cały ten czas obfitujący w nagłe wieści. Jakub Waga przesyłał Antoniemu nowe osobliwe znaleziska i mienia! informacje o książkach21.
W sierpniu 1851 r. Jakub Waga objął jednak obowiązki inspektora w łomżyńskiej Szkole Powiatowej, pozostał więc w mieście, które lubił i które wiele mu zawdzięczało. Rzucił się w wir pracy, utrzymał ożywioną korespondencję z władzami szkolnymi (ponad 200 listów), organizował nauczanie, sam prowadził lekcje z języka polskiego i liczne zastępstwa za nieobecnych kolegów (przez dłuższy mas dwa etaty nauczycielskie pozostawały bez obsady). Efekt był taki. że placówkę łomżyńską zaczęto nazywać szkołą Wagi. Peany na cześć inspektora można znaleźć w pamiętnikach wychowanków. Bronisław Piętka określił tak ukochanego nauczyciela: „Był to człowiek uż wiekowy, prawego charakteru, cierpliwy, kochający młodzież, pedagog. Cieszył się powszechną miłością i szacunkiem.” Waga nie akceptował rygorów i metod wychowania narzucanych przez władze carskie, „nie przekroczył nigdy granic ludzkiego postępowania, chociaż nieraz musiał ukarać winnych”. Agaton Giller pisząc o Rafale Krajewskim, późniejszym bliskim współpracowniku Romualda Traugutta, wskazywał na wpływ jaki nań wywarli Jakub Waga i Michał Gliszczyński: „Nie zajmowali się oni nauczaniem polskości, bo nie byliby za srogich rządów Mikołaja ani jednego dnia cierpieni w szkole, lecz ponieważ byli ludźmi wyznającymi zasady wielkie humanitarne, a całe życie, wszystkie czyny świadczyły o ich głębokim przywiązaniu do Polski, nie dziw więc, że każde ich słowo i każdy postępek był dobrym posiewem na niwie serc młodzieńczych”22. Trudno byłoby przecenić wpływ Jakuba Wagi na innych nauczycieli, a z kolei całe grono pedagogiczne Szkoły Powiatowej postrzegane było jako jedno z najsilniejszych (najsilniejsze?) środowisk formującej się „klasy umysłowej”.
Zachował Jakub Waga zamiłowanie do wycieczek przyrodniczych, na które zabierał i młodzież. „Pamiętam jak sprężystym jeszcze krokiem maszerował najprzód z cienką swoją laseczką w ręku i mocno naciśniętą mundurową granatową czapką na białej głowie, a gdy znalazł ciekawą roślinkę, badał ją pilnie przez lupę i wkładał do puszki”23. Jednocześnie biolog uczył zasad ochrony przyrody. Inspektor prowadził młodzież i na majówki do Lasu Jednaczewskiego, by ta mogła się zabawiać na świeżym powietrzu. On też przewodził uroczystościom szkolnym, dbał o porządek. Z pewnością ucieszył Jakuba Wagę powrót z Syberii profesora Leona Rzeczniowskiego i podjęcie przez niego lekcji geografii oraz historii. L. Rzeczniowski wykazał także pasję badawczą pisząc cenioną do dziś książkę: Dawna i teraźniejsza Łomża (Warszawa 1861 r.). Nie wszyscy jednak w mieście i w szkole sprzyjali inspektorowi, czego dowodem były donosy do kuratora. Nadal autor Flory Polskiej wysyłał dużo korespondencji, zbierał okazy zoologiczne dla brata, sadził krzewy i drzewka oraz cierpliwie czekał na honorarium za Florę Polską24.
Ciekawe wydarzenia miały miejsce w połowie lat pięćdziesiątych. Jakub Waga otrzymał kawałek bursztynu znalezionego w okolicach Ostrołęki. Okaz ten był przezroczysty i wyszlifowany, a w środku jego znajdował się doskonale zachowany owad wielkości pszczoły, niepodobny do żadnego z żyjących gatunków. Łomżyński uczony w styczniu 1855 r. opisał w liście do brata Antoniego cechy charakterystyczne zagadkowego stworzenia sugerując bardzo dawne jego pochodzenie. Następnie nadawca zaproponował adresatowi wymianę bursztynu na pamiętniki Jana Chryzostoma Paska lub Mineralogię popularną Jastrzębowskiego z dodaniem kalendarza Gersona na nowy rok „szczęśliwie rozpoczęty”. Ponadto Jakub Waga wysłał bratu artykuł o posiadanej osobliwości z prośbą, by Antoni przekazał ten tekst do „Gazety Warszawskiej” lub „Kuriera Warszawskiego”. List kończy się zdaniem: „Spodziewając się zaś, że tego rodzaju artykuły periodyczne bezpłatnie umieszczają nic na koszta nie dołączam”. Niestety, sytuacja materialna autora Flory Polskiej nie uległa poprawie. Lepiej natomiast sytuowany Antoni Waga przesyłał książki do Łomży, w tym dzieła Kopernika i egzemplarze „Biblioteki Warszawskiej”. Tytułem rewanżu Jakub wysłał do Warszawy w końcu 1855 r. bursztyn spod Myszyńca z bańką powietrza i owadami. Zapewniał także, że będzie starał się o znalezienie gąsienic. Tymczasem powstała sytuacja kłopotliwa z dwoma białymi zającami, które iko rzadkość były wiezione „z Litwy” do gabinetu warszawskiego Antoniego Wagi.
Zające się jednak w drodze zaczęły psuć i poczta odmówiła ich dalszego przewozu, więc jedynym wyjściem było spożycie nietypowych „bielaków”25.
Jeszcze bardziej frapujące zjawisko wystąpiło latem 1856 r. w majątku Kownaty. Miliony skaczących owadów koloru brunatnego Legło się pod jęczmieniem i pokryło pole grubą warstwą. J. Waga sądził początkowo, że jest to gatunek skoczogona lub pchły ziemnej Po bliższym się jednak przyjrzeniu uczony wskazał na gatunek skoczka i to pewnie w stanie poczwarki. Szybko kilkadziesiąt egzemplarzy szkodników wysłał bratu, załączając pytanie o sposób zwalczania owych skoczków. O spokoju łomżyńskiego badacza i pogodzie ducha w tym kresie niech świadczy żartobliwa propozycja: „Cały słój półgarcowy mam tej cykady i dla każdego mieszkańca Warszawy, jeśli zajdzie potrzeba, po jednym egzemplarzu bezpłatnie ofiarować mogę”. J. Waga pojechał do Kownat, nic już jednak nie znalazł, bo właściciel majątku kazał zniszczone pole posypać wapnem niegaszonym 26.
Inspektor Szkoły Powiatowej w Łomży pozytywnie opowiedział się o lipcu 1856 r. o projekcie założenia nowej pensji żeńskiej. Z treści listu wynika, że J. Waga doskonale orientował się w sytuacji szkolnictwa, był też życzliwy nauczycielom. Jednego z nich rekomendował Antoniemu jako „gorliwie oddającego się naukom przyrodniczym” i pragnącego poznać zbiory brata. Po innym, tragicznie zmarłym. została budząca współczucie wdowa i pięcioro dzieci. Troszczył się także inspektor o zdrowie Leona Rzeczniowskiego jako człowieka zacnego, wybornego nauczyciela i niedawnego zesłańca, który „zapadł na piersi”. Z kolei Rzeczniowski odwzajemniał życzliwość przywożąc Wadze sporo roślin i minerałów; trafiły one do szkolnych zbiorów. Interesowały autora Flory Polskiej informacje o innych uczonych, cieszył się z ich osiągnięć. Nadal słał prośby do Antoniego m.in. o okazy flory /gałązkę kosodrzewiny/ sam donosił 0 nowych sukcesach w prowadzonych poszukiwaniach terenowych pod Zambrowem oraz na bagnach pod wsią Grądy koło Wizny /roślina alpejska/. Ze zdumieniem obserwował, że tych odkryć jest dużo zarówno na ziemiach polskich, jak i na innych kontynentach. Po otrzymaniu wiadomości o badaniach w Ameryce J. Waga napisał: Nigdy nie sądziłem, aby po tylu już poszukiwaniach sławnych naturalistów można było jeszcze tak wiele nowych i przepysznych w tej części świata gatunków”27.
Nadciągały powoli bardzo poważne kłopoty, choć trwała tak zwana odwilż posewastopolska, która sprzyjała rozwojowi nauki i oświaty, wzbudzała nadzieje na osiągnięcie jeszcze większych swobód. Żona J. Wagi przeżyła mocno śmierć wdowy po bohaterze powstania powstania listopadowego, generale Józefie Sowińskim. W Łomży wpływ na na nastroje społeczne mieli przybyli do tutejszej Szkoły Powiatowej w 1860 r. nauczyciele zaangażowani w konspiracji niepodległościowej.
Byli to Artur Awejde, brat Oskara oraz Ludwik Wroński; obaj zaczęli silnie oddziaływać także na stan umysłów uczniowskich’ W ożywionym mieście powtarzały się manifestacje patriotyczne i religijne, a “uczniów, naturalnie, było wszędzie pełno i nigdy dali się wyprzedzić …”. Do Łomży przyjechał poeta Ludwik Kondratowicz, (Władysław Syrokomla), docierały tu szybko wieści z Warszawy, radosne i te smutne, na co młodzi odpowiadali, czczeniem pamięci zabitych. Znamienna była zwłaszcza manifestacja w dniu 28 września 1861 r. połączona z uroczystym ustawieniem krzyża przed kościołem popijarskim (ewangelickim)28. Coraz większy niepokój małżonków Wagów wzbudzały informacje o zachowaniu się ich syna Władysława powiązanego z kołami powstańczymi na emigracji.
22 czerwca 1861 r. w placówce łomżyńskiej odbyły się uroczystości zakończenia roku szkolnego. Okazać się miało że to koniec istnienia Szkoły Powiatowej i rychły już koniec czynnej pracy pedagogicznej jej inspektora. Jakub Waga czuł. że jest otaczany przez osoby nikczemne, które donoszą na niego do władz zwierzchnich. Mógł też powiedzieć: „Potrafiłem sobie zyskać zaufanie i szacunek młodzieży tak dalece, że na skinienie moje musi być porządek, spokojność i uległość zupełna”29. Proponowano jeszcze Wadze rektorstwo szkoły w Pułtusku, ale odmówił, bo uważał, że poniżeniem byłoby objęcie stanowiska niższego w sytuacji, kiedy w Łomży przygotowywane jest gimnazjum. Emeryturę od września 1862 r. przyjął wielki łomżanin jako krzywdę, która go zaskoczyła. Nakładało się na to kłopotliwe rozwiązanie sprawy honorarium za Florę Polski. Autor otrzymał zamiast pieniędzy sto egzemplarzy dzieła i zastanawiał się jak je sprzedać nawet po obniżonej cenie. A marzyło się Jakubowi Wadze drugie wydanie swej książki z zastosowaniem nowej metody opisu i systematyzacji oraz dodaniem wielu gatunków roślin30.
W styczniu 1863 r, wybuchło kolejne powstanie polskie. W samej Łomży stacjonował silny garnizon carski, natomiast wiele akcji zbrojnych odnotowano w regionie. Wśród najbardziej znaczących powstańców i tym razem nie zabrakło wychowanków Gimnazjum Łomżyńskiego oraz miejscowej Szkoły Powiatowej, a postacią sztandarową okazał się Rafał Krajewski. Jakub Waga z niepokojem śledził rozwój wypadków, bo wbrew przestrogom ojcowskim syn Władysław przyjechał z Florencji do Krakowa i został adiutantem płk. Aleksandra Waligórskiego („Przeczuwam smutne następstwa i mocno jestem skłopotany …”). Władysław miał za sobą pobyt w szkołach wojskowych w Genui i Cuneo, nadal niestety niedomagało mu zdrowie. Jego udział w powstaniu trudno uznać za udany, a zdecydowały o tym nieporadne działania dyktatora Mariana Langiewicza. Po przegranej pod Grochowiskami (18 III 1863 r.) także Władysław Waga znalazł się ponownie w Krakowie i tu został aresztowany. Zdesperowany ojciec nie krył oburzenia wobec zbrodni popełnianych przez Rosjan, opisywał je wyraziście w listach do brata. Klęska powstania zdawała się w Łomżyńskim zapowiadać koniec epoki, ruinę materialną rodzimych posiadaczy ziemi, krwawe i ciągnące się w nieskończoność represje31.
Można odnieść wrażenie, że zbolały Jakub Waga szukał chwil spokoju poprzez powroty do badań. Prosił brata, by mu słał książki przyrodnicze z Nicei, Paryża i Egiptu, prowadził nadal penetracje terenowe. Tak dotarł do Jeziorka pana Rządkowskiego, właściciela tego majątku, „zawołanego amatora roślin”. Pan na Jeziorku sprowadzał corocznie ciekawe gatunki zza granicy i miał dobrego ogrodnika z Poznańskiego, Inna sprawa, że drzewa i krzewy w oglądanej oranżerii wyglądały chorobliwie, co zwiedzający tłumaczył niedogodnym klimatem. Fatalna pogoda panowała niemal przez cały 1864 r., zapowiadały się wyjątkowo złe plony. J. Waga drukował w „Gazecie Polskiej” listy Antoniego z podróży zagranicznej. Cieszył się, że brat zyskał tak bogate zbiory, a on sam w kraju musiałby pokonywać kłopoty związane z uzyskaniem paszportu nawet na wyjazd do Warszawy32.
Powracał w coraz bardziej tragicznej formule problem Władysława Wagi. Powstaniec został wprawdzie po długich staraniach zwolniony z więzienia, ale z zaawansowaną gruźlicą. W kolejnych listach J. Waga opisywał walkę o uratowanie życia syna, powtarzał fakty z życia Polaków we Włoszech. Z przygodami i pod pozorem wyjazdu leczniczego dotarła do Włoch Kornelia, żona Jakuba. To nieco uspokoiło męża, który miał jednak nowy kłopot. Zapowiedziano bowiem oficjalnie cenzurę wszystkich listów wychodzących poza granice Imperium, zatem także pisanych przez Jakuba do brata Antoniego, który pod koniec swej wyprawy znalazł się w Odessie i przez Wiedeń miał wracać do Warszawy. J. Waga napisał: „Chociaż nigdy nie wdawałem się i nie wdaję w politykę, nie chcę jednak, aby ktoś obcy czytał moje listy, zatem pisać niepodobna”33.
Władysław Waga zmarł w Pizie 23 czerwca 1865 r„ trzeba więc było zadbać o umieszczenie tablic pamiątkowych w kościołach w Grabowie i Łomży. Nie był to koniec nieszczęść rodzinnych, bo jeden z bliskich krewnych stracił majątek za pomoc powstańcom i na 12 lat zesłano go na Sybir. Jakub znów jednak skoncentrował się na wydaniu drukiem aż dwóch książek. Pierwszą z nich był przekład dzieła Kamila Flammariona (Wielkość . światów zamieszkiwanych …), a drugą stanowiła przepracowana i znacznie rozszerzona książka popularna Ludwika Figuiera (Historia roślin). Powróciły wówczas trudności z zebraniem koniecznych funduszów, dedykacją, korektami. Autor musiał osobiście przypilnować wiele spraw w Warszawie, gdzie poniósł znaczne koszty, „które daj Boże choć w przyszłości się zwróciły”34.
Tak się nie stało, Jakub Waga zmarł 23 lutego 1872 r. Jeszcze tego dnia dużo pracował, odniósł na pocztę pakiet do drukarni. Zgon badacza i pedagoga zasmucił przede wszystkim kolegów profesorów i wychowanków. Henryk Załęski napisał życiorys zmarłego z nadzieją, że broszura zostanie sprzedana, a zysk posłuży do ufundowania wpisu szkolnego dla ucznia biednego i zarazem celującego w naukach przyrodniczych. Pogrzeb odbył się na cmentarzu łomżyńskim, a wiosną wdowa zamierzała wymurować nowy grób i położyć kamień. Kornelię przerażała opieka na biblioteką zostawioną przez Jakuba, bo na ten cel mogła nie starczyć szczupła emerytura. Wdowa zmarła 2 kwietnia 1879 r.35.
Osobny temat to utrwalająca się legenda Jakuba Wagi, pomysły i realizacje zmierzające do upamiętnienia znakomitego łomżanina.
* Korespondencja Antoniego Wagi, w tym listy od Jakuba, przechowywane są w Archiwum PAN w Krakowie, przy ul. Sw. Jana.
PRZYPISY:
1. Zasłużeni ludzie Ziemi Łomżyńskiej, Łomża 1960, s. 11-12.
2. J. WIŚNIEWSKI, Ród Wagów [w:] Rodzina Wagów w kulturze polskiej, red. W. GRĘBECKA, Warszawa 1974, s. 10, 13-14.
3. Vide: J. MOWSZOWICZ, Jakub Waga jako botanik [w:] Rodzina Wagów …, s. 63-76.
4. C. BRODZICKI, D. GODLEWSKA, Łomża w latach 1794 -1866, Warszawa 1987, s. 111.
5. List J. Wagi do A. Wagi, Radom 11 IV 1826 r. /w:/ Korespondencja Antoniego Wagi. Archiwum Zakładu Zoologii Systematycznej i Doświadczalnej PAN w Krakowie /AZZSiD PAN Kr./, fot. w zbiorach ŁTN im. Wagów w Łomży.
6. A. MALANOWSKA, Szkoła Wojewódzka w Łomży w okresie Królestwa Polskiego /w:/ 380 lat szkoły średniej ogólnokształcącej w Łomży 1614 – 1994, Warszawa 1994, s. 186.
7. J. MOWSZOWICZ, op.cit., s. 65-66.
8. Okazy roślin znalazł J. Waga m.in. przy gościńcu Szczuczyn -Grabowo. List do A. Wagi, Szczuczyn 22 V 1826 r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
9. W „Pamiętniku…” i w „Kurierze Polskim” głos w 1829 r. zabierali Antoni i Jakub Waga oraz Wojciech Jastrzębowski.
10. C. BRODZICKI, D. GODLEWSKI, op.cit., s. 138.
11. J. WAGA, Flora Polska jawnokwiatowych rodzajów …, t. 1, Warszawa 1947, s. II /wstęp/. T. SZPADKOWSKI, Zapiski warszawskie, Warszawa 1969, s. 70. Telesfor Szpadkowski urodził się w Kutnie, w Łomży uczył się z przerwą wywołaną powstaniem listopadowym, ale dwie ostatnie klasy ukończył w Warszawie.
12. Listy J. Wagi do A. Wagi, Łomża 27 IV i 20 VII 1839, Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
13. List J. Wagi do A. Wagi, Łomża jesień 1839, Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr. r. Cena wspomnianej książki wynosiła 306 talarów.
14. J. WAGA, Flora Polska jawnokwiatowych rodzajów …, t. 1, s. VI. Listy J. Wagi do A. Wagi, Łomża 14 V 1842 /m.in. o osobliwym okazie znalezionym przez kucharkę w żołądku gęsi domowej/, 20 X 1843 /uwagi w Florze Polskiej poczynił jadący z Wilna prof. W. Górski/, 20 III, 13 V, 18 V, 29 VI, 14 IX, 6 X /autor znalazł w okolicach Łomży prasa gładkiego/, 15 X, 20 XI 1846. List A. Wagi do J. Wagi z 4 IV 1846 /umowa wydawnicza/. Tekst umowy wydawniczej /7 V 1946 r./. Korespondencja Antoniego Wagi, AZ-ZSiD PAN Kr.
15. Listy J. Wagi do A. Wagi, Łomża 17 i 21 XII 1846, 5 1 / informacja, że w Warszawie przy ul. Nowy Świat cukiernię prowadzi Semadeni z Łomży/, 19 II, 10 IV /autor przesyła przedmowę do Flory Polskiej i „dokompletowany spis autorów”/, 22 V, 7 VI r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
16. List J. Wagi do A. Wagi z 27 VI 1847 r./„tom pierwszy mojego dzieła opuszcza prasę”/, Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr. Lactuca sativa v. cracoviensis – nazwę głąbik używano w owym czasie w Krakowskiem na oznaczeniu sałaty jadalnej. Vide E. MAJEWSKI, Słownik nazwisk zoologicznych i botanicznych polskich […], Warszawa 1889, s. 86.
17. List J. Wagi /z dopiskiem żony/ do A. Wagi z 19 VI 1847 r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
18. List J. Wagi do A. Wagi z 3 V 1848 r. Także wcześniejsze listy z 11 VII, 12, 15 i 21 VIII, 6 i 30 IX, 21 i 28 X, 5 i 16 XI 1847 r„ 10 II, 28 VI, 15 i 25 i 30 VII /doszły dwa wątki: wymiana numizmatów i zakup płyty na grób matki/ 1848 r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
19. J. Waga napisał także, że nigdy wcześniej niczego nie prosił i o nic nie żądał. Listy J. Wagi do A. Wagi z 23 II i 10 IV 1849 r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
20. Listy J. Wagi do A. Wagi z 15 XII 1849 i 13 III 1850 r„ Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr. C. BRODZICKI, D. GODLEWSKA, op.cit., s. 181, 199 i in. Wspomniane ostre wystąpienie dotyczy znanego sporu z Ludwikiem Zejsznerem o polską nazwę gatunku Erythraea centaurium Pers. W tamtych czasach w nauce zwyciężyła nazwa Wagi – Tysiącznik.
21. Listy J. Wagi do A. Wagi z 22 i 31 VII, 4 i 20 X, 1 XII 1850 r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
22. B. PIĘTKA, Czerwony lampas i niebieskie kepi. Wspomnienia i wrażenia szkolne za czas od 1859 do 1860 roku, Warszawa 1926 /s. 16-17, 23; A. GILLER, Polska w walce, Kraków 1975, s. 76. List J. Wagi do A. Wagi z 1851/1852 r. Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr. /W nim i opowieść o szczególnej osobliwości, jaką stanowiło 7 sztuk myszy ściśle ze sobą spojonych. Czy było to gniazdo łasicy, jak „pospólstwo utrzymuje”?/.
23. B. PIĘTKA, op.cit., s. 54, 72.
24. Listy J. Wagi do A. Wagi z 26 XII 1851, 15 VI 1852/ informacja o dwóch słoniach, z których jeden utopił się w Narwi, a drugi zdechł z tęsknoty w Suwałkach/, 30 IV 1854 r. Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
25. Listy J. Wagi do A. Wagi z 16 I, 16 VI, 22 X 1855 oraz 12 i 15 V 1856 /o przesłaniu glisty, która „z osoby na suchoty chorującej gardłem wyszła”/. Jakub pocieszał Antoniego w sprawie białych zajęcy: „Nie ma jednak czego żałować, gdyż obadwa indywidua były nędzne z pozoru, skórę miały w wielu miejscach zepsutą od śrutu niemiłosiernie grubego, sierść powyrywaną i nigdy do gabinetu kwalifikować się nie mogły”. Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
26. Listy J. Wagi do A. Wagi z lo VI i 25 VII 1856 r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
27. List J. Wagi do A. Wagi z 29 VI, 12 VII i 31 VIII 1860 r„ Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
28. A. MALANOWSKA, Szkoła Powiatowa o pięciu klasach w Łomży (1850 – 1861) /w:/ 380 lat szkoły średniej …, s. 218, 229-230, C. Brodzicki, D. Godlewska, op.cit, rozdz. VI.
29. O głównym swym antagoniście J. Waga napisał, że „mógłby być dobrym milicjantem lub policjantem, gdyby nie pił zbytnio trunków, ale nigdy nauczycielem, a tym bardziej zwierzchnikiem szkoły”. List J. Wagi do A. Wagi z 5 IX 1862 r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
30. Tamże i list J. Wagi do A. Wagi z 23 XI 1862 r., Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
31. Listy J. Wagi do A. Wagi z 10 IX, 14 IX i 15 XII 1863 r„ Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr. Autor używał b. ostrych sformułowań.
32. Liczbę gatunków roślin autor listu określił na kilkaset. J. Waga, list do A. Wagi z 10 III 1863 r. Także list z 24 X 1864 r. („Nie przyszły jeszcze rzeczy u nas do stanu normalnego”. Dla uzyskania paszportu konieczna była wówczas w Łomży „długa ceremonia”: starania, chodzenie, proszenie, kłanianie się.). Pogoda zaś była taka, że jeszcze w maju jeżdżono saniami, latem padały obfite deszcze i dokuczało zimno. Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
33. Więcej o losach W. Wagi vide: K. KOWALSKA, Władysław Waga – poeta i powstaniec 1838 – 1865 /w:/ Rodzina Waga…, s. 97-110. Listy J. Wagi do A. Wagi z 4 i 30 I, 1 IV 1865. Korepondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
34. K. FLAMMARION, Wiełkość świató\y zamieszkiwanych …, t. 1-2, Warszawa 1868; L. FIGUIER, Historja roślin …, t. 1-3, Warszawa 1871-1872. Listy J. Wagi do A. Wagi z 27 VI 1865, 28 II 1866, 111, 20 V , 19 VII i 25 IX 1871. Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
35. Telegram o śmierci J. Wagi; listy Kornelii Wagi do A. Wagi z 2 III i 17 IV 1872 r.; listy H. Załęskiego do A. Wagi z 2 i 28 III. Korespondencja Antoniego Wagi, AZZSiD PAN Kr.
Materiał pobrano z Jakub Waga – pedagog i uczony.