Od redakcji:
Artykuł jest przedrukiem z czasopisma: „Ziemia. Krajoznawczy Dwutygodnik Ilustrowany”, organ Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, 1928 R.13, nr 17. Roczniki czasopisma zostały opublikowane na domenie publicznej, w zasobach Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej, w których zostały udostępnione przez PAN Biblioteka Kórnicka.
Jałowiec pospolity (Juniperus communis) jest powszechnie spotykaną rośliną na terenie kurpiowskim. Lekko piasczysty grunt, za jałowy na drzewa i rośliny szlachetniejsze, sprzyja wzrostowi jałowca, który rozsiewa się i zakorzenia szybko, przyrost roczny daje znaczny, a nietrzebiony, w ciągu kilku lat pokrywa zupełnie pustkowia i obszary nieuprawne; z czasem przenosi się do podrastających borów sosnowych i tworzy znakomite, zielone podszycie, zielonych również borów sosnowych, lub sosnowo-świerkowych. Ta wiecznie jednostajna zieleń nadawała specjalny charakter i osobliwy wygląd tutejszym lasom, stąd bory kurpiowskie – cale przestrzeń dawnej puszczy Nowogrodzkiej i Myszynieckiej – nosiły od dawien – dawna nazwę Zielonej puszczy.
Rozmaicie wygląda jałowiec na Kurpiach. Na słonecznych, wydmowych wzgórkach wyrasta w strzeliste drzewa, dochodzące kilkunasto-metrowej wysokości; posiada wtedy ciemno-brunatny kolor kory i igieł, oraz gęste konary; mocno opiera się wichrom, bo korzenie ma również gęste, sięgające szeroko i głęboko, aż do wilgotniejszego podgruntu. Pojedyncze drzewa jałowcowe robi; wrażenie cyprysów, a chaty w cieniu drzew jałowcowych mają wygląd osobliwy. Drzewa jałowcowe spotkać można było w różnych miejscowościach puszczy kurpiowskiej, najładniejsze jednak – proste i wysokie – widziałem około wiosek: Sakwa, Łęg Starościński i Olszewka w pow. Ostrołęckim, Dobrylas, Zdrębisko i inne w pow. Kolneńskim. Ludność miejscowa szanowała jałowce drzewiaste, mówiła z dumą, że mają po sto i więcej lat, nie cięła ich masowo i nie marnowała. Niemcy w czasie okupacji innego widać byli zdania i rąbali drzewa jałowcowe z premedytacją. Fura-
269
mi i wagonami wywozili je do sąsiednich Prus na wiadomy im tylko użytek. Dziś rzadziej już spotykamy takie jałowce, a pojedyńcze mniejsze okazy możemy zobaczyć na podwórkach, w ogrodach lub na cmentarzach. Piękne egzemplarze znajdują się jeszcze w Szkwie, Olszewce i Dąbrówce, pow. Ostrołęckiego.
W lasach jałowiec nie wszędzie wyrasta w górę, natomiast wypuszcza dużo mocnych pałąkowatych gałęzi, rozpościerających się po ziemi i wytwarza tak zwany kierz. Daje on schronisko dzienne zajączkom, okrywa starannie wejścia i wyloty jam lisich i borsuczych, utrzymuje ziemię w wilgoci. Pożytecznym jest jałowiec, wyrastający na piaskach sypkich, lotnych. Wyrasta też oryginalnie: nie śpieszy się do góry, lecz stara się osłonić masą drobnych gałązek coraz szerszą przestrzeń piasku, tworząc krzak o wyglądzie kapeluszowato-stożkowatym. A że przytem korzenie zapuszcza głęboko, więc spełnia podwójnie pożyteczną czynność – umiejscowienie ruchomych pól piasczystych. W miarę rozrastania się krzak taki umacnia się coraz szerzej, a jeżeli jest odosobniony, wichry „obśmycą” go, jak mówią Kurpie, dokoła, obiorą go z boków i tylko zostaje sam krzak z bryłą ziemi, którą trzyma kurczowo wszystkiemi mackami swych korzeni i korzonków. Walka taka trwa lata i albo nowe warstwy piachu niesione wiatrami, przyjdą mu z pomocą, albo ograbiony zupełnie krzak schnie, trzymając w uścisku resztki chudej gleby. W większej ilości jałowiec, jak powyższy, jest dobrodziejstwem dla okolic i miejsc o powierzchni sypkiej, wydmowej.
Zależnie od miejsca suchego lub bagnistego jałowiec wyrasta prędzej lub wolniej, strzela w górę lub rozkłada gałęzie po bokach. W związku też z powyższem lub porą roku posiada jaśniejszą lub ciemniejszą barwę, a najładniej wygląda na wiosnę, w m. maju, kiedy się „kści”, t. j. kwitnie.
Pożytek i użytek z jałowca na Kurpiach jest znaczny i wielce różnorodny.
Jako opał ma te zalety, że pali się i bucha ogniem w każdym czasie, zaraz po ścięciu. Wystarczy kawałek suchej podpałki, by gałęzie jałowcowe, wyrywane wprost z ziemi, zajęły się z trzaskiem. Płomień dają duży, a dymu, zresztą miłego dla powonienia, jeszcze więcej. Lubiany bywa dlatego w podróżach, na postojach leśnych, wyprawach myśliwskich. Ognisko z jałowca jest dogrzewne i „wesołe”. Przy paleniu w piecach wychodzi go dużo – parę sporych wiązek – trzeba przy paleniu stać przy piecu i ciągle podkładać. W wioskach, gdzie w czasie zimy piece opalane są jałowcem, panuje na znacznej przestrzeni miły zapach dymu. Taki tez dym w czasie zimowych zawiei, wyczuty zdala powonieniem, wskazywał drogę zbłąkanym. Pobyt w wioskach opalanych jałowcem, stanowi wielki kontrast z dalszych okolic, opalanych torfem, którego Kurpiowie nie cierpią. Wędliniarnie okoliczne, pragnące mieć wyborowe wędliny, używają do wędzenia dymu jałowcowego. Dawne szynki z upolowanej zwierzyny wędzone były tylko w takim dymie.
Ponieważ na opał jałowca potrzeba dużo, przeto i ilość jego, szczególnie w pobliżu osad
270
i miast zmniejsza się szybko.
Rąbany on jest bezlitośnie nawet tam, gdzie spełniał rolę ochronną przeciwko piaskom lotnym. Tępiony też jest obecnie jałowiec w lasach, jako krzak, sprzyjający pożarom leśnym i powiększający przez to katastrofę.
Na wyrób sprzętów gospodarskich drewno jałowcowe miało niewielkie zastosowanie z powodu braku większej ilości tego materjału. Robiono z niego drągi, używane do ładowania kloców, szczeble do drabin wozowych i wogóle przedmioty, które muszą być mocne, nie łamliwe a jednocześnie niezbyt grube. Dzierżaki do cepów, z kijów jałowcowych były trwałe i do ręki nawet w mróz „ciepłe”, jak mówiono. Z grubych sztuk robiono niekiedy sprzęty odznaczające się trwałością. We wsi Szafarczykach (pow. Ostrołęcki) pewien gospodarz z parusetletniego jałowca wytarł deski i zrobił stół. Drzewo jałowcowe, po wyprawieniu na gładko, posiada naturalny piękny połysk.
Młode, roczne lub dwuletnie pędy jałowcowe, proste, od jednego do dwóch metrów długości, nazywają się „chlustry”; grubsze używane są na biczyska, zwane „kozicami”, cieńszych zaś używają rybacy na zakończenie prętów leszczynowych (wędzisk), do których przytwierdzają sznury lub „włośnie”. Zakończenie takie nazywa się „far”, który ma tę właściwość, że jest giętki i nawet po wyschnięciu nie kruszy się. Z grubszych, prostych, o wielu sęczkach prętach jałowcowych wyrabiają wszelkiego rodzaju kije i laski („kule”) podróżne. Ścięty odpowiedniej grubości pręt, obłupuje się z kory i łyka aż do czystego drewna, sączki odcina się tak, by nieco sterczały wokoło, poczem opala się cały pręt nad ogniem i smaruje tłuszczem. Kij nabiera wtedy czarnych plam i posiada połysk naturalny. Forma i kształt kijów podróżnych są zwykle takie: albo jest to prosty kij, nieco sękaty, grubszy u góry; w wywierconym otworze przeciągnięty rzemyk lub sznurek, który w razie potrzeby okręca się koło ręki, ażeby kija nie zgubić. W innym przypadku w górnej części pozostawia się jedną lub dwie gałązki, które, po oczyszczeniu z kory zagina się w pałąk i końce przewleka przez jeden lub parę otworów w górnej części kija. Wygląda to, jak rękojeść u niektórych szabel. Zdolniejsi majstrowie wyrywają prosty pręt jałowcowy z korzeniami i po obcięciu ich, dłubią fantastyczne stworzenia, służące potem za rękojeść.
Ważną rolę spełniają pręty jałowcowe przy wyrobie koszów i wszelkich plecionek, do których stosowane są z jałowca pałąki i ważniejsze, zasadnicze wiązania.
W dawne lata młodzież kurpiowska pod okiem starszych ćwiczyła się w strzelaniu z łuków, a potem dopiero z broni palnej. Łuki też rozpowszechnione były, gdy Kurpiom po rozbiorach odebrano strzelby. Łuki wyrabiane były z prostych prętów jałowcowych, młodych i giętkich, wyrosłych na słonecznych wzgórkach; wyrabiano ich dużo, gdyż ćwiczyła się niemi w wypuszczaniu strzał młodzież gromadnie z całych wiosek. Zwyczaj ten nic istnieje od lat 60-70.
Przy wielkich pułapkach, zatrzaskach i t.p., zastawianych na ptaki dzikie i zwierzęta, pręty jałowcowe odgrywały rolę dzisiejszych sprężyn metalowych. Popiół jałowcowy poszukiwany jest bardzo
271
w tkactwie ludowem. W wygotowanym z popiołu ługu gotowane przędziona lniane z szarych stają się prawic białe, a zrobione z takich nici płótno niewiele już wymaga bielenia na słońcu. Po popiół taki, do niedawna, przyjeżdżały na Kurpie gospodynie nawet z dalszych wiosek, z poza puszczy 1).
W lecznictwie miejscowem jałowiec ma różne zastosowanie 2). Na wzmocnienie żołądka jedzą tu jagody jałowcowe, dojrzałe, po kilkanaście na czczo. Na cierpienia wewnętrzne nerek i wątroby piją herbatę jałowcową. Na oczyszczenie krwi, przy wodnej puchlinie piją napar z młodych wiosennych pędów jałowcowych. Naparem z jagód niektórzy myją głowy przy różnych cierpieniach skórnych. Wywar z pewnego gatunku jałowca, rosnącego małemi kępkami na wydmach i pustkowiach, stosowany jest przy porodach i spędzaniu płodu. – Nalewka spirytusowa na jagody jałowcowe ma być skuteczna przy osłabieniu żołądka i przeciwko kolkom. W czasie zarazy i chorób stosowane było powszechnie okadzanie mieszkań, obór i chorych dymem z jagód jałowcowych. Jagody rzuca się na rozżarzone węgle w jakiej skorupce i dmucha powodując wydzielanie wielkiej ilości ostrego, pachnącego dymu, który ma zabijać zarazki i oczyszcza jakoby powietrze.
Jagody jałowcowe, sypane do obroku, mają przeciwdziałać zołzom u koni. W czasie pomoru drobiu niektórzy dają z ziarnem tłuczone ziarna jałowca.
W kościołach miejscowych jagody jałowcowe zajmują pierwsze miejsce (obok bursztunu) w kadzielnicach.
W obrzędach ludowych i zwyczajach dorocznych jałowiec zajmuje również należne mu miejsce. Ogniska, W czasie dawnych obchodów miodobrania, oraz sobótek świętojańskich, palone były przede wszystkiem z jałowca, którego krzaki dawały dużo płomienia i trzasku, sypiącego tysiącami iskier i wydzielającego masy gęstego aromatycznego dymu.
Ogniska jałowcowe podsycane są od dołu gałęziami suchej sosny („choiny”), która jest podkładem pod buchający „słomianym” ogniem jałowiec. Takie ogniska, trzaskające snopami iskier w ciemną noc w lesie są naprawdę im ponujące i „wesołe”, jak twierdzą Kurpie.
Na „Trzy Króle” ludność święci w kościele gałązki jałowcowe wraz z gronami jagód jałowcowych. Po poświęceniu, zaraz po nabożeństwie, ludność z gałązkami śpieszy do domu, zapala je i dymem okadza całe mieszkanie. W tym dniu oddzielnie święcone są w kościołach jagody jałowcowe, służące do kadzideł. Część ich sprzedaje kościelny do okadzania mieszkań.
Na Matkę Boską „Zielną” (15 sierpnia), obok liści dojrzałych zbóż i ziół, święcone są razem gałązki jałowca z gronami jagód.
Do napojów obrzędowych zaliczyć można piwo jałowcowe, wyrabiane na Kurpiach powszechnie od najdawniejszych lat. Dojrzałe dwuletnie jagody jałowcowe kobiety i dzieci młócą kijami wprost z rosnących krzaków, na rozpostarte płachty. Zaczyna się ta „młocka” od „jerzynowych żniw”. Po pogodnych sło-
1) Obecnie popiół jałowcowy bywa zastępowany skutecznie popiołem palonym z badyli łubinu.
2) Prof. Józ. Rostafiński w swem „Zielniku czarodziejskim” („Zbiór wiadomości do antropologji krajowej”. Kraków, 1895) na str. 27 i 158) podaje, że drewno jałowcowe jest antitoxicum – i tylko tyle.
272
necznych latach jałowiec jest słodszy, w chłodne i mokre lata jest kwaśny” i piwo daje gorsze.
Przesuszone trochę na słońcu dojrzałe jagody tłuczone są w stępach lub kadłubkach, tak, by każda jagoda była przetrącona na pół lub parę części. Potłuczony jałowiec zalewa się ciepłą wodą, na drugi dzień zlewa się do jakiego ceberka, przecedza i wszystko „zarobienie” gotuje się w garnkach lub kotle.
„I zarabiam piwosa
I zaprosini Bartosa„,
śpiewają nieraz dziewuchy. Gotowany nastój jałowcowy zaprawiany jest chmielem, a po ostudzeniu i wystaniu się daje klarowny, słodkawo-gorzkawy płyn – piwo. Garniec jałowca daje zwykle dwa garnce piwa. Doskonałe jest takie piwo po zaprawieniu go miodem, a jak robią obecnie, cukrem. Jest to orzeźwiający i zdrowy napój, specjalnie przez Kurpiów lubiany.
„Piwo jełowcowe
Słodziutkie i zdrowe,
Chto go kwartą pije,
Ten długo pozyje„,
mówią o piwie jałowcowem na Kurpiach.
„Piwo” takie wyrabiano dawniej na wszystkie ważniejsze uroczystości doroczne i obrzędy. Wesela, chrzciny, pogrzeby i t. p. nie mogły się obejść bez piwa jałowcowego, zwanego jeszcze „kozicowem” 1). Na wesela. Na wesela robiono go całe beczki, nie brakowało go na wszystkich stołach biesiadnych, a jakby zabrakło, zaraz druchny podśpiewywały:
„A nas panie młody,
Tak cudnej urody,
Nie dałeś nam psiwa, zina,
Dajze nam choć wody„.
Od paru dziesiątków lat piwo jałowcowe rugowane jest przez piwo bawarskie, z okolicznych browarów. Niemniej jednak, piwo z jałowca zajmuje jeszcze na uroczystościach kurpiowskich poczesne miejsce do ostatnich czasów, oczywiście w miejscach, gdzie nietrudno o jałowiec.
W pieśniach kurpiowskich jałowiec powtarza się niejednokrotnie:
„Zielona rutka, jałowiec,
Lepszy kawaler, niż wdowiec„,
śpiewają druchny w jednej z pieśni weselnych.
W obrzędzie weselnym zajmował przed laty pierwszorzędne miejsce wieniec jałowcowy, stosowany przy ceremonjach przedślubnych. Wieniec – był to foremny krzak jałowca, od 1 do 2 łokci wysoki, do ręki owinięty bibułką i białą chusteczką. Przybrany był w gwiazdki złote i wstążeczki kolorowe, których było do sześciu. Wieniec otrzymywali narzeczeni przed samym ślubem z rąk starszej druchny. Druchna, oddając wieniec mówiła: „Dziękuję temu domowi za przechowanie tego wieńca, który w scyrości oddaję państwu młodym” 2). Do wieńca była przemowa (oracja). Po otrzymaniu wieńca narzeczeni nieśli go przed sobą i powracali do rodziców panny młodej przy muzyce i śpiewie zgromadzenia. W domu narzeczonej po błogosławieństwie i podziękowaniu rodzicom za trudy i wychowanie, następowały rozpleciny war –
1) „Kozica” – biczysko z jałowca.
2) Opisuje to i O. Kolberg w „Mazowszu”, cz. IV, str. 196, oraz Pruski (Z. Gloger) w „Obchodach weselnych”.
273
kocza. Poczem wieniec rozebrany został pomiędzy druchny i drużbów na weselne bukiety do czapek i wstążki na głowę. Bukiety weselne i wianuszki robiono głównie z krzaka jałowcowego; odczepione od wieńca wstążki przeznaczone były dla drużbów.
Wieniec weselny, jak powyższy, jest dziś już przeważnie wyrugowany z obrzędów przedślubnych.
Co do samego jałowca, to ilość jego tak się co rok zmniejsza, że i znaczenie jego, szczególnie w użyciu praktycznem ulegnie zmianie. Nie wszędzie już go dziś starczy nawet na ulubione piwo. Do niedawna jedyny pan nieużytków i jałowych pustkowi – krzak jałowcowy ginie pod wpływem nowej kultury gospodarczej, która naogół zaczyna nieuznawać wogóle nieużytków. Dotychczas jałowiec spełniał znakomicie rolę opiekuna wydm i piachów i za to należy mu się wdzięczność.
Ale w obrzędach niektórych i lekach jałowiec nie prędko utraci swe znaczenie. Łatwiej go wyrwać z piachu, niż z wierzeń i upodobań ludu leśnego, jakim są Kurpie.
————————————————————
274
/red./
Dziękujemy za przeczytanie artykułu :)
Jeśli chcesz być informowana(-y) o nowych artykułach, to polub naszą stronę na https://www.facebook.com/historialomzy
oraz
zgłoś swój akces do grupy na FB:
https://www.facebook.com/groups/historialomzy