
„Krwawa niedziela w Łomży” – tak określił zajścia jakie miały miejsce w Łomży 7 listopada 1937 roku wybitny polski pisarz Józef Mackiewicz, autor słynnej dewizy „Jedynie prawda jest ciekawa”. Był wówczas reporterem wydawanego w Wilnie ogólnopolskiego dziennika „Słowo” (poczytnego, stojącego na wysokim poziomie). Udał się do miasta nad Narwią, gdzie skrupulatnie zbadał i opisał wypadki jakie tu zaszły.
Na dzień 7 listopada zaplanowano uroczyste poświęcenie sztandaru Stronnictwa Narodowego powiatu łomżyńskiego. Po Mszy św. w tutejszej katedrze miał się odbyć krótki przemarsz. Ówczesne władze, zarówno na szczeblu wojewódzkim (wtedy Łomża była w obrębie województwa białostockiego) jak i miejskim były nastawione wrogo do środowisk endeckich. To ogólny obraz tamtych lat. Po śmierci Józefa Piłsudskiego (na polecenie którego zdelegalizowano Obóz Wielkiej Polski) stosunek do endecji Dmowskiego był nacechowany jeszcze większą nieufnością. Sanacja po śmierci Marszałka stała się bardziej radykalna. Szczególnie było to widoczne na obszarach o silnych wpływach obozu narodowego, a takim terenem była Ziemia Łomżyńska. Dlatego jesienią roku 1937, gdy planowano poświęcić sztandar łomżyńskich narodowców, nie udzielono zgody na to, by tej uroczystości towarzyszył pochód przez Łomżę. Nawet nie wyrażono zgody na zebranie okręgowych struktur Stronnictwa. Mimo to zwołano zebranie zwykłe członków SN, na które nie trzeba było uzyskiwać zgody instytucji państwowych.
7. listopada odbyła się Msza, po której chciano się udać do Domu Katolickiego na ul. Kaliwody (obecnie ul. Sadowa). Teren wokół katedry zajęły odziały policji, które zablokowały wyjścia z ulic. Specjalnie ściągnięto posiłki z Białegostoku. Gdy tłum (według Mackiewicza około 5 tysięcy ludzi) wyszedł z katedry, po przejściu ponad stu metrów został zaatakowany przez policję. Mówiono mi tylko: „żeby pan widział… strach też, i kobiety, i dzieci…”. Przytoczę tylko fakty: nie było bagnetów na karabinach, kilka kolb się ułamało; 25 osób opatrzył szpital miejski, same rany tłuczone (przeważnie w głowę); tylko spośród ludności cywilnej (…) – czytamy w tekście Mackiewicza zatytułowanym „Chodziło tylko o 250 kroków. Krwawa niedziela w Łomży” opublikowanym w „Słowie” 19 listopada 1937 roku (artykuł umieszczony również w zbiorze „Okna zatkane szmatami”). Owe tytułowe 250 kroków, to długość drogi jaką chciano pokonać od katedry do Domu Katolickiego.
Wydarzenie to pokazuje trudny fragment historii naszego regionu, na którym w dwustoleciu międzywojennym ścierały się polityczne wpływy endecji i sanacji. Endecja w regionie spotykała się w drugiej połowie lat ’30 z jawną nieprzychylnością, a nawet – co doskonale pokazują wypadki z 7 listopada 1937 – wrogością. W listopadowe popołudnie 1937 roku z powodu tej wrogości ucierpieli niewinni ludzie. Zamykane były także lokalne koła Stronnictwa Narodowego na terenie województwa.
Wychodząc poza reportaż Józefa Mackiewicza warto wspomnieć o sztandarze, z powodu którego doszło do krwawej niedzieli w Łomży. Sztandar powstał w 1926 roku. Miał jedną stronę i na niej miecz Chrobrego oraz słowa „Polska dla Polaków”. W roku 1937 wyhaftowano drugą stronę na której dominującymi motywami były Orzeł Biały, ryngraf z Matką Bożą i słowa „Bóg i Polska”. Wtedy sztandar postanowiono uroczyście poświęcić. To właśnie ten sztandar okrywał podczas pogrzebu w styczniu 1939 roku trumnę Romana Dmowskiego. Przetrwał II wojnę światową. Ocalił go nieznany z imienia i nazwiska ksiądz (najprawdopodobniej z Łomży lub Wysokiego Mazowieckiego). Po wojnie przekazał go Bolesławowi Piaseckiemu – prezesowi Stowarzyszenia PAX. Obecnie znajduje się w zbiorach Muzeum Niepodległości w Warszawie.
autor: Tomasz Szymański
O autorze:
Tomasz Szymański – adiunkt w Muzeum Przyrody w Drozdowie, socjolog, absolwent Uniwersytetu w Białymstoku, autor artykułów nt. myśli politycznej, społecznej oraz historii.