Łomża, miasto na siedmiu wzgórzach
Jeśli słyszymy o mieście na siedmiu wzgórzach, kojarzy nam się starożytny, słynny Rzym, położony na siedmiu wzgórzach, położonych po wschodniej stronie Tybru. Stanowią one serce Miasta. Zgodnie z Wikipedią, pełniły one bardzo ważną rolę w mitologii,, religii i polityce antycznego Rzymu. Do tych siedmiu wzgórz zalicza się: Awentyn, Palatyn, Kwirynał, Wiminał. Celius, Eskwilin, Kapitol.
Z pewnością jest wiele miast, które mogłoby doszukiwać się swego położenia na siedmiu wzgórzach, podobnie jak Wieczne Miasto Rzym. Wśród nich jest polskie miasto Lublin, które w 2017 roku świętowało 700-lecie nadania praw miejskich.
Jednak do wielce atrakcyjnych miast, sięgającej swojej tysiącletniej historii, należy Łomża, której osadnictwo zapoczątkowało się na wysokim wzniesieniu lewobrzeżnej Narwi, zwanym z czasem Górą Królowej Bony i obok Górą św. Wawrzyńca
Łomża, podobnie jak większość dawnych miejscowości, zawdzięcza swoje powstanie na sprzyjających poboczach rzek. Dla Łomży jest to jedna z najpiękniejszych rzek Polski – Narew, która nazwę swą wywodzi z języka praindoeuropejskiego „nur”, co oznaczało wodę lub rzekę. Ta urocza wstęga Narwi swój początek bierze kilka kilometrów na wschód od Puszczy Białowieskiej, w okolicach wioski Nowy Dwór (w obecnej Białorusi). Sączy się wąskim strumieniem wśród wysokich łąkowych traw, wypływając z jeziora, przypominającego Zalew Zegrzyński. Jest to
prawdopodobnie sztuczne jezioro, utworzone na źródłach Narwi. Przepływając przez Puszczę Białowieską, rozczepia się na wiele strumyków, tworząc bagnisty szlak wśród prastarej puszczy. I tak, po naturalnym odfiltrowaniu, wody Narwi zbierają się w jedno koryto, aby oczyszczone i ożywione naturą białowieskich skarbów popłynąć dalej na zachód tworząc liczne meandry i zakola, które w dawnych czasach zwane też były załomami.
I oto w połowie biegu uroczej Narwi, na jej lewobrzeżnych wzgórzach, gdzieś na przełomie IX i X wieku zaczęły pojawiać się pierwsze zabudowy słowiańskich przybyszów. Przyciągało ich zapewne bogactwo przeróżnych ryb, które dawała Narew i moc zwierzyny leśnej. Nie łatwo też można było znaleźć bardziej pięknego widoku niż ten, który roztaczał się ze wzgórza tej nowopowstałej osady na przepiękną dolinę Narwi, która przypomina współczesny taniec ze wstążkami. Właśnie tu Narew tworzy liczne załomy, mówiąc po dawnemu, czyli zakola i meandry. I właśnie, jak głosi legenda, od jednego z najpiękniejszych tu załomów Narwi powstaje nazwa osady. Przestawione sylaby: za-łom na lomza utworzyły nazwę Łomża, którą z czasem zaczęto wymawiać twardo: Łomża.

Pozostałością po grodzisku jest tzw. Góra Królowej Bony, gdzie do dnia dzisiejszego zachowały się tam pozostałości zwałów ziemnych otaczających gród.
Na sąsiednim zaś wzniesieniu, zwanym Wzgórzem Świętego Wawrzyńca, miał stać kościół, wybudowany około 1000 roku przez św. Brunona z Kwerfurtu.
Z czasem mieszkańcy grodziska oraz napływowa ludność zaczęli przemieszczać się w kierunku zachodnim wzdłuż Narwi. Przemierzając około pięć kilometrów dalej zaczęli osiedlać się również na lewobrzeżnej skarpie Narwi, zwanej z czasem Górą Popową, przynosząc ze sobą nazwę szybko rozwijającej się Łomży.
Wkrótce zaś pierwotne grodzisko nazwano Starą Łomżą.
Góra Popowa jest to miejsce, gdzie zbudowano pierwszy kościół w nowopowstałej Łomży p.w. Świętych Rozesłańców Piotra, Pawła i Andrzeja Apostołów, wzniesiony w 1392 roku. Nazwa góra „popowa”, pochodzi z czasów średniowiecznych, gdy każdego duchownego, niezależnie od wyznania, nazywano popem. Nazwa ta dłuższy czas utrzymała się wobec duchownego prawosławnego (dziś duchowny prawosławny jest nazywany „batiuszką”). Aktualnie na miejscu nie istniejącego już pierwszego kościoła został wzniesiony w latach 1788-1789 barokowy kościół Matki Bożej Bolesnej przy klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów.
A więc jest to z kolei trzecie wzgórze, zwane Górą Popową, gdzie swój początek zawdzięcza współczesna Łomża.
Zanim osiedlili się tu kapucyni, sto lat wcześniej, na tym miejscu zamieszkały Siostry Benedyktynki o ściśle klauzurowej formie życia. Parafia zaś, która do osiedlenia się benedyktynek tu istniała, została przeniesiona do kościoła farnego p.w. św. Michała Archanioła, na ten cel zbudowanego w 1525 roku.
W latach 1760-1764 benedyktynki przeniosły się do nowo wybudowanego klasztoru i kościoła na Górze Stokowej (aktualnie przy ul. Dwornej 32).
Zgodnie ze zwyczajem ściśle klauzurowych zakonów, siostry benedyktynki wybierały miejsca oddalone od zabudowań lokalnych, często na krańcach danej miejscowości. W owym czasie Łomża nie wiele była rozbudowana. W prostej linii na wschód od kościoła farnego (dzisiejszej katedry) kilkaset metrów wzdłuż obecnej ulicy Dwornej dochodziło się niemalże do granicy miasta. I od tego miejsca, gdzie znajduje się kościół i klasztor sióstr benedyktynek, ulica stacza się w dół, przypominając stok dawnej góry. Stąd historycznie nazwano to miejsce Górą Stokową. Mamy więc czwartą górę, na której rozciąga się historyczna Łomża – Góra Stokowa

Obie nazwy: Góra Popowa, jak i Góra Stokowa nie należą dziś do powszechnie używanych wśród Łomżan. Można o nich usłyszeć jedynie z ust przewodników turystycznych po Ziemi Łomżyńskiej.
Są jeszcze dwie góry, których nazwy nie zawsze są znane nawet przewodnikom turystycznym, ale głęboko zakodowały się dawnym mieszkańcom Łomży. Są to: Góry Wilima i Wały. Pierwsze rozciągają się wzdłuż wschodniego pobocza ulicy Kierzkowej, blisko wylotu do ulicy Zdrojowej. Wzniesienie „Góry Wilima”, jak sama nazwa wskazuje, nie stanowi jednolitego wzgórza, ale pofałdowana jest na wiele pagórków, co dodaje mu szczególnie atrakcyjnych wrażeń.
W latach mojej młodości (1945-1955) odbywały się tu w okresie letnim interesujące spacery i przeróżne podchody harcerskie, natomiast zimą tworzyły się liczne tory saneczkowe z niemalże każdego wierzchołka góry.

Kolej na następną, nietypową nazwę góry: „Wały”. Jest to wzniesienie rozciągające się równolegle na zachód od Gór Wilima, w pobliżu wschodniego pobocza ulicy Sikorskiego (dawnej Obwodowej), która podąża do styku z ulicą Zdrojową. Tu również młódź urządzała wszelkiego rodzaju podchody. Czasami nawet zabawiając się w niedawno minioną wojnę urządzała sztuczne, niedozwolone bombowe wybuchy, nalewając do butelek z karbidem wody. I tak zakorkowaną butelkę puszczano do głębokiego ziemnego leja, co po chwili powodowało wy buch, przypominający eksplozję wojennych tragedii. Wkrótce lej posłużył na wysypisko śmieci. Również w niedługich latach wspomniane „Wały” posłużyły na budowę osiedla mieszkaniowego.
Dziś można tu spotkać interesujące budowle, niemalże wille, a po „Wałach” pozostały wspomnienia. Dawne „Wały’’-dziś „Osiedle na Górze” foto 2018)


Siódme wzgórze, które do dziś nosi nazwę: Górka Zawadzka, przekształciło się w osiedle mieszkaniowe o podobnej nazwie „osiedle Górka Zawadzka” wraz z kościołem p.w. Krzyża Świętego.
Do drugiej połowy XX wieku można tu było spotkać pola uprawne: łany zbóż, ziemniaków, buraków i gdzieniegdzie ogródki działkowe. Dziś wyrosło tu piękne osiedle mieszkaniowe, gdzie często do poszczególnych zgrupowań domów (bloków), podobnie jak do kościoła, należy wstępować po schodach.
Oprócz tych siedmiu wzgórz, podczas zimowego saneczkowania, młodzież i dziatwa odnajdywała wiele innych atrakcyjnych wzniesień, które obdarowywała swoistymi nazwami. I tak zjeżdżano ze Śledzia, Kapucyna, Kamiennych Schodków, Bielika, na Muszli…
Nie wszyscy jednak byli świadomi pochodzenia nazw poszczególnych tras saneczkowych. Skąd więc ulubione przez saneczkarzy zjazdy ze Śledzia, skoro dotyczyło to wąskiej i stromej uliczki Marynarskiej?

Otóż w górnej części ulicy Marynarskiej, gdzie saneczkarze rozpoczynali zjazdy, stał dom państwa Śledziewskich, których nazwisko posłużyło nazwaniem owego zjazdu „górą Śledzia”.
Podobnie zjazdy sankami z „Bielika” przy ulicy Nadnarwiańskiej dotyczyły stromego pobocza ogrodu państwa Bielickich, którzy z chęcią pozwalali dzieciom na zimowe igraszki.
Nie było zaś kłopotu z odkryciem nazw i zlokalizowaniem takich tras, jak zjeżdżanie z „Kapucyna”, „Kamiennych Schodków”, „Muszli” itp.

To, że Łomża leżała na górze, świadczy nawet nazwa jednej z ulic – Górna.
Moje miasto
Jak piękne jest miasto na górze,
W nim mnogość budowli wyrasta
Jak w parku: bzy,.jaśmin i róże –
Uroki mojego miasta.
Zapraszam cię, bracie, do wnętrza
Do miasta z jeleniem w herbie.
Idź śmiało, krępować się nie trza
Wszystko w nim również dla ciebie.
Ulice jak z bajki – przepraszam,
Jest Piękna, Wesoła, Kanalna…
Na Dworną w muzeum zapraszam,
Gdy czasem pogoda fatalna.
Tuż obok łomżyńska jest fara
Ze szesnastowiecznym gotykiem.
Jej architektura, choć stara,
Dopuszcza i barok swym stykiem.
A w niej kryształowe sklepienie;
To rzadkość w tej architekturze,
Kule armatnie – kamienie
W jej murach – ceglanej strukturze.
W południe usłyszysz tam dzwony,
To alarm aniołów w niebie.
Zajdź do Łomżyńskiej Madonny,
Proś za Ojczyznę w potrzebie.
Gdy jesteś już tak rozmodlony,
Nie pomiń pobliskiej Groty.
Ten skarb Lourdes jest nam ocalony
W czas wojen, złowieszczej roty.
Od Panien – sióstr benedyktynek
Idź prosto do kapucynów.
Przejdź Szkolną i Stary Rynek –
Tam klasztor – Franciszka synów.
Ta góra, na której tam staniesz,
W historii Popową się zowie.
Dziś kapucynów zastaniesz,
O pierwszym kościele się dowiesz.
A stąd, tak wędrując dalej
W bogatą historię Łomży
Wśród nowych ulic i alej
Wszystkiego poznać nie zdążyć.
Po schodach do Grodu nad na Narwią
To, że Łomża jest położona na górze, świadczą liczne schody prowadzące do samego miasta i do wielu ulic, położonych na zboczach wzniesień takich jak: Góra Popowa, Góra Stokowa czy Górka Zawadzka.
Najbardziej znane i położone malowniczo są historyczne „Kamienne Schodki” z roku 1900, które są przedłużeniem ulice Krzywe koło łącząc ją z ulicą Rybaki.
Kamienne schodki z 1900 r. Odnowione w 2017 roku.

„Trasa W-Z” w Łomży i „ruchome schody”
W moich opowiadaniach o szpitalu Świętego Ducha wspominam moment wysadzenia w powietrze przez wycofujące się wojska niemieckie (1944) kościoła św. Stanisława, usytuowanego na skarpie pomiędzy ulicami: Zjazd, Rządową i Krzywym Kołem. Architektura kościoła nie utrwaliła się w mojej pamięci (być może nigdy go nie widziałem). Zapamiętałem jednak potężny wybuch, po którym wkrótce doniesiono, że wysadzono kościół niemiecki. Tak nazywano kościół św. Stanisława, którego budowę w 1621 r. rozpoczęli jezuici, zaś w 1774 przejęli pijarzy, a w 1854 ewangelicy. Tuż po wojnie przez kilka lat na miejscu kościoła można było oglądać wielkie zwały gruzów, które swoją grozą, podobnie jak większość zgliszcz po przedwojennej zabudowie Łomży, przypominały o barbarzyństwie nieprzyjaciela.
W latach 1948-50 (o ile dobrze pamiętam) nadszedł czas odgruzowywania kościoła św. Stanisława. Dla nas, młodych chłopców, był to widok urzekający. Od ruin kościoła, wzdłuż ulic: Pięknej i Wiejskiej zostały ułożone wąskie tory, po których wózkami, podobnymi do tych z kopalni, wywożono gruz, zsypując go na ulicę Zamiejską. Podobne tory prowadziły ul. Zjazd do przeciwległego końca ul. Zamiejskiej. I w ten sposób utworzył się nasyp wzdłuż ulicy Zamiejskiej, tworząc niespotykaną dwupoziomową ulicę: część północną (dolną) od strony Narwi oraz południową (górną) od pozostałej części miasta.
W tym czasie mieszkałem przy ul. Wiejskiej, a naukę pobierałem w szkole
nr 1, która mieściła się przy ulicy Rybaki w sąsiedztwie ulicy Zielonej. Najkrótszą drogą do szkoły z ulicy Wiejskiej był właśnie nasyp na ulicy Zamiejskiej do przecięcia z ulicą Zjazd i dalej na ulicę Rybaki.

Pewnego razu zmierzając do szkoły w towarzystwie kilku kolegów nasypem ulicy Zamiejskiej, z zachodu na wschód, w porywie fantazji wypowiedziałem z zachwytem: „popatrzcie, chłopaki, u nas w Łomży, tak jak w Warszawie, też jest Trasa W-Z”. Dochodząc do skrzyżowania z ulicą Zjazd, z niemniejszą dumą wskazałem na stare kamienne schodki, po których schodziło się na niżej położoną część ulicy Zamiejską: „i schody ruchome są!” I nagle wszyscy znaleźliśmy się na kamiennych schodkach, które ku naszej uciesze rzeczywiście ruszały się ze starości.

„Schody ruchome”
Do tematu łomżyńskiej trasy W-Z nigdy już więcej nie wracaliśmy. W gronie idących wówczas kolegów do szkoły był m.in. Heniek Listowski, Edek Jackowski i kilku innych. Wszystko wskazywało na to, że legenda o Łomżyńskiej trasie W-Z i schodach ruchomych zeszła do lamusa.
Ale oto po przeszło 50 latach idąc ul. Długą usłyszałem rozmowę dwóch kobiet, z których jedna z nich wypowiedziała mniej więcej takie słowa: „ja najczęściej chodzę trasą W-Z”. Nie zdążyłem nawiązać z ową panią, gdyż obie weszły do pobliskiego sklepu. W niedługim czasie podczas wakacji 2008 roku odwiedziłem wspomnianego kolegę Heńka Listowskiego, z którym urządziliśmy podróż sentymentalną po starych ulicach naszego miasta. W pewnym momencie kolega Henryk wspomniał o łomżyńskiej „trasie W-Z”. Skąd Ty to wiesz? – zapytałem. Nie umiał odpowiedzieć. Wówczas opowiedziałem mu całą historię „Trasy W-Z” i „schodów ruchomych” od początku. Zaś tegorocznego lata 2011 oprowadzając młodych gości spoza Łomży doliną Narwi, zaproponowałem, że pokażę im szkołę, do której przed laty uczęszczałem. Gdy usłyszał to przygodny przechodzeń, przyłączył się do rozmowy, oznajmiając, że on również chodził do tej samej s/ko ły. Okazało się, że był ode mnie zaledwie o dwa lata młodszy. Zapytałem wńw czas, czy zna w Łomży Trasę W-Z. Odpowiedział, że wszyscy starzy łomżynlficy powinni ją znać. Ale na pytanie, skąd wzięła się ta nazwa, nie umiał odpowie) dzieć. I jeszcze niedawno odwiedziłem swego szkolnego kolegę Jana Ślisa, który mieszka właśnie na ul. Zamiejskiej (na skarpie). Na pytanie, czy wiesz, jak się Twoja ulica nazywa inaczej. Oczywiście „Trasa W-Z” – odpowiedział.
Pierwszy dom przy owej „Trasie W-Z” pobudował brat Janka Ślisa, Tadeusz, a dalej sam Janek i cały szereg innych właścicieli zadbanych posesji.
Dziś już „Trasa W-Z” została pokryta asfaltem i jak przystało oświetlona ulicznymi lampami. Pozostały nienaruszone stare (zabytkowe) „schody ruchomo”
Schody w kapucyńskim ogrodzie i nie tylko

Materiał do publikacji nadesłał ojciec „Huragan” Jan Bońkowski kapucyn.
1 comments
Piękny artykuł i zdjęcia.Zjeżdżaliśmy i z Bielika i Wilima po schodkach na sankach zjeżdżało się do rzeki.Serdeczne dzięki za przypomnienie i uzupełnienie moich wiadomości.