Szanowna Redakcjo!
Okna w południowym skrzydle Liceum Ogólnokształcącego w Łomży, wychodzące na ulicę Nowogrodzką, do połowy 1955 r. były zamalowywane białym wapnem od dołu do połowy wysokości. Z tych bowiem okien można było obserwować tzw. biały domek przy ul. Nowogrodzkiej 3 (obecnie nr 5), gdzie mieściła się siedziba Powiatowego Urządu Bezpieczeństwa Publicznego w Łomży, zwanego jczęściej UB.Na podwórzu tej posesji, w jednym z garaży rozstrzelano kilku (być może kilkunastu) żołnierzy niepodległościowego podziemia. Przez długie lata nazywano ich bandytami, zaplutymi karłami reakcji lub wrogami ludu polskiego.
Dopiero w r.1996 Sejm III RP zobowiązał rząd do ujawnienia miejsc grzebania osób pomordowanych przez aparat bezpieczeństwa publicznego w latach 1944 – 1956 na obszarze Polski w jej granicach przed 1939 oraz obecnych. Ponadto, do odtajnienia odpowiednich dokumentów archiwalnych. Niedawno Instytut Pamięci Narodowej (IPN) ogłosił wykaz 186 miejsc, w których w latach 1944 – 1956 potajemnie grzebano ofiary komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Lista ta jest nadal niekompletna, liczba bowiem śmiertelnych ofiar terroru i represji politycznych w Polsce jest większa niż się wymienia oficjalnie. Wynosić może ona nawet kilkanaście tysięcy.
Zwykle zwłoki ubeckich zbrodni grzebano skrycie w piwnicach urzędów bezpieczeństwa i współpracujących z nimi komend MO, w pobliskich lasach, na poligonach i strzelnicach. W Łomży prawdopodobnie w dołach po wyrobiskach torfu przy grobli Jednaczewskiej i za wysokim murem więzienia przy alei Legionów. Na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku w miejscu tym wybudowano parterowy pawilon spożywczy, zmieniony na bar z wyszynkiem. Stali jego bywalcy nazywali ten barem „Pod trupkiem” gdyż w końcowej fazie prac budowlanych zginął tam jeden z elektryków.
Mówiono jednak też, że nazwa ta może pochodzić od ludzkich kości, których dużo znaleziono podczas wykopów pod fundamenty tego pawilonu. Miały to być szczątki więźniów rozstrzelanych przez Niemców w latach 1941 -1944.
Dlaczego do tej pory, miejsce kaźni i męczeńskiej śmierci mieszkańców nie tylko ziemi Łomżyńskiej przy ul Nowogrodzkiej nr 5, nie uświęcono nawet skromną pamiątkową tablicą, ufundowaną przez państwowe instytucje, czy miejscowe organizacje kombatanckie? Nie spotkałem historycznego opracowania o zbrodniach i przestępstwach popełnianych przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i Milicji Obywatelskiej w Łomży w latach 1944 – 1956. Wiedza nie tylko na ten temat jest w dalszym ciągu bardzo skromna, gdyż do połowy 1991 r. samo mówienie o zbrodniach stalinowskich było traktowane, jako przestępstwo polegające na „rozpowszechnia fałszywych informacji mogących wyrządzić szkodę interesom PRL”.
II wojna światowa dla wielu polskich żołnierzy nie zakończyła się po opuszczeniu obszaru województwa, białostockiego przez niemieckiego okupanta. Część z nich żołnierzy zdecydowała się nadal walczyć o wolną i suwerenną Polskę. O ich walce w beznadziejnych warunkach nie możemy zapomnieć, chociaż tak mało jest rzetelnych opracowań o niepodległościowym zbrojnym podziemiu w latach sowieckiej i hitlerowskiej okupacji w Polsce.
Z wielką uwagą czytałem więc książkowe wydanie pracy magisterskiej Sławomira Poleszaka pt. Jeden z wyklętych, mjr Aan Tabortowski „Bruzda”, absolwenta Wydziału Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (1996). Jerzy Śląski w albumie Żołnierze Wyklęci napisał o mjr Bruździe: Był ostatnim oficerem Armii Krajowej, który zginął z bronią w ręku. Pracę magisgterską Sławomir Poleszak napisał pod kierunkiem prof. dr hab. Tomasza Strzembosza. Wyróżniono ją w konkursie im. prof. Stanisława Herbsta, organizowanym przez Polskie Towarzystwo Historyczne. Dzięki pomocy Komitetu Badań Naukowych Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych książka Sławomira Poleszaka w atrakcyjnej szacie graficznej ukazała się w 1998 r.
Niestety nakładksiążki Jeden z wyklętych, mjr Jan Tabortowski „Bruzda” jest już wyczerpany. Sławomir Poleszak kończy pracę doktorską o niepodległościowym podziemiu w powiatach łomżyńskim i grajewskim. Przywódców tego podziemia funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa i partyjnej propagandy pogardliwie nazywali „hersztami band terrorystycznych i rabunkowych”. W oficjalnych książkach, opracowaniach historycznych i filmach dokumentalnych żołnierzy powojennego podziemia określa się zawsze „bandytami, reakcjonistami, degeneratami, zaplutymi karłami reakcji”.
Autorzy tych wydawnictw i filmów wnieśli duży wkład w niewolenie dusz i umysłów kilku już pokoleń Polaków, sprzyjając w powstawaniu i utrwalaniu czarnej legendy o zbrojnym niepodległościowym podziemiu. Dlatego wiedza o działalności żołnierzy wyklętych jest wielkim i trudnym wyzwaniem dla młodych historyków i publicystów. Dopiero po 40 latach od śmierci mjr.„Bruzdy” doczekaliśmy się historycznego opracowania o życiu i działalności mjra Jana Tabortowskiego, który zginął 23 sierpnia 1954 r. w Przytułach w powiecie łomżyńskim. Miał wtedy 48 lat, z czego w konspiracji działał ponad 11 lat (1940 – 1947 i 1950 -1954).
Ze wstępu do książki dowiedziałem się, że autor korzystał między innymi z pomocy naszego kolegi z ogólnika Jerzego Wnorowskiego. Gdy w połowie maja 2000 r. spotkaliśmy się w jego mieszkaniu w Łomży, zauważyłem że Jurek Wnorowski zgromadził sporo pisemnych relacji świadków, cennych dokumentów i zdjęć nie tylko na ten temat.
To wtedy ustaliliśmy, że Franciszek Skowronek („Franciszek”, „Jackowski”) pierwszy komendant Obwodu Łomżyńskiego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) był ojcem Wojtka Skowronka, kolegi z naszej VIII c. W Zeszytach Łomżyńskich Nr 2/14/2002 zamieszczono wspomnienia Mieczysława Laszczkowskiego („Wyrwidęba”) o Franciszku Skowronku. Zginął on w nierównej walce z oddziałem specjalnym NKWD na początku marca 1941 r. we wsi Krajewo Stare. Jego symboliczny grób znajduje się opodal głównej kaplicy na cmentarzu przy ul. Mikołaja Kopernika.
Sławomir Poleszak w swojej pracy magisterskiej przedstawił mało znane karty z najnowszej historii Łomży i jej ziemi w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Przykładem może być udana ucieczka z łomżyńskiego więzienia w nocy z 12 na 13 stycznia 1943 r. kpt. Jana Tabortowskiego („Bruzdy”), por Stanisława Cieślewskiego („Lipca”), por. Czesława Tyszki („Bystrego”), ppor. Jana Sokołowskiego („Maja”), Wacława Konichała („Młodego”), Wiktora Surowieckiego („Wickey’a”), Stanisława Koniuszego („Stanisława”), Konstantego Bućko, Kuleszy oraz dwóch oficerów AK z Aleksandrowa Kujawskiego.
Kto zapamiętał wygląd łomżyńskiego więzienia, ogrodzonego bardzo wysokim murem, ten zdaje sobie sprawę, jak trudno było zorganizować z niego ucieczkę, do tego bez poniesienia strat, i bez jednego wystrzału. Prostymi słowam, przypominającymi wojskowy raport, Sławomir Poleszak opisał akcje zbrojne, którymi dowodził albo, w których uczestniczył mjr „Bruzda”. Kilka z tych akcji warte jest powstania dokumentalnego filmu, na wzór telewizyjnego serialu Sensacje XX wieku. Mnie szczególnie zainteresowała akcja odbicia łączniczki łomżyńskiego III inspektoratu Armii Krajowej Franciszki Ramotowskiej, ppor. czasu wojny w AK, pseudonim „Iskra”, siostry matki naszego kolegi z ogólnika, obecnie prof. dr hab. J. G.
Franciszkę Ramotowską aresztowano w nocy z 14 na 15 stycznia 1945 r. w wyniku zdrady „Huzara” jednego z podwładnych mjra J. Tabortowskiego. Pomimo brutalnych, wielodniowych przesłuchiwań nie udało się „Iskry” zmusić do podania informacji o mjr „Bruździe” i jego oddziale. Po próbie samobójczego skoku z okna na II piętrze „Iskra” doznała ciężkich obrażeń kręgosłupa, które wymagały skomplikowanego leczenia szpitalnego. Dlatego w połowie kwietniu 1945 r. „Iskrę ” przewieziono do garnizonowego szpitala przy ul. Lipowej. Kilka dni później, bez jednego wystrzału, z tego szpitala, położonego w centrum Białegostoku, odbiło „Iskrę” sześciu podkomendnych mjra Tabortowskiego. On był inicjatorem, dowódcą i kierowcą zdobycznej ciężarówki podczas tej akcji. Po krótkim leczeniu w okolicach Łomży „Iskrę” przewieziono na dalsze leczenie do Warszawy.
Gdy Europa świętowała dzień zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, w nocy z 8 na 9 maja 1945 r. z lasów niedaleko od Grajewa wyruszyli partyzanci poakowskiego podziemia. Około dwustuosobowe zbrojne zgrupowanie, dowodzone przez mjr Bruzdę, opanowało miasto Grajewo. Zdobyto wtedy silnie bronione budynki Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i Komendy Powiatowej MO. Z aresztów uwolniono od 90 do 120 osób. Ponadto zdemolowano siedziby Starostwa i Urzędu Skarbowego, skąd zabrano około 270 tys. zł.
Mój egzemplarz książki Jeden z wyklętych, mjr Jan Tabortowski „Bruzda” przekazałem Towarzystwu Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej na ręce dr Tadeusza Dudo, który obiecał mi jej bliższe omówienie w jednym z numerów Zeszytów Łomżyńskich.
Korzystając z okazji dodam, że zamówienia na inne opracowania najnowszej historii Polski przyjmuje dział handlowy Oficyny Wydawniczej RYTM, tel./fax (0-22) 631-77-92, 632-02-21 wew.155. Z tej oficyny wydawniczej pochodzą interesujące materiały z naukowej sesji, zorganizowanej 6 listopada 1997 r. na Zamku Królewskim w Warszawie przez Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej. Wydane one zostały w języku polskim i angielskim pod redakcją prof. Andrzeja Ajnenkiela pt. Wojna domowa czy nowa okupacja? Polska po roku 1944. Książkę tę widziałem w witrynie znanej łomżyńskiej księgarni przy ul. Dwornej róg ul. Sadowej.
Z poważaniem – Adam Sobolewski
Zduńska Wola, lipiec 2002 r.
7 comments
Panie Adamie Sobolewski napisał Pan :
“Franciszkę Ramotowską aresztowano w nocy z 14 na 15 stycznia 1945 r w wyniku zdrady ‘Huzara’ jednego z podwładnych Mjr Tabortowskiego…”
Z całym szacunkiem ale jesli chodzi tu o Kazimierza Kamieńskiego”Huzara” to nigdy nie był podwładnym “Bruzdy”,jak również nie wsypał “Iskry”!
Chodzi o Hipolita W., pseudonim “Huzar”. Śp. Kamieński Kazimierz też nosił ps. Huzar. Ale jest zupełnia inna znana postać, bohater antykomunistycznego podziemia. Między innymi podjął on próbę końcu stycznia 1947 r. zablokowanie akcji ujawniania się po ogłoszeniu amnestji, tworząc na bazie WiN nowej organizacji pod nazwą “Wolność i Sprawiedliwość” (str. 238 i 239 Podziemie antykomunistyczne w Łomżyńskiem i Grajewskim (1944-1957) Sławomir Poleszak, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2004 r.)
Z pozdrowieniami Adam Sobolewski
W książce Poleszaka “Major Jan Tabortowski – Bruzda” na str 316 jest napisane:
“Huzar” zob. Kamiński Kazimierz ( i Kamiński, a nie jak obaj Panowie piszą Kamieński).
Co do poprawności niektórych nazwiski, imion i przyczynach ich zmian wielu postaci w naszej historii można by pisac wiele. W razie wątpliwości szukamy na to odpowiedzi u innych autorów lub późniejszych pracach tego samego. Np. Sławomir Poleszak w swojej pracy dodtorkiej na str. 479 w indeksie osobowym – Podziemie Antykomunityczne w łomżyńskiem i grajewskim (1944 – 1957) pisze KAMIEŃś Kazimierz “Huzar” 17, 238, 239). Potierdzają to wspisy na http://podziemiezbrojne.blox.pl/2006/05/Kpt-Kazimierz-Kamienski-8222Huzar8221-1919-8211-1.html, http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Kamie%C5%84ski,
Kazimierz Kamieński (ur. 8 stycznia 1919 r. w miejscowości Markowo-Wólka, gm. Nowe Piekuty, pow. Wysokie Mazowieckie, zm. 11 października 1953 r. w komunistycznym więzieniu w Białymstoku) – oficer rezerwy Wojska Polskiego, dowódca partyzancki AK, ROAK i Zrzeszenia WIN, jeden z najdłużej walczących żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, ps. “Gryf”, “Huzar”
Był synem Franciszka Kamieńskiego, rolnika i Aleksandry z domu Spaleńska. Uczęszczał do szkoły powszechnej w Hodyszewie, a następnie Gimnazjum Handlowego w Wysokiem Mazowieckiem. Służbę wojskową odbył w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu.[1]
Brał udział w wojnie obronnej 1939 r. w szeregach 9. Pułku Strzelców Konnych. Po bitwie pod Kockiem dostał się do niewoli niemieckiej. Był osadzony w lotniczych hangarach w Dęblinie, ale udało mu się zorganizować fałszywe dokumenty, z których wynikało, że do niewoli wzięto go przypadkowo.
Po uwolnieniu przedostał się w rodzinne strony w okolice Łap, które znajdowały się wówczas pod okupacją sowiecką. Uczestniczył w likwidacji wielu konfidentów i funkcjonariuszy NKWD. Na początku 1942 r. wstąpił do AK, zostając dowódcą plutonu, a od 1944 r. adiutantem Witolda Leszke ps. “Witold”, komendanta Obwodu AK Wysokie Mazowieckie. Wiosną tego roku objął referat broni w komendzie Obwodu. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie ukrywał się zagrożony aresztowaniem przez NKWD. W grudniu 1944 r. uciekł próbującym go aresztować funkcjonariuszom MO. W styczniu 1945 r. ponownie nawiązał kontakt z W. Leszke i stanął na czele oddziału samoobrony Obwodu ROAK Wysokie Mazowieckie. Następnie przeszedł do Zrzeszenia WiN. Podzielił swój oddział na dwie grupy; dowódcą jednej był on sam, a drugiej Józef Godlewski ps. “Topór”.
W przeciwieństwie do swoich podkomendnych nie ujawnił się po ogłoszeniu amnestii w 1947 r. Do jesieni tego roku nie przejawiał większej aktywności, kiedy ponownie utworzył oddział partyzancki. Był on świetnie uzbrojony i wyposażony (wyłącznie broń automatyczna: karabiny StG 44, MP40 i pepesze) oraz w pełni umundurowany. W nocy z 23 na 24 grudnia osaczył go w rejonie Łap oddział wojska, w wyniku czego oddział został rozbity. W czerwcu 1949 r. wznowił niepodległościową działalność zbrojną, kiedy podporządkowała mu się 7-osobowa grupa Józefa Małczuka ps. “Brzask”. Kilka miesięcy w skład nowo utworzonego oddziału K. Kamieńskiego weszła też 3-osobowa grupa Józefa Brzozowskiego ps. “Hanka”, “Zbir”. Jego oddział kontynuował tradycję 6. Brygady Wileńskiej AK i przejął jej nazwę. Podzielił wówczas swój oddział na 4 patrole, na czele których stanęli: Witold Buczek ps. “Ponury”, Lucjan Niemyjski ps. “Krakus”, Adam Ratyniec ps. “Lampart”, Kazimierz Parzonka ps. “Zygmunt”, “Wicher”. Poszczególne patrole otrzymały własne tereny działania. Działalność oddziału K. Kamieńskiego obejmowała rozległy teren od Ostrowi Mazowieckiej, Wysokiego Mazowieckiego i Łap, po Bielsk Podlaski, Siemiatycze, Białą Podlaską, Łosice i Sokołów Podlaski. Ogółem przez oddział przewinęło się ok. 120 ludzi, ale nigdy nie liczył on w danym momencie więcej niż 50 partyzantów. Patrole K. Kamieńskiego prowadziły akcje ekspriopriacyjne i likwidacyjne na posterunki MO, likwidowały konfidentów UB, MO i NKWD oraz bardziej szkodliwych działaczy PPR, zwalczały w terenie pospolity bandytyzm. Stoczyły też kilka bitew i potyczek z oddziałami KBW i LWP. Na krótki czas opanowały nawet Wysokie Mazowieckie, gdzie K. Kamieński przeprowadził konną paradę swojego oddziału.
W patrolach panowała surowa dyscyplina, schwytanych milicjantów z reguły puszczano wolno po rozbrojeniu, piętnowane było niewłaściwe zachowanie wobec miejscowej ludności. Zdobyte środki finansowe były przeznaczane nie tylko na potrzeby oddziału, ale też na pomoc dla aresztowanych przez bezpiekę i ich rodzin oraz poszkodowanej ludności.
Po nawiązaniu kontaktu w 1952 r. z fałszywą V Komendą WiN w pełni kontrolowaną przez bezpiekę (prowokacja krypt. “Cezary”), w celu zorganizowania wyjazdu na Zachód, K. Kamieński 23 października tego roku został aresztowany w Warszawie przez UB. Po brutalnym śledztwie 26 marca 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na sesji wyjazdowej w Łapach skazał go w trybie doraźnym na 6-krotną karę śmierci. Stracono go 11 października 1953 roku o godz. 13.30 w więzieniu w Białymstoku. Jego symboliczny grób znajduje się na cmentarzu w Poświętnem. W dniu 13 marca 1997 roku SW w Białymstoku unieważnił wyrok.
11 listopada 2007 Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Kamieńskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.[2]
Przypisy
Sławomir Poleszak wydał książkę:
“Jeden z wyklętych – Major Jan Tabortowski – Bruzda” w Oficynie Wydawniczej Rytm w Warszawie w 1998 roku. W niej na str 210-211 jest wymieniony Kazimierz Kamiński “Huzar”,dowódca odddziału samoobrony okręgu, który używał też pseudonimu “Gryf”.
Natomiast Hipolit Waniewski – też używał pseudonimu “Huzar” – był partyzantem u “Bruzdy” i został w pewnym okresie “przewerbowany” przez NKWD i nie tylko wydał “Iskrę”, którą później odbił “Bruzda”, ale nawet usułował organizować zasadzki NKWD na “Bruzdę” (Waniewski jest w tej książce wymieniany na pięciu stronach 96, 98, 126, 129 i 155)
Z komentarza Pana Adam Sobolewskiego wynika i ma na to niezbite dowody, że był to Kamieński nie Kamiński.
Dlaczego więc autor Sławomir Poleszak pisze w swoich książkach nazwisko “Huzara” Kamiński? Tylko pomyłka autora?
Witam. Mam nadzieję, że pańskie uwagi
dotrą do Sławomira Poleszuka, pracownika IPN w oddziale w Lublinie. Adres i poczta na stronie internetowej tej instytucji. Spprą wiedzę i kilka dokumentów na ten
temat ma kolega ze szkoły i harcerstwa Jurek Wnoroski z Łomży. Jest on wymieniony we wstępie książki wśród tych, którzy pomagali autorowi w pisaniu jego pracy magisterskiej.
Z pozdrowieniami i wyrazami uznania. Adam Sobolewski
Cześć wszystkim. Chciałem tylko zgłosić że strona co jakiś czas nie działa…