We wrześniu 1944 roku na skutek działań wojennych mieszkańcy Łomży zmuszeni zostali do opuszczenia miasta. Nasza rodzina znalazła się we wsi Rząśnik koło Ostrowi Mazowieckiej i tam przetrwaliśmy okres wysiedlenia. Miałam wówczas trzynaście lat. Przypadkowo w naszych bagażach znalazło się parę egzemplarzy przedwojennego tygodnika „Kino”. Przeglądanie ich sprawiało mi ogromną przyjemność! Zachwycałam się zdjęciami aktorów, z wielkim zaciekawieniem czytałam recenzje z filmów i marzyłam o tym, aby kiedyś pójść do kina.
Któregoś wieczoru przeglądając czasopisma zapytałam Mamę: „Mamusiu, jak myślisz, czy jeszcze kiedyś wrócą takie czasy, że będziemy chodzić do kina?” Mama odpowiedziała, że oczywiście. Skończy się wojna, wszystko się unormuje i wtedy zaczną funkcjonować kina i teatry.
Kino pamiętałam z okresu wczesnego dzieciństwa (lata 30-te). Rodzice chodzili ze mną często na filmy dla dzieci. Były to adaptacje filmowe znanych bajek np. „Królewna Śnieżka”, filmy ze słynną „Szyrlejką”, filmy Disney’a i tp. Pamiętam, że kiedyś poszłam z rodzicami do kina „Mirage”. Często projekcję filmu poprzedzał występ taneczny. Tym razem tańczyła grupa dziewcząt w ślicznych seledynowych sukienkach, z seledynowymi kokardami we włosach i w seledynowych pantofelkach. To było coś cudownego! Patrzyłam jak urzeczona. Kiedy występ się skończył, byłam bliska płaczu i przez cały czas trwania filmu pytałam Mamę, czy będą jeszcze tańczyć. Kilkakrotnie oglądałam jeszcze podobne występy przed filmem, ale to już nie było to.
Z opowieści Rodziców zapamiętałam, że w okresie międzywojennym były w Łomży trzy stałe kina: kino „Mirage”, kino „Reduta” (właścicielem był p. Jan Czochański) i kino przy „Domu Katolickim”. Sale dwóch pierwszych kin dostosowane były do potrzeb widowiskowo-teatralnych i w nich odbywały się gościnne występy teatrów z Warszawy, z Wilna, Białegostoku, recitale wokalne i pianistyczne wybitnych artystów oraz rewie. W kinie Domu Katolickiego wyświetlane były filmy przeważnie o tematyce religijnej.
Nie mogę sobie przypomnieć, jak wyglądała sprawa kina w czasie okupacji sowieckiej (1939 – 1941 r.). Pamiętam, tylko że Dom Katolicki przemianowano na „Dom Krasnej Armii” i urządzono tam dom kultury dla żołnierzy radzieckich i ich rodzin. Przed budynkiem kina w otaczającym go ogrodzie, przy fontannie ustawiono olbrzymi odlew gipsowy przedstawiający siedzących na ławce Lenina i Stalina ( z nieodłączna fajką w zębach). W 1941 roku, kiedy to „sowieci” w popłochu uciekali z Łomży przed Niemcami, pomnik został rozbity „w drobny mak” przez mieszkańców miasta.
W okresie okupacji niemieckiej funkcjonowało kino „Mirage”, ale zgodnie z obowiązującą wówczas zasadą: „tylko świnie siedzą w kinie”, nikt z szanujących się Polaków do kina nie chodził.
Kino Miraż
Po wojnie kino przy Domu Katolickim przez pewien czas pełniło rolę kaplicy szkolnej. W każdą niedzielę odprawiane były Msze św. dla młodzieży, odbywały się rekolekcje itp. Trwało to, o ile pamiętam, do roku 1947, kiedy to częściowo został odbudowany kościół Panien Benedyktynek i tam przeniosła się młodzież. Bardzo często na niedzielnych szkolnych mszach rolę organisty pełnił mój kolega z klasy, bardzo uzdolniony muzycznie, Janusz Śledziński, czyli „Śledź”. Później w kinie Domu Katolickiego zrobiono jakąś świetlicę, czy coś w tym rodzaju.
Kino „Mirage” w pierwszych latach powojennych pełniło jednocześnie rolę kina i sali widowiskowej. Od czasu do czasu organizował w nim występy artystyczne pan Czochański. W Mirażu odbywały się też występy organizowane przez uczniów gimnazjum lub harcerzy, ponieważ gimnazjum nasze, mieszczące się wówczas w „Domu Chodźki”, nie dysponowało odpowiednia salą.
Należałam do tych osób, które bardzo chętnie brały udział w życiu artystycznym naszego gimnazjum.
Inscenizacja “Krzyżaków” – Iwona Krzepkowska jako Jagienka
Mazur – tańczą Marysia Krzyżanowska i Basia Pieńkowska
Pamiętam, że z jakiejś okazji, w ramach występów, mieliśmy tańczyć menueta. Ponieważ tylko trzech kolegów zgodziło się wziąć udział w tym tańcu, a miały być cztery pary, jednego tancerza musiała zastąpić dziewczyna. Wybrano mnie.
Menuet – tańczą Renia Michalska i Wiesiek Gałecki.
Kiedy jako sześcioletnia dziewczynka podziwiałam w kinie „Mirage” grupę baletową w seledynowych sukienkach, nie przypuszczałam, że po dziesięciu latach i ja tu wystąpię. Wprawdzie nie w seledynowej sukience tylko w męskim stroju francuskim z epoki Ludwików Byłam mimo wszystko bardzo szczęśliwa zwłaszcza, że występ wszystkim ogromnie się podobał.
Pod koniec lat 40-tych „Mirage” został rozebrany. Zostało tylko „Kino Czochańskiego”.
Będąc w gimnazjum, a następnie w liceum, często chodziliśmy do kina. Jednak wolno nam było oglądać filmy wyłącznie dozwolone do lat 18-tu. Wyświetlano wiele filmów radzieckich jak np. „Świat się śmieje”, Świniarka i pastuch”, ”Cyrk”, „Pancernik Potiomkin”, „My z Kronsztadtu” i inn.
Były tez filmy produkcji zagranicznej, niestety większość z nich zaliczała się do tych dozwolonych dla widzów od lat 18-tu. Na takich seansach zawsze miał dyżur ktoś z profesorów i sprawdzał, czy przypadkiem nie ma na sali uczniów. Zdarzali się odważni, którzy wbrew zakazowi po kryjomu chodzili na niedozwolone filmy, ale groziło to nieprzyjemnymi konsekwencjami ( do wydalenia ze szkoły włącznie). Najgorzej było, jeżeli dyżur pełnił nasz profesor łaciny pan Walerian Stankiewicz – Malinowski, zwany przez nas „Walerkiem”. Siał on postrach wśród wszystkich uczniów naszego gimnazjum. W czasie klasówki stał na ławce i patrzył z góry, czy ktoś przypadkiem nie ściąga. Biada temu, co odważył się na ściąganie! Dlatego też, kiedy „Walerek” miał dyżur w kinie, nie było śmiałka, który odważyłby się przyjść na film.
Kiedyś wyświetlano film francuski pt. „Romans Pajaca”, oczywiście dozwolony od lat 18-tu. Ktoś powiedział, że był na nim i że jest wprost rewelacyjny. Jakże więc go nie obejrzeć? Postanowiłyśmy wraz z dwiema koleżankami, że musimy się wybrać do kina. No i poszłyśmy, ale był to pierwszy i ostatni raz. To przekraczało naszą wytrzymałość nerwową. Przez cały czas, zamiast patrzeć na ekran, rozglądałyśmy się, czy nie „czai się” gdzieś w pobliżu dyżurujący profesor. Najgorsze jednak było to, że ze względu na niedoskonałość przestarzałej aparatury, w połowie seansu robiono kilkuminutową przerwę. Ponieważ zapalało się wtedy światło, trzeba było usiąść na podłodze i dosłownie zwinąć się w kłębek. Z trudem dotrwałyśmy do końca filmu i obiecałyśmy sobie, ze nigdy więcej nikt nie zdoła namówić nas na podobne atrakcje.
W 1949 roku zdałam maturę i wyjechałam z ukochanej Łomży już na zawsze.
Kino kochałam od dziecka. Będąc na studiach w Warszawie, a następnie pracując przez ponad trzydzieści lat w Białymstoku, bardzo często chodziłam do kina. Minęły lata i kino zastąpiła telewizji. Czy aby na pewno zastąpiła…?
Autor: Iwona Krzepkowska-Bułat
Zabrania się rozpowszechniania bez zgody autorów.
|
4 comments
Miło się czytało.
“Z opowieści Rodziców zapamiętałam, że w okresie międzywojennym były w Łomży trzy stałe kina: kino „Mirage”, kino „Reduta” (właścicielem był p. Jan Czochański) i kino przy „Domu Katolickim”. Sale dwóch pierwszych kin dostosowane były do potrzeb widowiskowo-teatralnych i w nich odbywały się gościnne występy teatrów z Warszawy, z Wilna, Białegostoku, recitale wokalne i pianistyczne wybitnych artystów oraz rewie.”
Mamy rok 2011 i ile stałych kina w Łomży po blisko 70 latach od czasów opisanych w tym wspomnieniu. Szt.1 -(słownie: jedno). Millennium. I nie zanosi się, że będzie więcej.
Czy kino “Reduta” mieściło się na obecnej ulicy Kopernika, w drewnianym budynku ? Pamiętam, że znajdował się tam takowy jeszcze w latach 90-tych.
Michał odpowiedź na swoje pytanie znajdziesz w temacie Łomżyńskie kina autorstwa Pana Jerzego Smurzyńskiego.