W Łomży „dwudziestego roku”
Odwrót naszych wojsk znad Dźwiny i Berezyny w lipcu 1920 roku wywołał niepokoje w Łomży. Już w drugiej połowie lipca przeciągały przez miasto w kierunku zachodnim cofające się części taborów naszej armii, a równocześnie ze wszystkich stron napływały wieści, że silne oddziały wojsk bolszewickich szybko zbliżają się do linii. Narwi..
W Łomży znajdował się wówczas jedynie baon zapasowy 33 p.p. pod dowództwem kpt. Raganowicza, w składzie 3-ch kompanii strzeleckich i 1 komp. karabinów maszynowych, liczący w około 900 szeregowych, z czego około 500, rannych i chorych znajdowało się w oddziale ozdrowieńców. Tych, ze względu na stan zdrowia, do żadnej akcji użyć nie można było.
W tej sytuacji miejscowe P.K.U. zgodnie z zarządzeniem władz, rozpoczęło od 23 lipca 1920 r masowy pobór rekrutów w powiatach Kolneńskim, Ostrołęckim i Łomżyńskim, wcielając wszystkich poborowych do Baonu Zapasowego 33 p. p. dzięki czemu już w dniu 27.lipca stan liczbowy tego baonu wynosił około 3.300 ludzi,.
Na wiadomość o szybkim zbliżaniu się do Łomży bolszewików, część społeczeństwa Łomżyńskiego, a przede wszystkim władze administracyjne i urzędy wojskowe ogarnęła panika. W pośpiesznej ewakuacji wszystkie te, wyżej wymienione władze, opuściły Łomżę, a wraz z nimi policja i żandarmeria.
W tej sytuacji 28 lipca. w godzinach rannych kpt. Raganowicz po kilkakrotnym bezskutecznym usiłowaniu nawiązaniu łączności z Dowództwem Okręgu Warszawskiego, postanowił na własną rękę zorganizować obronę przejść przez Narew w rejonie Łomży. W tym celu zreorganizował swój baon, wydzielając z niego baon liniowy w sile około 700 ludzi i 6 karabinów maszynowych, a pozostałą resztę, liczącą prawie 3.000 rekrutów, chorych i rannych, wraz majątkiem skarbowym wysyłał ostatnimi pociągami odchodzącymi z Łomży w kierunku Warszawy.
Około godz. 18-ej tegoż dnia otrzymał telefoniczny rozkaz z D.O.G.W. natychmiastowej ewakuacji całego baonu zapasowego 33 p. p. do Wyszogrodu. Jednak, biorąc pod uwagę wytworzoną w Łomży sytuację, kpt Raganowicz postanowił utrzymać w mocy poprzednie swoje zarządzenia i z baonem liniowym pozostać w Łomży. Wieczorem baon zajął forty piątnickie, obsadzając je 3 kompaniami piechoty i komp. karabinów maszynowych.
A była to „ostatnia chwila”, bo o godz. 23-ciej oddział kawalerii nieprzyjacielskiej w sile 3-4 szwadronów, przy współdziałaniu dwóch samochodów pancernych, natarł wzdłuż szosy Jedwabne — Łomża na styki fortów Nr. 1 i 2. Bezskutecznie – ponosząc duże straty, został odparty ogniem karabinów maszynowych. Ponowne natarcie nieprzyjacielskie przeprowadzone w dniu 29. lipca około 1-szej w nocy i skierowane na fort Nr. 3 po dwugodzinnej walce również załamało się w ogniu obrońców. Tym samym zamiar nieprzyjaciela dążący do opanowania w ciągu nocy przepraw przez Narew i zdobycie Łomży, został całkowicie sparaliżowany.
O świcie dnia 29.lipca, po ciężkich walkach na przedpolu Narwi w rejonie wsi Jeziorko, przebiła się do Łomży cofająca się z Ossowca mocno nadwyrężona grupa ppłk. Kopy w składzie 101 ochotniczego pułku piechoty i 2-ch baterii art. polowej. Grupa ta, chociaż mocno uszczuplona i wycieńczona, niemniej jednak wydatnie wzmocniła załogę obrońców Łomży, zasilając ją przede wszystkim artylerią, brak której dawał się dotkliwie odczuwać.
Dnia 30 lipca od wczesnego ranka nieprzyjaciel silnym ogniem artyleryjskim, ostrzeliwał linie fonów i peryferie miasta. Trzykrotne natarcia bolszewików, które doprowadziły nawet przejściowo do zdobycia fortu Nr. 3, zostały odparte, a fort, przeciwnatarciem, odebrany.
Pod wieczór, od strony Śniadowa nadeszły do Łomży posiłki w postaci plutonu czołgów Przybył także gen. Baranowski, który na mocy rozkazu Naczelnego Dowództwa. objął dowództwo odcinka Łomża — Nowogród.
W dniu 31.lipca do południa nieprzyjaciel ograniczył swoją działalność jedynie do ostrzeliwania fortów silnym ogniem artylerii. Dopiero około godz. 16-tej po nadejściu 12 dyw. Sowieckiej rozpoczęło się gwałtowne natarcie na fort Nr. 1. i zachodni skraj Kalinowa.
Po trzygodzinnej walce natarcie nieprzyjaciela załamało się ostatecznie w ogniu obrońców, a tym samem zamiar nieprzyjaciela dążący do opanowania fortu Nr 1. został całkowicie sparaliżowany. W dniu 1 sierpnia nieprzyjaciel mimo uporczywych ataków na linie fortów łomżyńskich, nie uzyskał nawet najmniejszego sukcesu.
Jednak przyczółek Łomży, wobec tego że linia Narwi na zachód i wschód od miasta nie była obsadzona (za wyjątkiem Nowogrodu, gdzie mostu bronił jeden szwadron Straży Granicznej, a następnie Baon Ochotniczy)nie mól bronić się długo.
Nieprzyjaciel mógł przejść Narew w innym miejscu i obejść Łomżę, co też zrobił na wschód od Drozdowa, skierowując się na Śniadowo. Równocześnie udało mu się większą jednostką jazdy sforsować przejście pod Nowogrodem. W wyniku tych manewrów załoga Łomży została prawie otoczona. Dalsza obrona przejść pod Łomżą stała się bezprzedmiotową, a sytuacja jej obrońców wysoce niebezpieczną.
W tej sytuacji gen. Baranowski, postanowił zatrzymać się w Łomży jeszcze jeden dzień i dopiero później, myśleć o odwrocie. W tym celu, załoga Łomży opuściła w nocy 1 sierpnia o godz. 21-ej forty Nr. 1. 2. 3 i zatrzymując po jednej kompanii wraz z czołgami przy mostach na południowym brzegu Narwi, obsadziła tylko rejon samego miasta.
Od świtu dnia 2.sierpnia, aż do wieczora, mimo silnych ataków wroga, wszystkie pozycje wokół Łomży zostały całkowicie utrzymane.
O godz. 21 -szej gen. Baranowski otrzymał rozkaz z Naczelnego D-twa, nakazujący niezwłoczny odwrót w kierunku na Różan. Zgodnie z tym, 2 sierpnia, o godz. 23-ej załoga Łomży zabierając ze sobą wszystkich rannych i osłaniając się w odwrocie Baonem Zapasowym 33 p. p. opuściła Łomżę i szosą w kierunku na Śniadowo rozpoczęła odwrót.
W pięciodniowych walkach pod Łomżą straty baonu zapasowego 33 p. p. i 101 ochotniczego pułku piechoty wynosiły 33 zabitych i 70 – 80 rannych, wliczając w to również rannych i zabitych w Śniadowie.
Obrona Łomży, której załoga walcząc z wielokrotnie przeważającym przeciwnikiem (według źródeł sowieckich w walce pod Łomżą brała udział 12 dyw. Piech. Ill-ci korpus kaw. sow.) sparaliżowała i opóźniła w dużym stopniu działanie 15 armii sowieckiej w ogólnej akcji na Warszawę, co później zostało przez historyków wojskowych należycie ocenione.
Pisząc o obronie Łomży, nie można pominąć milczeniem roli, jaką w czasie walk pod Łomżą odegrała miejscowa ludność. (Wspomnienia ówczesnych mieszkańców Łomży publikujemy także w naszym artykule „szpital św. Ducha”)
Jej to bohaterskiej postawie, samozaparciu, niezwykłej ofiarności obywatelskiej, współdziałaniu na każdym kroku z oddziałami załogi, w wysokim stopniu przypisać należy fakt zażartej obrony miasta przez kilka dni. Niemal na każdym kroku, walczący żołnierz na fortach, odczuwał nie tylko troskliwą opiekę, ale widząc obok siebie napływających coraz liczniej ochotników z miasta i okolicy, nie rzadko starców i dzieci, którzy trzęsącymi się z niemocy rękami chwytali za karabin, by wspólnie z żołnierzami bronić ojczystej ziemi przed wrażym najazdem, widząc, jak nieraz do pierwszej linii walczących docierały niewiasty, nie bacząc na grożące niebezpieczeństwo, roznosiły posiłek i wynosiły rannych, żołnierz czuł, że nie jest odosobniony, że walczy z nim wspólnie cały Naród i że w walce tej musi ostatecznie zwyciężyć.
O ile w dniach poprzedzających walki pod Łomżą, na wiadomości o zbliżających się bolszewikach, zapanowała w mieście panika wywołana ucieczką niektórych władz i części społeczeństwa, która przezornie zawczasu wolała opuścić miasto, to z chwilą rozpoczęcia walk w mieście, dzięki energicznej i owocnej akcji Prezydenta miasta p. Świderskiego, p Witczaka, p. Lachowicza, dr. Selensa i wielu innych, zapanował spokój i należyte zrozumienie powagi chwili.
Szczególnie na podkreślenie zasługuje działalność prezydenta miasta pana Świderskiego, który zainicjował i zorganizował zaopatrywanie w żywność przez miasto wojsk walczących na fortach. Ofiarność pod tym względem, ze strony mieszkańców i okolicy, nie wyłączając ludności izraelickiej, była rzeczywiście niezwykłą i zawdzięczając temu przez cały czas walk w rejonie Łomży, oddziały były należycie zaopatrywane we wszystko.
Z pań łomżyńskich które ze szczególnym poświęceniem spieszyły z pomocą żołnierzom podczas walki, wymienić należy przede wszystkim panią Adelę Jarnuszkiewiczową-Surawską, której praca była naprawdę godną, następnie panie: dr. Peltynową, Zofję Wnorowską. Jadwigę Szczęsną, Cecylię Ostrowską, Felicję Suchorzewską, Janinę Cabertównę, Wandę Jakubowską, Marię Nowacką-Jakubowską, Wandę Hermanowską, Stanisławę Chojnowską, Janinę Głowińską, Hipolitę Stypułkowską, Zofję Dębowską wiele, wiele innych.
Bolszewicy nie długo „panowali” w Łomży. Już w kilka dni po „cudzie nad Wisłą” dzięki pulkom poznańskim nie pozostało po nich w mieście nawet śladu.
Niestety, łomżyńskiemu 33 pułkowi piechoty nie przypadł zaszczyt wyzwolenia swego garnizonowego miasta. W okresie polskiej kontrofensywy pułk wzmocniony wycofanym z Łomży batalionem kapitana Raganowicza, bronił przedpola Warszawy. Wziął udział w słynnym przeciwnatarciu pod Ossowem i Leśniakowizną.
Po pościgu w kierunku granicy niemieckiej, przerzucony do Małopolski Wschodniej, stoczył tam 15 września 1920 swój ostatni wielki bój forsując Gniłą Lipę pod Bursztynem i ponosząc duże straty.
Walczył jeszcze pułk w ramach 6 Armii, a 17 października wziął udział w zdobyciu Lubara nad Słuczą., aby po zakończeniu kampanii powrócić ostatecznie na stałe do Łomży.
Całość na podstawie książki „Na otwarcie Domu Żołnierza i dziesięciolecie obrony Łomży, 1920 – 1930.” I materiałów archiwalnych, opracował zespól „serwisu historycznego”.
https://historialomzy.pl/cud-nad-narwia/
https://historialomzy.pl/rodzinny-piknik-historyczny-w-twierdzy-lomza/