– Co tam nowego słychać w naszym Jeziorku? Co w szkole? – wciąż dźwięczą mi w uszach sakramentalne pytania Pana Tadeusza Rydzewskiego. Zadawał je, dzwoniąc do mnie, głosem dziarskim, energicznie, wesoło, niezmiennie od blisko dwudziestu lat naszej znajomości. I choć dzieliła nas odległość kilkuset kilometrów oraz różnica wieku 45 lat, natychmiast wdawaliśmy się w długie pogawędki o ludziach, zdarzeniach, obiektach Jeziorka i okolic. Zawsze miałam tę świadomość, że rozmawiam z niezwykłym człowiekiem, wyjątkowo silnym psychicznie i fizycznie, inteligentnym, wykształconym, który w życiu przeżył piekło wojny i o którym historia powie Człowiek prawy. Zwykle po takiej rozmowie myślałam sobie, że jeśli Pan Tadeusz ma tak wiele niespożytych sił, energii i planów na przyszłość, a przy tym tryska poczuciem humoru, to ja nie mam prawa na nic narzekać, bo ogrom trudnych doświadczeń i bolesnych strat, których on sam doświadczył w swoim życiu starczyłby dla kilku ludzi i jeszcze byłoby czym dzielić…
Prawie stuletni żywot miał bardzo „bogaty”. Jego niezłomny charakter hartowała miłość i ciepło rodzinnego domu, następnie pożoga wojenna i bieda, wreszcie patriotyzm krwią znaczony w doświadczeniu prześladowania w łomżyńskim więzieniu, potem w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Stutthof (był numerem 27164) i w słynnym marszu śmierci. Zapytany przez uczniów Szkoły Podstawowej im. Ofiar Katynia w Jeziorku, jego szkoły, o to co by powiedział gdyby miał się przedstawić jednym zdaniem, rzekł: – Byłem uczniem, harcerzem, byłem żołnierzem AK, studentem, pracownikiem, więźniem. W tej katordze żyłem, mam wiele tragicznych wspomnień, chciano mnie zamordować… Nie wiem jak to się stało, ale przeżyłem. A później obóz koncentracyjny, marsz śmierci… Mimo wszystko, trudności są po to, by je pokonywać, bo na każdym kroku, we wszystkim napotykamy trudności. Trzeba było żyć, pokonywać je i niejednokrotnie dokonywać rzeczy niemożliwych. Jestem też odkrywcą wielu odmian zbóż.”
Tadeusz Rydzewski urodził się 8 marca 1925 r. w Jeziorku koło Łomży. Wychowywał się otoczony miłością rodziców oraz czterech braci i trzech sióstr. Ukończył w Jeziorku czteroletnią szkołę elementarną. Przez siedem kolejnych lat kontynuował edukację w pobliskiej Piątnicy. W czasie II wojny światowej był w wieku gimnazjalnym, uczęszczał w Łomży w latach 1941-1943 na lekcje tajnego nauczania. Jak wspominał „z przedmiotów bardzo leżała mu łacina”, którą miał 5 godzin tygodniowo. Podczas naszych rozmów wspominał pewne wydarzenie z tego okresu swojego życia. Otóż wracając z lekcji łaciny ulicą Ogrodową w Łomży został zatrzymany przez rosłego żandarma niemieckiego, który uderzył go z całej siły za to, że miał czapkę na głowie. Potem dokonał rewizji. Tadek (miał wówczas 18 lat) przeraził się, że ów Niemiec znajdzie ukrytą pod koszulą siedmiuset stronicową książkę „Ab Urbe Condita” („O założeniu Rzymu”) oraz notatnik. Mocno wciągnął brzuch i na szczęście żandarm nie znalazł niczego podejrzanego. Odszedł wrzeszcząc „Mütze auf! (Czapkę zdjąć!)”. To zdarzenie mogło przyczynić się do śmierci młodego człowieka. Jednak ocalał. Pan Bóg miał inne plany wobec niego. Należał do ZHP. Był zaangażowany w działalność Armii Krajowej (nosił pseudonim „Czupurny”). Trzeba wiedzieć, że rodzina Rydzewskich, powszechnie znana i szanowana w Jeziorku i okolicy, w latach 1939 -1943 tworzyła “Bazę” Armii Krajowej na tych terenach. 24 sierpnia 1943 r. Niemcy – żandarmeria i gestapo – dokonali aresztowań działaczy Armii Krajowej w Jeziorku. Wówczas w wyniku czynnej obrony przeszyty kulami z karabinu maszynowego poniósł śmierć brat Pana Tadeusza porucznik Józef Rydzewski pseudonim “Bor”. On sam, jego bracia Stanisław oraz Antoni, Mateczka i siostra Maria, jak również inni akowcy z Jeziorka zostali aresztowani i osadzeni w łomżyńskim więzieniu, gdzie Niemcy zamęczyli na śmierć brata Stanisława pseudonim “Karpa”, a pozostałych, po ciężkich torturach, w bydlęcym wagonie 13 grudnia 1943 roku wywieźli do obozu koncentracyjnego w Stutthof koło Gdańska. „Podróż w głodzie i chłodzie trwała dwa dni” – jak napisze wiele lat później. Dwa lata potem 25 stycznia 1945 roku nastąpiła ewakuacja obozu. Blok Pana Tadeusza Rydzewskiego nr 12 wyruszył o godzinie 13.00 w dwudziestostopniowym mrozie. Byli pędzeni pod eskortą Niemców w nieznanym kierunku „przez wertepy i pola” w głodzie i zimnie przeszywającym do szpiku kości. Którego dnia zamknięto ich w kościele, skąd z pomocą współtowarzyszy niedoli wraz z przyjacielem Jerzym Zawistowskim udało mu się uciec przez wysoko posadowione okno. Po wielu trudach i niebezpiecznych przygodach wrócił do rodzinnego domu w Jeziorku, którego „już nie było, bo został zniszczony do fundamentów”. Wspominał: „Stosunkowo szybko podjąłem naukę w Liceum w Łomży i maturowałem w 1946 roku” (zaliczono mu klasę I, więc naukę realizował w klasie II, a następnie w klasie maturalnej).
Tadeusz Rydzewski do końca życia świadczył o bohaterstwie rodzeństwa i swoich kolegów z Jeziorka świadom, że w środowisku człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim. Co roku, w dniu 24 sierpnia w kościele w Piątnicy oraz w trakcie wieczornic patriotycznych w jeziorkowskiej szkole (i nie tylko) przywoływał pamięć zasłużonych dla Polski mieszkańców wsi Jeziorko. W krótkich opracowaniach wspomnieniowych, którymi chętnie się dzielił, napisał: Dla mnie największym cierpieniem i bólem w germańsko-hitlerowskim więzieniu było to, jak słyszałem bicie i pastwienie się zbója-Niemca- żandarma nad moim bratem Antonim. Ten ból wolałbym przejąć na siebie – żadnej pomocy i obrony, no bo jak… On mógł zabić bez konsekwencji… Moja misja życiowa to świadek historii. Niech będzie przeklęte na wieki i potępione Plemię Niemiecko-Hitlerowskie za zbrodnie dokonane na milionach Rodzin w Europie, w Polsce i w mojej Rodzinie. Nie przebaczam i nie zapomnę… Zbrodnie – ocean gruzu w Polsce już wyceniono na 4 biliony dolarów amerykańskich – nie powinny być zatarte, a na to się zanosi…
Po wojnie ukończył Państwową Wyższą Szkołę Gospodarstwa Wiejskiego w Cieszynie, po czym uzupełnił wykształcenie na Wydziale Rolnym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, uzyskując stopnień magistra inżyniera. Był zafascynowany Zaolziem. W swoich wspomnieniach przesłanych w postaci książkowej do szkoły w Jeziorku napisał: „Ta fascynacja życiem Zaolzian wzmogła się u mnie, kiedy już po studiach w Krakowie wżeniłem się, wtopiłem się w staro-zaolziańską rodzinę Gryczów, która po dziś dzień wita wielkim kwiecistym Sercem i pięknym mieszkalnym dworkiem w Łyżbicach”. Wraz z żoną Olgą (poznaną w trakcie studiów rolniczych na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie) dochował się córki i dwóch synów. Ukończenie studiów w Krakowie zbiegło się z przeniesieniem cieszyńskiej szkoły do Olsztyna i powołaniem tam Wyższej Szkoły Rolniczej, gdzie podjął pracę (wówczas obowiązywał tzw. nakaz pracy, polegający na tym, że odgórnie kierowano absolwenta w określone miejsce) jako starszy asystent w Katedrze Uprawy Łąk i Pastwisk. Razem z (stopnie i tytuły zdobyli później) z dr. Kazimierzem Odo Roupertem, dr. Romanem Komorowskim, doc. dr. Henrykiem Kernem i prof. dr. hab. Antonim Poczobutem przez 4 lata od podstaw współtworzył tę katedrę. Po czterech latach został głównym hodowcą w Stacji Hodowli Roślin w Modzurowie koło Raciborza, a w 1970 r. objął obowiązki głównego hodowcy w Zakładzie Doświadczalnym Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Strzelcach. W roku 1986 zakład utracił osobowość prawną i został Zakładem Doświadczalnym IHAR w Radzikowie, gdzie mgr inż. Tadeusz Rydzewski został zastępcą dyrektora ds. naukowych. Po przejściu na emeryturę 15 grudnia 1981 roku założył w Pszczynie Śląskie Centrum Trawy, które zajmowało się sprzedażą nasion mieszanek traw, świadczyło usługi ogrodnicze, przygotowywało projekty ogrodów, wykonywało analizy itp. Firmę przekazał synowi.
Magister inżynier Tadeusz Rydzewski jest autorem lub współautorem następujących 35 odmian rolniczych, w tym pszenica ozima 10 odmian, pszenica jara 1 odmiana, jęczmień jary 3 odmiany, owies 14 odmian, bobik 3 odmiany, buraki pastewne Poly o zmienionym genomie 4 odmiany. Szczegółowo, cytując za panem Bolesławem Pilarkiem wygląda to m.in. tak: bobik – Ton, SK Titus; buraki pastewne – Goliat poli, Tytan Poli, Cyklop Poli, rekord Poli; jęczmień jary – Klimek, Polo, Rodos, Atol; owies – Modzurowski, Płatek, Góral, Karol, Santor, Bug, German, Dukat, Kwant, Sławko, Akt (nagi), Cacko; pszenica jara – Alfa, pszenica ozima – Modra, Jawa, Sakwa, Elena, Symfonia, Zyta, Soraya, Sukces, Tonacja, Nutka. Doceniał wartość wszystkich wymienionych odmian, ale szczególnym sentymentem obdarzył: pierwszą polską pszenicę ozimą Jawę, która wydała plon powyżej 10 ton z ha; wyhodowane w latach 1968-73 cztery odmiany buraka pastewnego, które są do dziś w obrocie; Alfę, która przez 10 lat była jedyną polską odmianą pszenicy jarej; pszenicę ozimą Modrą; owies Modzurowski i nieoplewiony Akt; wielorzędowy jęczmień Klimek, którego hodowla od krzyżówki do zarejestrowania trwała zaledwie 7 lat. Zazwyczaj proces ten trwa 14 lat. Często podkreślał: “(…) a najbardziej dumny jestem z pszenicy jawy. Na jej przykładzie wykazałem, że rośliny są inteligentne. Wszystko, co żyje ma własną inteligencję, własny tryb życia, własną pragmatykę. No i w tym wypadku, jest to ewenement na przestrzeni czasów. Ta pszenica do mnie przemówiła wręcz, swoim własnym językiem, swoją inteligencją. Ona mnie przywołała do siebie. W moim tłumaczeniu ona powiedziała: ,,Chodź tu i zobacz jak ja wyglądam, a wyglądam imponująco…” Dumny był także z wybudowania całego kompleksu inwestycyjnego. Ciekawostką jest fakt, że aby dopilnować budowy zrezygnował z półrocznego stypendium naukowego we Francji. Praca zawodowa nigdy go nie nużyła, bo była realizacją powołania, tym bardziej że tę pasję dzielił z żoną Olgą.
Tadeusz Rydzewski za te i inne osiągnięcia otrzymał Nagrodę II stopnia Ministra Rolnictwa. Wyhodowane przez niego odmiany były dwukrotnie wyróżniane Złotym Medalem POLAGRY (w 1997 i 1999 r.). Otrzymał też następujące odznaczenia: Krzyż Oświęcimski, Krzyż Kawalerski, Złoty Krzyż Zasługi, Medal – Zasłużony dla Rolnictwa.
Dla Pana Rydzewskiego hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” to były święte słowa, bo on tę miłość do Boga i Ojczyzny przepracował całym długim i niełatwym życiem, znaczonym bólem, wyrzeczeniem i poświęceniem, okupiwszy własną krwią oraz krwią swoich bliskich. W szkole w Jeziorku gościł dość często zważywszy na to, że musiał każdorazowo pokonać odległość około 500 km przyjeżdżając do Jeziorka z Pszczyny, gdzie po latach osiadł z rodziną. Pan Tadeusz przez całe życie w swoim sercu pielęgnował też miłość do rodzinnego Jeziorka. Ten, kto na własne uszy słyszał, w jaki sposób wypowiadał się o tej miejscowości i jej mieszkańcach wie, że kochał ten swój „kraj lat dziecinnych” miłością najpierwszą i najczystszą. Bywał u nas często na listopadowych wieczornicach patriotycznych oraz na rocznicowych uroczystościach w Miejscu Pamięci Narodowej w Jeziorku odbywających się co roku w czerwcu. 9 listopada 2017 roku został uhonorowany przez władze Łomżyńskiego Bractwa Historycznego godnością Piastuna Łomżyńskiej Tradycji, natomiast społeczność szkoły wręczyła mu wówczas medal 140-lecia szkoły w Jeziorku.
On sam z kolei, za „popularyzowanie i utrwalanie pamięci o ludziach i ich czynach w walce o niepodległość Polski” wręczył szkole w Jeziorku „Świadectwo Chwały” oraz prywatnie ufundowany medal pamiątkowy „Honor i Chwała”. Ostatnio gościł w naszej szkole 28 września 2021 roku wraz z panem profesorem Tadeuszem Tworkowskim. Szkolne koło dziennikarskie zrobiło wówczas z nim wywiad. Zapytany przez uczniów o najważniejsze cechy, które powinien posiadać każdy Polak odpowiedział: – Uczciwość, solidność, prawość, pracowitość. Powiedziałem kiedyś, że człowiek bez Boga jest kaleką, człowiek bez Boga i wiary jest półinteligentem… Ja to głęboko przemyślałem, bo taki człowiek zna tylko jedną stronę, a świat ma: życie i ducha. Jakieś siły muszą działać. To nasze życie jest przecież tak bogate.
Tadeusz Rydzewski miał wiele pomysłów na to, aby ulepszyć i uatrakcyjnić życie mieszkańcom Jeziorka i okolic. Nalegał na remont piątnickiego i drozdowskiego cmentarza. Proponował organizację rodzinnych majówek nad jeziorkowskim stawem usytuowanym przed miejscową szkołą itd.
Względem kobiet posiadał szczególną estymę – ta wywodziła się, jak żartobliwie mawiał z daty urodzin, wszak przyszedł na świat w Dniu Kobiet. Jestem zdania, że tak naprawdę jej źródła należy upatrywać w wielkiej miłości i szacunku do ukochanej Mateczki oraz sióstr. Żonę kochał nad życie i kiedy odeszła w 2020 roku, przeżył moment załamania, który z pomocą dzieci i dobrych ludzi dzielnie przezwyciężył.
Posiadał też Pan Tadeusz swoje życiowe credo, a była nim „Oda do młodości” Adama Mickiewicza. Bardzo identyfikował się z tym, co napisał wieszcz. Była mu przewodnikiem w życiu. Domagał się, aby w szkołach, w tym w tej ukochanej jeziorkowskiej, był obowiązek uczenia się tego wiersza na pamięć, obowiązek egzekwowalny pod rygorem oceny szkolnej. Często także z lubością cytował wiersz Tadeusza Bełzy pt. „Katechizm polskiego dziecka”.
19 października 2022 roku przeżywszy 97 lat odszedł od nas człowiek niezwyczajny, człowiek legenda – Tadeusz Rydzewski. Śmierć naturalna nie była mu pisana. Mam takie wrażenie, że gdyby nie złośliwość przedmiotów martwych, to nic by nie pokonało tego niezwykle dzielnego człowieka, który dźwigając bagaż traumatycznych doświadczeń z okresu II wojny światowej, przeżywszy śmierć ukochanej żony, przezwyciężył stany depresyjne i ponownie „będąc już sporo po dziewięćdziesiątce” wyszedł do ludzi – gotowy na realizację nowych inicjatyw, na odbywanie kolejnych sentymentalnych podróży, na cykliczne, systematyczne wdrażanie życiowej misji – dawania świadectwa o strasznych czasach II wojny światowej i o jej bohaterach. Kiedy usiłuję spojrzeć oczyma wiary na sposób, w jaki odszedł, to myślę, że był nieprzypadkowy, bo dzięki temu fakt tragicznego odejścia prawie stuletniego człowieka niezwykłego formatu i wielu zasług, z bohaterską przeszłością i dorobkiem naukowym, odnotowała niemal cała Polska, a więc zaryzykuję stwierdzenie, że było to ostatnie ziemskie świadectwo Tadeusza Rydzewskiego, ostatnia lekcja historii zrealizowana niejako „przy okazji” – o największym zasięgu i odbiorze. Wyobraźnia podsuwa mi taki obraz: Pan Tadeusz Rydzewski stoi wyprostowany w postawie na baczność i melduje: – Swoją misję życiową, z boską pomocą, wypełniłem do końca.
Panie Tadeuszu, krajobraz Jeziorka bez Pana zmienił się radykalnie. Będziemy tęsknić… Ja będę na pewno. Niech Pan czasem zadzwoni z Nieba. Z pewnością znajdzie Pan odpowiedni sposób, bo przecież dla Pana nie było rzeczy niemożliwych do realizacji. Obiecuję, zgodnie z moim zapewnieniem poczynionym w ostatniej rozmowie telefonicznej z Panem, że tekst mickiewiczowskiej „Ody do młodości” na stałe wyeksponujemy w naszej szkolnej Izbie Pamięci. A za wszelkie dobro, które Pan świadczył na tej ziemi, również to uczynione nam, BARDZO DZIĘKUJĘ! Pozostaję wierna w pamięci i modlitwie.
opracowała Beata Sejnowska-Runo
na podstawie rozmów z Tadeuszem Rydzewskim, materiałów wspomnieniowych przesłanych do szkoły w Jeziorku oraz w oparciu o artykuł Bolesława Pilarka „Nigdy nie za dużo dobrych słów” (http://www.uwm.edu.pl/stowarzyszenie/?p=228)
fot. z archiwum rodzinnego T. Rydzewskiego oraz z zasobów B. Sejnowskiej-Runo