Uzupełniając materiał ze strony https://historialomzy.pl/dzieje-lomzy-tysiacletnie-r-ii-1-5/ publikujemy oryginalny materiał na temat „Ostatnich książąt Mazowieckich (część )II” z Tygodnika Ilustrowanego nr 139 z 24 Maja 1862 roku str. 203, 204. (Warszawa)
Materiał pobrano z Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Łódzkiego – Redakcja Serwisu
Ostatni książęta Mazowieccy. Część II.
Na mocy dekretu króla Zygmunta I z d, 12 maja 1518 r. książę Stanisław objął rządy Mazowsza.(1) Świetnemi odznaczał się przymiotami, skromność łączył z znakomitemi zdolnościami umysłowemi i nie-zwyczajnem męztwem. Kiedy siostra jego Zofia poślubioną została Aloizemnu Pechri magnatowi węgierskiemu, odprowadził ją z licznym pocztem panów mazowieckich do Węgier. Poprzednio starał się o jej rękę Bertold hrabia z Hennebergu, spokrewniony z domem brandemburskim. Za jego pośrednictwem rozpoczęły się układy, gdy książę Stanisław miał pojąć w małżeństwo siostrę wielkiego mistrza krzyżackiego Alberta, który gorąco życząc sobie tego związku, dla ustalenia przyjaźni z domem panującym w Mazowszu, wysłał już nawet w tym celu pełnomocników swoich do Warszawy.
Król Zygmunt I stawił tym zamiarom silny opór, obrażony na wielkiego mistrza, że mu hołdu złożyć nie chciał. Przyszło do wojny, w której książęta mazowieccy musieli pomagać królowi.
Walka ta, nierozważnie spowodowana przez mistrza krzyżackiego Alberta, siała się powodem ciężkich klęsk dla ziemi pruskiej.
Książę Stanisław, na czele hufców dzielnych Mazurów, gromił przeważne chorągwie krzyżackie i znakomite odniósł zwycięztwo nad rzeczką Pissą, gdzie tysiąc jazdy w ciężkiej zbroi i tysiąc piechoty niemieckiej rozbił i pokonał. Zdobył zarazem trzy ich warowne grody nad granicą Mazowsza położone: Neidenburg, Licha i Kryski.
Krzyżacy podwakroć zemstą podnieceni, wpadli do księztwa mazowieckiego: raz, pod wodzą Dietricha von Schlieben i Maurycego Knebel, dwa miasta i dwie wsie w części zrabowali, w części spalili; drugi raz napad drogo opłacili. Mazury bowiem, pod dowództwem Mikołaja Goślickiego herbu Grzymała, w pobliżu Płocka pod Proboszczewicami rozbili najezdników chorągwie, zadawszy im srogą klęsko.
Wielki mistrz, zwyciężony na każdym polu bitwy, patrząc na straszne spustoszenie Prus krzyżackich jakie zrządzili posiłkujący Polaków Tatarzy, którzy i ogniem i mieczem znacząc ślady swego przejścia, w perzynę wszystko obrócili, uderzył w pokorę. W r. 1521 i został zawarty) rozejm między wielkim mistrzem krzyżackim a królem Zygmuntem i książętami mazowieckiemi Stanisławem i Januszem na lat cztery, – w r. 1523 pokojem utwierdzony.
Książę Stanisław w czasie krótkich swych rządów, okazał wielką dbałość o pomyślność Mazowsza. Oceniając ważność miast, w r. 1523, w miejscu wsi Cisek, założył miasto, które od imienia swego nazwał Stanisławowem. Umarł dnia 8 sierpnia 1524 roku w Warszawie, w dwudziestym czwartym roku życia. „Skromny i obyczajny pan (pisze Święcicki), niemniej i rycerski i waleczny.”
Brata i następcy jego Janusza II krótko trwało panowanie, bo tylko ośmnaście miesięcy. Upamiętnił swe imię dwoma statutami surowemi, z których jeden przeciwko kacerzom, drugi przeciwko mężobójcom.
Janusz, lubo podobny do Stanisława, w sile ciała o wiele go przewyższał. „Nikt (pisze Święcicki) zręczniej nie wyrzucał ogromnego kołu lub kamienia, nikt łatwiej grubego sznura nie zrywał, lub podkowy nie łamał, nikt silniej łuku nie naciągnął. Powiadają że miał podwójną kość pacierzową; piersi szerokiej i barczysty, na podobieństwo starożytnych bohaterów, twarzy przyjemnej, którą nieco nos zakrzywiony i spłaszczony szpecił.”
Umarł na suchoty w r. 1526, licząc lat 24 wieku, podobnie jak brat starszy Stanisław.
Bernard Wapowski, świadek współczesny mówi: „Rozmaite przyczyny śmierci tych książąt powiadali być, jedni przez truciznę, drodzy przez opilstwo, a to podobniejsze k’temu, bom to swoim okiem widział, będąc tam z Jeronimem Okoniem jednego czasu, gdy Ojrzanowski biskup miedzelcki, Kozieński wojewodzic ochotnie za zdrowie książęce trunek zmięszawszy z muszkatelą, kazali sobie lejem w gębę lać po i wielkiej szklanicy aż do dna, w Warszawie przed i jego oczyma. Książę Janusz, aby im też lak wiele przyjaźni ukazał po sobie, takoż sobie kazał uczynić. Nie doszło dwóch niedziel, aż wszyscy pomarli, okrom wojewodzica. Przełom to tu napisał (dodaje w końcu Wapowski), aby się tego przełożeni, którym to nie przystoi, chronili.”
Tak prędki zgon dwóch braci zgasłych w kwiecie wieku, w rozżalonych Mazurach wzbudził silne podejrzenie, że śmierć ich musiała być tajną ręką przyspieszoną.
„Żaden naród (mówi Święcicki) z większą rozpaczą straty panów swoich nie żałował. Dziwna rzecz że ci sami, co niedawno Konradowi II, książęciu doświadczonej roztropności, niechętnie podlegali, tyle i miłowali synów jego. Zaprawdę, książęta ci łagodnością, wielkomyślnością i ową przyjemnością, która j serca ludzi mocno ujmuje, przechodzili ojca swego, surowego z natury. Przydawało żalu sieroctwo narodu po stracie rodziny, która więcej niż cztery wieki panując w Mazowszu, wyginęła zupełnie, z wygaśnieniem płci męzkiej.”
„Po śmierci Janusza (pisze B. Wapowski) szlachta I mazowiecka winowała panią Radziejowską, jakoby ona miała być przyczyną jego śmierci. Aby była nie w królestwie osiadła pomściliby byli onej z tem, czego niewinna była, bo mu w tem żaden winien nie był, jako sam sobie, pijąc bez miary. Upiekli potem piekarkę z Krakowa i Kliczewską ziemiankę. Niebożęta! mękę okrutną na nie wymyślono. Przed Warszawą, na com patrzał, gdy wkopali w ziemię słup, i do którego obiedwie na łańcuszkach długich uwiązali, każdą na swoim łańcuszku nago, opak ręce związawszy, a około nich nakładłszy drew zapalili. Piekły się około onego ognia, jako pieczenie, na cztery godziny niźli pomarły, biegając około słupa, narzekając, kąsając zębami jedna drugą. Niesłychana męka. Potem też i Jordanowskiego ścięto. Jakuba piwniczego na kościele u bernardynów dobywano i wiele innych ludzi potracono, a snadź niewinnie, dla tych i książąt.”
Ważnym jest ustęp któryśmy przywiedli z Wapowskiego, jako naocznego świadka, że nie trucizna, ale i zbytek i nieumiarkowanie w życiu przyśpieszyły zgon księciu Januszowi, – lubo i przeciwnych temu świadectw współczesnych nic braknie. Winniśmy tu przytoczyć całą opowieść jaka uchodziła za szczerą prawdę u współczesnych Mazurów, a która pobudzała ich do krwawej i okrutnej zemsty nad tymi, co ściągnęli na siebie podejrzenie. Liczne były ofiary, jak żal był wielki całego Mazowsza.
W zbiorze rękopisów Adama Naruszewicza, przechowywanym dotąd w archiwum głównem metryk koronnych, jest współczesny opis zgonu ostatnich książąt mazowieckich. Podamy go w treści.
Na dworze panującej księżny Anny, była Katarzyna Radziejowska, córka wojewody rawskiego. Że była piękną i zalotną, pokochał ją książę Stanisław; ale matka jego Anna potrafiła ją ohydzić synowi. Z kolei książę Janusz uległ władzy jej wdzięków i często nawidzać ją począł w Radziejowicach, gdy z dworu warszawskiego usuniętą została.
Katarzyna, przywabiwszy go do siebie czarami, a obawiając się wpływu przeważnego jego matki, poddaną trucizną przyśpieszyła zgon księżnie Annie. Pragnąc zostać księżną mazowiecką, przemyśliwała jakby otruć księcia Stanisława, lękając się aby od niej nie odwiódł brata Janusza.
„Trafiło się (mówi rękopis) iż Janusz zaprosił Stanisława na wieczerzę do Błonia, i tam godując podochocili sobie, a wojewodzianka Katarzyna bawiła niemi. Wszakże nie mogła swego zamiaru dokonać w czasie wieczornym; ale nazajutrz prosiła księcia, iżby spoczął nimby wyjechał, „lepiej będzie odbywać podróż waszej książęcej mości podjadłszy cokolwiek, a ja wam sama kapłona upiekę własnemi rękami.”
„Książę Stanisław przystał na jej radę. Ta kazała kucharzowi swemu Piotrowi Targowskiemu upiec kapłona; ale tak napoju jak i pieczystego nic zatruła, gdyż więcejby ofiar padło, a ona pragnęła samego Stanisława uśmiercić. Kazała więc innego kapłona upiec, a przyniósłszy go i zastawiwszy przed Stanisławem, rzekła:
— Mój panie! naleję octu z małmazyi, aby wam lepiej smakował. I wsypała do niego trucizny.
„Książę Stanisław, nieochoczy do jadła, małą łyżkę zjadł. Natychmiast zaczął chorować i udał się do Mazowsza. Doktorzy nie mogli w żaden go sposób wyleczyć i nie mogli rozpoznać przyczyny śmierci.”
Janusz, coraz więcej miłując Katarzynę, na jej prośbę przyrzekł że jej daruje miasto Błonie. Siostra Janusza, księżniczka Anna, dowiedziawszy się o tem, korzystała z czasu kiedy książę był w dobrym humorze, i wraz z panami mazowieckiemi tyle prosiła, że jej Błonie podarował. Katarzyna, rozgniewana na Janusza, postanowiła trucizną go zgubić, i w tym celu nasadziła dwóch łotrów, których swoim wpływem umieściła na dworze książęcym. Jeden Piotr był puszkarzem, drugi Maciej muzyk i doktór zarazem. Ci poddali księciu Januszowi truciznę, z której umarł, za co przez Katarzynę wynagrodzeni zostali tylko dziesięcio kopami i dwoma bochenkami chleba. Obaj później straceni zostali.(2)
Cała ta opowieść zdrowej nie wytrzyma krytyki. Jakkolwiek nie ulega wątpliwości, że Katarzyna wojewodzianka rawska wabiła obu młodych książąt do siebie i że obaj byli wielbicielami jej urody i zalotności, ale czarami jakich używała były jej wdzięki. Lubo zostawała w podejrzeniu że trucizną sprzątnęła obu książąt, współczesny Bernard Wapowski oczyścił ją z tego zarzutu, a o przyśpieszeniu zgonu matce jej księżnie Annie, żadne inne nie wspominają pomniki, jak tylko jeden ten rękopis.
Rozbolali Mazury wygaśnieniem tak nagłem drogiego szczepu Piastów, a razem zatratą niepodległości księztwa, chętne dawali posłuchy każdej wieści, która im objaśnić miała śmierć niespodzianą ukochanych książąt. Łatwo więc także uwierzono czarom.
Katarzyna byłaby padła ofiara, ich żalu i zemsty, gdyby nic obawa króla Zygmunta I, pod którego opieką jej ojciec i ziemia rawska zostawała.(3)
Kaźni straszną ponieśli tylko dworscy i służba jej i książęca, w obronie których nikt stanąć nie śmiał, u męki i tortury wyciskały z nich żądane przez sędziów zeznania.
Pomieniony rękopis podaje nam ważną w tej mierze wiadomość. Jordanowski (inaczej zwany Jażdanowski) do winy sobie zarzuconej przyznać się nie chciał: „dopóki nie widział przyniesionego miecza ze słomą”
Ten widok narzędzi męczarni nakłonił go że napisał wszystko o co był pomawiany, mając pewność że zginie od katowskiego miecza, bez męk poprzednich.
Zwłoki Janusza panowie mazowieccy niepogrzebane trzymali, aż do przyjazdu Zygmunta I. Król len z dworem swoim przybył z Gdańska do Warszawy d. 25 sierpnia 1526 roku i wspaniały im pogrzeb wyprawił. Pomawiano Katarzynę Radziejowską, że dlatego trucizną obu książąt sprzątnęła, ażeby przez to haniebną usługę królowi uczynić łatwiając mu i przyspieszając połączenie Mazowsza z Koroną.
Oburzony lakierni wieściami, Święcicki wymownie broni od tego zarzutu Zygmunta I.
„Cóż może być niedorzeczniejszego (pisze), jak mniemać że Zygmunt, tak świętobliwy i sprawiedliwy pan, który ofiarowane sobie obszerne królestwa węgierskie, czeskie i duńskie, z wielką sławą swojej skromności odrzucił, żeby na zgładzenie niewinnych książąt zezwalał, dla zagarnienia niewielkiego dziedzictwa, z wieczną dla siebie ohydą!”
We dwa lata, gdy wieści o zgładzeniu trucizną książąt nie umilkły, król Zygmunt I wyrokiem swym: „z przyczyny pewnych zmyślań i osławiań niektórej szlachty księztwa mazowieckiego o życie książęce,” wydanym dnia 9 lutego 1528 r. oznajmił: „że gdy rada Mazowsza żadnego prawnego dowodu, ani nawet prawdopodobnego znaku nie wniosła, a następnie nic znaleziono żadnego śladu gwałtownej i sztucznej śmierci samego niegdyś pana księcia Janusza, która rzeczywiście otwarcie nastąpiła i wyraźniejszą od światła południowego była, -rzeczony pan książę Janusz, wszelkiemi duchownemi sakramentami pobożnie opatrzony, śmiercią naturalną zszedł i umarł albowiem jako za życia co do otrucia i sztucznej śmierci tegoż pana księcia nic właściwie nie pokazało się, tak i w jego zmarłem ciele żadne bynajmniej nie pokazały się znaki zadanej sobie trucizny.”
Dla zasłonienia zaś niewinnych ludzi i powstrzymania ciągłych prześladowań, król w tymże dekrecie wyraża:
„Dlatego ogłosiliśmy i niniejszym edyktem ogłaszamy, stanowimy i oznajmujemy, że wszystkie doniesienia, oskarżenia, świadectwa o otruciu i śmierci sztucznej rzeczonego pana księcia, jakim bądź sposobem i gdziekolwiek uczynione, były i są próżne, niedołężne i żadnej siły ani wagi; jakiejkolwiek osobie lub osobom, jakiej bądź płci, stanu i powołania będącym, czci i dobrej sławie szkodzić nie będą mogły, gdyż, jak się wspomniało, widocznie okazało się, że pan książę nie sztuką ani sprawą ludzką, lecz z woli pana Boga wszechmogącego (w którego mocy rozrządzenie życia i śmierci) z tego zeszedł świata i umarł.”
Rzecz godna uwagi, że w całym dekrecie królewskim niema wzmianki o podejrzeniach otrucia księcia Stanisława. Wyłącznie Zygmunt I zwraca uwagę na zgon Janusza, który w 18 miesięcy zgasł po swym bracie. Zapewne już ucichły wieści o truciźnie księciu Stanisławowi zadanej, kiedy król nie uczynił tu najlżejszego o nich wspomnienia.
Siosta Anna wystawiła zmarłym braciom w kościele katedralnym świętego Jana w Warszawie okazały nagrobek, który dotąd istnieje. Wykuci w całej postaci, w pełnych zbrojach, spoczywają jakby w objęciach braterskich. Poniżej czytamy następny napis w’ jeżyku łacińskim, którego przekład podajemy:
„Stanisław i Janusz, Konrada księcia mazowieckiego synowie, z dawnych królów polskich i ostatni szczep męski książąt mazowieckich, od sześciuset lal aż dotychczas szczęśliwie panujących, młodzieńcy obydwa odznaczając] się największą zacnością i niewinnością, zgonem przedwczesnym i nieszczęsnym w niedługim przeciągu czasu po sobie, z wielkim wszystkich poddanych żalem, rozstali się z tym światem, Stanisław roku zbawienia 1524, wieku swego 24, Janusz zaś r. 1526, wieku 24, po których zgonie dziedzictwo i rządy całego Mazowsza przeszły na królów polskich, – Anna księżniczka braciom rodzonym w gorzkiej boleści i smutku wystawiła.”
Nad wykutemi postaciami książąt wznosi się sarkofag na kolumnach z marmuru, pomiędzy któremi wyobrażenie Zbawiciela na krzyżu srebrne, na aksamicie czerwonym z ramami srebrnemi.
Nagrobek ten znajduje się po lewej stronie wielkiego ołtarza.
(1) Dzieje w księztwie mazowieckiem. Święćicki Hipolita Kownackiego. (Pamiętnik Warszawski 1820 r. t. XVII. Kronika Bernarda Wapowskiego. A. Święcicki, Topographia mazowiae. AcvtaTomiciana. Album Literackie 1848 r. F. Kozłowski: Dzieje Mazowsza za panowania książąt, Warsz. 1868r.
(2) Album Literackie. Warszawa 1848 r. t.1
(3) Po śmierci obu książąt, poszła za mąż za Konrada Oborskiego. Znał ją osobiście Święcicki i nazywa ją (Topographia Masoviae) „dzisiejsza. Konrada Oborskiego żoną, którą obmawiano, jakoby książętom jakową zalotniczą zaprawę zadała, dla rozniecenia miłości i trzymania ich w więzach swoich”.
Materiał publikujemy w wersji oryginalnej.
Ciąg dalszy nastąpi.
K. Wł. Wójcicki
Część I
https://historialomzy.pl/ostatni-ksiazeta-mazowieccy-czesc-i/
Część III
https://historialomzy.pl/ostatni-ksiazeta-mazowieccy-czesc-iii/