Od końca XIX wieku istniała w Łomży na rogu ulicy Krótkiej i Długiej znana i ceniona piekarnia. Jej budowniczym i właścicielem był Adam Wejroch. Urodził się w 1861 r. w Dobrzyjałowie, gdzie jego rodzina od końca XVIII wieku zajmowała się młynarstwem. Jako najstarszy w rodzinie po śmierci rodziców postanowił wyłamać się z tradycji rodzinnej i zmienić profesję z młynarskiej na piekarniczą. Będąc człowiekiem skrupulatnym pragnął zdobyć podstawy nowego zawodu w najbardziej renomowanym mieście, jakie było w zasięgu jego możliwości, to jest w Petersburgu. Wyjechał więc tam po naukę i dopiero po uzyskaniu certyfikatu mistrza piekarnictwa wrócił do Dobrzyjałowa, sprzedał cały majątek po rodzicach, spłacił młodszych braci i przeniósł się ok. 1890 r. do Łomży, szukając tutaj, w mieście gubernialnym swojej przyszłości. Nabył działkę budowlaną w śródmieściu przy ul. Krótkiej o powierzchni 1517 metrów kwadratowych i wybudował najpierw dom mieszkalny z piekarnią (na rogu ul. Krótkiej i Długiej). Dom był murowany, piętrowy. Pomieszczenia mieszkalne mieściły się na piętrze i parterze, natomiast piekarnia usytuowana była w wysokiej suterenie. Na parterze, od ulicy było pomieszczenie sklepowe z wejściem na rogu ul. Krótkiej i Długiej. W sklepie tym prowadzono sprzedaż wypieków własnych.
Początki były trudne. Był jeszcze kawalerem, więc sam prowadził wypieki, sam zawoził zboże do młyna, przywoził mąkę i sam też własnym transportem konnym zwoził opał do piekarni. A oprócz tego prowadził szkolenie swoich przyszłych pracowników.
Swoją przyszłą żonę, Wandę Grodzką poznał w Łomży. Pochodziła ona z mająteczku Możdżenie koło Stawisk i przez pewien czas przebywała w Łomży u swojej kuzynki Kłoskowskiej. Szczegółów tego poznania nie znamy, ale można się domyślać, że młody Adam poszukiwał panny nie obawiającej się pracy i trudów związanych z prowadzeniem dużej piekarni. Taką osobą była Wanda. Ich ślub odbył się w 1893r w Katedrze Św. Jana w Warszawie (prawdopodobnie dlatego w Warszawie, że tu zamieszkali bracia Adama). Z uroczystości tej zachowało się zdjęcie ślubne małżonków wykonane w zakładzie fotograficznym w Warszawie. Byli młodzi: on miał 32 lata, ona 18.
Tak więc od 1893 r. piekarnia była prowadzona wspólnie przez oboje małżonków. Wszystko wskazuje na to, że prosperowała ona dobrze, gdyż już w 1907 r. Adam postanowił na pozostałej części działki, u zbiegu ul. Krótkiej i Dwornej postawić trzypiętrową kamienicę przeznaczoną na wynajem lokatorom, jako zabezpieczenie finansowe rodziny. Budowa ta została ukończona w 1912 r.
W kamienicy tej zamieszkała od 1912 r. młodsza siostra Wandy, Adela, która wyszła za mąż za Władysława Żalka. Mieli oni sklep kolonialny w tym domu (na rogu ul. Krótkiej i Dwornej). Obie rodziny łączyły bardzo bliskie i serdeczne więzi. Zwykle wszystkie święta i urodzinowe uroczystości odbywały się wspólnie. Ten pomyślny rozwój piekarni został przerwany przez wybuch pierwszej wojny światowej. Rodzina Wejrochów wobec zbliżających się do Łomży wojsk niemieckich w 1915 r. ucieka w głąb Rosji. Decyzja ta musiała nie być łatwą zważywszy na pięcioro małych dzieci i pozostawiony w Łomży majątek.
Obaj autorzy nie dysponują dokładnymi informacjami, ale z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że w tym czasie mienie Wejrochów zostało przekazane pod opiekę szwagrowi Adama, jakim był Władysław Żalek. Należy również przypuszczać, że pomimo działań wojennych i trudności w zaopatrzeniu w mąkę, piekarnia działała nadal. Może przemawiać za tym zdjęcie pocztówkowe wykonane w 1915 r. w czasie okupacji miasta przez Niemców przedstawiające ul. Krótką z widokiem piekarni i ludzi, jakby czekających na otwarcie sklepu z pieczywem. Są to jednak tylko domysły autorów.
Rodzina Wejrochów wróciła do Łomży w 1918 r. W czasie działań wojennych ani ich domy, ani piekarnia nie uległy większym zniszczeniom. W okresie międzywojennym nadal piekarnia stała się podstawą utrzymania i wzrastającego dobrobytu rodziny.
Piekarnia zaopatrywała Łomżę początkowo w pieczywo wszystkich typów oraz wyroby cukiernicze. W piekarni zatrudnionych było na stałe 11 czeladników. Piece opalane były drewnem, które w miarę potrzeby dostarczane było furami konnymi z lasu i w składach znajdujących się na zapleczu piekarni – suszone. Metody wypieku pieczywa były ścisłą, strzeżoną tajemnicą piekarniczą jeszcze z XIX wieku. Dziadek Adam był tytanem pracy, osobiście nadzorował wszystkie produkty do wypieków oraz cały proces wypieku. Gwarantowało to pieczywo wysokiej jakości. Pieczywo to sprzedawane było detalicznie we własnym sklepie, mieszczącym się na rogu ul. Krótkiej i Dwornej, oraz rozwożone codziennie własnym transportem konnym w specjalnych, wiklinowych, zamkniętych koszach odbiorcom hurtowym jak restauracje, hotele i większe sklepy. Poważnym źródłem dochodów były dostawy pieczywa dla wojska.
Jako ciekawostkę, możemy podać fakt, że w tamtym czasie cena jednego kilograma chleba była równa cenie jednego kilograma mąki, a zysk piekarni stanowił tzw. przypiek, czyli nadwyżka, jaka powstawała w procesie wypieku.
Po pierwszej wojnie światowej pojawiły się w Łomży inne piekarnie, a każda z nich miała swoje specjalne tajemnice. Powstała duża konkurencja, która wymuszała utrzymywanie wypieków na wysokim poziomie. W późniejszym okresie (w połowie lat międzywojennych) najlepsze pieczywo „białe” pochodziło z piekarni dziadka Wejrocha, ale pierwszeństwo w pieczywie „czarnym” dzierżyła piekarnia Żyda Samełki Stosunki jednak pomiędzy tymi piekarniami były przyjazne. Z przekazów rodzinnych wiemy, że nasze rodziny (Wejrochów i Żalków) na święta i w wyjątkowych wypadkach wysyłały swego pracownika do Samełki po pieczywo „czarne”, natomiast w tych samych okolicznościach Samełko wysyłał swego człowieka do piekarni dziadka po pieczywo „białe”.
W pamięci jednego z nas (T.R) pozostał na całe życie miły zapach piekarni, oraz wspaniały smak świeżej bułki z jeszcze ciepłym serdelkiem od Jakubowskiego. Zaprzyjaźniona z Wejrochami i Żalkami rodzina Jakubowskich prowadziła w sąsiedztwie piekarni zakład masarski. Było w zwyczaju, że w wędliny i inne mięsa zaopatrywano się u Jakubowskiego, a oni „brali” pieczywo tylko od Wejrocha.
Niech za ocenę piekarni posłużą fragmenty wspomnień Stanisława Dębowskiego z artykułu „Chleb powszedni” (Kontakty z dnia 12.02.1984 r.):
„A łomżyński chleb – to Wejroch.” Opisując sklep z pieczywem autor wspomina: ”…klapa otwiera się i z dołu wyjeżdżają ogromne, wiklinowe kosze pełne gorących bułeczek. Są tu z gwiazdką wyrzeźbione „kajzerki”, okrąglutkie jak piłeczki „montówki”, podwójne „parki”, rogaliki i lakierowane – kuszące najbezczelniej – obwarzanki” „Tak, jak Wejroch królował w pieczywie, jego sąsiad i przyjaciel – Jakubowski słynął ze swoich wędlin. Swój dom, warsztat i sklep miał tuż obok Wejrocha i jak każdego ranka Wejroch dostarczał ludziom chleb, tak Jakubowski serwował gorące serdelki”. „Od tamtych lat różne chleby i różne mięsiwa jadałem….Ale łomżyński chleb i łomżyński gorący serdelek – związane na zawsze z rodami Wejrochów i Jakubowskich – zachowuję w pamięci nadal” „Wejroch i Jakubowski – obydwaj należą do wymarłego już dziś pokolenia rzetelnych, uczciwych, zamiłowanych w swej pracy rzemieślników, dbających o honor, o pokazanie go w każdym kawałku swych wyrobów, w przekonaniu, że są najlepsze, uczynione tak pieczołowicie i starannie, że nie tylko sycą głód, ale są dowodami sąsiedzkiej życzliwości i szacunku dla ludzi swego rodzinnego miasta. Nic tedy dziwnego, że się z czasem dorobili – i nie tylko majątku, lecz również uznania i poważania. Stali się po prostu cząstką rodzinnego miasta, wrośli w jego codzienne życie i długowieczną historię. Można im tego zazdrościć.”
Adam i Wanda Wejrochowie mieli siedmioro dzieci: czterech synów i trzy córki. Pierwsza urodziła im się córka w 1895 r. – Celinka, która zmarła w 1902 r. w wieku 7 lat. Rozpacz po utracie pierwszego dziecka musiała być ogromna, z tego powodu na cmentarzu miejskim rodzice wybudowali okazały grobowiec, istniejący do dzisiaj, w którym w przyszłości miała spocząć większość członków tej rodziny.
Pozostałe dzieci: czterech chłopców i dwie dziewczynki chowały się zdrowo Dziadek, pomimo tego, że sam nie posiadał wyższego wykształcenia, swoim dzieciom przekazał i wbił do głowy podstawową zasadę „Nie należy stronić od pracy fizycznej, ale trzeba dążyć do zdobycia zawodu, w którym pracuje się głową”. Zasada ta zdała egzamin: trzech synów skończyło medycynę w Warszawie, natomiast czwarty ukończył Politechnikę. Córki po skończeniu w Łomży szkoły średniej przeniosły się do Warszawy. Jedna z nich studiowała farmację, ale nie ukończyła studiów, gdyż wyszła za mąż, druga nie studiowała. Pomimo kontynuowania nauki w szkołach wyższych, każdy z synów musiał przejść u ojca wykształcenie podstawowe z piekarnictwa.
Pierworodny syn urodził się w 1896 r. Po raz pierwszy w tej rodzinie odstąpiono od tradycji i nadano mu imię Tadeusz, a nie Adam. Ukończył on w 1926 r. studia medyczne w Warszawie i całe swoje życie pracował w Łomży jako wzięty lekarz internista. Zmarł w 1952 r.
Drugi z synów, Wacław (1904 – 1973) – tylko on z wszystkich braci nie został lekarzem. W okresie międzywojennym ukończył Wydział Kolejowo-Mostowy Politechniki Warszawskiej. Był specjalistą budowy mostów. Pracował przed wojną w fabryce zbrojeniowej w Starachowicach. Po wojnie budował most w Tczewie, a następnie wrócił do Warszawy i pracował w Mostostalu w Biurze Projektów oraz prowadził zajęcia ze studentami.
Trzeci – Kazimierz (1906 – 1994) po ukończeniu studiów medycznych osiadł w Warszawie, gdzie przepracował cale życie w Szpitalu Przemienienia na Pradze. Należy wspomnieć, że w czasie swoich studiów w 1929 r. był prezesem Akademickiego Koła Łomżan z siedzibą w Warszawie.
I wreszcie najmłodszy z rodzeństwa Stanisław (1919 – 2004), przed wojną zaliczył dwa lata studiów medycznych w Warszawie. Wybuch wojny w 1939r zastał go w Łomży, gdzie spędził cały okres okupacji. Pracował w szpitalu, początkowo jako sanitariusz, potem stopniowo dopuszczony był do prostszych zabiegów. Po wojnie dokończył studia medyczne w Warszawie, gdzie pracował jako chirurg wojskowy.
Wszyscy synowie Adama i Wandy czuli się rodowitymi Łomżyniakami. Tu widzieli swoje korzenie i tu, do Łomży przyjeżdżali tak często, jak pozwalały im obowiązki, zawsze jednak zjeżdżali się na większe święta, uroczystości rodzinne oraz tu spędzali swoje urlopy. Wacław był w Łomży członkiem klubu wioślarskiego.
A piekarnia była nie tylko podstawą bytu licznej rodziny, ale również miejscem nieomal świętym, no ale przecież wszyscy synowie Wejrocha oprócz swoich wyuczonych zawodów byli piekarzami.
W 1935 r. umarł Adam Wejroch. Była to niepowetowana strata dla całej rodziny. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na działalność piekarni. Jej wieloletni właściciel zdołał wykształcić wielu czeladników w zawodzie, jak również majstrów, tak więc pomimo braku mistrza, piekarnia działała nadal pod kierunkiem wdowy – Wandy. W pamięci jednego z nas pozostały odprawy pracowników piekarni, prowadzone tubalnym głosem przez babcię Wandę.
Wybuch wojny we wrześniu 1939r. przerwał działalność piekarni. Rodzina Wejrochów, podobnie jak w 1915r. ruszyła z Łomży na tułaczkę, na wschód. Tym razem nie pozostał w Łomży nikt, by pilnować majątku. Po rychłym powrocie z tej tułaczki zastano kamienicę na rogu ul. Krótkiej i Dwornej zburzoną aż do parteru, pozostały tylko ściany z pustymi otworami okiennymi i wiszącymi balkonami. Piekarnia ocalała w czasie bombardowania miasta. Rosjanie, o dziwo, w pierwszym okresie po zajęciu Łomży, zezwolili na otwarcie piekarni i sprzedaż wypieków. Szefem piekarni został Wacław Wejroch, który oprócz zawodu inżyniera, posiadał udokumentowane kwalifikacje piekarza. Trwało to jednak krótko, kilka tygodni, po czym piekarnia została przejęta przez Rosjan. Tylko Wacławowi wyuczony zawód piekarza przydał się w jego życiu. W grudniu 1939 r. razem z żoną i teściową został on wywieziony przez Rosjan z Łomży do Archangielska. Był tam umieszczony w obozie przymusowej pracy przy karczowaniu lasów i jako tragarz w porcie. Udało mu się przedostać do I Armii Polskiej formowanej przez gen. Berlinga. Ukrył fakt, że jest inżynierem, natomiast jako zawód podał – piekarz. Cały szlak bojowy do Berlina przeszedł pracując w piekarni polowej jako jej szef).
Wydaje nam się, że piekarnia była czynna początkowo pod zarządem sowieckim, a od 1941 r. – niemieckim – aż do września 1944 r., kiedy to została zburzona w czasie radzieckich nalotów bombowych.
I to był koniec piekarni Wejrochów. Przestało istnieć niejako miejsce kultowe tej rodziny. ”Dom Wejrocha” na rogu ul. Krótkiej i Dwornej stoi nadal, natomiast po piekarni nie pozostał żaden ślad (na tym miejscu wznoszą się obecnie bloki mieszkalne).
Niniejszy artykuł opracowało dwóch autorów: Tadeusz Wejroch – będący w prostej linii wnukiem Wandy i Adama Wejrochów i Tadeusz Rawa – ich wnuk cioteczny.
Autorzy byliby wdzięczni wszystkim tym czytelnikom, którzy mogliby uzupełnić nasz artykuł swoimi wspomnieniami lub uwagami.
Łomża, Białystok – 2011r
Tadeusz Wejroch
Tadeusz Rawa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu :)
artykuł powiązany:
https://historialomzy.pl/dom-wejrocha/
Jeśli chcesz być informowana(-y) o nowych artykułach, to polub naszą stronę na https://www.facebook.com/historialomzy
oraz
zgłoś swój akces do grupy na FB:
https://www.facebook.com/groups/historialomzy
5 comments
W artykule moim „Zapachniało masłem…” („Kontakty” 16 lutego 1992) wspominając rok 1942 (narodziny mojej siostry Zofii), napisałem: „To właśnie wtedy, trzymając się ręki ojca, poszliśmy do najlepiej zaopatrzonego w przeróżne żywnościowe produkty sklepu na rogu ul. Dwornej i Krótkiej, we wspaniałej kamienicy dr. Wejrocha. Wewnątrz sklepu znajdowało się stoisko z pieczywem wraz z innymi artykułami spożywczymi, spośród których najbardziej zapamiętałem smaczne cukierki „raczki” i landrynki „malinki” oraz stoisko z nabiałem, z którego rozchodził się po całym sklepie wspaniały zapach świeżego masła…” Być może były to pierwsze lata po wojnie, gdy piekarnię Wejrocha upaństwowiono przekształcając ją na sklep spożywczy, a wkrótce na restaurację „Satyr”. Byłbym rad, gdyby PT Autorzy „Piekarni Wejrocha” mogli coś na ten temat powiedzieć.
Jestem niezmiernie rad, że coraz więcej poznaję szczegółów z rodowodu mego szkolnego kolegi Tadeusza Wejrocha i niedawno poznanego osobiście – Tadeusza Rawy. Serdecznie ich pozdrawiam. Przy okazji. Tadzio Wejroch ma wiele cennych dokumnetów nie tylko sotyczacych jego śp. rodziców. Jutro postaram się o nich napisać kilka zdań więcej.
W spisie banków, firm, lekarzy, prawników, rzemieślniczych zakładów, restauracji, kawiarni, sklepów itp. w II RP, zredagowanym w języku polskim i francuskim w r. 1928, piekarnia i sklep z pieczywem (boulanger) Adama Wejrocha był przy ul. Długiej nr 14, zaś Aleksandra Samełki – przy ul. Wiejskiej nr 12 Wg tego spisu ( otrzymałem go trzy lata temu od kolegi Zenona Piechocińskiego, ówczesnego redaktora i wydawcę Kuriera Łomżyńskiego) sklep z artykułami spożywczymi (comestibles) Wladysława Żalka był przy ul. Dwornej nr 21. Reprodukcja zdjęcia ulicy Krótkiej róg ulicy Długiej może pochodzić z wydawnictwa M. Putkowskiego, najpóźniej z pierwszej połowy 1915 r. Przypomnę, że od 16 sierpnia 1915 r. do 11 listopada 1918 r. Łomża była okupowana przez wojska niemieckie, którego władze między innymi nie tolerowały napisów i szyldów w języku rosyjskim w ówczesnej Łomży.
W nawiązaniu do komentarza o. Jana Bońkowskiego spieszę z małym wyjaśnieniem: Piekarnia Wejrochów mieściła się w piętrowym domu na rogu ul. Krótkiej i Długiej i była we władaniu tej rodziny od końca XIX wieku do grudnia 1939r, a potem została przejęta najpierw przez Rosjan, a w1941r przez Niemców. Piekarnia ta wraz z całym domem została zniszczona w czasie bombardowań przez radzieckie wojska jesienią 1944r.
Natomiast sklep na rogu ul. Krótkiej i Dwornej ( o którym wspomina o. Bońkowski) nie miał nic wspólnego z piekarnią (poza tym, że mieścił się w innym domu Wejrocha). od 1912r do 1939r był tam sklep kolonialny (delikatesowy) należący do Władysława Żalka (szwagra Adama Wejrocha. Budynek ten i sklep istnieją
Z poważaniem Tadeusz Rawa.
Byłbym wdzięczny za wiadomość którego z Wejrochów żoną była Anna Wejroch z domu Kil.To co ja pamiętam to było wejście na rogu dwornej i krótkiej do baru i tam w roku 1947 lub 1948 zjadłem bigos .Jeśli się mylę to proszę o sprostowanie interesują mnie tylko prawda.