W numerze 31 „Wiadomości Łomżyńskich” (jesień 2012 r) ukazał się ciekawy artykuł Pana Jerzego Marczuka, który za zgodą Autora i Prezesa ZG TPZŁ Pana Zygmunta Zdanowicza zamieszczamy poniżej – Redakcja
Tajemniczy list.
Feliks Bernatowicz –niedoceniony, bo nieznany – zanim związał się w ostatnich latach życia z Łomżą – miał życie trudne, skomplikowane i poniekąd tajemnicze.
W Warszawie przebywał dwa lata od roku 1831, tuż po klęsce listopadowej. Odbył tajemnicze podróże do Poznania, Drezna i Paryża. Następnie, w roku 1834 osiadł w Warszawie, gdzie został redaktorem naczelnym „Dziennika Powszechnego”.
Utwory F. Bernatowicza stanowiły pokarm duchowy dla pokolenia powstańczego. „Młodzież (…) nie zaniedbywała czytania również nowych polskich powieści historycznych między innymi Niemcewicza „Jana z Tęczyna” czy romansu historycznego pióra Feliksa Bernatowicza „Pojata córka Lezdejki albo Litwini w XIV wieku” w czterech tomach (1826)/A. Barszczewski-Krupa 1985, s.291.
Od roku 1834 zaczynają się ożywione kontakty Feliksa Bernatowicza z Łomżą, gdzie mieszka jego brat Ignacy – sędzia sądu poprawczego. Feliks często odwiedza brata, ale nie tylko. Był zafascynowany miastem. Intrygowała go kultura i przeszłość Łomży. W tym czasie pracuje nad wielotomową powieścią pod tytułem „Madonna albo niemy zakochany”. Akcja utworu rozgrywa się w Łomży i jej okolicach podczas pierwszych wojen szwedzkich. Ukazuje nasze miasto, które jeszcze do końca XVI stulecia należało do najbardziej rozwiniętych gospodarczo, ulegając degradacji dopiero w czasie wojen na początku XVII wieku.

Od roku 1834, kiedy objął stanowisko redaktora naczelnego warszawskiego „Dziennika Powszechnego” – a ma przy tym dużo swobody osobistej – coraz więcej czasu poświęcał badaniom przeszłości i teraźniejszości Łomży.
F. Bernatowicz był nie tylko autorem „Pojaty”, o czym należy wiedzieć. Jego grób nobilituje drugi pod względem wieku w Polsce cmentarz – nekropolię w Łomży przy ulicy Kopernika. Ale tylko grób…
Ostatnim opracowaniem historyczno-literackim twórczości Feliksa Bernatowicza jest „Twórczość Feliksa Bernatowicza” Wacława Kubackiego, opublikowane w roku 1964.
Pisarz, o którym tak mało wiemy, należał do generacji romantyków, aczkolwiek typowym romantykiem nie był. Jego twórczość świadczy o wszechstronnych zainteresowaniach społecznych, historycznych, moralnych. Na pewno wyprzedzał swoją epokę. W jego utworach nie ma jednak ani jednego zdania wyrażającego typową cechę romantyczną – egotyzm. Pozostał tylko ten list, napisany prawdopodobnie w roku 1834, do nieznanego adresata.
Feliks Bernatowicz, mieszkający od roku 1834 w Warszawie, znalazł się w zupełnie nowej rzeczywistości. Utracił swoich wcześniejszych przyjaciół. Był pod presją informacji o wynalazkach technicznych (m.in. oświetlenie gazowe w Londynie, osiągnięcia w dziedzinie elektrosta-tyki, pierwszy udany rejs transadantycki parowca w r. 1833, itd.) oraz koniecznością podołania obowiązkom redaktora naczelnego „Dziennika Powszechnego”. Jego życie stało się jeszcze bardziej zagadkowe. Mimo wszystko bardzo często bywał w Łomży. Wkrótce – aż do śmierci – zamieszkał tu na stałe, w budynku pod obecnym adresem ul. Kanalna 3.
W archiwum katedralnym w Łomży znajduje się odręczna adnotacja: „Działo się to w mieście Łomży dnia dwudziestego siódmego września roku tysiąc osiemset trzydziestego szóstego o godzinie drugie) po południu. Stawili się Wielmożni Ignacy Bernatowicz Sędzia Prezydujący lat czterdzieści sześć i Mateusz Śmiarowski lat trzydzieści osiem mający, Patron przy Trybunale z Łomży i oświadczyli iż dnia piątego września roku bieżącego o godzinie drugiej w nocy umarł w nocy Feliks Bernatowicz obywatel lat pięćdziesiąt trzy mający kawaler. Syn niegdyś Jakuba i Wiktorii z Baranowiczów Małżonków Bernatowiczów. Na przekonaniu się naocznie Akt ten stawającym przeczytany został i podpisany”. Pod spodem są własnoręczne podpisy Ignacego Bernatowicza, Mateusza Śmia-rowskiego oraz ks. Antoniego Białobrzeskiego, proboszcza łomżyńskiego.
Przytoczony zapis w księdze zgonów budzi wątpliwości, bowiem Feliks Bernatowicz – poza bogatą spuścizną literacką tłumaczoną na wiele języków obcych – pozostawił również kilka tajemnic, raczej już nie do rozszyfrowania. Po pierwsze – w literaturze przedmiotu są podawane daty urodzin i śmierci pisarza: 18 maja 1786-5/7/ września 1836; a więc pisarz żył lat pięćdziesiąt, a nie – jak podają zapiski kościelne – pięćdziesiąt trzy. Po drugie – w księdze zgonów jest napisane, że Feliks Bernatowicz umarł jako kawaler. Tymczasem w literaturze przedmiotu stwierdza się, że Feliks Bernatowicz miał wnuka. Był nim Aleksander Bernatowicz (P. Stawecki 1994, Słownik biograficzny generałów Wojska Polskiego 1918-1939, Warszawa, s. 75-76). Aleksander (tak brzmiało drugie imię pisarza dziadka generała) Bernatowicz urodził się w roku 1855 na Wileńszczyźnie. Jego rodzice – nieznani (www.wielcypl/psbszukani.php). Był wnukiem Feliksa Bernatowicza (http://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_Bernatowicz). Ukończył Liceum w Lublinie, studiował w Kijowie i Sankt Petersburgu, w Sankt Petersburgu doktoryzował się w dziedzinie medycyny. Od 5 lutego 1877 roku pełnił służbę w armii rosyjskiej i uzyskał tam stopień generała lekarza. W roku 1913 został naczelnym lekarzem VI Korpusu Armijnego w Łomży, w 1917 zaś –naczelnym lekarzem I Korpusu Polskiego w Rosji oraz inspektorem sanitarnym rejonu zajętego przez wojsko polskie. Kim wobec tego był syn Feliksa Bernatowicza? Kim była matka Aleksandra?
Feliks Bernatowicz mieszkał – jak już wspomniałem – w oficynie przy ulicy Kanalnej nr 3 w Łomży. Zmarł 5/7 września 1836 roku prawdopodobnie – jak twierdzi jeden z respondentów, B. Szudrawski, mieszkaniec Łomży, powołując się na zdanie swojego dziadka, S. Grabowskiego – na chorobę płuc.
Pozostał ten niewysłany list. A może autor nie chciał go wysłać? „Żyję w odosobnieniu, rzadko odwiedzam świat, oddaję się naukom i tym marzeniom, o przeszłości i przyszłości –które pocieszają na chwilę, pomagają żyć tam, gdzie dla serca już nic nie zostało. Nawykłem każdego wieczora, w największą nawet ciemność puszczać się na przechadzki. Celem ich są już to place miasta, już to przyległe jego okolice, a nawet odległe i nieznane mi strony za miastem. Przechadzki te są moją jedyną rozrywką i bardzo ważnych trzeba przyczyn, ażebym je kiedyś zaniechał. Deszcz, nawet śnieg i zawieja nie są często w stanie mnie zatrzymać. Błąkając się wśród ciemnej ciszy, lubię szczególnie przywoływać dawne wspomnienia, bo te z latami coraz droższymi się stają, niepowetowana przeszłość, pierwsze uczucia miłości, znikłe i zawiedzione nadzieje młodzieńcze, coraz słabszy popęd do pracy i rozrywek, które tyle dawniej miały uroku: O! w grze życia tyle się już straciło, że jest za czym spojrzeć za siebie z westchnieniem! Lubię w tym nocnym samotnym tułactwie wzywać jakieś urojone istoty z jakiejś zachwyconej mary, z którą rozmawiam: a ona ulgę duszy mojej przynosi: wynurzam jej wszystkie moje szalone myśli, nadzieje i utrapienia, a tak, jakkolwiek zatrudniam serce i wyobraźnię, lecz wkrótce przechodząc do rozwagi, z żalem zapytuję siebie: Czemuż to wszystko jest urojeniem?” (K. Kotewski 1860, O życiu i pismach autora „Pojaty”, Biblioteka Warszawska).
List, który nigdy nie dotarł do żadnego adresata, mówi wiele o osobowości autora. Ukazuje go jako człowieka miotanego emocjami. Wskazuje na pewne cechy typowo romantyczne: uczuciowość, rozważania swojego ego, tęsknotę za czymś nieokreślonym. Prowokuje jednak równocześnie do zadania następnych pytań. Jak to się stało, że znany przecież pisarz nagle skarży się na samotność? Przecież był człowiekiem komunikatywnym i towarzyskim. Z kontekstu listu wynika poczucie rozdarcia wewnętrznego autora. Czyżby chodziło o jakieś rozdarcie wynikające z konieczności dzielenia czasu i obowiązków pomiędzy Warszawę a Łomżę? Feliks Bernatowicz wspomina o pierwszej miłości. O jaką osobę, przedmiot zauroczenia tu chodzi? Z czasów nauki w Liceum Krzemienieckim, o kogoś z towarzystwa Puław, czy może… o Marię Wirtemberską? Feliks Bernatowicz nie mówi także wprost o jakichś zawiedzionych nadziejach. Nie pozostawił po sobie żadnego testamentu literackiego, nigdy nie wspominał o planach na przyszłość. To wszystko pozostanie wielką zagadką, jak i nagła choroba pisarza, która bardzo zasmuciła jego warszawskich przyjaciół. Chcieli ratować go za wszelką cenę. Należeli do tego grona między innymi hr. Fryderyk Skarbek, naczelnik banku Adolf Dobrowolski, Piotr Chlebowski, Teodozy Sierociński, Paweł Paliński. To oni spowodowali, że do Warszawy przyjechał brat Feliksa Ignacy, sędzia łomżyński, który postanawia zabrać go do Łomży i zapewnić mu prawidłową opiekę. Przedtem jednak postanowiono, aby umieścić na czas jakiś Feliksa w instytucie medycznym doktora Meryniego w Lejbus pod Wrocławiem. Sprawą tą zajął się hrabia Skarbek. Tak się stało. Feliks Bernatowicz przebywał tam do 26 czerwca 1836 r., skąd został zabrany przez brata do Łomży. Kajetan Kotowski pisze: „Koszty leczenia pokryła hr. Elżbieta Czartoryska z jego własnych funduszy, które miał w dobrach puławskich. (…) Jedną z największych zagadek jest, jak i kiedy zaginęły rękopisy Bernatowicza, w ręce jakich ludzi się dostały!? Zaginęła wtedy jedna z największych jego prac „Historia literatury polskiej” (…).”
Po powrocie do Łomży Feliks Bernatowicz poczuł się znacznie lepiej dzięki troskliwej opiece ze strony rodziny jego brata. Jednak mimo pewnej nadziei na poprawę Feliks Bernatowicz w dniu 7 września nagle zmarł.
Pogrzeb Feliksa Bernatowicza był ważnym wydarzeniem w Łomży. Przybyli w celu oddania ostatniej posługi przedstawiciele władz miasta, wszystkich instytucji, cała kadra miejscowego gimnazjum. „W roku 1836 dnia 5 września umarł w Łomży Feliks Bernatowicz przed 50 urodzony laty (1786). Znane są piękne jego romanse „Pojata” i „Nałęcz” – dzieła kładące Bernatowicza w liczbę najulubieńszych pisarzy naszych. Ojciec jego był rotmistrzem trockim, brat jest sędzią kryminalnym w Łomży i podobno od lat kilkunastu w niej mieszka. Troki więc i Łomża nie były obojętne dla pisarza – pierwsze pamięć uczcił „Pojatą”, a Łomża ma być miejscem i napisem nowego, najlepszego romansu, będącego w rękopisie. Są jeszcze inne Bernatowicza dzieła, lecz ich nie znamy. Byłem na pogrzebie autora (…) Przy wyprowadzeniu zwłok zgasłego pisarza miał mowę R. Andruszkiewicz, wikary naszej parafii. Z mowy tej, mimo usilności, niewiele korzystałem, bo czyż korzystać można było od tego, który „Pojatę” nazwał „Poniatą”, który „Nałęcza” kładł między religijne dzieła! Tak to uczonego, tkliwego i wymownego pisarza oceniają ciemni, beztkliwi i jąkający się ludzie. W chwili spuszczenia zwłok u trumny płakałem z mymi kolegami i wraz z nimi rwałem tiulowe obicie trumny na pamiątkę.” (T Szpadkowski 1836, Zapiski Warszawskie, Feliks Bernatowicz;).
Śmierć Feliksa Bernatowicza odbiła się szerokim echem w kraju. Wiele nowych szczegółów podaje prasa polska. „Kurier Warszawski z dnia 12 września 1836 roku pisze: „Z Łomży – Dnia 5 bm. rozstał się z tym światem W. Feliks Bernatowicz. Autor „Pojaty” i innych dzieł pięknych. Zgon tego wsławionego w literaturze Męża nastąpił w domu brata W. Ignacego Bernatowicza, Sędziego rezydującego w Sądzie Poprawczym Łomżyńskim, który sprowadziwszy przed kilku miesiącami śp. z Instytutu Lejbus za Wrocławiem położonego, (gdzie przez cały rok za radą przyjaciół przebywał), osładzał na łonie familii ostatnie chwile życia jego, gdyż wszelkie środki do wyleczenia tak dalece wyczerpane zostały, że nic więcej nowego wynaleźć nie można było, do przywrócenia utraconego zdrowia. Pogrzeb odbył się z przyzwoitą okazałością, na którym wszystkie władze miejscowe znajdowały się. Mowy pogrzebowe przez duchownych przy wyprowadzeniu ciała w kościele i nad grobem miano (…). Młodzież pracująca w magistratach dźwigała na ramionach swych zwłoki zmarłego, do kościoła farnego, aż na cmentarz (…)”

Feliks Bernatowicz został pochowany na łomżyńskim cmentarzu. Płytę nagrobną ufundował jego brat, Ignacy.
Twórczość tego pisarza, obejmująca około trzydziestu utworów, świadczy o konsekwentnym dążeniu autora do ciągłej odnowy moralnej społeczeństwa, co wymaga postawy obywatelskiej i patriotyzmu, wynikającego z głęboko rozumianych zasad religijnych. Koleje życiowe tego pisarza nie przysparzały wielu radości. Był niezmiernie pracowitym i skrupulatnym człowiekiem. Pracując nad „Madonną…” wiele razy odwiedzał archiwa w poszukiwaniu dostępnych źródeł. Łomżę ukochał. Musiał tu bywać i wcześniej – ze względu choćby na brata, Ignacego. Jednak w roku 1836 próbował znaleźć przynajmniej namiastkę szczęścia uciekając w samotność, o czym dobitnie i jednoznacznie świadczy ten tajemniczy list. Uciekał sam. Nie wiedział, że nikt go nie ściga. Był przecież człowiekiem znanym i szanowanym.
Dostępne wzmianki prasowe dotyczące twórczości Feliksa Bernatowicza mówią o niezwykłej skrupulatności i pracowitości pisarza.
Podczas swego pobytu w Łomży oddał się niewątpliwie szczegółowym badaniom jej przeszłości. Fascynowała go przeszłość – wiek XVII. Był to okres, kiedy Rzeczpospolita była w stanie długotrwałych, wyniszczających wojen ze Szwecją. Ten fatalny okres obejmował lata 1563-1721. Do upadku gospodarczego i kulturalnego ziem północno-wschodniej Polski przyczyniły się głównie tzw. pierwsze wojny szwedzkie. W tym czasie Łomża, miasto niegdyś zasobne i odgrywające znaczną rolę polityczną, upada. Staje się małą, zaniedbaną mieściną, na tle której Feliks Bernatowicz umieszcza akcje swojej powieści – właśnie „Madonny”. Miał to być utwór najznakomitszy. Wskutek jednak złych okoliczności – choroba pisarza, tajemnicze okoliczności losów jego rękopisów – dzieło nie zostało ukończone. Rękopis zaginął. Szczątkowe informacje pochodzą z zachowanych w pamięci relacji. Tak zresztą było w wielu przypadkach. Nieznajomość twórczości Feliksa Bernatowicza, autora około 34 utworów, spowodowała te niepowetowane straty.
Autor opracowania Jerzy Marczuk
Zdjęcia 1, 3 – Google grafika.
Zdjęcie 2 – Henryk Sierzputowski.
1 comments
Bardzo ciekawa historia , ale bez odpowiedzi