Link do 2 części Wspomnień Absolwenta
https://historialomzy.pl/wspomnienia-absolwenta-i-lo-im-tadeusza-kosciuszki-w-lomzy-czesc-2/
Wspomnienia Absolwenta I LO im. Tadeusza Kościuszki w Łomży
Nasz ogólniak, nasza klasa (1954 – 1958), część III
„Coraz częściej powracam do młodości chmurnej, górnej, czasami też i durnej. Staram się wtedy powyciągać z zakamarków pamięci nasz ogólniak i naszą klasę. Przypominam sobie sylwetki i twarze naszych nauczycieli, koleżanek i kolegów, fragmenty rozmów, charakterystyczne dźwięki i nawet zapachy, które jeszcze pamiętam.”
Adam Sobolewski
W październiku 1956 r. rozpoczął się częściowy proces destalinizacji w Polsce. Zaczęto zwalniać z więzień i miejsc internowania, w tym kardynała Stefan Wyszyńskiego. Proces ten trwał jednak zbyt krótko, bowiem Władysławowi Gomułce i jego towarzyszom nie starczyło odwagi i wyobraźni na wprowadzenie w życie zapowiedzianych reform. Po demonstracjach w Warszawie, Płocku, Bydgoszczy i Szczecinie w grudniu 1956 r., utworzono Zmotoryzowane Odziały Milicji Obywatelskiej (ZOMO), zwane chłopcami z Golędzinowa. Bardzo się przydali w październiku 1957 r., po likwidacji tygodnika Po Prostu, gdy brutalnie tłumili kilkudniowe protesty studentów z Warszawskiej Politechniki. Więcej na ten temat mogą powiedzieć koledzy, którzy byli studentami tej uczelni, np. Andrzej Tomaszewski, który mieszkał w akademiku przy Placu Narutowicza. Poszukując materiałów o Październiku 1956 natknąłem się na opracowanie Marka Kietlińskiego i Artura Pasko pt. Na fali Października 1956 roku. Białostocczyzna w świetle dokumentów archiwalnych (Źródła do dziejów Podlasia, Prymat, Białystok 2006). Jego autorzy dołączyli między innymi ściśle tajny raport Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 8 grudnia 1956 r. o sytuacji w kraju w dziedzinie bezpieczeństwa i porządku publicznego.
W ramach październikowej odwilży w jedenastych klasach zrezygnowano z nauczania geologii. Zamiast nauki o Konstytucji PRL wprowadzono naukę o Polsce i świecie współczesnym, którą nauczał dyr. J. Kiełczewski. On to właśnie przypomniał nauczycielom naszego ogólnika: Pamiętać należy, że szkoła w Polsce Ludowej realizuje postulaty Rządu i Partii. Jeżeli tu i ówdzie zaistniały tendencje odpolityczniania szkoły, to są one niesłuszne i z gruntu fałszywe. Wychowywać będziemy w myśl założeń programowych i naukowego poglądu na świat. Szkoła jest świecka, a religia jest tylko przedmiotem nadobowiązkowym. Nasza droga to droga do socjalizmu. Nauczyciele, którzy w Częstochowie przysięgali wychowywać młodzież w duchu religijnym, muszą wiedzieć, że nie rezygnujemy ze szkół świeckich. Częściowo zmieniono programy szkolne do nauki historii Polski, a to wymagało zmiany podręczników, na które czekano kilka lat. Nadal jednak pewne fakty i wydarzenia historyczne świadomie fałszowano lub pomijano. Dotyczyło to między innymi wojny polsko – bolszewickiej w 1920 r., zbrodni katyńskiej, okupacji radzieckiej w latach 1939 – 1941, podziemia antykomunistycznego, fałszowania wyników ludowego referendum w 1946 r. i wyników wyborów do Sejmu Ustawodawczego w 1947 r. Prof. Wacław Kozłowski na lekcjach historii w naszej klasie X „d” i XI ”d” zdecydował się dyktować nam przebieg wydarzeń z najnowszej historii Polski, na przykład: kształtowanie granic i odbudowa państwa Polskiego, kampania wrześniowa w 1939 r., polskie państwo podziemne, powstanie i walki Armii Krajowej, wojsko polskie na Zachodzie Europy, powstanie warszawskie. Wiedzieliśmy, że nasz historyk ryzykował, przekazując nam te wiadomości z odpowiednimi komentarzem i osobistymi spostrzeżeniami. Uważam, że notatki z lekcji historii prof. Kozłowskiego bardzo mi się przydały, gdy na początku lipca 1958 r. pomyślnie zdawałem egzaminy wstępne na Wydział Prawa UMCS w Lublinie. Spora w tym zasługa prof. Kozłowskiego, z którym bez obaw rozmawiało się na różne tematy podczas dużej przerwy, spotkań na boisku szkolnym, czy też stadionie lub w szkolnej świetlicy. A propos. Prof. Kozłowski ma nadal świetną pamięć, z której potrafił korzystać nie tylko podczas gry w szachy. Tylko nieliczni wygrywali z nim w symultanicznym turnieju na trzydziestu szachownicach. Z prof. Kozłowskim spotkałem się po latach podczas X. Zjazdu Wychowanków i Nauczycieli Średnich Szkół Łomżyńskich w czerwcu 2000 r. Od tego czasu, gdy bywam w Łomży spotykam się z prof. Kozłowskim i jego małżonką Jadwigą w ich mieszkaniu na Rządowej nr 9. Bywa tak, że gdy piszę o szkole i o Łomży dzwonię do prof. Kozłowskiego, by przypomniał mi o pewnych faktach i zdarzeniach, imionach i nazwiskach kolegów i koleżanek. Namówiłem prof. Kozłowskiego, by napisał o swojej wieloletniej pracy pedagogicznej w ogólniaku, w którym pracował w latach 1955 – 1989 r. W liście z 17 kwietnia 2009 r. prof. Kozłowski poinformował mnie, że pisze kolejną wersję swoich belferskich wspomnień. Kilka dni temu w rozmowie telefonicznej powiedział, że nadal je uzupełnia i poprawia, by je skończyć jesienią tego roku.
Od prof. Kozłowskiego dowiedziałem się, że Rada Pedagogiczna i Dyrekcja dopiero po burzliwej dyskusji wystąpiła jesienią 1957 r. z prośbą o nadanie szkole imię Tadeusza Kościuszki. Nie znam uzasadnienia tej prośby i powodów jej przewlekłego załatwiania przez Wojewódzkie Kuratorium. Pisałem wcześniej, że po otwarciu I Zjazdu Wychowanków Szkól Średnich Ziemi Łomżyńskiej nie odczytano aktu nadania szkole imienia Tadeusza Kościuszki. Nie przekazano nam też sztandaru Gimnazjum Męskiego im. Tadeusza Kościuszki w Łomży ( GTK). Po 50 latach dowiedziałem się, że sztandar ten symbolicznie przejęły koleżanki Irma Prusińska i Lena Jurkówna podczas wieczoru tanecznego 28 czerwca 1958 r. w naszej auli z okazji zakończenia I Zjazdu. We wrześniu 1958 r. sztandar GTK pojawił się w przeszklonej gablocie w szkolnej świetlicy. Można było oglądać tylko tę stronę z nazwą szkoły i niezbyt udany wizerunek Tadeusza Kościuszki. Na drugiej stronie sztandaru bowiem jest wyhaftowany biały orzeł z koroną i wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej oraz przesłanie Ku Chwale Boga i Ojczyzny.
Chyba młodzież naszej szkoły nie występowała z tym sztandarem podczas szkolnych i państwowych uroczystości. A propos. Sztandar GTK z 1927 r., ważne dokumenty i urzędowe pieczęcie szkolne w czasie wojny i okupacji przechowywał Józef Tajchert i jego najbliższa rodzina. Józef Tajchert w latach 1937 – 1939 był dyrektorem Państwowego Gimnazjum i Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Łomży. Gdy zmarł 6 października 1954 r. we Włochach koło Warszawy dyrektor Kiełczewski nie wysłał szkolnej delegacji na ten pogrzeb, o którym się dowiedziałem od Kazika Mocarskiego, który mieszkał na stancji u Franciszka Kani. A propos. Pan Franciszek rozpoczynał pracę jako woźny właśnie za czasów dyrektora Tajcherta. Zachowało się kilka zdjęć B. Jakubowskiego z otwarcia I. Zjazdu Wychowanków Średnich Szkół Łomżyńskich. Na jednym z nich Franciszek Kania w drelichowym uniformie dzwoni w piątek rano 27 czerwca 1958 r. na zbiórkę uczestników Zjazdu na boisku szkolnym. A propos. Franciszek Kania cieszył się sporym autorytetem wśród starszej młodzieży, młodsi zaś uczniowie czuli zawsze przed nim respekt. To od Franciszka Kani usłyszałem przed maturą że dyrektor Kiełczewski jest trzynastym dyrektorem szkoły. Po pól wieku ustaliłem listę dyrektorów i pełniących takie obowiązki w latach 1906 – 1964: 1. Józef Alichniewicz, 2. Zygmunt Niklewski, 3. Zygmunt Piotrowski, 4. Jan Hellmann, 5. Wiktor Osiecki, 6. Józef Jan Chmiel, 7. Józef Tajchert, 8. Stanisława Osiecka, 9. Kazimierz Dzieniszewski, 10. Bolesław Godlewski, 11. Stefan Kasprzycki, 12. Jan Wnorowski, 13. Józef Kiełczewski
Powracając do szkolnych sztandarów. Z Kalendarium Szkoły dowiedziałem się że: Komitet Rodzicielski ufundował szkole sztandar. Wręczenie tego sztandaru odbyło się podczas uroczystej akademii zorganizowanej na 20-lecie PRL. Nowo mianowany dyrektor Jan Wnorowski wygłosił wtedy referat pt. Historia rozwoju naszej szkoły na tle stosunków gospodarczo – społeczno – politycznych. Chyba mało kto pamięta, jak ten sztandar wyglądał, gdyż nie spotkałem żadnego jego zdjęcia.. Co się stało z tym sztandarem, gdyż nie ma ma go szkolnym muzeum. Nie wiem też, gdzie się podziewa sztandar szkolnej organizacji Związku Młodzieży Polskiej. Pamiętam, że na czerwonym tle był orzeł biały bez korony, z drugiej zaś strony na zielonym tle hasło Walka – Nauka – Praca i emblemat ZMP. Przypuszczam, że sztandar ten wisiał w przeszkolonej gablocie w gabinecie dyrektora Kiełczewskiego aż do jego zwolnienia w czerwcu 1964 r. .
Drugim woźnym był Piotr Bogusz. Mieszkał niedaleko szkoły, na Rembielinie, skąd wywodziło się wielu utalentowanych sportowców, szczególnie piłkarzy. Chyba nasz woźny miał dziewięcioro dzieci. Kiedyś zażartował, że gdy stanie na bramce, to brakuje mu do pełnego składu drużyny piłkarskiej tylko jednego gracza. Panią woźną była Leokadia Zazulin (Zazulinka), mama Staśka Zazulina, z którego poznałem w 1948 r. W latach 1945 – 1948 Pani Leokadia prowadziła stołówkę dla nauczycieli, personelu szkolnego i internatu w domu Chodźki na Zjeździe nr 1. Na Bernatowicza gotowała nam białą kawę, której zapach i smak pamiętam do dzisiaj. Dzięki niewielkiej dopłacie do składki na Komitet Rodzicielski jedliśmy na dużej przerwie świeże bułki maślane, popijając je białą kawą od Zazulinki. Mam nadzieję, w nowej monografii szkoły przedstawiona będzie znacząca rola i praca szkolnych woźnych, którzy nie używali odkurzaczy ani przemyślnych mopów do mycia setek metrów kwadratowych posadzek, schodów i podłóg. Przypomnę, że budynek naszej szkoły nie jest podpiwniczony, dlatego węgiel i drzewo na podpałkę donoszono do pieców z pomieszczeń gospodarczych, usytuowanych bliżej ulicy Nowogrodzkiej. Z tego powodu na drugim piętrze w południowym skrzydle zamontowano prosty mechanizm blokowy, przy pomocy którego wciągano na I i II piętro nie tylko wiadra z węglem.
Nad ranem 3 marca 1957 r. tragicznie zginął w Jeziorku Stanisław Marchewka (Ryba), okrążony przez batalion Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego (KBW) z Grajewa i funkcjonariuszy Urzędów Bezpieczeństwa z Łomży i Białegostoku. Następnego dnia z przez małe okienko staraliśmy się dojrzeć zwłoki Stanisława Marchewki przywiezione do szpitalnego prosektorium. Nikt z nas nie przypuszczał, że trzydzieści cztery lata później na parafialnym cmentarzu w Piątnicy nad grobem Stanisława Marchewki zabrzmi salwa honorowej kompani Wojska Polskiego. Stało się to dzięki kilkuletnim staraniom Jurka Wnorowskiego. A propos. Od wielu lat Jurek Wnorowski zbiera dokumenty, pisemne relacje świadków oraz zdjęcia dotyczących podziemia niepodległościowego na ziemi Łomżyńskiej. Dowiedziałem się o tym ze wstępu do pracy magisterskiej Sławomira Poleszaka. napisanej pod kierunkiem prof. dr hab. Tomasza Strzembosza pt. Jeden z wyklętych, mjr Jan Tabortowski „Bruzda” (Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 1998),
Po tzw. samorozwiązaniu się ZMP już pod koniec styczniu 1957 r., w ogólniaku spontanicznie odradza się Związek Harcerstwa Polskiego (ZHP). Powstaje drużyna harcerek im. Reny Żyłko z drużynową Elżbietą Narolewską i przyboczną Urszulą Parczewską. 15 czerwca 1957 r. na ognisku w Jurkach nad Pisą 22 harcerki z tej drużyny złożyły przyrzeczenie na ręce druha Edwarda Modzelewskiego. Załączam zdjęcia z albumu fotograficznego, który harcerki przekazały 22 czerwca 1957 r. kochanej druhnie Zofii Modzelewskiej. Album ten jest dowodem wdzięczności za opiekę nad ich drużyną harcerską.
Wspomnę przy okazji, że Zofia Modzelewska (z domu Przedpełska) w latach 1945 – 1948 aktywnie działała w szeregach ZHP w Elblągu. W styczniu 1957 r. Zofia i Edward małż. Modzelewscy wznowili instruktorską działalność w Łomży, którą kontynuowali od 1958 r. w Białymstoku, gdzie mieszkali przez kilka lat. 1 października 2012 r. z Laryssą Bukowską spotkaliśmy się z prof. Modzelewską w jej w mieszkaniu w Warszawie. Przez kilka godzin wspominaliśmy szkołę, nauczycieli i łomżyńskie harcerstwo, które intensywnie się przygotowywało do obchodów swego stulecia we wrześniu 2013 r. Podczas naszego spotkania prof. Modzelewska przekazała mi do zeskanowania pamiątkowy album i kilkanaście zdjęć z okresu jej działalności w ZHP. i trzyletniej pracy w łomżyńskim ogólniaku.
Inicjatorem powstania drużyny harcerzy im. Leona Kaliwody był Zbyszek Kamionowski, wtedy członek Komendy Hufca w Łomży. Drużynowym tej drużyny został Euzebiusz (Zebek) Ciborowski, przybocznym zaś Heniek Ogrodnik. Obie harcerskie drużyny z ogólnika wzięły udział w tradycyjnym pierwszomajowym pochodzie. Zachowało się kilka z zdjęć z tego pochodu, zbiórek i biwaku w Morgownikach. Na tych dwóch zdjęciach rozpoznałem Andrzeja Narolewskiego, Jurka Wnorowskiego, Staśka Gugnackiego, Stśka Piątka, Zbyszka Kalińskiego, Zebka i Wieśka braci Ciborowskich, Heńka Ogrodnika, Andrzeja Bronowicza, Zbyszka Kamionowkiego, Jacka Mścichowskiego, Andrzej Bendera.
Chyba na początku kwietnia 1957 r. pojechaliśmy pociągiem do Krakowa, z przesiadką w Warszawie. Dla większości z nas była to pierwsza wizyta w Krakowie. W teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie oglądaliśmy przedstawienie Wesele Stanisława Wyspiańskiego, którego premiera w inscenizacji i reżyserii Bronisława Dąbrowskiego odbyła się 29 września 1956 r.
Podziwialiśmy wnętrza teatru i słynną kurtynę w formie olbrzymiego obrazu olejnego Henryka Siemiradzkiego, podnoszonego w całości ponad scenę. W Krakowie zwiedziliśmy też Wawel Z bliska można było wtedy oglądać rzeźby ołtarza Wita Stwosza z kościoła Mariackiego. Wystawiono je dla publiczności po gruntownej renowacji, która trwała kilka lat. W podziemiach Bazyliki archikatedralnej św. Stanisława i św. Wacława na Wawelu zwiedzaliśmy Kryptę Wieszczów Narodowych Adam Mickiewicz i Juliusza Słowackiego. W krypcie św. Leonarda na Wawelu pokłoniliśmy się przed grobami króla Jana III Sobieskiego, księcia Józefa Poniatowskiego, Tadeusza Kościuszki. Co roku w Dzień Zaduszany w Krypcie św. Leonarda odbywa się uroczyste nabożeństwo za dusze polskich władców i bohaterów narodowych. W krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów mieliśmy okazję ujrzeć sarkofag marszałka Józefa Piłsudskiego. W podziemiach kościoła Paulinów na Skałce byliśmy w Krypcie Zasłużonych, gdzie są między innymi groby sławnych Polaków: Jana Długosza, Wincentego Pola, Ignacego Kraszewskiego, Adama Asnyka, Stanisława Wyspiańskiego, Karola Szymanowskiego, Ludwika Solskiego. Byliśmy też na kopcu Tadeusza Kościuszki oraz zwiedziliśmy zabytkową część kopalni soli w Wieliczce. Mieszkaliśmy w bursie przy klasztorze Sióstr Norbertanek na Salwatorze. Jest to jedne z najbardziej urokliwych miejsc w Krakowie, a kościoły św. Augustyna i św. Jana Chrzciciela z klasztorem sióstr Norbertanek, to po Wawelu największy kompleks zabytkowy Krakowa.
W powrotnej drodze do Łomży prof. Werczyński ze swadą i humorem wspominał o swoich szkolnych latach. Na naszą prośbę mówił też o swojej służbie wojskowej w II Korpusie Polskich Sił Zbrojnych i pobycie w Wielkiej Brytanii. Pokazał nam kilkanaście małych pożółkłych fotografii z wojskowych obozów w Iraku, Palestynie i we Włoszech. Była to dla nas fascynująca lekcja z historii Polski, gdyż sporo dowiedzieliśmy się o walkach o masyw Monte Cassino i Piedimonte. Kilka tygodni później, 18 maja 1957 r. w trzynastą rocznicę zwycięskiej bitwy pod Monte Cassino, zwanej też bitwą o Rzym, podczas porannego apelu słuchaliśmy z zapartym tchem prof. Werczyńskiego. W krótkim emocjonalnym wystąpieniu przekazał nam cząstkę swoich przeżyć z tej bitwy, w której brał udział jako młody podporucznik artylerii. Swój esej zakończył skróconą wersją rozkazu gen. Władysława Andersa przed bitwą o Monte Cassino. Mam teraz okazję przekazać jego pełną wersję. Żołnierze ! Kochani moi Bracia i Dzieci !Nadeszła chwila bitwy. Długo czekaliśmy na tę chwilę odwetu i zemsty nad odwiecznym naszym wrogiem. Obok nas walczyć będą dywizje brytyjskie, amerykańskie, kanadyjskie, nowozelandzkie walczyć będą Francuzi, Włosi oraz dywizje hinduskie. Zadanie, które nam przypadło zasławi na cały świat imię żołnierza polskiego. W chwilach tych będą z nami myśli i serca całego narodu, podtrzymywać nas będą duchy poległych naszych towarzyszy broni. Niech lew mieszka w Waszych sercach! Żołnierze! Za bandycką napaść Niemców na Polskę, za rozbiór Polski wraz z bolszewikami, za tysiące zrujnowanych miast i wsi, za morderstwa i katowanie setek tysięcy naszych sióstr i braci, za miliony Polaków, jako niewolników wywiezionych do Niemiec, za niedolę i nieszczęście Kraju, za nasze cierpienia i tułaczkę. Z wiarą w sprawiedliwość Opatrzności Boskiej idziemy naprzód ze świętym hasłem w sercach naszych : Bóg! Honor i Ojczyna! Dziś nadeszła dla nas godzina krwawego odwetu. Tej godziny długo czekaliśmy, oczekuje jej umęczony kraj nasz i Polacy rozsiani po całym świecie. A więc, Żołnierze do czynu! Do broni! I w łeb lub serce pal! Szkoda, że dokumenty i zdjęcia z okresu wojennego nie powróciły do rodziny prof. Werczyńskiego, o czym wiem od jego syna Andrzeja Werczyńskiego. Nie zwrócił ich pewien niesumienny dziennikarz, który pisał książkę o Armii Polskiej na Wschodzie.
Na początku czerwcu 1957 r. byliśmy w teatrze im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku. Wystawiano wtedy inscenizację Faraona wg Bolesława Prusa w reżyserii Ireny Górskiej – Damięckiej. W Białymstoku z Jurkiem Wnorowskim odwiedziliśmy jego kuzyna, instruktora harcerskiego. Przekazał on nam wiele cennych wskazówek i rad, które się bardzo przydały podczas naszych dwóch obozów harcerskich w Boguszach, niedaleko Prostek.
22 czerwca 1957 r. w auli odbyło się uroczyste zakończenie przełomowego dla mnie roku szkolnego 1956/1957.
Świadectwo z ósmej klasy
Na świadectwie ukończenia klasy dziesiątej z języka rosyjskiego, matematyki, fizyki, chemii a nawet z religii miałem państwową ocenę, czyli dostateczną. Naliczono mi 75 godzin lekcyjnych nieobecności, w tym dwie 2 godziny nie usprawiedliwione. Niestety świadectwo jest bardzo nieczytelne gdyż w powrotnej drodze do domu padał bardzo ulewny deszcz. Zachowały się w dobrym stanie świadectwa z ósmej i dziewiątej klasy oraz świadectwo dojrzałości, które przekazałem do muzeum szkolnego w czerwcu 2000 r. Oto kserokopia świadectwa z ósmej klasy, z którego wynika że nie opuściłem ani jednej godziny lekcyjnej w cały roku szkolnym. Patrzę i nie mogę wprost w to uwierzyć. Chyba nasz wychowawca prof. Franciszek Franus się pomylił.
Zaledwie tydzień po zakończeniu roku szkolnego z Elą Rudzewicz, Urszulą Parczewską, Jurkiem Wnorowskim, Jankiem Ławikem, Euzebiuszem i Wieśkiem braćmi Ciborowskimi wyjechaliśmy na nasz pierwszy harcerski obóz szkoleniowy w Boguszach nad Jeziorem Toczyłowskim. Dwa tygodnie po jego zakończeniu byłem ponownie w Boguszach na drugim obozie harcerskim. Więcej o nich napisałem w moich harcerskich wspomnieniach, zamieszczonych w III tomie Harcerstwo Łomżyńskie Wczoraj i Dziś, Łomża 2013, str. 82- 9
W jedenastej klasie nie mieliśmy już chemii i geografii, uczyliśmy się nowych przedmiotów: astronomii, logiki i nauki o Polsce i świecie współczesnym. Astronomii i fizyki uczył młody nauczyciel prof. Romuald Seredyński (Niebieskie ciało), logiki zaś prof. Kazimierz Dzieniszewski. Na początku roku szkolnego z kilkoma kolegami postanowiliśmy zabrać się poważnie za naukę przedmiotów, które mieliśmy zdawać na maturze, w maju 1958 r. W klasie XI „d” uczyli się: 1. Balewski Bogdan, 2. Banach Wanda, 3. Falko Maria, 4. Frąckiewicz Eugenia, 5. Gosk Janek, 6. Górski Janek, 7. Grochalska Hanna, 8. Jastrzębski Leszek, 9. Jezierska Ewa, 10. Kowalik Włodek, 11. Lemańska Krystyna, 12. Malinowski Kazik, 13. Pękala Hanna, 14. Piechocińska Zofia, 15. Prusińska Irma, 16. Adam Sobolewski, 17. Tomaszewski Leszek, 18. Wiski Janek, 19. Wiśniewski Jurek.
W sobotę, 18 stycznia 1958 r. w skromnie udekorowanej auli bawiliśmy się na naszej studniówce. Przy okazji. Wtedy nie organizowano balu maturalnego, a studniówka odbywała się zawsze w budynku szkolnym. Przed studniówką prof. Werczyński przeprowadził ekspresowy kurs tańca towarzyskiego i zasad dobrych manier. Z właściwym mu poczuciem humoru ustalił przy pomocy linijki dystans, jaki mieliśmy zachowywać w tańcu do piersi naszej parterki. Na koniec kursu dyrektor Kiełczewski przypomniał, że obowiązuje każdego z chłopców ciemny garnitur, biała koszula i krawat.
Dziewczęta nie mogły przyjść na studniówkę ani na szkolną zabawę w szykownych kolorowych bluzkach lub sweterkach, które kupić można było wtedy tylko na ciuchach w Łomży lub na Pradze, na ul. Skaryszewskiej. Dyrektor Kiełczewski był dobrym tancerzem i wodzirejem. Ulubionym jego tańcem był bardzo popularny rosyjski walc Na wzgórzach Mandżurii, do którego zapraszał zgrabną, przystojną i przy tym dobrą uczennicę, np. Jolę Kalinowska, Ewę Jezierską, Krysię Michalczyk, Halinkę Chludzińską. Trzeba przyznać, że miał duży wybór i dobry gust. Naszej studniówki nie rozpoczął tradycyjny polonez. Do tańca grał nam znany i lubiany w Łomży zespół Zbigniewa Michalskiego, który śpiewał i grał na akordeonie. Jego zespół wykonywał znane nam ze starych płyt przedwojenne przeboje: Umówiłem się z nią na dziewiątą, Tango Milonga, Jesienne róże, Ta ostatnia niedziela. Z przebojów lat pięćdziesiątych wymienię kilka tytułów: Wiśniowy sad, Bella, bella donna, Que sera, que sera, Marina, Marina, Siedem czerwonych róż, Apasionata, Cicha woda, Kasztany, Arrivederci Roma, Indonezja, Zielona pola, Kuba wyspa jak wulkan gorąca, Kasztany. Słaby był ze mnie tancerz, dlatego cały czas starałem się jak najmniej deptać nogi mojej sympatycznej partnerki Jadwigi (Jagody) Wiszniewskiej. Bawiliśmy się pod bacznym spojrzeniem dyrekcji, wychowawców i przedstawicieli komitetu rodzicielskiego. Bufet i stoły ustawiono na małej sali gimnastycznej na parterze. Wyśmienite kanapki, ciasta i ciasteczka, smakowity bigos, flaczki, inne specjały były przygotowywane przez naszych rodziców. Nie muszę zapewniać, że młodzież, nauczyciele i nasi goście pili tylko napoje bezalkoholowe. Szkoda, że nie jak dotychczas nie natrafiłem na zdjęcie z naszej studniówki i zabawy szkolnej.
W ogólniaku nie brakowało młodzieży krytycznie usposobionej do ówczesnej rzeczywistości, zwłaszcza po poznańskich wydarzeniach czerwcowych. W końcu czerwca 1956 r. cała Polska usłyszała znaną do dzisiaj radiową wypowiedź ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza: Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podwyższenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny. To wtedy zacząłem czytać popularny tygodnik Po prostu, nieformalny organ nurtu reformatorskiego w kierownictwie PZPR i ZMP. Po latach dowiedziałem się, że w Poznaniu w pamiętnym czerwcu 1956 r. zginęło około 70 osób. Moje poglądy zradykalizowały się po krwawym stłumieniu węgierskiej rewolucji. Zginęło w niej około 25 tys. osób a blisko 200 tys. opuściło Węgry. Nie zapomnę gorących dyskusji i wielkiego rozgoryczenia, gdy okazało się że humanitarna pomoc USA walczącym Węgrom była mniejsza od udzielonej przez Polskę i Polaków. Braliśmy w niej aktywny udział, przekazując skromne nasze oszczędności, lekarstwa, krew jako pomoc węgierskim braciom.
Gdy zdawaliśmy egzaminy maturalne większość z nas miała zaledwie siedemnaście lat. Niektórym nawet do siedemnastki brakowało kilka tygodni lub miesięcy. Najmłodszym maturzystą wśród nas był Janek Górski, urodzony 6 stycznia 1942 r. A propos. Nieliczni tylko wiedzą, że żołnierz AK, łączniczka Komendy Inspektoratu III Łomżyńskiego, profesor nauk humanistycznych, pracownik naukowy Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie, autorka monumentalnej pracy Tajemne państwo polskie w powstaniu styczniowym 1863–1864 prof. Franciszka Ramotowska (1922 – 2003) to młodsza siostra matki Janka Górskiego. https://pl.wikipedia.org/wiki/Franciszka_Ramotowska http://www.szukamypolski.com/strona/osoba/350 Więcej o tym pisałem w lipcu 2002 r. w artykule Major Jan Tabortowski „Bruzda” – https://historialomzy.pl/major-jan-tabortowski-bruzda/
Przypomnę, że nie było wtedy wolnych sobót i oprócz lekcji mieliśmy szereg obowiązkowych zajęć. Ponadto braliśmy udział w różnych zawodach, spartakiadach obronnych i sportowych. Rodzice czasami żartowali, że jestem więcej w szkole niż we własnym domu. Pomimo narzekań na zbyt surową szkolną dyscyplinę, nawał zajęć i nauki, po każdych feriach i wakacjach chętnie powracałem do szkoły, do kolegów, takich jak: Zbyszek Kamionowski, Romek Kleczek, Kazik Malinowski, Tadek Szumowski, Leszek Tomaszewski Zygfryd (Dzidek)Wasilewski, Jurek Wnorowski. Wymieniłem tylko kliku moich kolegów w alfabetycznej kolejności. Dwa tygodnie temu na skype wspominaliśmy przygotowania do egzaminów maturalnych i o tym, jak w kwietniu 1958 r. w ławkach ustawionych na korytarzu na parterze (długości około 55 m i szerokości pond 7 m), pisaliśmy próbną maturę z języka polskiego i matematyki. Niestety nie pamiętam szczegółów i jaką wtedy otrzymałem ocenę. Pamiętam jednak do dzisiaj świetną atmosferę, jaka panowała, gdy z Irmą Prusińską, Halinką Grochalską, Włodkiem Kowalikiem Jankiem Górskim i Jankiem Goskiem przygotowywaliśmy się do egzaminów maturalnych na stancji u Włodka Kowalika, na pięterku przy Pięknej 16. Podczas dłuższej przerwy w naszej nauce chodziliśmy późnym już wieczorem na spacer na groblę Jednaczewską.
W pierwszych dniach maja 1958 r. każdy w osobnej ławce pisał w auli pracę maturalną. Najpierw jeden z trzech tematów z języka polskiego, kilka dni później trzy zadania: z matematyki, algebry i trygonometrii. Obowiązujące wtedy przepisy dopuszczały w pisemnej pracy z języka polskiego tylko jeden błąd ortograficzny i dwa gramatyczne. Ustne egzaminy z języka polskiego, matematyki, nauki o Polsce i świecie współczesnymi, historii i geografii zdawałem w ostatniej grupie maturzystów, we wtorek, 27 maja 1958 r. W tym dniu przewodniczącym komisji egzaminacyjnej był dyrektor Józef Kiełczewski, natomiast członkami komisji byli:
Franciszek Franus, Jadwiga Kleczek, Jadwiga Kozłowska i Wacław Kozłowski.
Świadectwa dojrzałości wręczał nam w auli dyrektor Kiełczewski podczas
uroczystego zakończenia roku szkolnego, chyba 27 czerwca 1958 r. Czesiek Filipkowski z Foto – Wrzos robił wtedy pamiątkowe zdjęcia wszystkim obecnym maturzystom. Od Bogdana Balewskiego, Wieśka Ciborowskiego (młodszego brata Euzebiusza), Romka Kleczka, Jacka Kubissy i Tadeusza Szumowskiego dostałem do zeskanowania ich zdjęcia z tej uroczystości. Na zdjęciach widać w rogu duży piec kaflowy i drewniane schodki na scenę bez poręczy. Szkoda, że co raz rzadziej widuję wspólne zdjęcia maturzystów z dyrektorem i profesorami przed budynkiem szkolnym.
Takie zdjęcia widuje się jeszcze w starych rodzinnych albumach, na przykład u kolegi Mariana Rosochackiego. Świetnie zachowane zdjęcie maturzystów z Gimnazjum Męskiego im. Tadeusza » Kościuszki (rocznik 1922 r.) zamieściły Wiadomości Łomżyńskie nr 36 z 2013 r. Na marginesie. Siostry Mariana Rosochackiego Zofia i Barbara i jego bracia Stanisław i Waldemar a także jego córka Anna są absolwentami naszej szkoły.
Takich przykładów mogę podać więcej. Szkoda, że na portalu internetowym http://1lo.lomza.pl/ nie ma już wykazu absolwentów z lat 1946- 2000. Gdy wykaz ten pojawił się, zaproponowałem objęcie nim również absolwentów Gimnazjum i Liceum im. Tadeusza Kościuszki oraz Prywatnej Siedmioklasowej Szkoły Handlowej w Łomży, którą dalej określam w skrócie PSSzH. Powstała ona dla 306 uczniów narodowości polskiej, których wydalono z rządowego gimnazjum carskiego za udział w strajku szkolnym w 1905 r. Przez pierwsze lata PSSzH mieściła się w kamienicy Iwanickich na rogu Długiej i Krótkiej a potem w kamienicy na rogu Długiej i Nowego Rynku. W ogólniaku wszyscy nauczyciele i wychowawcy byli Polakami, jedynie nauczyciel języka rosyjskiego był Rosjaninem. Chociaż PSSzH była formalnie średnią szkołą zawodową, to nauczyciele o wysokich
kwalifikacjach i własny program nauczania, zapewniał uczniom średnie wykształcenie ogólne na wysokim poziomie. Świadectwo maturalne w językach: polskim, rosyjskim, francuskim i niemieckim. uprawniało do podjęcia studiów wyższych w Krakowie, we Lwowie i na uczelniach wyższych we Francji, Belgii, Szwajcarii i Niemczech. Ponadto w PSSzH dbano o odpowiedni poziom kultury osobistej i patriotyczne wychowanie uczniów, podtrzymując polskie tradycje historyczne niepodległościowe. To właśnie w PSSzH we wrześniu 1913 r. powstał pierwszy zastęp skautowy w Łomży, który trzy lata później rozrósł się do liczącej około 100 chłopców pierwszej w Łomży Drużyny Harcerzy im. Tadeusza Kościuszki. W ubiegłym roku sfotografowałem oryginał świadectwa ukończenia Prywatnej Siedmioklasowej Szkoły Handlowej w Łomży przez Tadeusza Wejrocha (1896 -1952). Był to znany i ceniony doktor medycyn, ojciec kolegi Tadeusza Wejrocha, absolwenta ogólnika z 1959 r. Przy okazji. Jego starsze siostry Danuta i Maria ukończyły też nasz ogólniak.
Na zdjęciu ze zbiorów Archiwum Państwowego w Białymstoku Oddział w Łomży wśród uczniów z koła polonistycznego PSSzH jest Stefan Wyszyński i ich opiekun prof. Karol Drewnowski. Stefan Wyszyński w roku szkolnym 1915/1916 uczył się w IV klasie Prywatnej Siedmioklasowej Szkole Handlowej, a w roku szkolnym 1916/1917 w V klasie w Prywatnym Ośmioklasowym Męskim Gimnazjum Filologicznym. Pomni słów Prymasa Stefana Wyszyńskiego: Gdy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie na frontowej ścianie domu przy ulicy Dwornej róg Sadowej powinna się już dawno pojawić skromna tablica informującą: Tutaj w latach 1910 – 1916 mieściła się Prywatna Siedmioklasowa Szkoła Handlowa w Łomży, a od 15 października 1917 r. Ośmioklasowe Gimnazjum Męskie im. Tadeusza Kościuszki. W nowo utworzonym gimnazjum egzaminy dojrzałości zdawano dopiero w maju 1918 r., konieczne było bowiem przedłużenie nauki o jeden rok. Pierwszymi absolwentami zostali: Stanisław Dębowski, Jan Grzymkowski, Zygmunt Jeżewski i Władysław Leydo. Po odzyskaniu nieodległości państwowe już Ośmioklasowe Gimnazjum Męskie im. Tadeusza Kościuszki przeniesiono na ul. Adamowską nr 6, zmienioną w 1920 r. na ulicę Feliksa Bernatowicza. Oto fragment deklaracji uczniów tego gimnazjum. My, uczniowie szkoły imienia Kościuszki, miejmy zawsze przed sobą ten wzór umiłowania Ojczyzny, poświęcenia dlań osobistych spraw i wiecznej do ostatniego tchu, a rozumnej i czynnej służby dla narodu. Jak szczęśliwym byłby naród, gdyby każdy z nas takim był obywatelem, jak Kościuszko. Niechaj uczeń szkoły naszej do końca życia swego pamięta, że nie wolno mu popełnić żadnego czynu, który by hańbił dobre imię wychowanka szkoły im. Tadeusza Kościuszki. („Znaczenie Tadeusza Kościuszki w dziejach polskich”, Głos Ucznia nr 2 – 3, 1920 r.). W zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego (NAC) odnalazłem zdjęcie z lat trzydziestych ubiegłego wieku okazałej kamienicy przy ul. Dwornej nr 18. Należała ona wówczas do Spółki Akcyjnej Banku dla Handlu i Przemysłu w Warszawie w likwidacji.
Kim był nasz dyrektor Józef Kiełczewski. Bez wątpienia był aktywnym i wieloletnim działaczem PZPR. Stanowisko dyrektora Szkoły Ogólnokształcącej Stopnia Licealnego w Łomży objął 1 września 1950 r. Myślę, że nikt z nas nie wiedział: ile Józef Kiełczewski miał lat, skąd pochodził, jaki miał zawód, wykształcenie i gdzie wcześniej pracował. Mieszkał w domu Chodźki na Zjeździe na I piętrze, w mieszkaniu z tarasem. Jego teściowa pomagała mu prowadzić gospodarstwo domowe. W tym czasie małżonka dyrektora uczyła w Liceum Sztuk Plastycznych w Białymstoku. Mieli syna Andrzeja, który studiował w Warszawie. Więcej o dyrektorze Kiełczewskim napisał kolega Wiesław Karpiński, dr nauk chemicznych (matura 1960 r.). W opracowaniu pt. Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w latach 1950 – 1964 tak pisał: Józef Kiełczewski pochodził z Grajewa, był absolwentem przedwojennego Państwowego Męskiego Seminarium Nauczycielskiego w Łomży… Po ukończeniu seminarium nauczycielskiego pracował w Publicznej Szkole Powszechnej w Zambrowie. Podczas okupacji prowadził tajne nauczanie w powiecie szczuczyńskim. 15 VI 1944 r. został aresztowany przez gestapo … Po ciężkim śledztwie (nie wydał nikogo), został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Gross Rosen. Pracował tam w kamieniołomach. Po zakończeniu wojny powrócił do kraju. Wspomnienia o Józefie Kiełczewskim zakończył: W 1964 r. dyr. J. Kiełczewski został odwołany ze stanowiska na 3 lata przed emeryturą. Zmarł w zapomnieniu, nie dożywszy siedemdziesięciu lat. Szkoda, że Wiesiek Karpiński nie ustalił: co było powodem nagłego odwołania Józefa Kiełczewskiego ze stanowiska dyrektora, gdzie pracował do emerytury, kiedy zmarł i gdzie został pochowany Józef Kiełczewski. W sieci internetowej nie odnalazłem żadnej informacji o Józefie Kiełczewskim, który urodził się w 1907 r. Nie mnie oceniać zasługi, osiągnięcia i słabości Józefa Kiełczewskiego. Po zaginięciu w nie wyjaśnionych dotąd okolicznościach protokołów Rady Pedagogicznej z lat szkolnych 1959, 1960, 1961 i 1962 nie doprowadzono do częściowego choćby ich odtworzenia. Chyba do tej pory nie ustalono też dokładnej liczby uczniów w roku szkolnym 1963/1964. Kronikę Szkoły zaprowadzono dopiero po zwolnieniu dyr. Kiełczewskiego. Uważam, że miało to duże znacznie gdyż od października 1948 r. polskim szkolnictwie otwarcie zerwano z historyczną i kulturową tradycją tak pieczołowicie kultywowaną w okresie międzywojennym. Wycofano wtedy z bibliotek tysiące książek o tematyce patriotycznej i religijnej, usunięto wielu starszych i wykształconych nauczycieli, radykalnie zmieniono programy i podręczniki szkolne. Różnymi metodami starano się, by młodzież nie znała ojczystej historii, historii i tradycji swojej ziemi, swojego miasta, w tym także swojej szkoły. Przypomnę słowa kilku znanych postaci, a mianowicie Jerzego
Waldorffa: Sens życia i wiara w człowieka nie bierze się z pustki, lecz z pielęgnowania tradycji i ocalania pamięci zbiorowej, która stanowi o przyszłości i wielkości narodu; Krzysztofa Pomiana: Niepodobna świadomie kształtować przyszłości, gdy neguje się obecność wśród nas przeszłości. Postępuje się tak, jakby nie wywierała ona na nas żadnego wpływu, pozwalając jej powodować nami bez naszej wiedzy; Józefa Piłsudskiego: Kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, nie jest godzien szacunku teraźniejszości, ani prawa do przyszłości. Nigdy nie organizowano nam spotkań z byłymi nauczycielami i znanymi wychowankami naszej szkoły, na przykład z dr Stanisławą Osiecką – dyrektorką Państwowego Gimnazjum i Liceum Koedukacyjnego w Łomży, prof. Bohdanem Winiarskim – sędzią i przewodniczącym Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, prof. Franciszkiem Piaścikiem – dziekanem Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej i docentem dr . Adamem Chętnikiem – etnografem, muzealnikiem i posłem w II RP (1922-1927) oraz autorem powiedzenia: Kto będzie kochał serdeczny swój zakątek, ten Ojczyznę całą również będzie miłował.
Kilka dni przed maturą spotkaliśmy w świetlicy szkolnej z architektem Edwardem Ciborowskim, absolwentem naszej
szkoły i prezesem zarządu nowo utworzonego Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej (TPZŁ). Towarzystwo to powstało w Warszawie 21 kwietnia 1958 r. w wyniku połączenia Warszawskiego Akademickiego Koła Łomżan ze Stowarzyszeniem Wychowanków Szkół Średnich Ziemi Łomżyńskiej. Podczas spotkania Edward Ciborowski przedstawił nam cele i zadania TPZŁ, apelując byśmy brali w nim czynny udział. Omówił też program zbliżającego się I Zjazdu Wychowanków Średnich Szkół Łomżyńskich w Łomży. Na zakończenia spotkania przekazał nam blankiety zaproszeń z programem tego Zjazdu.
Była to jedna z imprez towarzyszących obchodom Tysiąclecia miasta Łomży, podczas których nakręcono dwuminutowy epizod do Polskiej Kronice Filmowej nr 27/1958/ A. Rok temu, w połowie czerwca roku oglądaliśmy w Muzeum Północno – Mazowieckim w Łomży tę kronikę filmową. Niestety nie ma w niej ani jednego ujęcia ze I Zjazdu Wychowanków Średnich Szkół Łomżyńskich. Kilka lat temu zaproponowałem, by na witrynie internetowej http://1lo.lomza.pl/ umieścić następujące rozdziały monografii: Aniela Malanowska Prywatna Siedmioklasowa Szkoła Handlowa Męska w Łomży (1906 – 1918); Bohdan Karwasiński Państwowe Gimnazjum (GTK) i Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Łomży; Kazimierz Dzieniszewski, Aniela Malanowska, Lucyna Pakuła Gimnazjum i Liceum łomżyńskie w latach 1944 – 1948; Jolanta Szabuńko i Zygmunt Zdanowicz Kalendarium 1948 – 1994. Godne takiej prezentacji są uczniowskie Zeszyty Historyczne a także maszynopisy ze wspomnieniami nauczycieli i wychowanków naszego ogólnika. Ogromnie żałuję, że nie dotarłem do wspomnień Kazimierza Dzieniszewskiego: Liceum Ogólnokształcącym w Łomży 1944 -1955, wspomnień Heleny Jankowskiej i Stefana Werczyńskiego: Historia Liceum Ogólnokształcącego w Łomży z 1964 r. oraz wspomnień Lucyny Osieckiej – Pakuły: Gimnazjum i Liceum łomżyńskie w Zambrowie.
Zarząd Główny Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej od wielu też lat organizuje konkursy prac magisterskich i licencjackich na temat Łomży i regionu łomżyńskiego. Nie wiem dlaczego, wśród konkursowych prac nie ma nowej monografii naszej Alma Mater. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi wykaz wszystkich nauczycieli i pracowników obsługi i administracji, fotografie i biogramy dyrektorów szkoły i absolwentów, co najmniej od 1917 r. Takie wykazy znalazłem w jubileuszowym opracowaniu, poświęconemu pamięci wychowanków i nauczycieli w stulecie powstania Zespołu Szkół Ekonomicznych i Ogólnokształcących nr 6 w Łomży ( mgr Andrzej Kubrak, nakład 500 egzemplarzy, 294 stron).
Absolwenci są sercem każdej szkoły. To oni świadczą o jej dokonaniach i pozycji w środowisku lokalnym, są wzorem dla młodych, łączą przeszłość z teraźniejszością i przyszłością. Wśród wielkiego grona absolwentów, są tacy którzy zasługują, by w muzeum szkolnym i na stronie internetowej http://1lo.lomza.pl/?page_id=2947 umieszczono ich zdjęcia i notki biograficzne. Spośród absolwentów z 1958 r. wymienię prof. dr hab. Jana Górskiego, wybitnego fizjologa, w latach 1993 – 1999 i 2002 – 2008 rektora Akademii Medycznej w Białymstoku oraz prof. nadz. dr hab. Jacka Kubissę, dziekana Wydziału Budownictwa, Mechaniki i Petrochemii i prorektora Politechniki Warszawskiej. Ich bogaty dorobek naukowy i wieloletnia praca dydaktyczna, to temat wart szerszego opracowania. Wśród koleżanek i kolegów są lekarze różnych specjalności, inżynierowie, pedagodzy, prawnicy i ekonomiści. Romek Kleczek i Tadek Jasiński po uzyskaniu doktoratu pracowali wiele lat na Wydziale Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej. Dr psychologii Mietek Raś pracował szereg lat w łomżyńskiej oświacie. Mgr inż. Anatoliusz (Tolek) Miszak był posłem do Sejmu IX kadencji (1985 – 1989) i w okresie 1952 – 1989 był jedynym posłem z łomżyńskiego okręgu wyborczego, który urodził się i stale mieszkał w Łomży. O koleżankach i kolegach ze szkolnej ławy postaram się w przyszłym już roku. Wykorzystam między innymi Naszą Kronikę, którą od 2008 r. tak świetnie redaguje nasz kolega Staszek Ogrodnik.
Spora grupa koleżanek i kolegów, absolwentów z 1959 r. spotkała się 29 czerwca 2009 r., tj. po 50 latach od otrzymania przez nich świadectw dojrzałości To oni właśnie, jako pierwsi otrzymali świadectwa Liceum Ogólnokształcącego w Łomży z imieniem Tadeusza Kościuszki. Mój dwudziestominutowy film z tego spotkania w muzeum szkolnym na parterze można oglądać na portalu internetowym http://youtu.be/bCLIWMD3hWc.
Świadectwem spotkań absolwentów naszej szkoły z lat 1979, 1980 i 1982 są tablice umieszczone na ścianie klatki schodowej, prowadzącej do auli widowiskowej na I piętrze. Korzystając z okazji przytoczę treść inskrypcji na tych pamiątkowych tablicach: Czas omija ludzi i miejsca, które wspominamy – Stanisława Fleszarowa – Muskat. Może istnieją czasy piękniejsze, ale te są nasze – Jean Paul. Gdziekolwiek się znajdziesz, twój świat tworzą twoi przyjaciele – William James. Należę do licznego grona wychowanków Liceum Ogólnokształcącego w Łomży, wielu bowiem naszych nauczycieli było też wychowawcami w dobrym tego słowa znaczeniu. Im to właśnie poświęcam te wspomnienia o naszym ogólniaku i naszej klasie. Zamieszczam zdjęcia głównie z lat szkolnych 1954 – 1958. Są to zeskanowane amatorskie zdjęcia, które otrzymałem od koleżanek, kolegów, znajomych a także od nieznanych mi bliżej osób. Myślę, że ich przedstawienie ułatwi dokładny opis i być może zachęci do „ujawnienia” innych starych fotografii, nie tylko o tematyce szkolnej.
Adam Sobolewski
Sieradz, czerwiec 2014 r.
Koniec częśći III i ostatniej
Od redakcji:
W ramach cyklu „Okruchy naszej przeszłości” redakcja serwisu historialomzy.pl publikować będzie nadesłane wspomnienia mieszkańców Ziemi Łomżyńskiej. Redakcja zastrzega sobie prawo do wnoszenia skrótów i poprawek redakcyjnych.
1 comments
Pogodnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia.
Uśmiechu, życzliwości i wszelkiej pomyślności
na każdy dzień zbliżającego się
Nowego 2016 Roku!
Życzą Anna i Adam Sobolewscy