Sławić, kochać i wielbić swoje miasto trzeba i można na różne sposoby. Domeną historyków niewątpliwie będą naukowe dysputy, artykuły, referaty. Dziennikarze zabłysną niejednym ciekawym reportażem. Nauczyciele w zanadrzu mają swoje rozprawki, opisy, opowiadania. Mieszkańcy, w mowie potocznej, nie będą szczędzić słów zachwytu.
Jednak, na szczęście, pozostaje pewna przestrzeń, którą wypełnić może tylko… poezja. To właśnie słowo poety najpełniej odda skryte w sercu emocje w całym ich bogatym spektrum. Poezja emanuje kolorami i odcieniami uczuć. Dzięki poezji te uczucia podlegają swoistej nobilitacji – nie ukrywają się pod postacią beznamiętnych słów mniej lub bardziej naukowego Wywodu, nie chowają się na marginesie opisywanych wydarzeń i faktów, nie wstyd o nich pisać… Poza tym poezja ma w sobie coś z muzyki i malarstwa. Obrazy, które ”maluje” powstają tuż pod powieką. Wystarczy tylko przymknąć oczy i wsłuchać się w melodię poszczególnych słów, a one z pewnością przeniosą duszę w nowe światy niezapomnianych doznań.
Zdarza się nierzadko, że prozie trudno trafić do odbiorcy, a bez najmniejszych barier udaje się to właśnie poezji! Albo inaczej – tam, gdzie proza nie trafi, poezja dotrze z łatwością, a często i z przyjemnością. Niewątpliwie przyjemność z obcowania z poezją jest obopólna dla twórcy i odbiorcy. Poeta wiedziony przemożnym wewnętrznym nakazem przekazuje światu swoje widzenie rzeczy. Odbiorca będzie to zawsze „konsumował” poprzez pryzmat własnych przeżyć, a nadając temu widzeniu swoją perspektywę uczyni dzieło poetyckie bliskim sercu.
Taka nadzieja przyświeca nowej inicjatywie twórców Serwisu Historycznego Ziemi Łomżyńskiej, którzy na swoim portalu postanowili uruchomić witrynę poetycką. Nie będą to strofy przypadkowe, ale tylko te poświęcone ziemi łomżyńskiej i samej Łomży.
W imieniu Redakcji Serwisu zapraszam więc wszystkich, którzy czują się poetami do nadsyłania na adres redakcji swoich wierszy. Po pozytywnej weryfikacji utwory te zostaną zamieszczone w wyżej wspomnianej zakładce, dzięki czemu przemawiać będą do naszych czytelników swoim własnym niepowtarzalnym językiem obrazów i uczuć.
Beata Sejnowska – Runo, dziennikarz obywatelski Serwisu Historycznego Ziemi Łomżyńskiej[/box]
Romuald Sinoff
Ur. 7 lutego 1940 r. w Zambrowie. Jest emerytowanym nauczycielem Zespołu Szkół Ekonomicznych w Łomży. Od 1974 r. mieszka w Łomży. Brał udział w konkursie poetyckim organizowanym przez MDK-DŚT w Łomży – „O kwiat akacji” w roku 1982, 1985 i 1986, uzyskując trzy wyróżnienia.
Nagrodzony w 1990 r. w Ogólnopolskim Konkursie „Pamiętniki nauczycieli” oraz w 1996 r. w konkursie poetyckim Zespołu Szkół Ekonomicznych. Finalista Czerwcowego Konkursu Jednego Wiersza – 2006, 2007, 2008, organizowanego przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Łomży. Autor otrzymał wyróżnienie w konkursie literackim „Tamten dzień pamiętam z…” – Kolno 2009.
W roku 2010 MOK w Zambrowie wydał opowiadania Romualda Sinoffa „Moje miasto a w nim…ulica Mazowiecka” (część druga w przygotowaniu). Debiutował w 2006 roku tomikiem wierszy „Mnie tak dużo w życiu nie trzeba”.
Spacerkiem po Łomży
Mnie tak dużo w życiu nie trzeba
tylko świty oglądać nad Narwią
iść spacerkiem przez Krótką i Długą
Stary Rynek w podcieniach przywitać
pełną gwaru strojną ulicę Farną.Zajść do Matki Pięknej Miłości.
Podziwiać zachody ze wzgórza od krzyża
nie oczekując poranku i odchodzącej młodości
bo co stać się musi to i tak się zbliża.Mnie tak dużo do szczęścia nie trzeba
Idąc sławnych Łomżan pomniki nawiedzić
Chwycić kroplę serdeczności i kawałek czystego nieba,
a po drodze przyjaciół odwiedzić.Brodzić boso w kaczeńcach złocistych
We wstęgach Narwi oglądać obłoki
Panoramę Łomży z fortów i pagórków falistych
Mieć w oczach aż po horyzont błękitny, szeroki.Mnie tak bardzo niewiele potrzeba
Idącemu przez park Wagi o brzasku
tylko trochę błękitnego nieba
a nad mym miastem pogodnego zmierzchuPragnę przejść przez to miasto kochane
przytulić do serca mego z troską
poznać dni te przed nim nieznane
widzieć jak codziennie rozkwita z radościąKroczącemu po ścieżkach mych przodków
Wspomnień jasnych z kart burzliwej przeszłości
Chwil zadumy nad czasem minionym
z lat dzieciństwa i wczesnej młodościMnie tak wiele do szczęścia nie trzeba
gdy wyjeżdżam zaraz wracam z tęsknoty
i jak światła Łomży w rozlewiskach Narwi zobaczę
nocą śnię o tym mieście sen piękny sen złoty.
7:45
Rano
marsz pokoleń
maluchów z plecakami
ciężkich wiadomości
w kolorach plastelinowej tęczy
podlotków
jak stado wróbli krzykliwych
par licealistów
o dłoniach złączonych nadzieją
że jutro ich będzie spełnieniem
studentów
ubranych w różowe okulary świata
pełnych nadziei i złudzeń
uśmiechem losu wybranych
staruszków
niosących torby bagażu
zakupów z kartką
Na wszelki wypadek zapominania
tych dni przeżytych tak odległych
jak wydarzenia czasu przeszłego
***
My mieliśmy swojego palanta
klipę i szmaciankę ulicy
by jak zwykle każdego ranka
skrzyknąć się i grać do ciemnicyNam rekordy pachniały w trampkach
nasze swojskie kolegów i moje
ty musisz mieć adidas lub pumę
aby zacząć te swoje podbojeZwykły buksiak już ci nie wystarczy
by zmierzyć swój czas i międzyczas
my jak zwykle twardzi uparci
biegaliśmy z rosą na gazW dniu codziennym i w letniej przygodzie
nasze ciała rzeźbiły strumienie
ty aby zanurzyć się w Narwii
chcesz mieć wodę jak mówisz marzenieWszystkie górki z Bony zjeżdżone
stare szlaki do Jednaczewskiego przetarte
i nie trzeba było mieć markery
jednak takie życie było coś warteW zimowej niebieskiej poświacie
bladolicy oświetlał nas księżyc
gdy gromadą jak młode wilczki
przecieraliśmy ślady swoich cieni.Należało pokonać swą słabość
mieć uznanie chłopców z ulicy
mój mały to jedno ci powiem,
że wiadomo było kto w mieście się liczy.
Rozlewiska Narwi
Portrety drzew
moczących nogi
marszczone wiatrem
czerwone słońce
zanurzone
by utonąć w głębi
za horyzontem
platynowy księżyc
ogląda ciszę
wieczoru
do brzasku dnia
rozciętego krzykiem
bekasa
wiatr wzmaga się i burzy
harmonię nocy
świt wywołuje
w rozlewiskach
zatopione obrazy
utrwalane światłem poranka
płynąca wstęga Narwi
niesie obłoki rozcięte sitowiem
odsłania błękitną kurtynę
doliny
w radosnym oczekiwaniu
na ikarowe loty
i śpiewne zachwyty ptaków
Łomża
Rozpięte na wzgórzach ramiona
wieże kościołów
złocone promieniami
srebrzone księżycem
przegląda się
w nurtach Narwi
poprawia zmarszczki ulic
Rybaków i Woziwodzkiej
a już w kolejce stoi Długa
panna strojna do Rynku
ukwiecona pozłacana światłem latarń
i zazdrosny Zjazd od Placu Kościuszki
w purpurze wschodzącego słońca
to miasto budzi się
śpiewem ptaków
z kolorowymi snami mieszkańców
uśmiechem każdego dnia
tak samo piękne
pięknem porankuZaobserwowane
Przywieźli ją z dzieckiem
posadzili przed kościołem
teraz będzie żebrać
daj panie daj złoty
brzęk monety
szept nieznanej modlitwy
nadzieja
na kupno litości
u spotkanych serc
przyjadą zabiorą całe proszone
może zostawią grosze
na chleb i mleko dzieckudo następnego razu
Jednaczewski las
W maleńkiej kapliczce
mieszka
Mateńka nas wszystkich
przed nią stała płacząca kobieta
z różańcem w ręku
a Matka jak siostra
gładziła jej włosy
wiatrem zaplatała warkocz
szeptała nie płacz
twój syn też zmartwychwstanie
gdy przyjdzie czas
wspomnij co obiecał Pan
już nie płacz nie płacz
odchodzącej wiatr osuszał łzy
____________________
Iwona Krzepkowska-Bułat
Jest rodowitą łomżynianką, wnuczką znanego i cenionego w naszym mieście felczera ( później lekarza) Kazimierza Żochowskiego. Mieszkała w Łomży do matury w 1949 roku. Absolwentka SGGW. Inżynier – technolog drewna. Przez ponad trzydzieści lat pracowała w zakładach przemysłu drzewnego w Białymstoku. Od kilkudziesięciu lat mieszka w Piastowie pod Warszawą, ale Łomża była i jest dla niej najdroższym miastem –
Jest takie miejsce na ziemi Tak ukochane ogromnie, Najcudowniejsze, najmilsze, Którego się nie da zapomnieć. Tym miejscem jest moje miasto Niby zwyczajne, a przecież Drugiego takiego, jak Łomża, Nie ma na całym świecie.
Autorka wierszy o różnej tematyce i wspomnień o Łomży pierwszej połowy ubiegłego wieku, publikowanych tak w wydawnictwach zwartych ( książki), jak też różnych periodykach.
Łomża
Miasto z jeleniem w herbie, najmilsze moje Miasto,
Myślami wciąż wracam do Ciebie. Gdy w nocy nie mogę zasnąć.
Przez długie, bezsenne godziny przemierzam Twoje ulice
I widzę Cię takim, jak kiedyś: te same kamienice
Z mrocznymi bram wnękami, kochany Rynek Stary,
Budynek Magistratu z tym samym na wieży zegarem,
Ulice brukowane, wszystkie znajome takie:
Dworna, Polowa, Długa, Farna, Sadowa, Rybaki
I Plac Pocztowy ze skwerem, a w cieniu drzew obok niego
Rząd czarny konnych dorożek – jak w wierszach Gałczyńskiego,
Wszystko zaczarowane, konie i dorożkarz
Stoję i patrzę i słucham…. Czy ja tak tylko marzę?
Czy może to naprawdę cofnął się czas o te lata
I znowu jestem w najdroższym ze wszystkich miast tego świata,
W Mieście mojego dzieciństwa, w Mieście, co było mi rajem,
Wszystko jest takie prawdziwe i nawet mi sie wydaje,
Że słyszę najwyraźniej, jak pośród dymu z kominów
Rozpływa sie dźwięk sygnaturki od Ojców Kapucynów.
Na starej dzwonnicy Fary też rozdzwoniły się dzwony.
Ich głos płynie nad miastem, ku Górze Królowej Bony,
Ku Narwi, co wije się w dole i miasto otacza wieńcem,
Ku łąkom, gdzie każdej wiosny kwitną złociste kaczeńce
I echem powraca do miasta, jak fala dawnych wspomnień
O tym, co już nie wróci. I czegoś tak żal ogromnie…
Żołnierze Armii Krajowej
Nie powiewały sztandary, nie grały surmy bojowe,
Gdy wyruszali do boju żołnierze Armii Krajowej.
Choć nie nosili mundurów, nie mieli czołgów, ni armat
Do walki nierównej stanęli, jako podziemna armia.
Walczyli podstępnie, z ukrycia, mszcząc się za krzywdy doznane
I nawet za cenę życia chcąc zerwać niewoli kajdany.
A krwi nie żałowali i śmierć też mieli za nic
Rzucali na stos swe życie, niby kamienie na szaniec.
A dzisiaj, ci co zostali, żyją już tylko wspomnieniem
Lat tamtych walki krwawej żywe historii cienie.
Kiedyż to wszystko minęło? Niedawno byli tak młodzi.
A teraz już wielu odeszło, im także czas wkrótce odchodzić.
Czy młode pokolenie doceni ich czyny chwalebne?
Nie jeden wszak dzisiaj pyta: „komu to było potrzebne?
Po co wciąż o tym wspominać?
Przecież to wszystko nas nudzi.
To temat dla historyków, nie dla zwyczajnych ludzi.”
Nie da się nigdy wymazać z pamięci tamtych wspomnień.
Choć tyle lat już minęło, niech pamięć wiecznie trwa
O Bohaterach Podziemia, dawnych żołnierzach AK.
Wiersz ten dedykuję mojemu ukochanemu Mężowi Adamowi, byłemu żołnierzowi A.K. Międzyborów, lipiec 2000 roku
Po co Wam to było Chłopcy?
Po bezdrożach, przez lasy, moczary
Leśnych chłopców szły oddziały szare
W zimnym wietrze, w deszczu,
ciemną nocąPo co wam to chłopcy było, po co?
Poprzez pola, zaśnieżone drogi.
Na nierówną walkę, na bój z wrogiem.
Karabiny w przemarzniętych rękachPo co wam to chłopcy było, po co?
Utrudzeni, głodni i spragnieni
Gdzieś wśród lasu siadali na ziemi
I śpiewali pieśni przy ogniskuPo co wam to chłopcy było, po co?
W mróz i w upał, czy to w dzień,
czy w nocy
Wędrowali patrząc śmierci w oczy
Wielu życiem młodym zapłaciłoPo co wam to chłopcy było, po co?
Umierali z ran w straszliwej męce,
Padł nie jeden, by nie powstać więcej,
Biały krzyż pozostał nad mogiłą
Po co, chłopcy? … Bo tak trzeba było!Międzyborów, lipiec 1998 r.
____________________
Ojciec Jan A. Bońkowski
Kapłan w zakonie Braci Mniejszych Kapucynów w Łomży, aktywny i zaangażowany instruktor harcerstwa na Białorusi, którego był naczelnym kapelanem. Redaktor dwumiesięcznika harcerskiego „Bogu i Ojczyźnie” oraz autor książek: „Nad Narwią, Newą i Niemnem”, „Tropami druha huragana, czyli harcerstwo polskie na Białorusi”, „Kalwaria Podlaska w Serpelicach”, „Polskie wierszowanie”, „Spotkałem Ojca Honorata”.
wiersze:
W III URODZINY
Serwisu Historycznego Ziemi Łomżyńskiej
Twórcom i Redakcji Serwisu oraz
Członkom Łomżyńskiego Bractwa Historycznego
i wszystkim Miłośnikom Historii
najlepsze życzenia następnych twórczych i
ciekawych stron na kolejne płodne lata
ukazujące piękno historii naszego Miasta –
od ich sympatyka o. Jana Bońkowskiego
Sen o Łomży
Serce radośniej bije,
Gdy Łomża wznosi się wzwyż
Nad Narwią, co wstęgą się wije,
Co mi tam Roma, czy dumny Paryż.
Tu w Łomży jak w raju się żyje –
Wie to Łomżyniak i ten,
Kto zda się podziwia niczyje
Uroki mej Łomży jak sen.
I choć za chlebem po świecie
Ujechał łomżyński kwiat,
Po nocach im śni się, czy wiecie?
Z ich Łomży złożony świat.
Tu myślą wracają po nocach
Na place i Rynek Stary,
By w sercu i w swoich oczach
Wpleść szczęście, a nie mary.
I tak radosnym krokiem
Polową, Giełczyńską, na wprost
Schodkami szleńczym skokiem
Nad Narew, Żelazny Most.
A stąd wzrok pada na wieżę,
Co „Ciśnień” dziś nazwa brzmi:
Lecz miast lać wodę – w to wierzę,
Ona swym kunsztem lśni.
A jakżesz piękne świątynie,
Choć wieżyc nie zliczysz wiele.
Historia mej Łomży z nich słynie
Na co dzień i każdą niedzielę.
Więc nie śnij po nocach, mój drogi!
Bo Łomża wciąż czeka Cię.
Wróć tu zasobny, ubogi…
Do Łomży – twą Matką się zwie.
Cdn.
____________________________
Ze „Wspólnej Pracy”
Opublikowanym na stronie 6 pierwszego numeru czasopisma z dnia 3 Kwietnia 1910 roku powitał tygodnik historyk, literat, malarz i poeta – Mamert Wandalli – ostatni mieszkający do II wojny w łomżyńskim, zmarły 3 listopada 1942 roku w Warszawie, weteran powstania styczniowego.
Powitanie
Łomżyńska niwo,
Niech „Wspólna Praca“
Niesie ci żniwo,
Niech cię wzbogaca.
Niech cię ogrzewa promieńmi swemi
Niechaj rodacy
Ślą ci życzenia:
Byś wspólnej pracy
Godna imienia
Sprzyja sprawom Łomżyńskiej Ziemi
Wiersze znalazły się w tym samym numerze na stronach 3 i 4 w artykule „ Ze spuścizny literackiej po ś. p. Marjanie Piątkowskim. (I867—1909).” ( https://historialomzy.pl/wspolna-praca-nr-1/ )
Wiersze zamieszczane w następnych numerach tygodnika publikujemy poniżej
Redakcja serwisu
Z motywów wiosennych
Wiosenny deszcz, wiosenny deszcz
Skąpał tę ziemię czarną…
I duszą mą znów wstrząsnął dreszcz
Żałobną i cmentarną.
I świeży liść, wiośniany liść
Zaszeptał przez dąbrowę,
Że muszę znów na trudy iść
Na pasmo nieszczęść nowe.
Znów ptasząt chór. radosny chór
W pobliskim załkał lasku.
Że w życiu mem, wśród burz i chmur,
Nie będzie szczęścia blasku.
Włady.
Wspólna Praca Łomża dnia 24 Kwietnia 1910 roku Nr 4 str. 7
Sumienie będzie twoją władzą !
Powstańcie ludy w bratniej zgodzie
I pojednania wynieście znak;
Niech ku miłości i swobodzie
Prowadzi was postępu szlak.
Za klingę chwyćcie miecz wzniesiony.
Otrzyjcie z niego bratnią krew.
Wszechludzkiej władzy trwałe wznieście trony
I z nich rozrzućcie szczęścia siew.
Człowieku! wejdź na nowe tory,
Pobudkę nowych haseł dzwoń
Sztandarom nowe daj kolory,
Walczącym nową podaj broń!
Potęgą prawdy, mocą ducha
Ucisku zburz zgrzybiały gmach,
By walk ustała krwawa zawierucha,
Zrodzona w nędzy ciemnych mgłach.
Sumienie będzie twoją władzą,
Bo innych władz nie uzna świat;
Porządek— jego prawa dadzą,
Przeżytych praw zaginie ślad.
Legną w gruzach więzień mury.
Bo wolność jest udziałem mas
Oręża stali zamilknie szczęk ponury,
Nadejdzie rozbrojenia czas.
Złotego cielca kult zbrodniczy
Ustąpi w przyszłych czasów dal;
Powstanie kolos pracowniczy
I naprzód pchnie bieg życia fal.
U steru stanie duch człowieka,
Potężny jego twoli głos.
Więc naprzód idź. Zwycięstwo ciebie czeka
Bo dzierżysz w dłoni świata los!
Powstańcie, przyszłych dni prorocy
Wszechwładzy ducha złóżcie cześć,
Dźwignijcie świat ze snu niemocy,
By w pokolenia wolność nieść!
Witold Jarkowski.
Wspólna Praca. Łomża dnia 8 Maja 1910 roku. Nr. 6, str 6
Las
Szumi cicho las
W zaobłoczną dal,
Echo niesie wiatr
Do zakątków hal.
Marzy stary las
W cudownym pół-śnie
O tym, że był czas,
Gdy miał młode pnie.
A z nadzieją on
Patrzał w przyszłość swą,
Burzom tamią był
I niweczył zło … .
Dziś staruszek las
Cicho szumi w dal,
W tym zaś szumie czuć
Niezgłębiony żal… .
Po młodości swej
Czuć bezdenny żal….
I zapłakał las
Cichym szumem w dal…
Wspólna Praca. Łomża dnia 15 Maja 1910 roku Nr. 7, str. 7
Do czynu!
Niebytu mowy i gadania,
To frazesów pustych garść,
Ślepy oręż przeciw sobie.
Kto chce zwycięstw — chociaż tu grobie,
Winien czynić—choćby paść.
Nam potrzeba Czynu! Czynu!
Pięknie brzmiących dość już mów.
Na nie szkoda tylko słów,
Bo to jeno pusty wrzask.
Kto chce ujrzeć słońca świt,
Kto chce ujrzeć jutrzni brzask,
Wyzwolenie kto chce śnić:
Ten człowiekiem musi być,
W drogę pracy rzucić sieć,
Rozum, duszę, serce mieć.
Niechaj idzie w bratni lud,
Gdzie ubogi polski chłop,
Gdzie są sioła, gdzie są chaty ….
O! Tam znajdzie plon bogaty,
Trzeba umieć jeno żąć.
Niechaj idzie w bratni lud
Z wiedzy światłem, sercem w dłoni,
Nic go wtedy nie przegoni,
Trzeba jeno umieć siać.
Niechaj idzie w bratni lud,
Gdzie ubogi polski chłop.
Gdzie są niwy, gdzie są sioła,
Niechaj idzie, a podoła,
Jeno z chęcią trzeba iść.
Nam potrzeba Czynu! Czynu!
Pięknie brzmiących dość już mów,
Na nie szkoda tylko słów.
T.C.
Wspólna Praca. Łomża dnia 4 czerwca 1910 roku. Nr 10. Str. 4.
PŁYŃ DALEJ.
Był zachód słońca.
Fale wód czerwonym barwią się promieniem,
a łódź ma płynie, płynie w dal . , .
Miarowo słychać pluski fal
promienie słońca pośród wód kołyszą się ze drżeniem,
Dokoła cisza.
Przestwór wód hen niknie gdzieś w oddali,
słonce tarcza ginie wciąż
ostatni blask i rzucając fali. ^
A łódź ma płynie. płynie w dal
ku tej czerwonej słońca tarczy:
czy zdążę, czy dojadę tam,
czy sił do pracy starczy ? . . .
Już zaszło słońce.
Zabrakło sił i smutna noc nadchodzi
i dziwny mnie ogarnia lęk . . .
już księżyc blady wschodzi.
Lecz jutro, jutro będzie świt!
wypocznij nabierz męstwa i
i z wiarą znowu wiosła chwyć
płyń dalej po zwycięstwo
Wspólna Praca Łomża11 Czerwca. 1910 rok nr 11 str.6
Wybory
Z okolic Łomży
Na wyborach wielkie żniw
W biednej polskiej gminie:
Całą strugą wódka, piwo
Po gardzielach płynie.
Jedzą, piją —.wódkę smalą”,
Popuszczając pasa,
I większością głosów palą:
Niech żyję kiełbasa”
Aż chłop jakiś rzekł do tłumu:
<<Czart nas za nos wodzi;
Ludzie! czyście bez rozumu?
—Kopa snopek rodzi>>!
Ale Judasz zgromił chłopka:
—<< Któż się z djabłem kłóci!
—Tylko poproś, to ze snopka
Furę Ci namłóci».
Szydło z worka nie wylizie.
Przyświadczyli chłopi,
– Kiedy waści robak gryzie,
To niech go zakropi.
I na protest z racyi wódki
Głośno zagwizdali,
A gdy rozum stał się krótki,
—Sędziego obrali.
O narodzie, poco głosy
Sprzedajesz za wódkę?
—Pomnij na swe przyszłe losy:
Zamkną pysk na kłódkę.
Jan Ślaz.
Wspólna Praca Łomża 18 Czerwca 1910 roku nr 12 str. 7
Hej! Odżyjcie, pieśni duszy.
Hej! odżyjcie, pieśni duszy,
Niech wasz dźwięk me bóle zgłuszy,
Niech me żale spłyną w fale
Waszych głośnych ech!
Niech przylecą jasne gońce
Od twych tronów, słońce, słońce!
Niech uniosą mnie wraz z rosą
Do twych złotych strzech!
Duszo, śpiewaj głośno, głośno,
Nieś pod niebo pieśń miłosną
Tam się zginaj i zaklinaj,
Proś o jasny dzień —
Bo mi mroki świat zakryły,
Rdza wypala jadem żyły,
Moje oczy miast przezroczy
Widzą chmury cień.
Promienny.
Wspólna Praca 18 czerwca1910 rok nr 12 str. 7
POBUDKA
Uderzmy w wielki dzwon,
Niech budzi gnuśne dusze!
Zwołujmy ze wszech stron
Narodu geniusze.
Niech strzepną pleśni szron.
Ożywią serc. posusze!
Niech wszystkie siły wrą!…
Niech to twórczej zawierusze
Zanikną wizye zmor.
Na nowy wejdźmy tor!
Pergaminowy pył
Zasłania mknące dzieje.
Karmazyn na grobach zgnił.
Blask dawny nie ogrzeje,
Purpura nie da sił.
Ni ckliwi wodzireje.
Upadek wielkość zżył:
Noc. temu nie wydnieje,
Kto, pieszcząc groby, śni
O sławie dawnych dni.
Dość ckliwych mar i łkań!
Dość biadań nad grobami!
Dziś z młotem, z cyrklem stań.
Iradycya cię nie zmami.
Na odgłos: na szczyt wiedź!
Niech z gardeł staną wodze
By haseł pracy strzedz,
Ospałych karcie srodze,
Niech zgłuszą bólów zgrzyt.
a wzejdzie jasny świt
Uderzmy w wielki dzwon
Pod hasłem—„chcę i muszę”!…
Zwołujmy ze wszech stron
Narodu geniusze.
Niech dźwigną taki tron,
Gdzie, wszystkie twórcze dusze
Kłaść będą pracę swą,
Odzie przed ideą, w skrusze,
Tak wielką, jak sam Bóg,
Lud wieczny złoży dług.
B-iecz.
Wspólna Praca Łomża dnia 25 czerwca 1910 rok nr 13 str 4.
Na złotych strunach łzy
Ja pieśni dać nie mogę światu
Tej, co radością drży,
Choć harfa ma wśród róż szkarłatu…
Na złotych strunach łzy
Choć błyśnie czasem promień słońca —
Rozjaśni ciemne mgły,
Przed sobą widzę daj bez końca. .
Na złotych strunach łzy.
Bo pieśń, co staje na mogile.
Spogląda na północy kry,
Musi mieć w sobie smutku tyle…
Na złotych strunach łzy.
Stefanja Szadkowska.
Wspólna Praca Łomża dnia 25 Czerwca nr 13 str. 8
Nadzieja
Acb Boże, mój Boże! Ta przyszłoś; przedemną
Ukryta jest w czarnym tumanie —
I próżnobym błagał i prosił daremno:
Daj spojrzeć, przedwieczny nasz Panie!
Cyganie, cyganie —ja błagam Was, proszę,
W przyszłość wykrywać umiecie—
Do Was ja swe szczere błaganie zanoszę:
Wykryjcie mą przyszłość na świecie.
Lecz cóż wiedzieć może w łesie wychowany,
Zbiedzony ten cygan włóczęga?
Chcąc ujrzeć swą przyszłość, rozwiać te tumany,
Potrzebna nie taka potęga!
Wspólna Praca. Łomża dnia 2 Lipca 1910 roku. Nr 14 str.6
TĘSKNOTA
Co tak smutnie patrzysz na Boży świat cały?
Czy Cię nie zachwyca ten widok wspaniały,
Ciy cię nie zachwyca ptasząt śpiew tak tkliwy.
Albo tych fujarek ton dziwny, rzewliwy?
Wszędzie cudów pełno, kędy spojrzysz okiem,
A ty na świat patrzysz z żalem tak głębokim!
Powiedźże mi, co jest smutków twych przyczyną,-
— Czemu ciągłe patrzysz w zamgloną dal siną?
Oj! nie dla mnie śpiewy, nie dla mnie to granie,—
Dla mnie tylko smutek pozostał, mój panie!
Nie mam ja nikogo, jak świat ten daleki—
Zostałem sierotą – sierotą na wieki! K. D.
Przyp. Red, Wiersze te otrzymaliśmy z tutejszych sfer rzemieślniczych.
Wspólna Praca. Łomża 2 Lipca 1910 roku. Nr 14 str.6
NIE WOLNO
Nie wolno w pąkach zrywać róż,
i szczepy sadzić w cienie,
Gdzie nie dochodzą blaski zórz,
Nie grzeją słońc promienie!
Nie wolno czystych mącić wód,
jeziorne rdzawić tonie,
W gorące blaski wlewać chłód,
Gdy dusza żarem płonie!
Wspólna Praca. Łomża dnia 16 Lipca Nr 16 str. 3
N A P R Z Ó D!
Łomżo! Łomżo, grodzie stary,
Pisklę ty Piastów,
Nie trać w siły swoje wiary—
Wejdźna na tory nowe!
Naprzód! naprzód! zdążaj śmiało,
Niosąc sztandar w górze,
Zrzesz swe syny w jedno ciało,
W jedno walk przedmurze!
Bo walk trzeba, walk nielada
Wszędzie wróg, dokoła,
A kto zręcznie bronią włada,
Wszystkich zwalczyć zdoła.
Już nie płyną ciche wody,
Spokój ten nietrwały;
Rwij się. duchu, do swobody,
Pnij na szczyty chwały!
Twa swoboda w harcie woli,
kryształowej duszy.
Ona męstwo da w niedoli,
Ona łzę osuszy!
Twa swoboda w twym zamiarze,
W wielkiej myśli, w czynie,
W złotych zgłoskach na sztandarze.
Co przed tobą płynie!
Twa swoboda w pracy, w trudzie,
W walce ze złą naturą,
Wolność twoja w roli grudzie,
Z czarną nad nią chmurą.
Wolność twoja na zagonie
skibę czarną orze,
W spracowane, grube dłonie
Wkłada złote złboże
Wolnośc twoja to czarnej glebie,
W twej niziutkiej chacie,
W własnym, chociaż czarnym chlebie,
W swojskiej grubej szacie,
Wolność twoja jest w przemyśle,
Co kraj dźwiga z nędzy,
Twa swoboda w twym umijśle,
W jego ślicznej przędzy
Wolność, Bracia-Łomżyniacy,
W cienkiej dzisiaj dobie,
Tylko w trwałej wspólnej pracy
Zdobędziemy sobie.
Duch podniosły, ojców cnoty
Wzbudzą w sercach męstwo,
Hejże, Łomżo, do roboty,
Pewne twe zwycięstwo!
Ufaj w siły swe wytrwale,
Pieśnią słódż gorycze
A wnet będziesz zbierać w chwale
Walki swej zdobyczel
I podniesiesz tu górę czoło,
Jasny wzrok w błękity
I zanucisz pieśń wesołą.
Niszcząc zgrzyty
Więc z ufnością w pomoc Bożą.
W dobry skutek pracy.
Naprzód, mężnie, z nowa zorzą.
Naprzód, Łomżyniacy !!
Michał Piaszczyński
Wspólna Praca. Łomża dnia 30 Lipca 1910 rok. Nr. 18 str.8
Dzwon św. Michała w Łomży
(Legenda miejscowa)
Pod stropem kościelnej dzwonnicy u Fary
Kołysał się niegdyś przedziwny dzwon stary—
W poranki, południa i ciche wieczory
Słał głos swój potężny nad sioła i bory.
Był zwany imieniem świętego Michała,
Do modłów pierś jego wierzących wzywała,
I był on przez jakieś zaklęcia czy dziwy
Obdarzon uczuciem i myślą – jak żywy.
To szła pod niebiosy pieśń dzwonu wesoła,
Gdy brzmiało „Te Deum” wśród murów kościoła,
To znowu słyszałeś, jak cicho się żali.
Gdy „Requiem eternam” nad zmarłym śpiewali,
A zawsze przed wojną, zarazą, pożogą,
Gdy północ nadeszła, rozbrzmiewał dzwon trwogą:
Bił sercem spiżowym bez ludzkiej pomocy,
Przeciągły dźwięk płynął nad miastem wśród nocy.
Łomżanie wróżebny głos dzwonu już znali,
By przyszłe nieszczęścia odwrócić —czuwali
Aż w końcu, gdy w kraju ostatnie szły boje,
Dzwon, wróżąc niewolę, pękł nagle na dwoje
I odtąd pęknięty, przedziwny dzwon stary
Spoczywa milczący na wieży u Fary,
Włady.
Wspólna Praca, Łomża dnia 13 Sierpnia 1910 roku Nr. 20 str.4
Kurpianka.
Piękne wody Narew niesie,
Piękne sosny stoją w lesie.
Ładne góry i niziny,
Pola, wioski—w nich dziewczyny.
Hej. te dziewki, jako zorze!
Ładne, gibkie, jak to zboże,
Co przed zżęciem w potu stoi
I żniwiarzy z sierpem czeka.
Az się dusza śmieje człeka
Do kurpiowskiej tej dziewoi.
Bo i ubiór jej nie byle,
A w niedzielę patrzeć mile,
Kiedy idzie się przez lasy:
Suknia, fartuch w różne pasy—
Żółte, czarne i czerwone
I niebieskie, i zielone,
I chusteczka w piękne kwiaty.
I gorsecik teź bogaty,
Aksamitny, czarny, lśniący
I od złota aż błyszczący.
Z kokardami ma buciki,
A na szyi medaliki
I korale bursztynowe.
Wszystko swojskie, iadne, nowe.
W takim stroju chłopców nęcić:
Nie żal dziewkę w nim uścisnąć.
Nie żai oczkiem do niej błysnąć
I oberka z nią wykręcić!
Adam Chętnik
Wspólna praca Łomża dnia 20 sierpnia 1910 roku nr 21 str. 9
Czy mnie kiedy kto zrozumie?
Czy mnie kiedy kto zrozumie
Razem ze mną cz zapłacze
Czy wiecznie będziem razem
Ja niedolą —dwaj tułacze?
Czy kio czuje ludzką nędzę,
I biedaków smutną dolę
Czy kto zliczył, ile u nas
Łez spłynęło w czarną rolę?
I czy zjrzy choć my w tyciu
Do wieśniaczej skromnej chaty
Ten majętny łub uczony,
Choć ma lytuł demokratą.’
Czy kto spyta, czy ci, bracie,
Nie brakuje chleba kiedy,
I czy zdrowi wszyscy w chacie,
I niema jakiej biedy?
Czy kto czuje ludu radość?
Jego smutek, jego troski,
Czy kto głębiej zajrzał w duszę
Ubogiego ludu z wioski?
Czy się kiedy przepaść zmniejszy,
Co oddziela dwór od chaty?
Czy do wspólnej uczty siądzie
I ubogi i bogaty?
I czy kiedy się uśmiechnie
Tym biedakom lepsza dola,
Czy wydawać będzie kiedyś
Lepsze plony nasza rola?
Czy w rodzinnym swim kraju
Siedzieć będą na swej roli,
Czy w tulaclwie ęa morzami
Szukać będą lepszej doli?
Boże, Ty najlepiej widzisz.
Co dla ludu Twego trzeba,
A najwięcej prosim Ciebie,
Powszedniego daj nam chleba
Helem Laskowska.
Wspólna Praca Łomża dnia 10 Września 1910 roku nr 24 str. 4
Noc we młynie
Świetlana noc uśpiła dzienne szmery
Umilkły modły cichych drzew
I niebo lśni—roskoszą drżą etery,
Anielskich chórów słychać śpiew
Jeziora wód już błyszcząą srebrne tonie,
Miłosny bezruch objął je;
Księżyca blask na taflach gładkich płonie,
W tajemnym, słodkim wszystko śnie.
I stary młyn u brzegu
Spowity w mroków kir,
Bezczynny na noclegu
Powstrzymał wodny wir;
Utonął w drzewnym cieniu,
O trudach dziennych śni,
I chciałby w zapomnieniu
Tak prześnić resztę dni.
I łzy się ciche sączą
Przez szpary starych szłuz,
I gdzieś to strumyku łączą
Swe skargi z szeptem łóz
Aż dmuchnął wietrzyk psotny,
Rozchylił listków cień
I światła promień lotny
Osrebrzył mokry pień,
I wnet woda zaszumiała,
Poruszył koło wir
I jakieś lśniące ciała
Tulą się w mroczny kir.
Spadają wód kaskady
Dziewiczej piany szum
,Aż w górze księżyc blady
Zbudził się ze złotych dum.
Z jeziora jasnej toni
Rój nimf przynęcił szmer,
I jedna drugą goni
W’śród blasku złotych skier.
I kąpie śnieżne ciała
U kaskadach szumnych wód
Plejada bogiń śmiała,
Swe czary topiąc to chłód.
W paproci strojne kwiecie
Pląsają nimfy wód,
A faun im gra na flecie —
To istny nocy cud!
Lecz księżyc schmurzył lice
— Zazdrosny psoty syn —
I znikły cud dziewice
I ucichł szumny młyn.
Promienny.
Wspólna Praca Łomża dnia 27 Sierpnia 1910 roku nr 22 str.6
Demokrata.
Co się u nas teraz dzieje
Jaka nagła wielka zmiana …
Porównane 'wszystkie stany,
Niema chłopa, ani pana!
Tyle mówią, tyle piszą,
Że już taka równość, zgoda. .
Nawet zdarzy się czasami,
Ze pan chłopu rękę poda!
Dla przykładu, trochę , musu,
Ale zawsze z własnej woli,
Choć go taka poufałość
Nieraz może i zaboli.
Ha! Cóż robić, chłop jest posłem
W Dumie obok w krześle siada.
Ma te samo prawo głosu
O potrzebach kraju gada.
I nie powie pan do chłopa,
Tak jak dawniej: Wojtku. Janie!
Ale trzeba jak równego
Tytułować ,.Mosci Panie!
Co ra straszna zaszła zmiana.
Jakże pan się z chłopem brata.
Nawet dzisiaj jest już w modzie
Mieć przydomek „demokrata”!
Chyba przyjdzie koniec świata,
Co za równość niesłychana
Porównano wszystkie stany —
Niema chłopa, ani pana!
Wspólna praca Łomża ddnia 3 wrzześnia 1910 roku nr 23. str. 5
Jesień nadchodzi
Jesień nadchodzi,
Mgły rozpościera,
Zamarłe drzewa
Z liści odziera,
Zamarłe kwiaty
Pozbawia woni,
Listki u nich zwiewa
I do snu kłoni;
Niebo osłania
Chmury szaremi,
Posyła 'wichry
W pogoni za niemi ..
Jesień nadchodzi,
Mgłami powiewa,
I w duszę moją
Zwątpienie wlewa.
Ol…
Wspólna Praca Łomża dnia 17 września 1910 rok nr 25 str. 5.
Kto garstką ziemi.
„Kio garstką ziemię nosi, góry się doczeka.
W tej prawdzie tkwi potęga olbrzymia człowieka
I każdy, kto ją pojął, mieć winien na względzie.
Że wytrwałość, to nasze najlepsze orędzie.
Z, myśli śmiało rzuconej rosną wielkie czyny,
Zbożną pracą w jedności, przeszłe znużeni winy.
Dobre chęci skrysztalać—to życia osnowa!
Oto dziś, spójrzcie, bracia! Stanęła budowa,
Której niejedną dobrą zawdzięczacie chwilę;
Pogadanki się nieraz wysłucha tu mile,
Odpocznie też człek błogo, po trudach i znoju,
W herbaciarni gawędząc, zażyje spokoju.
Sklep spółkowy wesołym napełni się gwarem
I nikt już za żydowskim me pogna towarem.
Pracuje swój dla swego, chętnie-raźno,składnie,
A z tego zysk w udziale każdemu przypadnie.
Dziatwa w naszej ochronce, niby pszczółki w ulu,
Już cię o drobiazg głowa nie boli, matulu!
Wiesz, że twoje dzieciny pod dobrą opieką,
Chociaż rodzic i matka odejdą daleko,
W pocie czoła pracowaci na własnym zagonie,
Jako gwiazda promienna światło wiedzy płonie,
A więc książkę z czytelni, każdy tu dostanie
Takie jest tego domu naszego zadanie.
By z pożytkiem przyjeinnośc łączyć zawsze razem,
Byśmy byli wciąż zgodnej rodziny obrazem,
Jako snop kłosow Bożych, z jednej wzrosłych niwy;
Spieszcie się więc—spieszcie zrzeszać, by w sposób godziwy
Spędzać czas niechże Związek rozkwita i rośnie,
Niech każdy doń przystąpi chętnie l radośnie.
Dom ten jest dla parafian, co szczodrze ofiary
Na Dom Boży sypnęli. Był tu kośćmi stary,
Dziś, każdy rad jest spojrzeć na nowe ołtarze.
Dzięki za to, sąsiedzi! — dzięki, gospodarze!
Niech i teraz, co miłe Bogu—bliźnim, sobie,
Doprowadzeni szczęśliwie do końca w tej dobie.
Niech w naszej okolicy każdy z dumą powie;
Wzorowy dom nam stanął, bracia,w Goworowie! „
Niech każdemu na sercu leży wspólna sprawa,
Niech się umysł i serce radością napawa.
Czyńmy więc co sił starczy—o ile kto może;
Wytrwałym, zacnym chęciom Pan Bóg dopomoże,
Gdy każdemu sumienie szepnie: Obowiązek!
Rozpleni się szeroko Katolicki \związek.
Niech się krzewi — niech wzrasta ludziom na pociechę,.
Boć on wiarę i prawdę wnosi wam pod strzechę.
Niech wyciągną się ręce ochotne, ofiarne,
A podjęty trud dla was, nie pójdzie na marne!”
J. K–sz
Wspólna praca Łomża dnia 24 Września 1910 roku nr 26 str.8
Z motywów ludowych.
Dudni woda, ta źródlana,
Oj dudni,
Zakochałem się w Marysi
Przy studni.
Zakochałem się w dziewczynie
Po uszy,—
Skradła serce mi dziewczyna
Gorące,
Co mi droższe, niż pieniędzy
Tysiące.
Skradli serce bez—zamiany
Na swoje,
Choć mówiła, że je odda
Za moje
I zawiodła mię na sobie
Dziewczyna,
Co mi była najmilejsza,
Jedyna!
Tylko smutek mi pozostał
Jak morze,
Bo mnie Maryś ma nie kocha,—
Mój Boże!
A. Chętnik.
Wspólna praca Łomża dnia 1 Października 1910 roku nr 27. Str. 6.
Zniszczone marzenia
Ziszczone marzenia—to kwiaty zerwane
W przedśmiertnym zwiędnieniu;
Ziszczone morzenia—to struny, stargane
Po pieśni przebrzmieniu.
Ziszczone marzenia – meteor świetlany,
Na kamień zmieniony;
Zniszczone marzenia-to miraż-różany–
Przez samum zniszczony
Ziszczone marzenia to fale zbłąkane,
U brzegu gdzieś mrące
Ziszczone marzenia— to perły świetlane,
Na ziemi gasnące.
W promiennej oddali niech złocą się fale
Jasnymi bhisk mii;
Obłoki niech płoną purpurą świetlaną,
Płomieni barwami.
Niech gwiazdy promienne snop światła nam sieją
Ukojny a czysty;
Niech lilje nam kwitną w noc jasną, błękitną,
W poświacie gwiaździstej.
Lecz fali świetlanej dobrzegu nie wołaj, —
Pyl ziemi ją zbrudzi;
Chemicznie nie badaj lazuru niebiosów —
Badanie cię znudzi.
I gwiazd spadających nie ściągaj na ziemię,
Złudzony ich czarem —
Bo zmienia sic w głazy ponure i ciemne—-
Przygniotą cię żarem.
I kwiatów nie zrywaj, bo w duszne) twej
Zakończą swe życie; [dłoni
I pereł nie szukaj to świetlanej mórz toni
Niech drzemią w ukryciu.
I marzeń spełnienia nie pragnij na ziemi–
Niech złudą zostanie
I łzawa tęsknota za światu lepszemi
I czar i kochanie
Maria Tuszowska
Wspólna Praca Łomża dnia 1 Października 1910 roku nr 27. str. 3.
Białe nenufary
Jasna toń jeziora.
Starych drzew’ konary;
Błękit fał całują
Białe nenufary.
Białe nenufary…
Płonie zachód złoty;
Śni się baśń wyśniona
Z białych mgieł tętknoty.
Śni się baśń wyśniona,
Szczęścia czar tu przestworzu;
C;y to boska jawa,
Czy sen złudy może?
Czy to boska jawa?
Zmierzch zapada szary
Błękit fal całują
Białe nenufary
M.Tuszowska.
Wspólna praca Łomża dnia 8 października 1910 roku nr 28 str. 4
Kto jest polakiem?
Kto jest polakiem? pytam ja, człek dziki,
Rodacy! kwestię tę rozwiążcie ze mną:
Już wszystkie nasze przejrzałem dzienniki,
A w głowie jest nu coraz hardziej ciemno.
Nikt nie próbuje, roztrzygnąć problemu,
Jeno brat brata wciąż wali kułakiem,
Każdy „ten“ czegoś odmawia „tamtemu”…
Więc któż, u licha, pytam, jest polakiem?
Kto jest polakiem? może endek prawy,
Co wszystkich innych uważa za plewy?
Gdzież tam! to tylko polak od zabawy.
Powie wam pedek, albo endek lewy.
Prosty lud—oto jest Polski podstawa,
A on fałszywym zbywa go trojakiem:
Nie! endek nie ma do polskości prawa…
Więc któż, u licha, pytam, jest polakiem?
Ten, co nam znosi realne korzyści
Polakiem chyba jest już bez zaprzeczeń’?
Ach! polakami są więc realiści?!
Figa! ci tylko smażą własną pieczeń.
Takiego, niechaj ktoś obdarzy „czinem”,
Dłoń w dłoń wnet pójdzie z „istnym” tub prusakiem:
Nie taki zwać sic może Polski synem…
Więc któż, u licha, pytam, jest polakiem?
Więc zwać polakiem pedeka?—o zgrozo!
Ci nie są Polski chlubą, lecz ohyda,:
Stokroć stwierdzono już wierszem i prozą.
Ze nas chcą sprzedać kadetom i żydom.
A socjał? dla nich kraj ojczysty skonał.
Oni z ,,moskalem”, szwabem i litwakiem
Zamienić Polskę chcą w „internacjonał”…
Więc któż, u licha, pytam, jest polakiem?!
I katolickim nie wierzcie Katonom.
Bo to wyznanie międzynarodowe.
Wolnomyśliciel sprzeda nas masonom
I w loży polską łacno straci głowę,
Żyd okiem strzela wciąż do Palestyny.
Luter pod pruskim skrycie stoi znakiem.
Nikogo, słowem, niema, jak na drwiny.
Więc któż, u licha. pytam, jest polakiem?!
Przestańcie gryźć się, jak zwierzęta w lesie.
O tytuł „polak” toczyć krwawe boje,
Niech każdy śmiało swej ojczyźnie niesie:
Myśl, serce, siły i poglądy swoje.
Dość już wzajemnie raczyć się oszczerstwem.
Polskość partyjnym pieczętajac lakiem.
Gdyż wreszcie „dziki” zapyta z szyderstwem:
Więc któż, u djabła, jest polakiem?!
Odrodzenie Nick
Wspólna Praca. Łomża dnia 8 Października 1910 roku nr 28 str. 11
Do ziemi ojczystej
Lubię cię ziemio nasza kochana,
W zimie całunem białym cala zasłana
Te swojskie pola, laki i lasy,
W lecie tak ślicznie, tak pełne krasy.
Lubię te wioski nasze ubogie,
Te chaty nizkie, tak sercu drogie
I ten lud wiejski, prosty, uczciwy
choć nie bogaty, ale szczęśliwy.
Lubię tę mowę ludu naszego,
Nie wyuczoną, z serca szczerego,
Te proste piosnki, baśni, podania,
Pełne tęsknoty, smutku, kochnia.
Bo -wszystko—swojskie i takie drogie,
Czy to bogate, czy też ubogie!
I w żadnym kraju, na całej ziemi,
Nie jest tak dobrze, jak między swemi
Helena Laskowska.
Wspólna Praca Łomża dnia 15 Października 1910 roku nr 29 str 7, 8.
Wielkiej pieśniarce
Skonała pieśń! któż będzie, któż
W krysztalnych lampach światło nieść?
Prowadzić w blaski nowych zórz?..
Pieśniarko nasza, cześć Ci. cześć!
Choć zagarncła śmierci sieć
Ciało w krainę cienia.
Twe zuielkie słowa będą brzmieć
Z pokoleń w pokolenia!
I choć przedwczesny przerwał zgon
Twą drogę pełną trudu —
Wzejdzie Twych pieśni wielki plon
W sercach Twojego ludu!
Bo śmiercią nie jest życia kres,
Duch żyje! oto bytu treść…
Na grób Twój padnie tyle łez-..
Pieśniarko nasra—cześć Ci, cześć!
„Dzień”. J. M.
Wspólna praca Łomża dnia 15 Października 1910 roku Nr 29. str. 2
Pieśń majowa
Znasz. li tę pieśń, co budzi szał tęsknoty
I słodki lęk, kiedy rozkwita maj?
Co w serca toń palące ciska groty
I ziemski świat w czrowny zmienia raj.
Znasz li te pieśń? — Uroczą pieśń marzenia.
Co wiedzie nas w tęczowe kraje snów.
Co życia krąg swym blaskiem rozpromienia —
Znasz li tę pieśń, tajemnych pełną słów!
Z rozkoszy drżę!.. I pragnę żyć na nowo,
I nektar pic z upojnych szczęścia czar:
Bo pieśni tej cudowne pierwszy słowo
Dziś przesłał mi twych źrenic dziwny żar.
Wiosenny świt w obłokach drga róąowo,
Rozbrzmiewa gaj słowiczych jękiem skarg…
O luby przyjdrl… I drugie pieśni słowo
Pieszczotą zdejm z purpury moich warg.
Zofia Ehrenkreutz-Dolska
Wspólna Praca Łomża dnia 17 maja 1911 roku nr 19, 20. str. 2
5 comments
W poezji łomżyńskiej został dodany przez Pana Romualda Sinoffa wiersz pt. Las Jednaczewski.
W dziale Poezja mamy kolejnego autora wierszy o Łomży. Jest nim o. Jan Bońkowski. Dzisiaj dodano Dwa wiersze. Będzie jeszcze więcej.
W dziale poezja dodano wiersze publikowane we „Wspólnej Pracy”.
W dziale Poezja dodano następne wiersze publikowane we Wspólnej Pracy.
W kategorii Poezja dodane zostały wiersz z internetowego łomżyńskiego Tygodnika Wspólna Praca rocznik 1910 nr 21 – 29 (13 wierszy)