Niniejszym artykułem pragnę zarekomendować naszym Drogim Czytelnikom jedną z zakładek tego portalu, która nosi nazwę Poezja łomżyńska i ukryta jest w menu Kategorie. Warto tam zajrzeć od czasu do czasu, chociażby z tego względu, żeby poznać twórczość i sylwetki łomżyńskich poetów. Oni także piszą historię ziemi łomżyńskiej sławiąc jej piękno (Romuald Sinoff), świadcząc o przeszłości (Iwona Krzepkowska-Bułat) czy krzewiąc wiarę naszych przodków – jak chociażby doceniony nie tylko w Łomży – Zenon Faszyński.
Po prostu piszę i nic ponad to – twierdzi skromnie łomżyński poeta Zenon Faszyński, jednocześnie z pokorą oddając należny hołd swoim mistrzom: Młoszowi, Szymborskiej, Herbertowi, ks. Twardowskiemu… . Oni wszyscy mieli wpływ na kształtowanie jego wrażliwości poetyckiej. Jednak to wiara obudziła w nim poetę (Poezjo — owocu na drzewie mojej wiary, Debiut), a wiodąca rola w tym procesie przypadła cierpieniu, przez które do jego serca przemówił sam Bóg czyniąc go szczęśliwym, spełnionym człowiekiem. Chociaż początkowo, tuż po wypadku, nic tego nie zapowiadało, a nawet zdawało się temu jednoznacznie i kategorycznie przeczyć.
Zenon Faszyński urodził się w 1955 roku w Łomży. Zdobył wykształcenie technika budowlanego. W wieku lat dwudziestu żył jak wielu innych jego rówieśników, chociaż on był raczej w tej uprzywilejowanej grupie – miał dziewczynę, kolegów, realizował się w sporcie (grał w piłkę nożną w ŁKS-ie) i mniej więcej wiedział, czego chce od życia, snuł konkretne plany na przyszłość.
Życie je radykalnie zweryfikowało w 1975 roku. Tak o tym pisze: Pod koniec roku otrzymałem zaproszenie na przysięgę i na 10 dni przed Bożym Narodzeniem postanowiłem pojechać do jednego z moich kolegów na tę uroczystość. Nie dane mi było wziąć w niej udziału, gdyż kilka kilometrów przed osiągnięciem celu, samochód wpadł w poślizg. Stało się coś strasznego – wypadek. Złamałem jeden z kręgów szyjnych kręgosłupa, a odłamki kostne uszkodziły mi rdzeń kręgowy. W jednej chwili ze sprawnego, wysportowanego człowieka stałem się całkowicie bezwładny. Mogłem jedynie swobodnie mrugać oczami i to nie zawsze, gdyż nieraz przeszkadzały mi w tym łzy. Zaczął się wyścig o uratowanie mojego życia, który zakończył się powodzeniem. Lekarzom udało się utrzymać mnie przy życiu, ale sprawności fizycznej nie odzyskałem. Wymagałem i wymagam stałej opieki przez 24 godziny na dobę.
Diagnoza lekarska brzmiała okrutnie i nie pozostawiała żadnych wątpliwości. W niedzielne popołudnie – wspomina Zenon Faszyński – kiedy leżałem w szpitalu po wypadku, odwiedził mnie tata. Wyjął z portfela małą książeczkę i dał mi, abym zapoznał się z tym dokumentem. Zacząłem czytać: Zenon Faszyński, urodzony…, zamieszkały… Inwalida I grupy, 100% utraty zdrowia, z zakazem wykonywania jakiejkolwiek pracy. Nie znałem wtedy urzędowego określenia stopnia niepełnosprawności i w pierwszej chwili przestraszyłem się tego, dlaczego 100% utraty zdrowia, przecież jeszcze żyję.
Bardzo długo dojrzewała w nim potrzeba tworzenia poezji. Zadebiutował mając 41 lat. Sam fakt własnej bezsilności wobec tragicznych skutków owego wypadku samochodowego, kilkanaście lat po tym zdarzeniu, upamiętnił w ulubionym wierszu pt. Tetraplegia, który poprawiał przez kilka kolejnych lat, zanim powierzył go szerszemu gronu odbiorców.
Tetraplegia
Biały sufit, biała pościel, śnieżnobiały kitel siostry Oli.
Jak to się stało? – usłyszałem z oddali.
A co się stało, gdzie ja jestem?
Pamiętam, że padał gęsty śnieg,
pierwszy tej zimy.
Nie dawał wytchnienia wycieraczkom.
Na łuku koła nie posłuchały kierowcy
i to wszystko!
Aha — jeszcze ból w krzyżu.
A co ty wiesz o Krzyżu — zapytała siostra.
Nic — odpowiedziałem.
Ola — dlaczego nie mogę leżeć na poduszce? Dlaczego nie czuję ciepła, zimna, dotyku? Dlaczego nie ruszam rękami, nogami?
– Dlaczego płaczesz? Przerwała moje dlaczego,
kradnąc łzy z moich i swoich policzków
w błękitną, pachnącą jak płatki róży chusteczkę.
– Czy wyjdę z tego? – szepnąłem.
Nie usłyszała, nie chciała usłyszeć.
Odeszła w stronę kaplicy:
Chryste! Ty odpowiedz. Idź i porozmawiaj z nim o Krzyżu. Ja nie potrafię -jestem tylko Weronika. Pójdę poszukać Szymona, będzie lżej.
Po wypadku jego udziałem stała się ciężka walka o życie i dwuletnia hospitalizacja bez cienia nadziei na wyzdrowienie, turnusy kontrolno-rehabilitacyjne w Białymstoku i Konstancinie. Były łzy, gniew i żal do Pana Boga za to, co się stało. Dał wyraz uczuciom buntu i rozpaczy w wierszu pt. Nowenna o uzdrowienie:
(…)
Mówią, że jesteś sprawiedliwy – śmiechu warte…
Dlaczego jestem cieniem człowieka?
Czym zasłużyłem na taki los?
Dlaczego fizycznie jestem mniej niż zero?
Przecież nie jestem taki zły.
Są gorsi, a cieszą się życiem, tryskają zdrowiem.
Powiedz mi, o Sprawiedliwy:
Dlaczego to ja jestem kalekę,
A nie ten spod budki z piwem?
Czy Ty to słyszysz?
Czy Ty w ogóle jesteś?
Tak było i jeszcze gorzej! (…)
Równocześnie stoczył wewnętrzną walkę z samym sobą – ta trwała aż siedem lat – i zadał Bogu wszystkie dręczące go pytania, po czym… otrzymał odpowiedź. Pan Bóg stawiał na jego życiowej drodze życia osoby, dzięki którym rodziło się w nim pragnienie świadomego, głębszego życia wiarą na co dzień. Dużą rolę odegrała także systematyczna lektura Pisma Świętego. Pisał: Dni zaczęły układać się harmonijnie. Życie nabierało sensu. Wyglądało jakby Ktoś układał, porządkował ten mój dotychczasowy życiowy bałagan. Aż wreszcie przyszedł dzień, kiedy namacalnie odczułem dotknięcie Stwórcy i mogłem z radością w sercu wyznać Bogu i ludziom: Pan mój i Bóg mój. To moje ziemskie pielgrzymowanie nie jest bajką. To nie jest żaden zlepek zbiegów okoliczności czy przypadków. To Ty, Panie Boże, naprawdę jesteś, naprawdę istniejesz! Mogę powiedzieć, że powtórnie się narodziłem. Przestałem oszukiwać samego siebie. Przyjąłem do wiadomości, że prawdziwa, świadoma wiara nie jest łatwa, a moje życie musi stać się o wiele bardziej odpowiedzialne, niż to było dotychczas.
Poeta czuje się odpowiedzialny za dar wiary, chce się nim dzielić i to dzielić w obfitości, więc wciąż spłaca swój dług świadcząc o Bożej miłości, której sam doświadczył. Opowiada o niej podczas spotkań z dorosłymi i młodzieżą w szkołach, salach wykładowych, domach kultury i w kościołach. Ostatnio takie spotkanie odbyło się w sobotę 9 kwietnia 2016 roku w kościele pw. św. Andrzeja Boboli w Łomży. Poprzedziła je msza święta o godz. 13.00. Bezpośrednio po mszy w sali na dole miało miejsce widowisko słowno – muzyczne (z poczęstunkiem) pn. Kiedy jedno serce troszczy się o drugie, zawsze wtedy dzieje się CUD oparte o sentencje Antoine’a de Saint-Exupéry’ego . W pierwotnym zamierzeniu miała to być promocja najnowszego tomiku poezji Zenona Faszyńskiego pt. Na misyjnym Szlaku, ale nie ukończono jeszcze druku. Poeta zabrał głos na początku spotkania oraz w jego trakcie – recytując wiersz z nowego tomiku poezji. Spotkanie prowadzili Anna Przybyszewska i Krzysztof Narewski. Wiersze recytowały Julia Narewska, Klara Bałdyga i Karolina Bałdyga. Śpiewali: Anna Przybyszewska, Tomasz Przybyszewski, Krzysztof Narewski i Dorota Rybicka.






Zenon Faszyński twierdzi z przekonaniem: – Nie mogę w żadnym wypadku zatrzymać tylko dla siebie tego, czym Pan Bóg mnie obdarował. Muszę wychodzić z tym do innych, bo inaczej darowaną mi łaskę mogę roztrwonić.
Cierpienie
Stało się to,
Czego nie chciałem.
Stało się to,
Czego nie życzyłbym wrogowi.
Stało się to,
Czego do końca zgłębić nie potrafię.
A jednak:
Wypełnia się to,
O czym marzyłem.
wypełnia się to, Czego szukałem.
Wypełnia się to,
Czego pragnie człowiek.
Powiesz, że dziwne.
A ja jestem szczęśliwy!
Ojciec Święty i ja, ja i Ojciec Święty w służbie Bogu i człowiekowi.
Jest też ten łomżyński piewca umiłowania krzyża wielkim orędownikiem krzewienia wiary w Boga we współczesnym świecie. Pragnie, aby inni też uwierzyli, dlatego w wierszu pt. Tylko uwierz zapewnia i nawołuje:
M—3
Małgorzacie K. i Dorocie K.
U Ojca mieszkań jest wiele.
Twoje M – 2,M -3 czy M-4
przygotowane jest także dla ciebie.
Tylko uwierz
I szepnij: Tak, jak Maryja.
Tylko uwierz
i powiedz: Pan mój i Bóg mój.
Tylko uwierz
i zaufaj: Twoja a nie moja wola niech się stanie.
Tylko uwierz
i wyznaj z wysokości krzyża: Ojcze, w Twoje ręce
powierzam ducha mego.
Tylko uwierz,
a zobaczysz i usłyszysz:
czego oko nie widziało, czego ucho nie słyszało.
Tylko uwierz,
bo wiara jest kluczem do twojego M.
Tylko uwierz,
to przecież tak niewiele.
Jednocześnie poeta przestrzega przed powierzchownością w wyznawaniu, a zarazem praktykowaniu wiary w Boga, pewną swoistą naiwnością wynikającą z niedojrzałości chrześcijańskiej oraz gonitwy sprawami dnia dzisiejszego i stagnacji rozwoju duchowego. On sam już doskonale wie, że istotne znaczenie dla tego rozwoju ma doświadczenie krzyża. Teraz tę wiedzę stara się przekazać innym.
Powszedniejesz
Zaliczyłeś:
paciorek,
spowiedź,
Mszę świętą,
kolejny Adwent,
Wielki Post,
nawet pielgrzymkę do Rzymu masz na koncie.
Zaliczasz:
a nie poznajesz,
nie wzrastasz,
obojętniejesz, oddalasz się,
nie upiększasz swego wnętrza.
Zaliczasz i coraz bardziej powszedniejesz.
Bo tylko zaliczasz!!!
Bo tylko zaliczasz a nie przeżywasz;
bo tylko zaliczasz a nie zamieniasz Słowa w czyn;
bo tylko zaliczasz a nie żyjesz z Nim i Nim;
bo tylko zaliczasz…
Myślą przewodnią poezji Zenona Fraszyńskiego jest miłość, miłość ewangeliczna, bezinteresowna, ukierunkowana na dobro drugiego człowieka, która nigdy nie oskarża, a zawsze wybacza. Jakże pięknie wpisuje się swoim przesłaniem w Rok Miłosierdzia.
Kto jest bez grzechu…
Pani Teresie B. i Jolancie D.
Z drżeniem ręki i serca
maczam pióro w Miłości;
składam myśli w litery,
litery w wyrazy, wyrazy w strofy
dla siebie i ciebie, dla ciebie i siebie.
Nie myśl, że rzucam kamieniem.
Ja kocham, naprawdę kocham.
Dlatego nieraz ciskam słowem
w skamieniałe serca,
żeby wypomnieć sobie i tobie, tobie i sobie,
aby karmić świat miłością,
bo kto obcuje z miłością,
przenika wieczność
I jak Miłość staje się nieśmiertelny.
Poeta Zenon Faszyński uważa, że Pan Jezus przez ofiarę na Krzyżu odkupił to, co było, to, co jest i to, co będzie. I właśnie dzięki temu każdy ma już przygotowaną szatę miłości, w którą Pan Bóg przy naszej współpracy pragnie nas ubrać i wprowadzić na Ucztę Zbawienia. Jeżeli w darowanej nam wolności nie otworzymy się na Miłość Stwórcy, to nasze miejsce przy Jego Stole pozostanie niestety puste.
Szata miłości
Przygotowane jest ubranie dla ciebie,
Przesiąknięte kroplami MOJEJ KRWI,
Utkane z nici MOICH UCZYNKÓW.
MOICH – nie twoich.
Pamiętaj! MOICH UCZYNKÓW.
Nie lękaj się!
To jeszcze nie wszystko.
Wiedzieć musisz, że są warunki:
Pierwszy KRZYŻ,
Drugi MIŁOŚĆ;
Pierwszy MIŁOŚĆ,
Drugi KRZYŻ.
Pamiętaj! KRZYŻ jest MIŁOŚCIĄ.
Nie lękaj się!
Już niebawem
Złożę POCAŁUNEK MIŁOŚCI
Na twojej duszy.
Już niebawem
Założę KORONĘ MIŁOŚCI
Na twoje skronie.
Nie lękaj się!
Wierz! – przygotowana jest szata.
Już niebawem…
W swoim poetyckim posłannictwie krzewienia wiary Zenon Faszyński doskonale zdaje sobie sprawę, że w życiu wiarą nie ma i nie może być kompromisów, niedomówień, półprawdy, paktowania ze złem. Daje temu wyraz m. in. w wierszu pt. Czy to jest światło z Betlejem?
Czy to jest światło z Betlejem?
Widziałem noworoczne światła fajerwerków
w Sydney, Nowym Yorku, w Warszawie…
Strzelały korki od szampanów,
a puste kieliszki, butelki gromadnie świętujących,
rzucane na szczęście przez lewe ramię,
tłukły się ku radości kołyszących się
nie tylko ze szczęścia sylwestrowiczów.
Kilka dni później zagrała dla dzieci, i nie tylko,
Wielka Świąteczna Orkiestra.
Strzeliło światełko do Nieba.
Mówią, że w Łomży nawet jaśniej niż w noc sylwestrową.
Ale czy do Nieba?
Skoro letni sodomsko—gomorski Przystanek
Woodstock to też owoc świętowania orkiestry.
O co Ci chodzi? Znów się czepiasz! — Wcale nie.
Zastanawiam się: czy to sylwestrowe szczęście jest tym
prawdziwym?
Czy światełko do Nieba może zapalać Panu Bogu
świeczkę a diabłu ogarek?
Tak tylko zastanawiam się, nic ponadto.
Na pewno nie stawiam się w roli sędziego
dla tych, którzy oczekują szczęścia, rzucając przez lewe
lub prawe ramię
albo jedną ręką zapalają świeczkę a drugą ogarek.
Po prostu ja tak nie mogę świętować i nie chcę.
Doświadczenie cierpienia wyrosłe na gruncie fizycznej ułomności i osamotnienia wydobyło z zakamarków duszy Zenona Faszyńskiego to, co najważniejsze i najcenniejsze – głębię duchowych darów – skarby wiary, nadziei i miłości. Te zaś wyzwoliły bezgraniczne zaufanie Bogu i przyjęcie krzyża w pokorze jako znaku mocy i zwycięstwa nad złem.
Wyznanie
Nie znam granicy swojej słabości.
Nie znam granicy Twojej mocy.
Ale to wiem:
Krzyżem lęk odjąłeś,
Słabość mocą uczyniłeś.
Jak Cię nie kochać, Panie?!
Poetyckim wołaniem w Hymnie do Ducha Świętego Zenon Faszyński zwraca zarówno siebie, jak i drugiego człowieka ku Bogu, który ma moc czynienia każdego ludzkiego życia bogatym i świętym Bożą świętością już tu na ziemi, w przekonaniu, że celem ostatecznym będzie udział w zbawieniu i wieczne szczęście.
Hymn do Ducha Świętego
Przyjdź Duchu Święty!
Przenikaj, wyciszaj, oczyszczaj, uświęcaj,
abym otwierał się na to,
co chcesz, abym przyjął,
co chcesz, aby promieniowało ze mnie na innych.
Przyjdź Duchu Święty!
Przenikaj, wyciszaj, oczyszczaj, uświęcaj,
aby inni otwierali się na to,
co chcesz, aby przyjęli,
co chcesz, aby promieniowało z nich na innych.
Szczególnie polecam tych,
przez których chcesz oddziaływać na mnie
przeze mnie na nich,
abyśmy wzrastali w miłości.
Przyjdź Duchu Święty!
Przenikaj, wyciszaj, oczyszczaj, uświęcaj
Mistyczne członki Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa,
Aby otwierały się na wolę Bożą.
Czuwaj, aby tejże woli były wierne,
Abyś mógł dowolnie się nimi posługiwać.
Przyjdź Duchu Święty! Przenikaj,
Wyciszaj, oczyszczaj, uświęcaj,
Prowadź drogą odwieczną ku zjednoczeniu, ku zbawieniu.
Przyjdź Duchu Święty!
Przenikaj, wyciszaj, oczyszczaj, uświęcaj.
Przyjdź, przyjdź, przyjdź…
Duchu Święty, przyjdź…
Przyjdź!
Amen.
Zenon Faszyński zadebiutował w 1996 roku w krakowskim Słowem i Kształtem. Jest laureatem około dwudziestu ogólnopolskich konkursów literackich, m.in. Moje porażki, moje zwycięstwa(Łomża 1994), F.Sz.O.N. (Kraków 1996, 1997, 1998, 2000), Czym jest świętość (Płock 1996), O dwie korony (Lublin 1997), Lubliniec – ukochane miasto Edyty Stein (Lubliniec 1997), Moj sukces (Białystok1997), Plebiscyt Człowiek Sukcesu VICTORIA 97 (Łomża 1997), Moja mama i ja (Grajewo 1998), Pokonać los(Łomża 2000), Konkurs jednego wiersza (Łomża 2000), Nie jesteś sam (Ciechocinek 2002), O pajdkę razowego chleba (Puławy 2003), Konkurs jednego wiersza (Łomża 2003), Polish American Poets Academy (New York 2004).
Wydał tomik poezji pt. A kiedyś miałem sen, że kaleka jest człowiekiem a nawet skarbem i pod tym samym tytułem kolejny tomik – tym razem obok wierszy zawierający teksty pisane prozą oraz tomik poetycki pn. Miłość spotkała miłość i Na misyjnym Szlaku.
O tomikach pt. A kiedyś miałem sen… autor wypowiedział się w sposób następujący:
Na wiosnę 2005 roku, 19 kwietnia, kiedy to na konklawe kardynałowie wybrali następnego po Janie Pawle II Papieża, Benedykta XVI, ja otrzymałem pachnący jeszcze farbą drukarską pierwszy egzemplarz mojego debiutanckiego tomiku wierszy.
W lato tegoż roku przygotowałem materiały do wydania kolejnego zbiorku mojej twórczości. Tym razem jest to proza połączona z poezją. We wspomnianej publikacji oddaję do rąk czytelnika trzy teksty.
Pierwszą pracę pt. Ojciec Święty i ja, Ja i Ojciec Święty w służbie Bogu i człowiekowi zadedykowałem Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II z okazji jego 20-lecia posługiwania na Stolicy Piotrowej. W skróconej formie, co do treści, praca ta została przekazana do Zbiorów Watykańskich. Drukowana była także w wielu czasopismach, jak i w zbiorowych wydaniach książkowych: A taka dobroć bije z jego twarzy, Odmienił moje życie, Nikofor. Na podstawie tego tekstu napisałem kilka prac na konkursy literackie: Moje porażki, moje zwycięstwa, Pokonać los, Nie jesteś sam, Mój sukces, Kraków 2000.
Następna praca pt. Po co ona żyje? oparta na faktach autentycznych, napisana jest w formie listu. Otrzymała wyróżnienie w literackim konkursie pt. Czym jest świętość?
Trzeci tekst pt. Poznacie prawdę to replika na felieton pana Wiesława Wenderlicha pt. Ekumenizm, który ukazał się w tygodniku Kontakty. Chciałbym nadmienić, że redakcja nie opublikowała tejże repliki i nie podjęto polemiki. Wspomniana replika jest zamieszczona w książce pt. W życiu i w śmierci, wydanej przez Instytut Teologii w Łomży. Publikacja ta jest pokłosiem sympozjum pt. Być świadkiem Chrystusa w życiu i śmierci, które odbyło się w Łomżyńskim Wyższym Seminarium Duchownym.
Jest współautorem publikacji książkowych: Proszę nie bądź papierowym bohaterem (Płock 1996), Powiedzieć życiu tak (Warszawa 1997, A taka dobroć bije z jego twarzy. Ojciec święty i ja (Warszawa 1999), Odmienił moje życie (Warszawa 1999), Bóg jest Miłością (Ludwin k/Lublina (2000), Kraj Tada (Kraków 2000), Dojrzewanie w miłości Antologia Współczesnej Poezji Polskiej (Radom 2000), W życiu i śmierci… (Łomża 2001), A Duch wieje kędy chce (Lublin 2002), Wybór wierszy konkursu poezji religijnej im. ks. Józefa Tischnera (Ludźmierz 2000), Nikifor (Ciechocinek 2002), Cały Twój Maryjo (New York 2005).
Ksiądz doktor Wojciech Nowacki napisał o nim: Zenon Faszyński jakby na przekór dotykającemu go cierpieniu, z którym zmaga się od wielu lat, żyje niezwykle intensywnie, całym sobą zanurzony w sercu ludzkiej rodziny. Zamiast skupiania się na sobie i swoim cierpieniu, pragnie podzielić się z innymi skarbem, który odkrył. Jest nim wiara, która rozjaśnia mroki cierpienia i człowieka naznaczonego dotkliwą niepełnosprawnością uzdalnia do świadectwa. Pan Zenon, jak biblijny Job, w otchłani cierpienia odnalazł Boga bliskiego i kochającego. Nauczył się ufnie przyjmować tę Bożą Miłość i nią się dzielić.
Sam poeta swoje niełatwe, ale jakże owocne życie, określa mianem wspinaczki ku Panu Bogu. Ta wspinaczka wciąż trwa, a chociaż jest bardzo trudna, wręcz heroiczna, to z całą pewnością również nietuzinkowa i ciekawa, a poza tym, tam z góry lepiej widać piękno Bożego stworzenia i sens ludzkiego życia. A Zenon Faszyński potrafi nam to trafnie przekazać i jego niezwykłe doświadczenie wiary staje się również naszym udziałem.
W oparciu o materiał zawarty w tomiku prozy i poezji pn. A kiedyś miałem sen… autorstwa Zenona Faszyńskiego opracowała – Beata Sejnowska-Runo.
zdjęcia: Henryk Sierzputowski

















Zdjęcie 1 i 2 pod tekstem Henryk Sierzputowski, pozostałe Pan Bałdyga