SŁONIE W ŁOMŻY. HISTORIA ZAPOMNIANA ?
,,Dwa słonie, samiec i samica nadzwyczajnej piękności, urodzone w Królestwie Tygree w Afryce, są codziennie do widzenia od rana do wieczora na Nalewkach w budzie, wprost Ogrodu Krasińskich”(…).
Takiej oto treści ogłoszenie ukazywało się regularnie od początku 1852 roku w Kurierze Warszawskim. Cóż to było za atrakcja! Niemal cała Warszawa żyła tym niecodziennym wydarzeniem. Stateczni ojcowie, ich żony, dzieci z opiekunkami, młodzieńcy z narzeczonymi, Polacy, Żydzi, Rosjanie, Niemcy… Słowem cała Warszawa tłoczyła się ,,do budy” na warszawskich Nalewkach, aby zobaczyć na własne oczy to dziwo. Bardziej zamożni wykupowali miejsca najbliżej areny, za 25 kopiejek ! Inni, drugie miejsca, za kopiejek 15, a ci najmniej zamożni płacili za bilet wstępu kopiejek 7 i ½ . Pokazy odbywały się codziennie o ,,godzinie 11-ej, 3-ej po południu i 5-ej wieczorem przy oświetleniu”. Publiczność klaskała i wydawała okrzyki radości, kiedy opiekunowie podawali swoim podopiecznym warzywa i owoce, a te znikały w przepastnych paszczach wielkich czworonogów. Pokaz urozmaicany był ,,rozmaitemi sztuczkami słoni uczonych”.
Około 20 maja 1852 roku dyrektor menażerii pan C.K. Szmidt wyruszył ze zwierzętami i kilkoma treserami na występy do Cesarstwa Rosyjskiego. Po kilku dniach wędrówki ,,karawana” przybyła do w Łomży.
Był 25 maja – dzień wyjątkowo upalny. Około 4 po południu zwierzęta zaprowadzono nad rzekę. Jak opisuje to dziennikarz Kuriera Warszawskiego: ,,Słońce dogrzewało mocno, a woda dosyć jeszcze była oziembioną, skutkiem tego uderzyła apoplexja, i jednego z tychże słoni zabiła. Mnóstwo ludzi, mianowicie mieszkańców miasta, wyległo nad brzeg rzeki, przypatrując się tej łaźni, i wszyscy też byli świadkami wypadku i ciężkiej straty dla Właściciela”.
Niecodzienny, a zarazem tragiczny koniec ,,łomżyńskiego” słonia głęboko zapadł w pamięć mieszkańców naszego grodu. Wypadek ten opisał na kartach swojego pamiętnika absolwenta tutejszego gimnazjum Bronisława Piętki, który zanotował ponadto krążącą od 1852 roku zagadkę:
Jakie to zwierzę, co Ganges przepłynęło,
A w Narwi utonęło ?
Powyższa historia opisuje bez wątpienia pierwsze spotkanie mieszkańców Łomży z tymi egzotycznymi zwierzętami. Niestety nie było ono tak zabawne jak to przedstawione przez Wojciecha Winko w anegdocie ,, O słoniu i żydowskim szewcu”.
Śmierć słonia w nurtach Narwi to tylko jeden z wielu epizodów związanych z naszym miastem. Ale jakże ciekawy i oryginalny! Czy ta historia nie jest warta szerszego rozpropagowania? Łomża od kilku lat ma piękne nadnarwiańskie bulwary. Może warto aby stanął tam niewielki spiżowy odlew ,,naszego słonia”?. Przy pewnej promocji, rzeźba wraz całą historią stałaby się ciekawą atrakcją naszego grodu, tak dla miejscowych jak i turystów.
Bibliografia:
– Bronisław Piętka, Czerwony lampas i niebieskie kepi. Warszawa 1927.
– Wojciech Piętka, Zagadka 140 tu: dyskusja na forum, cytat z pamiętnika Piętki opisujący śmierć słonia w nurtach Narwi oraz sugestia, że niedługo po śmierci pierwszego słonia padł drugi i oba wypchane mają znajdować się w warszawskim ZOO.
– Wojciech Winko, Anegdota łomżyńska: O słoniu i żydowskim szewcu. Łomżyński Serwis Historyczny.
– Kurier Warszawski 8,75, 141/1852.
– Warszawa żydowska
Jarosław Marczak
jaroslaw.marczak@o2.pl