Tym razem zagadka będzie dużo trudniejsza niż wcześniejsza. Przeczytałem ją we wspomnieniach pewnego guwernera i tu ją przytaczam.
W połowie XIX wieku ułożono w Łomży następującą zagadkę:
Jakie to zwierzę, co Ganges przepłynęło,
A w Narwi utonęło?
Pytania dodatkowe:
– W którym miejscu to się wydarzyło?
– Jakim mianem określano to miejsce?
Powodzenia
WP
PS. Tym razem podpowiedź zawiera się w pierwszym akapicie.
7 comments
Spróbuję się z tym wyzwaniem zmierzyć.
Zrobię to wyłącznie dlatego, że kiedy byliśmy z naszym Henrykiem w odwiedzinach jeszcze za życie starego łomżyniaka p. Tymińskiego, usłyszeliśmy bardzo zabawną anegdotę przedwojenną. W treści tej anegdoty główną rolę grał duży okaz słonia, jego trąba, narwiańska woda oraz żydowski szewc, którego warsztat mieścił się przy ul. Kapucyńskiej. Pan Tymiński będąc jeszcze dzieckiem pamiętał bowiem, że do Łomży zajeżdżał okresowo cyrk-zwierzyniec, w którym występowały słonie.
Nasz rozmówca zapamiętał również, że pewnego razu przy pojeniu i myciu zwierząt w Narwi przy jej zakręcie, do którego dochodziło się idąc
przedłużeniem ulicy Kapucyńskiej zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, gdy jedno ze zwierząt się utopiło. Według historycznych przekazów prawdopodobne jest, że miejsce to było określane w Łomży mianem “topisuka”.
Nie wiem, czy trafiłem w prawidłową odpowiedź..
pozdrawiam swojego imiennika
Wojciech Winko
Hmm zgadza się prawie wszystko… Nie przypuszczałem, że ta legenda jest tak żywotna i ma swoje wersje… “Moją” wersję historii podam w niedzielę, chyba, że do tego czasu, uda się komuś odnaleźć moje źródło.
Panie Wojtku,
anegdota o słoniu i żydowskim szewcu którą słyszeliśmy z Henrykiem z ust naocznego świadka zajścia – p. Tymińskiego, który ją zapamiętał jako mały “bajtel”, też jest przecudnej urody. Postaram się może ubrać to wspomnienie w składną oprawę słowną i opublikować na serwisie.
Z wielką ciekawością zapoznam się z materiałem wspomnieniowym, do którego Pan dotarł.
pozdrowienia
Wojciech Winko :)
W okresie międzywojennym swoje wspomnienia z okresu szkolnego spisał Bronisław Piętka (zbieżność nazwisk przypadkowa). Pochodził z rodziny ziemiańskiej spod Andrzejewa, a w Łomży pobierał nauki. W książce “Czerwony lampas i niebieskie kepi” zawarł wspomnienia i wrażenia szkolne z okresu między 1859 a 1869 rokiem. W tym miejscu chciałbym podziękować Pani Ewie P. za udostępnienie mi kopii wspomnień jej dziadka.
“Miasto Łomża, leży jak wiadomo nad rzeką Narwią, która płynąc przez miejsca błotniste, ma wygląd ciemny i ponury. Rzeka ta pod miastem jest szeroka, głęboka i niebezpieczna dla kąpieli, szczególniej przy zakręcie, jaki tworzy w bliskości szosy miejskiej, prowadzącej do wsi Piątnicy. Zakręt ten zwany Krzywym Kołem był unikany przez kąpiących się, gdyż tworzyły się w tem miejscu wiry i leje niebezpieczne i trudne dla przepłynięcia nawet dla doskonałych pływaków.
Nar rok przed moim wstąpieniem do szkół łomzyńskich prowadzono przez Łomżę w drodze do Warszawy dwa słonie. Sensacja i zainteresowanie się mieszkańców niewidzianymi nigdy zwierzętami były ogromne.
Przed ruszeniem w dalszą podróż postanowił właściciel słoni wykąpać je w Narwi. Wprowadził najprzód do rzeki jednego słonia, który szczęśliwie przepłynął na drugą stronę, ale z powrotem, natrafiwszy na odmęt na Krzywym Kole – utonął. Rozpacz właściciela zwierząt była wielka, poniósł dużą stratę. Drugi pozostały słoń, widocznie z tęsknoty i żalu po towarzyszu, doszedłszy do miasteczka Wyszkowa, na drodze do Warszawy, zachorował i nagle zdechł. Skutkiem powyższego zdarzenia ułożono w Łomży następującą zagadkę:
Jakie to zwierzę, co Ganges przepłynęło
A w Narwi utonęło?*)
*)Słonie te odpowiednio spreparowane i wypchane znajdują się podobno w Warszawskim Gabinecie Zoologicznym”
Piękne wspomnienie, które warto będzie w całości /za zgodą jego obecnej właścicielki/ zamieścić na portalu.
Co najciekawsze, jest to wspomnienie, które koresponduje ze wspomnieniem ŚP. p. Tymińskiego, który także słyszał o utopieniu się słonia na zakręcie Narwi w trakcie kąpieli.
Jednak opowiedziana przez Niego anegdota o żydowskim szewcu i słoniu, jest już nowszej /przedwojennej/ daty i wskazuje, że obecność tych wielkich zwierząt w Łomży nie była rzadkością.
Rzeczywiście zakręt rzeką oprócz określenia Topisuka nosił również nazwę Krzywe Koło i stąd może wzięła się kiedyś nazwa ulicy?
Rzecz na pewno bardzo ciekawa i wymagająca dalszych poszukiwań.
Czyli z tego miało by wynikać , że już dwa słonie utopiły się w Narwi pod Łomżą?
Nie Panie Krzysztofie,
słoń utopił się jeden i to wspomnienie żyje w pamięci ludzkiej, według datowania ze wspomnień Bronisława Piętki – od połowy XIX w.
Zdarzenie z udziałem żydowskiego szewca i słonia jest bytem niezależnym i jego okres można datować na lata 20 ubiegłego wieku.
Anegdotę tą według opowieści zasłyszanej od naocznego świadka, zamieszczę w środę.
pozdrawiam
Wojciech Winko