Podlaskie bez Podlasian
Małżeństwo zawarte dziesięć lat temu pomiędzy Białymstokiem, Łomżą a Suwałkami jest do pewnego stopnia związkiem z przymusu. Szczególnie patrząc przez pryzmat zdegradowanych do rangi powiatu byłych miast wojewódzkich. Partnerzy różnią się od siebie na tyle mocno, że o wielkiej miłości nie mogło być mowy. Straszne to lub śmieszne, ale są na Podlasiu miejsca, gdzie „podlaskie” ma ciężar obelgi. Są mieszkańcy województwa podlaskiego, którzy poczują się obrażeni, jeśli nazwać ich Podlasianami. Są takie miejsca w województwie podlaskim, gdzie mówienie o Podlasiu jest dużym faul pas. Oburzenie to można uznać za uzasadnione, jeśli tylko przypomnimy sobie, że historyczne Podlasie znajduje się w swej dużej części poza obecnym województwem podlaskim! A i samo województwo podlaskie w przeszłości znajdowało się w zupełnie innym miejscu na mapie!
Historyczne Podlaskie
Od początku XVI w. aż do trzeciego rozbioru Polski w 1795 r., a więc przez ponad 250 lat naszej historii, istniało na mapie Rzeczypospolitej województwo podlaskie. Jego stolicą był Drohiczyn ~ obecnie senna miejscowość na uboczu głównych szlaków komunikacyjnych, a w czasach Korony ważny ośrodek miejski w regionie. Województwo podlaskie składało się z trzech powiatów: drohiczyńskiego, mielnickiego i bielskiego, i tylko częściowo pokrywało obszar dzisiejszego województwa podlaskiego. Co ciekawe, wchodziło ono w skład większego organizmu administracyjnego, a mianowicie prowincji małopolskiej ze stolicą w Krakowie! Sięgało co prawda aż do Augustowa, a w spisach z drugiej połowy XVI w. wymienia się w jego obrębie Wasilków, jednak większość jego obszaru przypada na nadbużańskie okolice Drohiczyna. Ziemia łomżyńska, będąca w tych czasach częścią województwa mazowieckiego, obejmowała – poza Łomżą i okolicami – Kolno, Zambrów i Ostrołękę, i graniczyła z województwem podlaskim od północy i zachodu.
W latach 1816-1837, w ramach fasadowego Królestwa Kongresowego (potocznej Kongresówki), ponownie mieliśmy do czynienia z województwem podlaskim. Zdziwi się jednak ten, kto będzie go szukał w okolicach Białegostoku, włączonego po 1807 r. do Imperium Rosyjskiego. Stolicą ówczesnego województwa podlaskiego były Siedlce, a obejmowało ono okolice tego miasta oraz pobliskie miejscowości: Białą Podlaską, Łuków i Radzyń.
Po co nam spójność?
Historyczne podstawy obecnego kształtu województwa podlaskiego są więc nader wątłe. To jednak nie jedyne paradoksy, z którymi muszą się borykać mieszkańcy i władze obchodzącego właśnie dziesiąte urodziny województwa podlaskiego. Dodatkowym problemem bok historycznych kontrowersji jest to, na co zwracał uwagę Jakub Medek w artykule „Dziesięć lat Podlaskiego” opublikowanym we wtorkowej „Gazecie” (6 stycznia 2009 – przyp. WŁ). Również z powodów historycznych, ale nie tylko, województwu podlaskiemu brakuje spójności, przejawiającej się we wspólnej, podlaskiej tożsamości regionalnej, podzielanej przez większość wizji rozwoju województwa, jego szans i wyzwań. Pytanie tylko, czy ową spójność da się osiągnąć i czy w ogóle powinniśmy do tego dążyć?
W badaniach socjologicznych bardzo często zadaje się respondentom pytanie o to, z jaką grupą, wspólnotą najbardziej się utożsamiają. Odpowiedzi na to pytanie są ważnym wskaźnikiem tożsamości społecznej i kondycji wspólnoty, w której żyjemy. Ogólna prawidłowość jest następująca: społeczeństwa tradycyjne utożsamiają się z małymi grupami, z którymi wiąże nas więź krwi i codzienne przebywanie, takimi jak rodzina, czy też wieś, gdzie mieszkam. W społeczeństwach kosmopolitycznych ich członkowie na pytanie: z kim lub czym czujesz
się najbardziej związany, odpowiadają: Europejczykiem lub też -jeszcze szerzej – „obywatelem świata”. Pomiędzy bohaterami książek Pawluczuka i Redlińskiego, mówiącymi o sobie „tutejszy” i związanych z najbliższą im wspólnotą, a „obywatelami świata” z powieści Houellebecąa, są ci wszyscy, którzy na pytanie o najbliższą im zbiorowość zwykli wskazywać bądź to swój naród, bądź miejscowość, bądź też region.
I ty zostaniesz Podlasianinem
Dokonujące się w ostatnich latach zmiany geopolityczne i społeczne spowodowały, że tożsamość narodowa przestaje odgrywać tak ważną rolę jak dawniej. Coraz częściej definiujemy siebie bądź to jako Europejczyków, bądź jako obywateli różnych wspólnot lokalnych. Reforma samorządowa, której jednym z dzieci jest województwo podlaskie, sprzyja tym zmianom. Przesunięcie ośrodków władzy jak najniżej, na poziom samorządów, miało na celu nie tylko bardziej efektywną dystrybucję publicznych pieniędzy, ale również kształtowanie związku obywateli z ich „małymi ojczyznami”.
Istnieją w Polsce przykłady „tożsamości regionalnych”, takich jak Kaszubi lub Ślązacy. Niestety, stworzenie województwa podlaskiego nie spowodowało, jak na razie, wytworzenia się tożsamości podlaskiej. Jak pokazują badania, mieszkańcy naszego województwa najczęściej uważają siebie przede wszystkim za Polaków, zaś w drugim rzędzie wskazują na wspólnoty lokalne: miasta, miasteczka bądź wsie. Mamy więc białostoczan, suwalczan, czy łomżyniaków. Brak tylko Podlasian.
Zmagania z Podlasiem
Jest więc województwo podlaskie, a nie ma Podlasian! Funkcjonują w nim za to przynajmniej trzy, ukształtowane historycznie i relatywnie, trwałe ośrodki kulturowe, powstałe wokół trzech największych ośrodków miejskich: Białostocczyzna, Ziemia Łomżyńska (zwana również Mazowszem Łomżyńskim) oraz Suwalszczyzna. Oczywiście, miasta te – ich historia oraz aktualna specyfika – wywierają dominujący wpływ na poszczególne subregiony. I jeśli możemy mówić o dumie z przynależności do lokalnej ojczyzny, to nie będzie nią duma z Podlasia, lecz raczej duma z bycia łomżyniakiem, suwalczanin bądź białostoczaninem. Każde z tych miast „zmaga się” z Podlasiem na swój własny sposób. Łomża jest jednym z niewielu miast nie tylko w regionie, ale i kraju, posiadających silną tożsamość lokalną i swoistą mieszczańską dumę. To bodaj jedyne miasto w naszym regionie, które przechowuje tradycje mieszczańskiego trybu życia, skutecznie wytrzebione w innych miastach najpierw eksterminacją Żydów, a następnie powojennymi migracjami mieszkańców wsi do miast i wypieraniem tradycji miejskiej burżuazji. Trudno oczekiwać, aby łomżynianie, szczycący się sześćsetletnimi tradycjami miejskimi i historycznie związani z Mazowszem, z radością akceptowali status miasta powiatowego ze stolicą w mieście, które swój rozwój zawdzięcza dosyć przypadkowemu poprowadzeniu przez nie linii Kolei Warszawsko-Petersburskiej.
Z Suwałkami jest podobnie. Tak jak Łomża w czasach Korony należała do województwa mazowieckiego, zaś Białystok – podlaskiego, tak Suwalszczyzna podlegała województwu trockiemu. Po trzecim rozbiorze Polski Suwałki znalazły się w Królestwie Pruskim. Od 1867 r. stają się one stolicą guberni suwalskiej, podobnie jak Łomża staje się stolicą guberni łomżyńskiej. Fakt ustanowienia Suwałk i Łomży stolicami guberni Królestwa Kongresowego stanowił swoisty „pocałunek śmierci” dla tych miast. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości starano się bowiem za wszelką cenę unikać powielania dawnej struktury administracyjnej. Dawna stolica guberni nie mogła być stolicą województwa odrodzonej Rzeczpospolitej.
Stąd, między innymi, powstanie w 1919 r. województwa białostockiego i wcielenie w jego skład Łomży i Suwałk.
Przerośnięty osiłek Białystok
Wszystko to sprawia, że mówienie o województwie podlaskim jako całości nastręcza poważne trudności. W sytuacji nie do pozazdroszczenia są przedstawiciele władz na szczeblu wojewódzkim. Czy to marszałek, czy wojewoda stoją nierzadko przed nie lada problemem: w jaki sposób myśleć o wspólnym interesie województwa, celach, przed jakimi stoi ono jako całość, skoro jakże trudno jest o takiej całości w sensie społecznym mówić! Jako białostoczanin z dziada pradziada nie zawaham się wrzucić kamyczka do własnego ogródka. To stolica województwa podlaskiego powinna kształtować podlaską tożsamość i wpływać na wyłanianie się z tego chaosu wzajemnych niechęci, resentymentów i konfliktów, pewnej całości. Tymczasem Białystok zachowuje się wobec reszty województwa trochę jak młodociany przerośnięty osiłek o zbyt wielkim jak na swoje możliwości ego. Interesy województwa są zbyt często rozumiane jako interesy Białegostoku. Dobitną ilustrację tego przykrego faktu znajdzie każdy, kto zada sobie trud odnalezienia w przepastnych zasobach internetu logo województwa podlaskiego. Napisałem: odnalezienia, bowiem nie przypuszczam, aby zbyt wielu czytelników wiedziało, jak wygląda ten znak. Nie powinno to dziwić. Wręcz przeciwnie, stanowi to kolejny dowód na brak społecznej tożsamości mieszkańców województwa.
Żubr jako logo województwa
Logo województwa podlaskiego to wizerunek żubra, odgrodzony z lewej strony zarysem choinki. Pomijając wizerunkowe zalety (a raczej ich brak) tego znaku, przypomina on raczej reklamę gospodarstwa agroturystycznego w Białowieży, a nie logo tak zróżnicowanego województwa, jak podlaskie. W jaki sposób wizerunek żubra stojącego pod drzewem może stanowić znak, z którym utożsamiać się mogą mieszkańcy Łomży bądź Suwałk? Przykro to stwierdzić, ale aktualne logo województwa to symboliczna forma przemocy i prymitywna manifestacja dominacji Białegostoku nad resztą regionu.
Nie dalej jak miesiąc temu uczestniczyłem w dyskusji dotyczącej wizerunku regionu, zorganizowanej przez Białostocką Fundację Kształcenia Kadr. Rozmawiano o różnych pomysłach na kształtowanie wizerunku województwa, kierunkach jego rozwoju, pomysłach na przyciągnięcie inwestorów. Wnioski z tej dyskusji potwierdziły to, co wynika z badań: jako mieszkańcom tego regionu z trudem przychodzą nam do głowy pozytywne konotacje związane z Podlasiem. Na pytanie, z czym kojarzy nam się Podlasie, bez mrugnięcia okiem powtarzamy dziesiątki negatywnych stereotypów o jego zacofaniu, peryferyjności, biedzie, o Polsce B, C, D, itd. Z dużo większym trudem przychodzi nam mówienie o jego zaletach i potencjale. Jest to szczególnie bolesne, jeśli chodzi o białostoczan. Nie dość, że jako mieszkańcy tego miasta rzadko traktujemy to jako powód do dumy, to w dodatku nie czujemy się również Podlasianami i nie potrafimy kształtować jego regionalnej tożsamości. Skoro tak, to żal do mieszkańców Łomży, czy Suwałk o to, że nie chcą być „razem”, jest całkowicie absurdalny.
Białe małżeństwo
Małżeństwo zawiązane dziesięć lat temu pomiędzy Białymstokiem, Łomżą a Suwałkami jest do pewnego stopnia związkiem z przymusu, szczególnie jeśli patrzeć na to okiem zdegradowanych do rangi powiatu byłych miast wojewódzkich. Partnerzy różnią się od siebie na tyle mocno, że o wielkiej miłości nie mogło i nie może być mowy. Różnica „charakterów” i doświadczeń jest ogromna. „Białe małżeństwa” czasami się udają, o ile partnerzy mają- pomimo niedopasowania w miłości – jakiś wspólny interes. Niestety, w tym związku głowa rodziny stosuje zbyt często argument siły, kiedy potrzebna jest współpraca, wzajemny szacunek i zrozumienie. Wypowiedzi lokalnych liderów, przytoczone w artykule Jakuba Medka („ Gazeta w Białymstoku, 6 stycznia 2009 r. -przyp. „WŁ”), pokazują dobitnie, że o wspólnej podlaskiej tożsamości mowy być nie może. Mieszkańców województwa nie połączy wspólnota kulturowa, czy historyczna. Porozumienia należy szukać gdzie indziej. Miejscami, gdzie zawsze dochodziło wśród ludzi do porozumienia, niezależnie od różnic religijnych, światopoglądowych, czy politycznych, były rynki i szkoły. To na targach i na uczelniach najłatwiej można się było dogadać. To tam najłatwiej dochodziło do uzgodnienia wspólnych interesów. Tę uniwersalną zasadę powinny rozważyć władze województwa w następnym dziesięcioleciu jego istnienia. Jeżeli gdziekolwiek możemy poszukiwać wspólnej nici łączącej podzielone i skłócone województwo podlaskie, powinny się nią stać rozwój ekonomiczny oraz edukacja, realizowane ponad historycznymi i kulturowymi podziałami.
Radosław Oryszczyszyn ,, Gazeta w Białymstoku
Artykuł opracowano na podstawie:
RADOSŁAW ORYSZCZYSZYN
(na zdj.) – od października 2004 r. pracownik naukowy Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku. Z wykształcenia socjolog, pisze doktorat na Uniwersytecie w Białymstoku (otwarty przewód doktorski „Problem przewidywalności zjawisk społecznych stanowiska Neuratha, Poppera i Hayeka”). Prowadzi zajęcia z metodologii nauk społecznych oraz ewaluacji projektów. Zajmuje się badaniami ewaluacyjnymi i monitoringiem projektów, a ponadto – badaniami społecznymi, najchętniej badaniami opinii i preferencji politycznych. Interesuje się polityką, rozwojem regionalnym, rynkiem pracy. „W wolnych chwilach zmagam się z Białymstokiem, Podlasiem i Polską”:
Wiadomości Łomżyńskie
Kwartalnik Towarzystwa Przyjaciół ZiemiŁomżyńskiej
3 comments
Z ciekawoscia przeczytalam Pana artykul…Mam 62 lata i mieszkam w Portugali a od 21 roku zycia poza granicami Polski….Moja sp.Mama urodzila sie w Lomzy i potem mieszkala w Sokolce…Jak wyszla zamaz za mojego sp.Tate, to najpierw mieszkala w Lodzi ,gdzie ja sie urodzilam, a potem na stale juz w Poznaniu…Nigdy nie bylam w Jej rodzinnych stronach, chociaz jak tylko miala na to czas i chec opowiadala mi o tych pieknych stronach i o swojej babci Weronice zameznej za Jakuba Kobylenskiego…Opowiadala mi o swoejej mlodosci , szkole sredniej i przyjaciolkach…..Teraz razem z daleka kuzynka z Florydy, szukamy naszych korzeni rodzinnych..Jej dziadek byl bratem mojej babci Zofi Antosik zameznej za Jozefa Antosika, szefa policji chyba w Lomzy albo w Kolomyjce …Trudno nam wykryc czy jeszcze zyja tam dzieci brata naszych dziadkow, dzieci Leona Kobylinskiego…Wymieniamy stare i mniej stare zdjecia rodzinne…W starych listachi na zdjeciach widnieje nazwa Rutki -Kossaki, Zambrow…ale niestety nie wiemy do jakic drzwi pukac…Czy moglby nam SZ.Pan pomoc zdobyc jakies wiadomosci na temat naszej nie poznanej rodziny?
Wiem, ze to napewno trudne i moze SZ.Pan nie ma na to czasu.Dziekuje jednak za przeczytanie mojego e-maile i jezeli to mozliwe, bylabym serdecznie wdzieczna za krotka nawet odpowiedz.
Raz jeszcze serdecznie dziekuje i pozdrawiam
Elzbieta Kalenska Cipriano
Przejrzałem w książce telefonicznej Zambrowa i Rutki Kossaki. Znalazłem w Zambrowie jedno nazwisko Kobylińska. W Łomży też są nazwiska Kobylińscy, ale prze panią wymienione, nie spotkałem. Chyba, że po za książką telefoniczną. Gdyby było więcej danych być może ktoś by rozpoznał. Jakieś zdjęcie, zdjęcia.
Dzień dobry Pani Elżbieto. Artykuł, który Pani przeczytała, pierwotnie ukazał się w b-stockiej Wyborczej, a tutaj trafiłem zupełnie przez przypadek. Jestem zaszczycony tym, że poświęciła Pani swój czas na lekturę. Nie jestem historykiem, ale spróbuję Pani pomóc. Gdyby była Pani tak uprzejma, i napisała na mój adres e-mail oryszczyszyn@gmail.com, byłoby nam łatwiej się kontaktować. Ja niestety nie mam dostępu do Pani adresu, dlatego pozwalam sobie na taką prośbę.
Dzisiaj byłem przez chwilę w Łomży i jak zwykle wróciłem pełen pozytywnych wrażeń.
Serdecznie pozdrawiam