15 lipca 1945 roku my rodziny zamordowanych, mieszkańcy Łomży, Jeziorka i okolicznych wsi spotkaliśmy się w tym miejscu, aby podobnie jak dzisiaj uczestniczyć we mszy świętej za dusze poległych tu ofiar, sprawowanej przez ówczesnego ordynariusza diecezji łomżyńskiej – ks. biskupa Stanisława Kostkę Łukomskiego.
Od tamtej pamiętnej daty mija już siedemdziesiąt lat. Siedemdziesiąt lat troski, ale i nieustannej walki o zachowanie tego miejsca w pamięci i nadanie mu wyglądu zgodnego z prawdą historyczną. Zmieniło się wiele, ale tak jak wówczas, tak i w tym roku, z okazji siedemdziesiątej rocznicy istnienia cmentarza, mszy świętej na tej samej polanie również przewodniczył ordynariusz łomżyński, ks. biskup Janusz Stepnowski. W imieniu wszystkich spoczywających tu ofiar oraz „Rodziny Jeziorkowskiej” serdecznie dziękuję Jego Ekscelencji za ten dar.
Cmentarz na polanie lasu jeziorkowskiego został założony wiosną 1945 roku przez rodziny straconych tu zakładników miasta Łomży. W pracach ziemnych pomagali nam mieszkańcy Jeziorka, a Urząd Miejski w Łomży załatwił wszystkie niezbędne formalności prawne.
Początkowo opiekował się nim komitet złożony głównie z rodzin ofiar i przedstawicieli różnych organizacji, w którym najważniejszą rolę pełniła pani Bronisława Szczecińska (matka Ireny Hojak, zamordowanej wraz z rodziną). To ona zabiegała o fundusze, uzgadniała z władzami terminy uroczystości, zamawiała msze święte, organizowała wyjazdy do Jeziorka itd. Ale w końcu lat 40. władze rozwiązały komitet, przejęły jego pieniądze i dokumentację. Dzisiaj nie sposób już trafić nawet na najmniejszy ślad naszej ówczesnej działalności. Władze PRL-u miały bowiem co do losów cmentarza własne plany, w których zabrakło miejsca na kultywowanie pamięci ofiar.
W początku lat 50. usunięto ogrodzenie cmentarza, pozostawiając tylko oddzielne mogiły z brzozowymi krzyżami oraz drewnianą skrzynkę przy grobie ofiar z 15 lipca zawierającą buty wykopane z grobu. Drogę prowadzącą od szosy wytyczono w nowym miejscu (na wprost polany), a po zasypaniu rowu okalającego cmentarz, przeprowadzono ją dalej, robiąc tym samym skrót przejazdu do sąsiednich wsi. Gdyby okres stalinowski potrwał dłużej, prawdopodobnie cmentarz jeziorkowski podzieliłby losy wielu innych miejsc pamięci i zniknął z powierzchni ziemi.
W 1956 roku nastąpiła „odwilż październikowa” i leśnymi cmentarzami zaczął zajmować się ZBoWiD. Jego przedstawicielem na terenie Jeziorka, a jednocześnie opiekunem cmentarza na leśnej polanie (przez kilkadziesiąt lat) był mieszkaniec Jeziorka – pan Antoni Rydzewski. On to organizował uroczystości rocznicowe, zbierał różne relacje i umieszczał je w specjalnej gablocie usytuowanej obok grobu zakładników. To nie jego wina, że nie wszystkie były zgodne z prawdą historyczną. Nie wiedział i nie mógł wiedzieć, że gdzieś istnieją dokumenty podające prawdziwą historię tego miejsca. Nie mógł też organizować takich uroczystości, jakie organizowane są obecnie, ponieważ nie pozwalał na to ustrój PRL. Prawdę o straconych tu ofiarach udało mi się udokumentować dopiero po zmianach ustrojowych w Polsce, które umożliwiły mi dotarcie do archiwaliów przechowywanych w czasach PRL w niedostępnej dokumentacji KC PZPR.
Po śmierci pana Rydzewskiego i pani Szczecińskiej leśny cmentarz niszczał coraz bardziej, zarastał krzakami i odchodził w zapomnienie. Dopiero moja pisemna prośba wystosowana w 1980 roku do ministra Janusza Wieczorka, ówczesnego Przewodniczącego Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa sprawiła, że teren został uporządkowany, poprawiono drogę dojazdową i ustawiono nowy drogowskaz.
Niestety, w 1992 roku musiałem napisać kolejne pismo, tym razem do Przewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie, który moją interwencję skierował do Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Łomży. Tym razem interwencja przyniosła oczekiwany skutek. Urząd Gminy w Piątnicy uporządkował teren, a nawet dokonał swoistego remontu grobów. Ubolewam nad faktem, że nie dysponując odpowiednią dokumentacją, przy remoncie cmentarza nie uniknięto kolejnych merytorycznych błędów (chodziło głównie o grób więźniów politycznych, na którym należało zastąpić krzyżem świecki pomnik i na miejsce fałszywej tablicy położyć tablicę z nazwiskami spoczywających tam ofiar).
Leśnym cmentarzem od chwili jego powstania, oprócz rodzin ofiar, opiekowała się również szkoła w Jeziorku, ale mogła robić to tylko dorywczo, ponieważ wiele zależało od stosunku ówczesnych władz do tego miejsca i sytuacji w kraju. Pierwsze sześćdziesiąt lat istnienia cmentarza było praktycznie tylko walką o jego przetrwanie.
Istotne zmiany nastąpiły w ostatnim dziesięcioleciu. W 2005 roku zakończyło się prowadzone przez dwa lata śledztwo IPN w Białymstoku, dotyczące „hitlerowskich zbrodni popełnionych w lesie kolo wsi Jeziorko”. Prawomocne postanowienia IPN w Białymstoku i Sądu Okręgowego w Łomży zakończyły moje starania o ustalenie prawdziwej historii jeziorkowskiego lasu, trwające ponad sześćdziesiąt lat.
Dysponując pełną i urzędowo potwierdzoną dokumentacją, zwróciłem się do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z prośbą o objęcie opieką miejsca pamięci narodowej, jakim jest cmentarz w lesie w Jeziorku i spowodowanie wykonania odpowiednich prac na jego terenie. Tym razem rezultaty były spektakularne. Sprawą zainteresował się pan minister Andrzej Przewoźnik. Na jego wniosek Podlaski Urząd Wojewódzki umieścił konieczne do wykonania prace na leśnej polanie w swoim planie prac remontowych na grobach i cmentarzach wojennych, przygotowywanym na 2006 rok. W efekcie Urząd Gminy w Piątnicy otrzymał fundusz w wysokości 20 000 złotych z przeznaczeniem na przeprowadzenie niezbędnych robót na cmentarzu. Ówczesny wójt Gminy Piątnica pan Edward Łada z budżetu gminy przeznaczył na ten cel dodatkowo 4 000 złotych i pod jego nadzorem został wykonany generalny remont całego cmentarza, oparty na przekazanej przeze mnie dokumentacji zawierającej odpowiednie napisy memoratywne oraz propozycję nowej tablicy informacyjnej.
Po umieszczeniu na grobie więźniów politycznych tablicy z prawdziwymi nazwiskami ofiar, opublikowaniu drukiem trzech książek o leśnym cmentarzu w Jeziorku, a przede wszystkim po „zawieszeniu” listy ofiar masowych egzekucji dokonanych przez hitlerowskich okupantów na ziemi łomżyńskiej na stronach internetowych łomżyńskiego Starostwa Powiatowego, w 2010 roku pierwsza rodzina odnalazła w grobie więźniów politycznych miejsce spoczynku swoich bliskich. Wkrótce do społecznego kustosza Miejsca Pamięci Narodowej w Jeziorku, pani Beaty Sejnowskiej-Runo (pełniącej tę funkcję od 2006 roku), zgłosiła się następna rodzina. Tak zaczęła powstawać „Rodzina Jeziorkowska” (skupiająca członków rodzin ofiar straconych w jeziorkowskim lesie). Szczególnie łaskawy dla niej był rok 2012. Rodzinie przybyło wielu nowych członków i w grudniu tego roku ta nieformalna organizacja liczyła już 11 rodzin. Ich członkowie podali nie tylko informacje o swoich najbliższych, potwierdzili 25 nazwisk ofiar, ale dostarczyli również sześć oryginalnych fotografii swoich bliskich.
Szczególnym osiągnięciem „Rodziny Jeziorkowskiej” jest to, że korzystając z informacji jej członków dokonano dwóch istotnych zmian na liście więźniów politycznych odnalezionej w 1994 roku w Archiwum Akt Nowych w Warszawie, zmieniając dwa nieprawidłowo odczytane nazwiska, a także korygując zaistniałe literówki oraz błędnie podane niektóre imiona.
W tym ostatnim dziesięcioleciu zmienił się też zasadniczo status leśnego cmentarza. Leśna polana koło Jeziorka z kilkoma starymi grobami stała się teraz zadbanym ogólnopolskim miejscem pamięci narodowej, zarejestrowanym w odpowiednim wykazie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z oficjalnym opiekunem – Szkołą Podstawową w Jeziorku i kustoszem – panią Beatą Sejnowską-Runo.
Szkoła w Jeziorku jako oficjalny opiekun, a pani Beata Sejnowska-Runo jako kustosz, zostały organizatorami corocznych uroczystości rocznicowych realizowanych we współpracy z parafią w Piątnicy i OSP w Jeziorku. Stał się też cmentarz „leśną salą lekcyjną”. Co roku pani kustosz w ramach wychowania patriotycznego prowadzi tu lekcje dla dzieci i młodzieży szkół nie tylko z Jeziorka, Piątnicy, Dobrzyjałowa, Rakowa, Łomży, ale nawet młodzieży przybywającej z Niemiec. Podczas takich „leśnych lekcji” opowiada historię grobów jeziorkowskich, a na ich przykładach mówi również o hitlerowskiej okupacji ziemi łomżyńskiej.
24 czerwca 2013 roku poprowadziła taką lekcję dla grupy uczennic z Realschule w Heldburgu. Dziewczęta te ze swoim opiekunem panem Berndem Ahnicke, działaczem antyfaszystowskiej organizacji przeciwko ruchom neonazistowskim w Kraju Związkowym Turyngia, przyjechały do Jeziorka w towarzystwie polskich koleżanek pod opieką inicjatorki tego spotkania pani Urszuli Banach, nauczycielki języka niemieckiego w Zespole Szkół Technicznych w Kolnie. Na pamiątkę każda z uczestniczek otrzymała od pani kustosz broszurkę wydaną w jej języku ojczystym.
Tak to leśny cmentarz, który przez kilkadziesiąt lat był tylko miejscem „gminnym”, w najlepszym razie może „miejskim – łomżyńskim”, stał się miejscem pamięci narodowej o zasięgu nie tylko ogólnopolskim, ale europejskim, a nawet światowym. Dzięki „warszawskim przyjaciołom Jeziorka” można nie tylko przeczytać w Internecie naszą książkę (pani kustosz – Beaty Sejnowskiej-Runo i moją) „Jeziorko – miejsce pamięci narodowej” w trzech wersjach językowych (polskiej, niemieckiej i angielskiej), ale również w internetowej encyklopedii pod hasłem „Cmentarz leśny w Jeziorku” poznać skróconą historię cmentarza (w czterech wersjach językowych) oraz znaleźć mapkę sytuującą polanę w lesie koło Jeziorka wraz z fotografiami grobów. A o tym, iż temat interesuje szeroką rzeszę internautów, świadczy najlepiej fakt, że co miesiąc każda z wersji językowych jest odwiedzana co najmniej kilkadziesiąt razy.
Na temat cmentarza w jeziorkowskim lesie zostały też napisane dwie prace naukowe (dyplomowe) w Gdańsku i Białymstoku, a informacje z opublikowanych książek były wykorzystywane w pracach naukowych (m. in. na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie) oraz kilkakrotnie w USA i Niemczech.
Trudno w tak krótkim artykule dokładnie opisać siedemdziesięcioletnią historię tego cmentarza. W ciągu tych lat spotkałem setki osób i dziesiątki instytucji, które okazywały mi pomoc i dzięki którym mogliśmy (ja i szkoła w Jeziorku) spełniać swoją rolę „opiekunów leśnego cmentarza”. Nie jestem w stanie wymienić tu wszystkich, a nie chciałbym też nikogo pominąć, dlatego kończąc ten wspomnieniowy artykuł wszystkim, którzy przez te siedemdziesiąt lat przyczynili się do zachowania, utrwalenia i spopularyzowanie tego tak drogiego mojemu sercu miejsca pamięci, w imieniu własnym i członków „Rodziny Jeziorkowskiej”, ale przede wszystkim w imieniu ofiar tu spoczywających, serdecznie dziękuję!
Jerzy Smurzyński