3 marca 2019 roku w piątnickiej świątyni, w samo południe, modlono się za żołnierzy wyklętych. Na uroczystości poświęcenia nowego pomnika upamiętniającego porucznika Stanisława Marchewkę ps. „Ryba” oraz jego żonę Agnieszkę zorganizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej w Białymstoku, Starostwo Powiatowe Łomżyńskie oraz Wójta Gminy Piątnica obecni byli goście w osobach m. in.: posła Lecha Antoniego Kołakowskiego, starosty Lecha Marka Szabłowskiego, wicestarosty Marii Dziekońskiej, wójta Gminy Piątnica Artura Wierzbowskiego, doktora hab. Krzysztofa Sychowicza z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Białymstoku, doktora Jarosława Schabieńskiego, naczelnika Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Białymstoku. Przybyły też poczty sztandarowe, mieszkańcy Gminy Piątnica oraz wszyscy ci, dla których pamięć o żołnierzach wyklętych jest bliska sercu. I o tę pamięć i prawdę wołał w homilii proboszcz ks. kanonik Szczepan Dobecki. Z mocą podkreślił, że prawda jest ważna i zawsze się obroni. Prawdę trzeba przekazywać następnym pokoleniom, bo jesteśmy kolejnym ogniwem w łańcuchu pokoleń i naszym obowiązkiem jest strzec prawdy. Odnosząc się do trudnych powojennych czasów i złożonej ludzkiej natury mówił o żołnierzach niepodległościowego powojennego podziemia: – Nie byli diabłami, nie byli też aniołami. Byli ludźmi. Łączyło ich to, że do końca wypełnili przysięgę na wierność Polsce, która brzmiała: „W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił – aż do ofiary życia mego. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg”.
Do końca wierny przysiędze pozostał ostatni w Polsce żołnierz niezłomny – sierżant Józef Franczak ps. „Lalek”. Dr Jarosław Szarek, w 2013 roku na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/57424,wierny-przysiedze-do-konca.html pisał o nim: 21 października 1963 roku – komuniści zamordowali sierżanta Józefa Franczaka „Lalka”. Jego śmierć jest symbolicznym końcem antykomunistycznego powstania rozpoczętego wraz z narzuceniem moskiewskiej władzy w Polsce. Gdy osaczony ginął od strzałów esbeków i zomowców, zdradzony przez konfidenta Służby Bezpieczeństwa Stanisława Mazura, który wydał go za 5 tysięcy ówczesnych złotych, od końca wojny mijało 18 lat. Zabicie „Lalka” nie wystarczyło komunistom. Pohańbili nie tylko jego ciało, ale przede wszystkim zohydzili pamięć o nim. Tego też było mało. Trzeba było jeszcze zemścić się na najbliższych, na rodzinie. Zemsta dosięgła również jego dziecko – naznaczone epitetem „syn bandyty”.
Do końca wierny żołnierskiej przysiędze pozostał też ostatni partyzant na Białostocczyźnie, walczący z bronią w ręku, ppor. Stanisław Marchewka ps. „Ryba” zamordowany w nocy z 2 na 3 marca 1957 r. przez grupę operacyjną SB-KBW . Zainteresowanych postacią „Ryby” odsyłam do artykułu opublikowanego przeze mnie na stronie www.historialomzy.p pod linkiem: https://historialomzy.pl/stanislaw-marchewka-ryba-bez-szans-na-normalne-zycie/
Na temat żołnierzy niezłomnych, w tym o Stanisławie Marchewce „Rybie” 3 marca 2019 r. w piątnickiej świątyni, bezpośrednio po mszy świętej, głos zabrał dr hab. Krzysztof Sychowicz: – Pamiętajmy, że wszystko to ma miejsce w ramach struktury polskiej niepodległej konspiracji, która istniała od 1939 roku. W tej strukturze jest porucznik Stanisław Marchewka. Nie jest to struktura wymyślona przez kilku szaleńców, to jest struktura będąca ciągłością Armii Krajowej, będąca Armią Krajową Obywatelską, a później też Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość, organizacjami konspiracyjnymi walczącymi o wolne i niepodległe państwo polskie. To są ci sami ludzie, którzy walczyli z sowietami, ci sami ludzie, którzy walczyli z Niemcami, to są też ci sami ludzie, którzy nowych sowietów nie witali jak przyjaciół, ponieważ wiedzieli, czego można spodziewać się z rąk sowieckich. (…) To nie był jego wybór, że on wrócił do konspiracji. On wierzył, że spokojne życie jest możliwe, ujawnił się, ale ówczesna władza, ówczesne służby bezpieczeństwa, Milicja Obywatelska nie pozwoliły mu na to. Najpierw go zmusiły do nawiązania współpracy, do powrotu do konspiracji. W 1952 Stanisław Marchewka wrócił na ziemię łomżyńską – nie po to, aby walczyć z bronią w ręku, został zmuszony, aby zdekonspirować swego przełożonego majora Tabortowskiego ps. „Bruzda”, ale on wraca i zachowuje się uczciwie wobec swojego dowódcy, dociera do niego, opowiada mu o wszystkim i zostaje razem z nim, dalej ukrywać się i walczyć z systemem komunistycznym. Nie dlatego, że chce, ale dlatego, że nie dano mu innego wyboru. On i jemu podobni są wyklętymi, są skazani na zagładę. W latach 50-tych nie mówi się już o walce z podziemiem, to jest polowanie z nagonką. Jest ich kilkudziesięciu ukrywających się na naszym obszarze, przeciwko którym rzuca się kilka tysięcy funkcjonariuszy korpusu bezpieczeństwa wewnętrznego, milicji, UB i donosicieli.
Tak więc dalsze losy Stanisława Marchewki w dużej mierze nie były zależne od niego. Natomiast bez wątpienia całym swoim życiem, w okresie II wojny światowej, okupacji i tego, jak zachował się wobec swego dowódcy Jana Tabortowskiego „Bruzdy” świadczą o tym, że potrafi cenić dobro najwyższe – wolność i uczciwość wobec bezpośredniego zwierzchnika. Właściwie – pozostanie w konspiracji w 1952 roku równało się tylko jednemu – śmierci. Stanisław Marchewka faktycznie ginie za wolną i niepodległą Polskę.
Płk Łukasz Ciepliński, jeden z żołnierzy wyklętych, osadzony w więzieniu mokotowskim, na krótko przed śmiercią pisał: Czy ofiary nasze nie pójdą na marne? Czy niespełnione sny powstaną z mogił? (..) Wierzę, nie pójdą na marne. Sny wstaną, syn zastąpi ojca. Ojczyzna niepodległość odzyska. (..) Żalę się przed Chrystusem, że każe mi ginąć w tych warunkach, a nie na polu chwały. Że zrobiono ze mnie zbrodniarza. (..) Siedzę w celi śmierci (..) co jakiś czas zabierają kogoś. Nadchodzi mój termin. Jestem zupełnie spokojny. Gdy mnie będą zabierać, to ostatnie moje słowa do kolegów będą – Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik – za wiarę świętą, jako Polak – za Ojczyznę i jako człowiek – za prawdę.
O ludzi do końca jej wiernych Polska w końcu się upomniała. Za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego, z jego inicjatywy, w lutym 2011 roku Sejm RP ustanowił 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Lawina ruszyła. Z grobów powstała pamięć o najwyższej ofierze ludzi niezłomnych, bezkompromisowych w walce z sowieckim okupantem. Tych ludzi godnie reprezentuje m. in. postać majora Szendzielarza „Łupaszki”, który w ulotce z 1946 roku pisał o motywach walki niezakończonej z końcem II wojny światowej: Rodacy! Naród Polski wypowiedział walkę swym wrogom, by ofiarą krwi i życia swego wywalczyć wymarzoną, wolną, niepodległą i niezależną Polskę. (..) Rodacy! Polska nie jest samodzielna i demokratyczna. My, którzy ponieśliśmy tyle ofiar, nie możemy pozwolić na to, by w naszym Państwie panoszyli się Azjaci i narzucali nam swe prawa przez swych pachołków. My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych Sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy. (…) Nie jesteśmy żadną bandą, jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich. My walczymy za Świętą Sprawę, za wolną, niezależną, sprawiedliwą i prawdziwie demokratyczną Polskę! (..) Nie mamy ani prasy własnej, ani wolności słowa, ani wolności zebrań, ani prawa wiązania się w stronnictwa polityczne. Jesteśmy pozbawieni wszystkich dobrodziejstw demokracji! Jednopartyjne rządy komunistyczne biorą myśl w obcęgi, pozbawiają człowieka woli, przywiązań, umiłowań tych najistotniejszych cech człowieczeństwa i czynią z niego pozbawionego ducha i serca robota. (..) Mamyż milczeć? Mamyż poddać się gwałtowi, zadawanemu obcą, zbrodniczą ręką?! Mamyż pod groźbą obcych bagnetów wyrzec się prawa stanowienia o sobie?! Mamyż wyrzec się ducha, serca i zaprzeć się wiary?! Nigdy! Jeżeli zdrajcom i jurgieltnikom moskiewskim podoba się to wszystko, niech się wynoszą do Moskwy.(cytat z artykułu Piotra Szubarczyka opublikowanym w: https://wpolityce.pl/polityka/152231-jak-prezydent-lech-kaczynski-honorowal-zolnierzy-wykletych-dzieki-jego-staraniom-1-marca-jest-narodowym-dniem-pamieci-zolnierzy-wykletych)
Współcześnie w całym kraju upamiętniamy żołnierzy wyklętych na różne sposoby, m. in. poprzez cykliczną organizację tzw. „biegów pamięci”, stawiamy im pomniki, fundujemy tablice z nazwiskami, organizujemy uroczystości, prelekcje, pogadanki, „żywe lekcje historii” itp.
W szkole w Jeziorku również przekazujemy naszym uczniom prawdę o trudnych powojennych losach naszej ojczyzny i zawsze znajdujemy czas, aby opowiedzieć o ppor. Stanisławie Marchewce ps. „Ryba”. Nie inaczej było i w bieżącym roku. Uczniowie, pod opieką swoich nauczycieli, po raz kolejny spotkali się pod ogromnym głazem z tablicą upamiętniającą mieszkańca Jeziorka – żołnierza wyklętego – w dniu 1 marca 2019 roku.

W niewielkiej skarbnicy pamiątek po żołnierzach wyklętych pozostały słowa, które wypowiedzieli przed śmiercią, przekazane bliskim, najczęściej za pośrednictwem więziennych grypsów. Słowa te brzmią dziś w naszych uszach jako swoisty testament, pozostawiony następnym pokoleniom Polaków:
Płk Łukasz Ciepliński: ”Andrzejku! Pamiętaj, że istnieją tylko trzy świętości: Bóg, Ojczyzna i Matka”.
Płk Witold Pilecki ps. „Witold”: „Kochajcie ojczystą ziemię, kochajcie swoją świętą wiarę i tradycję własnego Narodu. Wyrośnijcie na ludzi honoru, zawsze wierni uznanym przez siebie najwyższym wartościom, którym trzeba służyć całym swoim życiem”.
„Bo choćby mi przyszło postradać me życie, tak wolę niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę”.
opracowała Beata Sejnowska-Runo
materiał filmowy oraz zdjęcia z uroczystości poświęcenia pomnika upamiętniającego Stanisława Marchewkę i jego żonę Agnieszkę dostępne są na portalu www.mylomza.pl pod linkiem: