Poniżej zamieszczamy kolejny, zapowiadany ( https://historialomzy.pl/39726-2/ ) , artykuł Adama Chętnika.
Redakcja serwisu
Zawodowe próżniactwo
Niemało dziś mamy u siebie oszustów, złodziei i wydrwigroszów, dosyć też jest po wsiach różnych «doktorów» i doradców pokątnych, najwięcej wszakże włóczęgów i żebraków.
Żebractwo, uprawiane z zamiłowaniem przez liczne zastępy amatorów, stało się plagą czasów obecnych. Bo, że po jałmużnę wyciągają ręce nie tylko prawdziwi kalecy i nieszczęśliwi, to da się stwierdzić na każdym pierwszym lepszym odpuście w miasteczku lub wsi kościelnej.
Jeszcze w wigilję odpustu ściągają w stronę parafji tłumy dziadów i bab, z których więcej niedołężni ledwie się posuwają naprzód, ale zato inni, obwiesiwszy się torbami i zarzuciwszy kije na plecy, idą tak szybko, że wierzyć sie nie chce, że jest to ten sam <<dziad», który jutro będzie siedział pod kościołem z nieruchomą nogą, wykrzywioną i bezwładną ręką i kulą pod pachą. Ale to jeszcze nic te piesze dziady, —są między niemi i tacy. którzy po dziadówce z całym gospodarstwem jeżdżą. Żebrak taki posiada konia i wóz z nakryciem płóciennym, a na wozie żonę z dziećmi i wszystkie niezbędne dziadowskie przybory. Czasami przyjeżdża na odpust aż kilka takich fur, które w wigilję rozbijają obozowisko pod miasteczkiem i wesoło oczekują dnia, w którym mają się porządnie obłowić.
Pijaństwo, karty i rozpusta grasują między niemi jak epidemja. Ale proszę widzieć, jak na drugi dzień rozstawią się wszyscy przed kościołem! Kalectwo to wtedy wszystko, krzywe i tak nieszczęśliwe, ze aż mdło robi sie człowiekowi patrzeć na ich biedę i nędze To też ludzie, widząc tak nieszczęśliwe istoty, oddają część krwawo zapracowanego grosza tym, którzy w próżniactwie, dzięki swemu sprytowi i ludzkiej szlachetnej zresztą lekkomyślności żyją sobie bez troski, stając się jednocześnie pijawkami społeczeństwa. Bo prócz małej garstki prawdziwie i nieszczęśliwych, większość uprawia żebractwo, jako proceder, dający możność lekkiego życia Żebracy ci —rzemieślnicy posiadają nawet terminatorów, a i dzieci od małych lat zaprawiają do fałszywego błagania o pomoc i wyciągania ręki po datki. Dzieci takie dziadowskie nawet gdy dorosną, —nie wstydzą się żyć po proszonym chlebie, a są i tacy, co w dzień zbierają jałmużnę, a wieczorem grywają młodzieży wiejskiej na «muzykach». | Są też żebracy po niektórych wioskach i miasteczkach j zupełnie zdrowi, którzy tylko na czas żebraniny obwiązują szmatami głowy i ręce. A czy ma który z nich od doktora lub wójta świadectwo, które by wykazywało jego niezdolność do pracy? Nie,—nikt tego od nich nie wymaga, to i po co te świadectwa.
I żyje po parafjach całe dziesiątki takich pasożytów, którzy swą fałszywą i udaną pobożnością wyciągają z ciemnego ludu datki w pieniądzach i w naturze. I rozpowszechnia się ono żebractwo coraz więcej; próżniaków przybywa, dorastają bowiem dzieci dziadowskie. Czy nie czas byłoby ukrócić nieco ten przemysł niepożądany i czy nie dobrze byłoby, ażeby odpowiednie władze rozciągnęły kontrolę nad tą chałastrą, która tylko powiększa rozkład wewnętrzny w naszym organizmie społecznym?
Pomoc powinniśmy zawsze okazywać wszystkim słabym nieszczęśliwym, ale tolerować umyślne próżniactwo wtedy, gdy nam jak najwięcej pracy potrzeba, —nie wolno. Bo czyż taki dziad, który może przejść parę mil na odpust, nie mógłby zgodzić się owce lub bydło paść, czy też przy gospodarce komu pomódz, a żebrak, posiadający wóz i konia, czy nie mógłby trudnić się takim handlem, jak to robią żydzi—kramarze, rozwożąc po wsiach różne drobiazgi i wymieniając je na wszelką starzyznę.
Trzeba tylko, ażeby ludzie nauczyli się odróżniać tych sztucznych dziadów od prawdziwych, którzy pomocy zawsze będą potrzebowali, dopóki i dla nich nie powstaną odpowiednie zakłady i przytułki. Tymczasem o tem mowy niema gdyż, wiele spraw pilniejszych mamy do załatwienia. Trzeba robić, co można, a wszystko, co zrobimy dla dobra ogólnego, i dla nas samych z pożytkiem będzie
Adam Chętnik
Wspólna Praca Łomża dnia 28 Października 1910r. Nr. 28. Str. 3 i 4.