Mimo, że minęło już ponad sto lat niektóre artykuły zamieszczane we „Wspólnej Pracy” zawierają „złote myśli” z których wiele jest aktualnych do dzisiaj. Do takich, naszym zdaniem, należy i ten publikowany poniżej.
Co nas gubi
Jedną bodaj z najważniejszych przyczyn naszej śpiączki życiowej, apatji i bezmyślności są zmienne nastroje, jakim bezwątpienia zawsze i ciągle podlegamy. Łatwo zapalni pod wpływem pięknych słówek, chwilowych wrażeń, porywamy się z zapałem do czynu aby czemprędzej potem osiąść na mieliźnie przy pierwszej napotkanej na drodze naszych celów przeszkodzie. Pozbawieni jesteśmy punktu oparcia we własnym swoim duchu i dlatego stajemy się często igraszką przypadku i jak chorągiewki, skłaniamy się w tę lub ową stronę, stosownie do tego, z której silniejszy wiatr zawieje. Dziwny to obraz przedstawia dusza nowoczesnego człowieka: toć tam, jak w kalejdoskopie, jedne myśli pobijają drugie, te znowu ustępują miejsca innym—a wszystkie bez punktu oparcia, bez wytycznej przewodniej, któraby je mogła poprowadzić w tę lub ową stronę. Tkwią tam zarody i olimpijskiego spokoju i burzy huraganowej zakamieniałego konserwatyzmu i rewolucyjności bezgranicznej: bierności, do apatji posuniętej, i żądzy ruchu, druzgoczącej po drodze nawet najświętsze i najwznioślejsze prawdy, co jej polotowi opór stawiają. Od najprostrzych objawów pokory i zuchwalstwa, poprzez wszystkie stany uczucia —zarody te piekielną tworzą piekielną mieszaninę.
I spokój Sokratesa przed wypiciem cykuty, i wściekła żądza Kalaguli, co chciał świat cały jedną ukoronować głową, ażeby ją tylko za jednym zamachem strącić był w stanie; poświęcenie S. Wincentego a Paulo i szatańska ironia Tyberjusza; cichość robotnika, pracującego wytrwale choć krwawo na wyżywienie rodziny i fantastyczne szamotanie się—to wszystko w takim lub innym stopniu znajduje się w duszy każdego.
W miarę rozwijania się władz ducha, sprzeczne owe prądy rozwijają się także. Kształtują one ostatecznie duszę, pełną bogatych nawet sprzeczności—lecz nie mitygowanych, nie prowadzonych w jednym bodaj jakimkolwiek kierunku. Szczęśliwy ten, kto je zmusi do zlania się harmonijnego i nie popadnie albo w kamienną martwotę albo w bezcelową, dymną i iskrzącą się wybuchowość, co chwilowym ogniem wśród wszelkich stosunków się szerzy; lub też zmordowany, zgnębiony przedwczesnym finałem, wielkiej życia epopei nie zakończy.
Chora dusza rodzi chore czyny- to prawo tak nieubłagane i tak powszechne u nas. I oto mamy w swej menażerji społecznej wcale ciekawe typy: ciemnego zacofańca obok fanfarona postępowca, u którego postęp zawsze na końcu języka, a w głowie i sercu pustka; karjerowicza obok niezdrowego marzyciela i t. d. i t. d. Rozwielmożniony u nas t. zw. postęp – oparty na czczych frazesach tylko, jest nazbyt powierzchowny i dlatego szkodliwy. Zaniedbaliśmy kształcić w sobie człowieka, a rozpierzchliśmy myśl na ludzkość, czcze słowo, bezzasadne, a które póty będzie czczym dźwiękiem, dopóki ludzkości w każdym człowieku szukać nie będziemy.
Dopóki będziemy rozprawiać o miłości ludu dlatego tylko, że to podobno myśl postępowa, dopóki nie będzie w tych rozprawach rzetelnej rzeczywistości, a tylko idealność, dopóki ludu nie ukochamy czynem zawsze nasze porywy będą tylko śmieszną i powierzchowną pracą, która nie tylko żadnych owoców nie przyniesie lecz odstręczy tych od nas dla których niby—pracujemy. Człowiek, chcący żyć dla ludzkości – powinien najprzód w sobie wychować tę ludzkość.
Aby to osiągnąć, bądźmy więcej myśli w sobie i pracujmy nad sobą. Ukochajmy nad wszystko prawdę bezwzględną i sprawiedliwość – sądu, stronnego nie dajmy o żadnej rzeczy: gardźmy połowicznością, chodźby majwyrozumowańszą i najpiękniejszą—i wszędzie i we wszystkiem zachowujmy swoje „ja” wyrabiajmy w sobie sąd zdrowy i indywidualny na otaczające nas sprawy.
S.K.
Wspólna Praca. Łomża dnia 10 Grudnia 1910 roku. Nr. 37. Str. 1, 2