STARCY
W okresie międzywojennym starostwo powiatowe łomżyńskie zorganizowało i prowadziło we wsi Pieńki Borowe pod Jedwabnem dom opieki, zwany wówczas domem starców. W chwili wkroczenia na te tereny w 1941 roku Niemców w domu mieszkało kilkadziesiąt osób w wieku 60 – 70 lat i kilka osób personelu (kucharki, sprzątaczki, dozorca i in.). Władze okupacyjne nie zapewniały pensjonariuszom nawet podstawowych warunków socjalnych, tak, że kierownictwo domu musiało we własnym zakresie troszczyć się o wyżywienie podopiecznych, opał itp. prosząc o pomoc okolicznych rolników, oraz prowadząc własne przydomowe gospodarstwo (hodowano drób i świnie).
Wiosną 1942 roku starcy zwrócili się do niemieckich władz administracyjnych z prośbą o poprawę ich warunków bytowania. Nie byli zatem zdziwieni, kiedy w lipcu tegoż roku ok. godz. 4 – 5 rano przybyli do Pieńk żandarmi, którzy otwierającemu im drzwi kierownikowi domu, Władysławowi Sekmistrzowi zakomunikowali, że przewożą jego podopiecznych do Augustowa, gdzie będą połączeni z innymi starcami z terenu okręgu białostockiego. Tylko postępowanie „opiekunów” mogłoby budzić pewne podejrzenia. Żandarmi z bronią gotową do strzału otoczyli dom i krzykami, oraz poszturchiwaniami zmuszali pensjonariuszy do wychodzenia na podwórze. Tam czekały już samochody ciężarowe, oraz kilkanaście furmanek, które żandarmi przyprowadzili nie tylko z Pieńk Borowych, ale także okolicznych wsi. Na furmanki te zostały załadowane wszystkie rzeczy znajdujące się w domu: ruchomości i przedmioty osobistego użytku posiadane przez starców. Załadowano także dwa tuczniki z przydomowej hodowli.
Furmanki, eskortowane przez żandarmów, odjechały w kierunku Jedwabnego. Pensjonariuszy załadowano na samochody ciężarowe, które jednak nie ruszyły w ślad za furmankami, ale w stronę wsi Dobrzyjałowo. Pozostałemu na placu personelowi domu kazano następnego dnia zgłosić się do pracy w miejscowym majątku rolnym. Tak został zlikwidowany dom opieki w Pieńkach Borowych.
Samochody ze starcami, mijając Dobrzyjałowo i sąsiednią Motykę, skierowały się do pobliskiego lasu jeziorkowskiego. Las ten należał do majątku Jeziorko stanowiącego od kilkudziesięciu lat własność rodziny Szyrmerów. Po okresie okupacji sowieckiej właściciel powrócił do swego majątku i objął także w posiadanie las, do opieki którego zatrudnił gajowego – Teodora Brzozowskiego.
Obowiązkiem gajowego był codzienny, poranny obchód powierzonego jego opiece lasu. Pewnego lipcowego poranka 1942 roku gajowy, idąc szosą Łomża – Jedwabne, usłyszał dochodzące z lewej strony strzały i szczekanie psów. Zaintrygowany zboczył do lasu i na polanie odległej ok. 300 metrów od szosy zobaczył kilkudziesięciu uzbrojonych żandarmów z pistoletami w ręku. Otaczali głęboki dół, który pozostał jako schronienie przed nalotami po wojskach sowieckich. Żandarmi byli tak zaabsorbowani tym co się działo w dole (jeden z nich oddał w tym czasie w kierunku dołu trzy pojedyncze strzały), że nie zauważyli zbliżającego się gajowego. Ten, nie wiedząc co ze sobą w tej sytuacji zrobić, zawołał głośno: Czy mogę podejść bliżej? Po tych słowach Niemcy zwrócili głowy w jego stronę, a jeden odszedł od grupy i gestem ręki nakazał pytającemu odejść w przeciwnym kierunku, co ten skwapliwie uczynił. Chcąc jednak stwierdzić co Niemcy robili na polanie, wracając z obchodu ok. godz. 11 znalazł się w tym samym miejscu. Dół był lekko przysypany ziemią. Odgarniając ją ręką stwierdził, że w dole leżą świeże trupy ludzi. Tego samego dnia rozeszła się wiadomość, że Niemcy w lesie rozstrzelali starców przywiezionych z Pieńk Borowych.
Nie znający jeszcze zbrodniczej działalności hitlerowskich okupantów mieszkańcy Jeziorka, nie mogli uwierzyć w tak potworną zbrodnię popełnioną na starych, niedołężnych ludziach. Nie chciała też w to uwierzyć pensjonariuszka o nazwisku Łopuszyńska, która w dniu likwidacji domu była w odwiedzinach u rodziny. Wróciła do Pieńk następnego dnia. Mimo ostrzeżenia przez pracownicę domu, że wszyscy pensjonariusze zostali zgładzeni, zgłosiła się na posterunek żandarmerii w Jeziorku z prośbą o przewiezienie jej tam, gdzie przewieziono wszystkich mieszkańców domu. Trzej żandarmi: Hanke, Freier i Schouter sprawili zadość jej prośbie – Zawieźli ją do lasu i zastrzelili w tym samym miejscu, gdzie leżeli jej współmieszkańcy.
Nie zachowały się żadne dokumenty domu. Dlatego też nie można było ustalić dokładnej listy ofiar tej masakry. Po wojnie, opierając się na zeznaniach świadków, stwierdzono, że w lesie jeziorkowskim zginęło co najmniej sześćdziesięciu pensjonariuszy domu starców w Pieńkach Borowych. Spośród nich świadkowie (personel domu) zapamiętali tylko kilkanaście osób. Byli to:
1. Aniołkowska
2. Bączkowski
3. Jankiewicz – lat ok.70
4. Kamiński – lat ok.70
5. Kuczyńska Zofia – lat ok.60
6. Lipińska Zofia – lat ok. 60
7. Łapińska
8. Łopuszyńska ( lub Łopuszańska ) – lat ok. 70
9. Mankiewicz – lat ok.70
10.Mankiewiczowa
11.Matuszewski
12.Sadowski – lat ok.70
13.Załęcka
Pozostali to ofiary bezimienne.
Jerzy Smurzyński
Spis treści książki można znaleźć tutaj