Link do 7 części Kroniki Panien Benedyktynek Opactwa Św. Trójcy w Łomży:
https://historialomzy.pl/kronika-panien-benedyktynek-opactwa-sw-trojcy-w-lomzy-czesc-7/
ROK 1943
5 styczeń … Panna Gertruda wróciła ze szpitala po poważnej operacji. W końcu stycznia odwiedziła nas Siostra Teresa Wołłodźko, konwerska wileńskiego klasztoru. Przyjechała do nas w świeckim stroju. Przywiozła nam trochę wiadomości o naszych Siostrach w Wilnie. W marcu 1942 roku zakonnice w Wilnie zostały aresztowane i umieszczone w więzieniu przez władze niemieckie.
Pan Bóg spuścił na swoje sługi to utrapienie dla większej Swojej Chwały. W więzieniu przebyły zakonnice około dwóch miesięcy. Puszczono je na wolność z zastrzeżeniem, że nie wolno im powrócić do klasztoru i nosić szat zakonnych. Po opuszczeniu więzienia, zakonnice rozeszły się do swoich rodzin lub zamieszkały w Wilnie u znajomych. Wspomniana Siostra Teresa, jest u swojej siostry w rodzinnym domu. Dowiedziawszy się, że my żyjemy wspólnie, przyjechała prosić Przewielebną Matkę Ksienię, by mogła do nas przybyć z inną jeszcze Siostrą konwerską. Prosiła nawet, że chce pozostać u nas na zawsze. Na to Matka Ksieni nie zgodziła się. Ofiarowała im swoją opiekę i pomoc, ale tylko do chwili, kiedy będą mogły powrócić do swojego klasztoru. Pomimo ciasnoty pozwoliła im przyjechać do nas, aby nie traciły korzyści życia wspólnego. Siostra Teresa odprawiła trzydniowe rekolekcje w naszej kaplicy i wyjechała 1 lutego podniesiona na duchu.
W połowie lutego otrzymała Matka Ksieni za pośrednictwem kurii biskupiej list od Ojca Przeora Ojców Benedyktynów z Tyńca, donoszący, że Przewielebny Ojciec Karol van Oost został mianowany wizytatorem naszej Kongregacji. Czcigodny Nominat jest zakonnikiem belgijskiej Kongregacji Ojców Benedyktynów, a obecnie przebywa w Tyńcu, pełniąc urząd Przeora. Dużo dobrego wiemy o nim od naszych zakonnic ze Staniątek. Jako niedaleki sąsiad Staniątek, często odwiedza tamtejszy klasztor. Przed kilku tygodniami, nie będąc jeszcze wizytatorem, przeprowadził rekolekcje w staniąckim klasztorze. Siostry ze Staniątek każą nam dziękować Bogu za szczęśliwy wybór wizytatora. Przezacny nasz dotychczasowy Wizytator Ojciec Ernest Vykoukol zginął w obecnej wojnie. Daty śmierci i bliższych szczegółów nie znamy.
20 luty … Zmarła w Staniątkach Przewielebna Matka Ksieni Hilaria Szczerbianka, Prezeska naszej Kongregacji. Requiescat in pace !
U nas w klasztorze spokój. Pomimo wojny i wynikających z niej trudności materialnych, nie brakuje nam chleba. Bez żadnych przeszkód zewnętrznych możemy wypełniać swoje obowiązki zakonne. Od władz niemieckich nie miałyśmy dotąd żadnych trudności i przykrości. Owszem, przyznać musimy, że odnoszą się do nas z pewnym respektem, zostawiając nas w zupełnym spokoju. Pan Jezus stale z nami przebywa w Najświętszym Sakramencie – co dzień mamy Mszę św. Oficjum odprawiamy i w dzień i w nocy w określonych godzinach. Nieszpory co dzień, a Laudes w niedzielę i święta śpiewamy. Mszę św. również często śpiewamy. W marcu przed uroczystością św. Ojca Benedykta odprawiłyśmy doroczne rekolekcje.
21 marzec … W naszej kaplicy dwunastogodzinne wystawienie Najświętszego Sakramentu. Dzień cudownych łask i niezapomnianego szczęścia ! Naprawdę, Pan Jezus jest dla nas zbyt dobry. Całą wojnę tak cudownie opiekuje się nami zawsze i jest z nami. Na wiosnę jak zwykle praca w ogrodzie. Zakonnice jak mrówki krzątają się każda przy swoim obowiązku.
Maj … W maju zachorowała nam poważnie na zapalenie płuc Panna Mechtylda Wasilewska. Choroba była tak ciężka, że chorej udzielono Ostatnich Sakramentów św. Kryzys minął i chora powoli wróciła do zdrowia. W czerwcu Ksiądz Biskup mianował nam nadzwyczajnego spowiednika. Został nim Ojciec Jan Kanty (Antoni Trocki z Odessy), Gwardian Ojców Kapucynów w Łomży. Dotychczasowy spowiednik nadzwyczajny Ks. Józef Januszewski został zwolniony na własne życzenie.
15 lipiec … Dzień okropny dla Polaków! Niemcy, nasi odwieczni wrogowie, wymyślili nowy sposób tortur i męczeństwa narodu polskiego. Z rana żandarmeria niemiecka aresztowała w Łomży 60 osób z samej inteligencji. Zabierano całe rodziny, nie zostawiając nawet małych dzieci. W kilka godzin po aresztowaniu wywieziono nieszczęśliwych samochodami do lasu za Jeziorkiem i tam ich stracono. Opowiadali ludzie, że z samochodów zrzucali nieszczęśliwe ofiary do przygotowanych dołów i tam ich zabijano a potem zasypano. Podobno wiele ludzi było rannych i żywcem ich zasypywano ziemią. Dzieci pasące bydło w pobliżu słyszały płacze i jęki mordowanych. Kilka godzin potem, żandarmi pilnowali jeszcze tego lasu, aby nikt nie mógł przyjść z pomocą zamęczonym. Widział ktoś z pobliskiej wioski, jak na tej świeżej mogile ruszała się ziemia. Napewno nie wszyscy zostali od razu śmiertelnie ugodzeni. To co działo się w Łomży, miało również miejsce w całej Polsce, tego samego dnia, o tej samej godzinie. Tysiące Polaków i samej inteligencji zginęło z brutalnej ręki żandarmów niemieckich. Głos krwi męczeńskiej będzie wołał o pomstę do nieba.
15 wrzesień …. Dzień podobny do 15 lipca. Nowy kontyngent ludzi. I znów inteligencja ginie. Ofiary stracono w Lesie Pniewskim. U nas w klasztorze spokój. Niemcy na razie nie czepiają nas.
Na mielenie zboża trzeba mieć kartę przemiałową, naturalnie z ograniczoną ilością kilogramów. My takiej karty nie posiadamy, ponieważ otrzymujemy karty żywnościowe na chleb – jesteśmy na liście bezrolnych. Mleć zboże musimy na wsi po kryjomu, nielegalnie. Za przestępstwa tego rodzaju Niemcy surowo karzą. Wszystkie wozy wjeżdżające do miasta podlegają ostrej rewizji. Naszego wozu, jeśli na nim jedzie zakonnica, żandarmi nigdy nie sprawdzają. Wszelkie sprawy przemiałowe załatwiamy we młynach na wsi. Wyjeżdża Panna Maura albo Panna Alojza. Nie wolno także w domu zabijać świń pod bardzo surową karą – tego rodzaju przestępstwa karane były śmiercią. Co do nas, to również nie jesteśmy wolne od przestrzegania nakazów niemieckich pod tym względem. Zawsze jednak szczęśliwie nam się wszystko udawało, ponieważ żandarmi nie przeprowadzili u nas nigdy rewizji. We wrześniu wybudowałyśmy cieplarnię. Koszt na tę budowę czerpałyśmy z dochodów ogrodowych. Chcemy podnieść ogrodnictwo do możliwie najwyższego poziomu, aby mieć możność całkowitego utrzymania się z własnej pracy bez kwesty. Tymczasem, jak w poprzednich latach, uciekamy się do ofiarności wiernych. W tym celu, . staropolskim zwyczajem, rozsyłamy po wsiach przed Bożym Narodzeniem opłatki z życzeniami świątecznymi i w zamian otrzymujemy zboże, które wystarcza nam na cały rok. W czasie wojny opłatki rozwożą same zakonnice. Spełnia tę czynność Panna Maura z Panną Alojzą.
Osoba cywilna nie mogłaby tego spełniać z powodu trudnych okoliczności, jak np. rewizji wozów przez władze niemieckie i zabieranie ludzi, lub z obawy by nie wzięto powożących za szpiegów. W wigilię Bożego Narodzenia młodsze zakonnice sprawiły Przewielebnej Matce Ksieni i całemu Zgromadzeniu przemiłą niespodziankę. Na wieczorną rekreację przystroiły choinkę z maleńkim żłobkiem, w którym leżało Dzieciątko Jezus. Na gałązkach zamiast cukierków wisiały ruloniki papieru, na których były napisane praktyki pobożne na okres Bożego Narodzenia. Każda zakonnica zerwała sobie taki rulonik i z bijącym sercem odczytywała czego Boże Dzieciątko od niej oczekuje. Na zakończenie śpiewano kolędy staropolskie. Naturalnie, że paliły się i świeczki na choince, a było ich tyle, ile zakonnic. Na wierzchołku choinki był też duży Anioł.
Materiał opracowano na podstawie:
Kronika Panien Benedyktynek Opactwa świętej Trójcy w Łomży (1939-1954).
Autor. S. Alojza Piesiewicz.
Koniec części 8
C.D.N.Redakcja Serwisu
Link do 9 części Kroniki Panien Benedyktynek Opactwa Św. Trójcy w Łomży:
https://historialomzy.pl/kronika-panien-benedyktynek-opactwa-sw-trojcy-w-lomzy-czesc-9/