PRAWDA, KŁAMSTWA I FANTAZJE
Jeziorko przez prawie pięćdziesiąt lat nie miało szczęścia do rzetelnej informacji. Pierwsze, świadome kłamstwo, wprawdzie w szczytnym celu, ale brzemienne w skutki, popełnione zostało już w lecie 1943 roku.
W latach 1940-1944 była prowadzona wśród Niemców przez Biuro Informacji i Propagandy KG ZWZ-AK akcja dywersyjno-propagandowa zwana „Akcją N”. W jej ramach podrzucano Niemcom pisemka, które były tak doskonale redagowane i wydawane, że Gestapo ich autorów i wydawców szukało nie w Generalnym Gubernatorstwie, ale w Rzeszy. Opierające się na prawdziwych faktach, ale specjalnie opracowywane teksty, zamieszczane w tych pisemkach miały za cel szerzenie wśród czytelników defetyzmu i strachu. Przekazywały także w jak najczarniejszych barwach zbrodnie SS i Gestapo, które i bez tych „ubarwień” były niekiedy nieprawdopodobnie okrutne, o czym szary obywatel III Rzeszy nie miał pojęcia.
W takim to pisemku zatytułowanym „ Die Zukunft” (Przyszłość ) ukazało się pierwsze kłamstwo dotyczące Jeziorka: Wiadomość o zbrodni popełnionej 15 lipca 1943 roku dotarła do Delegatury Rządu w Warszawie już po kilku dniach. Autorce tekstów dla Die Zukunft, znanej pisarce – Halinie Auderskiej, przekazano krótką informację: Niemcy w lesie koło wsi Jeziorko rozstrzelali 63 osoby. Rozstrzeliwano całe rodziny wraz ze starcami i dziećmi.
Pani Auderska, zgodnie z potrzebami akcji „N”, wymyśliła na podstawie tej informacji opowieść, której bohaterami postanowiła uczynić grupę chłopców. Według tej opowieści, chłopcy mieli pracować w lesie koło Jeziorka. Chłopców tych żandarmi zastali na polanie i zmusili do wykopania rowów, które miały być grobem dla przywiezionych z Łomży rodzin. Zwolnieni po egzekucji chłopcy opowiadali, że żandarmi mordowali na ich oczach dzieci przy pomocy granatów, oślepiali przed egzekucją mężczyzn kwasem, strącali do rowu kobiety, z których nie wszystkie były jeszcze martwe, a po egzekucji, pijani, tańczyli na ruszającej się jeszcze powierzchni grobu i śpiewali wesołe, żołnierskie piosenki.
Taki tekst musiał wśród czytających go Niemców wzbudzić nie tylko strach przed „możliwościami” Gestapo, ale także przed konsekwencjami jakie naród niemiecki poniesie po zakończeniu przegranej wojny. I o to pracownikom akcji „N” chodziło.
W końcu lat 60-tych pisemko „ Die Zukunft” trafiło do rąk pewnego dziennikarza regionalnej prasy białostockiej. Pan ten, nie mający pojęcia o akcji „N”, a zasugerowany autorstwem Haliny Auderskiej, która wówczas była już cenioną autorką i członkiem Związku Literatów Polskich, powołując się na „Die Zukunft”, opisał ze szczegółami wymyślony przez p. Auderską przebieg egzekucji, jako prawdziwy.
I tak ten wymyślony tekst zaczął żyć własnym życiem. Został przedrukowany w „Wiadomościach TPZŁ Nr 2” z 1986 r z dodatkową informacją, że opis masakry pochodzi od naocznego świadka. Wcześniej, bo w 1970 roku, opierając się na tym samym źródle, pewien poeta napisał wiersz o zbrodni popełnionej w lesie jeziorkowskim. 34 zwrotki tego „utworu” ociekają krwią, opisują tłum pijanych „czarnych katów germańskich” rozbijających główki niemowląt o pnie sosen, tańczących na ruszających się jeszcze ciałach ofiar i tp i td. A jak dalece autor nie znał faktów, które utrwalił w swoim poemacie, może świadczyć to, że utwór dedykuje straconej według niego w Jeziorku, swojej nauczycielce, pani Zofii Jensz. Tymczasem pani ta została rozstrzelana trzy miesiące później, ale nie w Jeziorku, lecz w Pniewie, co jest uwidocznione na stojącym tam pomniku, a jej zwłoki w 1945 roku, po ekshumacji, przeniesiono na łomżyński cmentarz parafialny.
Później różni autorzy modyfikowali tekst pani Auderskiej podając jako świadków kobiety zbierające w lesie grzyby, drwali, a nawet chłopa, który niezauważony przez Niemców, obserwował całą egzekucję siedząc na sośnie rosnącej nad grobem. Istniała też wersja, utrwalona przez pewien czas na specjalnej tabliczce przy grobie, że przywiezieni z łomżyńskiego więzienia zakładnicy sami musieli sobie kopać grób.
Wiele z tych opowieści było umieszczanych na tablicy ustawionej specjalnie w tym celu obok grobu ofiar z 15 lipca 1943 r. Czytający je ludzie, znając publikowane w innych miejscach opisy zbrodni hitlerowskich np. „wyczyny” pacyfikujących Powstanie Warszawskie Własowców, czy zbirów Dirlewangera, przyjmowali te makabryczne opisy za możliwe.
Tak to wymyślony przez panią Auderską przebieg egzekucji, z różnymi modyfikacjami, aż do 1994 roku był uznawany za prawdziwy.
Jak podałem wyżej, komitet opieki nad Jeziorkiem nie tylko zorganizował natychmiast po zakończeniu działań wojennych wielką uroczystość na leśnym cmentarzu, ale także aktywnie działał na terenie Łomży i okolic. Inne miejsca straceń, choć kryły niekiedy dużo więcej ofiar (np. Giełczyn) pozostawały w cieniu, albo nie było o nich powszechnie wiadomo. Dlatego szereg osób, jeśli słyszało o jakiejś egzekucji, lokalizowało ją w Jeziorku. Ponadto cmentarz w lesie jeziorkowskim, na którym spoczywają przedstawiciele łomżyńskiej inteligencji, jest jedynym tak zadbanym leśnym cmentarzem w okolicach Łomży. Z tego to powodu niektórym mogło zależeć na „położeniu na nim” swoich bliskich, lub znajomych.
W ten sposób powstały w ciągu kilkudziesięciu lat, obok różnych opisów zbrodni, liczne listy ofiar, które nie miały potwierdzenia ani w faktach, ani też dokumentach źródłowych (przykład – podane wyżej losy pani Zofii Jensz). Często też ludzie zajmujący się opisywaniem okupacyjnej historii Ziemi Łomżyńskiej, nie sprawdzając informacji w dokumentach źródłowych, a opierając się na różnych fantastycznych opowieściach, upowszechniali materiały odbiegające w sposób zasadniczy od rzeczywistości. Na ich publikacje powoływali się następni i tak nakręcała się spirala błędów. W ten np. sposób powstała informacja zamieszczona na str. 440 wydanego w 1988 roku przez Wyd. Sport i Turystyka „Przewodniku po miejscach walki i męczeństwa 1939-1945”, której błędne opisy zdarzeń znalazły się nawet na informacyjnej tablicy umieszczonej w pewnym okresie na jeziorkowskim cmentarzu.
Bywało też, że informacje prasowe „poprawiały historię” związaną z jeziorkowskim cmentarzem. Np. w jednym z czasopism z okresu „sojuszu robotniczo-chłopskiego” pojawił się taki opis cmentarza w lesie jeziorkowskim: …wstrząsające wrażenie robi na przechodniach mały pomnik-gablota.Stoją w niej buty – elegancki pantofel, chłopskie drewniaki i maleńkie, zapinane na guziczki buciki czteroletniego dziecka… Panowie redaktorzy, autorzy tego rewelacyjnego reportażu, byli za młodzi, aby wiedzieć, ze za czasów okupacji to właśnie „eleganckie damy” chodziły w drewniakach, a nie zadali sobie trudu aby sprawdzić, że w opisywanej przez nich egzekucji 15 lipca 1943 roku nie zginął żaden chłop (ani w drewniakach, ani w butach). Ale te „chłopskie drewniaki” obok „eleganckich pantofli” lepiej w owych latach pasowały do sytuacji i fantazji autorów.
Te „ chłopskie drewniaki” nie uszły jednak uwadze prowadzących któreś z rzędu „prace renowacyjne” w lesie jeziorkowskim. W ich wyniku w gablocie z butami pojawił się imponujący sabot z rodzaju takich, jakich nigdy nie znaleziono w grobie. Zmusiło mnie to do interwencji w sprawie usunięcie tego „pięknego eksponatu” z gabloty jako niezgodnego z rzeczywistymi faktami.
Nowy eksponat – sabot.
Takich przykładów „poprawiania historii” były dziesiątki. Jednym z ciekawszych było pojawienie się u stóp krzyża ołtarza polowego … usypanej z ziemi mogiły. Widocznie ktoś uznał, że jeśli na cmentarzu stoi krzyż, to u jego stóp musi być mogiła. Ta „nowość” znikła po kilku miesiącach.
Oddzielnym, ale bardzo przykrym faktem, było wykorzystanie przez łomżyński ZBOWiD grobu więźniów jako miejsca upamiętnienia zupełnie innych ofiar: Jak pisałem wyżej, aż do 1994 roku uznawano, że w grobie spoczywają bezimienni więźniowie z łomżyńskiego więzienia. Korzystając z tej sytuacji w końcu lat 60-tych, lub na początku 70-tych, na grobie więźniów umieszczono tablicę z napisem:
Miejsce uświęcone męczeńską krwią Polaków zamordowanych przez hitlerowców 1941-1945. Zginęli:
Aroch Stefan Czarnecki Antoni
Bajkowski Stanisław Domański Marian
Cieśluk Wacław Dziekoński Jan
Gregorek Władysław Szyszkowski Aleksander
Kalinowski Adam Szyszkowski Władysław
Kijek Stanisław Szuba Jan
Modzelewski Aleksander Turolski Tomasz
Ponichowska Kazimiera Wnorowski Wacław
Piotrowski Julian Zwierzyński Julian
Proczek Władysław Żeligowski Fredek
Cześć ich pamięci
Mimo, iż wówczas nie wiedziano, że istnieje gdzieś prawdziwa lista ofiar egzekucji z 29 na 30 czerwca 1943 roku, tablica budziła zastrzeżenia przynajmniej z tego względu, że jako datę egzekucji podawała rok 1941, a pierwsza egzekucja na polanie odbyła się rok później. Ponadto było powszechnie wiadomo w Łomży, że niektóre z wymienionych osób nie były ofiarami niemieckich okupantów. Próby odszukania autorów napisu na tablicy nagrobnej i wyjaśnienia sprawy nie przynosiły rezultatów. Może szukaliśmy nieudolnie, a może autorzy nie widzieli potrzeby ujawnienia się.
Sprawa wyjaśniła się dopiero w 1994 roku. Wtedy to, jak podałem wyżej, w Archiwum Akt Nowych w Warszawie znalazłem listę rzeczywistych ofiar nocnej egzekucji w jeziorkowskim lesie, a w Archiwum Państwowym w Łomży, zupełnie przypadkiem, pismo skierowane 22.XII.1970 roku przez łomżyński ZBOWiD do ZBOWiD w Białymstoku. Czytamy w nim m inn: Ustalono tylko nazwiska 20 osób rozstrzelanych w lipcu 1941 r w lesie Jeziorkowskim. (podkreślenie JS) Byli to mieszkańcy Łomży, wśród nich członkowie AK, byli członkowie KPP i lewicy… i tutaj te same nazwiska, które umieszczono na tablicy nagrobnej w Jeziorku.
Co było pierwsze – napis na grobie, czy lista podana w piśmie, nie udało się ustalić. Ustalono natomiast bezspornie, że w lipcu 1941 roku nie było żadnej egzekucji na polanie jeziorkowskiego lasu, a odnalezione zeznania niektórych członków rodzin ofiar wymienionych w piśmie, potwierdzając rok egzekucji (1941), wskazują jako miejsca śmierci Giełczyn, lub Łomżę. Ponadto sporządzone w latach 1947-1949 w łomżyńskim USC akty zgonu podają, że spośród czterech rzekomych ofiar jeden z mężczyzn zginął 31.X.1944 r. w okolicach Warszawy, a trzech 9 maja 1946 roku (!), w miejscu nieznanym (podkreślenie JS).
W ten sposób, po prawie pięćdziesięciu latach wyjaśniła się kolejna tajemnica leśnej polany.
Jerzy Smurzyński
Spis treści książki można znaleźć tutaj
4 comments
To w końcu kogo i kiedy tam rozstrzelano?
@Janek – przesyłam odpowiedź Autora książki „Historia Leśnej Polany” do Pana komentarza.
Własnie gdybym śledził,aleprzeczytałem ten artykół nie miał zadnego odniosnika,stąd moje zapytanie.
Mam pytanie do wszystkich jeszcze,otóz w czerwcu (?) 1942 roku niemcy rozstrzelali pod murem cmentarnym w Dąbrówce Kościelnej 15 osób,Polaków i zydów przywiezionych z więzienia w Łomzy,prawdopodobnie jako zakładnicy.
Kim byli,jaksię nazywali nie wiadomo.
Nawet data egzekucji nie jest Pewna,ale był to rok 42.
@Janek – przesyłam odpowiedź Autora książki „Historia Leśnej Polany” do Pana komentarza.